Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
- Mogę chodzić... nie musisz mnie zabierać, będę cię opóźniać... Odepnij mnie tylko - powiedziała cicho klaczka, wstając powoli i pozwalając Blue szukać zamka na obroży. Na metalowej obręczy znajdował się co prawda takowy, ale wysoce wątpliwe było aby klucz który Blue miała przy sobie do niego pasował. Rozmiary zamka i tego właśnie klucz były tak różne, że gołym okiem widać było problem.

Uwięziony kucyk wstał na trzy nogi, z widoczną wprawą w posługiwaniu się jedną nogą mniej. I tak zajęło jej to więcej czasu niż w pełni sprawnej osobie, ale nie potrzeba było żadnego dalszego potwierdzenia dla jej słów: poruszać się mogła. Młodsza klacz uniosła przednie kopyto, balansując tym samym na dwóch, wskazując na łańcuch uniemożliwiający jej odsunięcie się od ściany na więcej niż niecałe trzy metry.
Na końcu łańcucha znajdowała się kłódka mocująca go do obręczy w ścianie.



Maksim zdecydował się ubrać znalezioną odzież. Kamizelka była nieprzyjemna w dotyku i nieco za ciasna na niemłodego ogiera, nieprzyjemnie też drapała go w kark, ale jej dwie kieszenie były niewątpliwymi zaletami. Ta niewielka ilość ekwipunku którą miał przy sobie bezproblemowo zmieściła się w nich.

Pozostawił za sobą magazyny, nawet te niezwykle cenne dla większości ogierów i niejednej klaczy, słusznie dochodząc do wniosku, że nie miałby jak ich przenieść.
To pozostawiło żelaznookiego przed kolejnymi drzwiami w budynku.

Kucyk otwarł je ostrożnie, przechodząc do kolejnego pomieszczenia. Nie było ono wiele większe od sypialni w której przebywał poprzednio. W przeciwieństwie do niej, nie wyglądało ono jak pomieszczenie mieszkalne. A raczej wyglądało, jakby kiedyś nim było. W tej chwili wszelkie umeblowanie jakie mogło być wcześniej użytkowane stało pod ścianami, a na środku pozostawała nienaturalnie pusta przestrzeń.

Po prawej od ogiera stało klika szaf i stolików, po lewej zaś znajdowała się kanapa, w raczej nie zachęcającym do użytkowania stanie, oraz dwa regały, wyglądające raczej na dzieła powojennego konstruktora.
Cały czas nie było tutaj żywej duszy.



Sharp bez zastanawiania się wskoczył na wóz na którym powinny spać dwie klacze. Nie miał żadnych oporów przed takim zachowaniem, jakie to często widywano u kogoś nie podróżującego z karawanami często. Prywatność była luksusem na który w podróży raczej nie można było sobie pozwolić. Dodatkowo, musiał zbudzić wszystkich, żeby nie opóźniać w dalszym ciągu ruszenia karawany dalej w trasę.

Wciąż brakowało im dwóch kucyków... a raczej kucyka i zebry, poprawił się medyk. A nawet gdyby ta dwójka powróciła do obozu cała i zdrowa w tej chwili, wciąż byłoby im daleko do stanu liczebnego sprzed ataku.

Ogier znalazł się w środku wozu. Spojrzał na dwie klacze leżące sobie wygodnie w zaduchu i chwilowo poczuł się źle z powodu konieczności przerwania im tego błogiego odpoczynku, tak rzadkiego na pustkowiach.

Potem przypomniał sobie, że przez jedną z nich o mało nie zginął dzień wcześniej, a druga była najemniczką.
- Wstawać, już ranek. Jest dużo do zrobienia - powiedział specjalnie głośno ogier. Jeżeli to nie podziała, będzie zmuszony obudzić je bardziej stanowczymi sposobami, jak własne kopyta. Wolałby tego uniknąć, z paru powodów.



Star ruszyła w stronę wozu który robił jeszcze nie tak dawno za improwizowaną salę operacyjną. Jak łatwo się domyślić, nic jej w tym nie przeszkodziło. Po drodze minęła wygasłe ognisko, które jeszcze parę godzin temu było centrum wydarzeń. W końcu weszła na wóz. Panował tam zaduch podobny jak na pozostałych. Zapach też nie należał do przyjemnych, ale nie mógł równać się z wcześniejszym smrodem, który musiała wytrzymać cała ekipa próbująca przesłuchać 'bandytę'.

Sam zainteresowany spał skulony jak najdalej od wejścia na środek lokomocji. Gdy tylko Star weszła, głowa kucyka wystrzeliła do góry jak na komendę. Więzień wpatrywał się w nią przez sekundę czy dwie, przestraszony. Po krótkiej chwili wyraz jego pyszczka nieco się uspokoił, jednak wciąż obserwował klacz stojącą w wejściu do wozu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Rain naprawdę nie chciała wstawać. Prawdę mówiąc, dopiero co zasnęła, a przynajmniej tak jej się wydawało - gdy czas ich warty dobiegał końca, słońca jeszcze nie było widać. Przez panujący w wozie półmrok wydawało jej się więc, że jest wciąż tak samo. A miała taki fajny sen... dziwny, ale fajny.

Wyobraźcie sobie wieżę Tenpony, otoczoną przez niezliczone wojska pod sztandarem z czerwonym okiem. A potem wyobraźcie zlatującego z niej mizernego, brudnozielonego pegaza w pogoni za spadającym ciałem pewnej kremowej jednoróżki. Z jakiegoś powodu samo spojrzenie na szaro-czerwoną masę napawa go strachem większym niż kogokolwiek innego, a mimo to powstrzymuje swój strach i pomaga przyjaciółce. Na dole czeka na niego pewna szara pegaz z fioletową grzywą z uniformie Enklawy oraz towarzyszący jej niebieski ogier. Uśmiechają się, radują, gdy młody kucyk ląduje bezpiecznie. Znikąd pojawia się nagle DJ Pon3, całkiem seksowny ogier o białym umaszczeniu i niebieskiej grzywie z megafonem, gratulującym całej grupie. Gdzieś w oddali wybucha atomówka, jakimś cudem omijając całą wieżę i osoby przed nią, zmiatając za to z powierzchni ziemi wszystkie wojska oraz, co ciekawe, towarzyszące im alicorny.

Zaprawdę, dziwny był to sen. I Rain naprawdę chciała, by trwał on dalej - dowiedzieć się, jakie są dalsze losy młodego lotnika i reszty, ale nie było jej to dane. Musiał nastać ranek. Z innego powodu nie usłyszałaby teraz głosu uznawanego powszechnie za należącego do przywódcy. Ciemnoniebieska najemniczka jęknęła cicho, otwierając oczy. W wozie faktycznie stał Sharp i to do niego należał głos. Heh. A już myślałam, że to senny matrix mi się zjebał...

- Ehh... zaraz wstanę - powiedziała, opadając głową na kopyto i tak leżąc jeszcze jakiś czas. Oczy miała jednak otwarte. Przed nimi malowała się ponura, szara i duszna rzeczywistość pustkowi, a konkretnie - tego tu wozu z nieobecnymi jeszcze zapasami.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Iron do czasu zapadnięcia w błogi sen liczyła na długi i intensywny oraz niezakłócany odpoczynek. Nic z tego. Wszystko musiało zostać zakłócone przez pewnego ogiera który zabrał się za wywijanie batutą w obrębie obozu i tej karawany. Właśnie Iron śniła o tym jak łapie jakiegoś bandytę i odrywa mu pomalutku kończyny gdy niczym kopem w mordę sen został przerwany pobudką Sharp'a. Iron otwarła pomału oczy i powiedziała płynące prosto z serca słowa - Spierdalaj z tym... - po tym przeciągnęła się i cicho zadała masę nie powiązanych ze sobą retorycznych pytań takich jak: "Która godzina?", "Czemu śpimy w jebanej saunie?" oraz "Co jest do żarcia?"

Rozbudziła się do końca i popatrzyła na Sharp'a spojrzeniem które zdradzało że w myślach powoli rozczłonkowuje jego ciało za pomocą naprawdę tępego noża. Zebrała się po chwili wraz z swoim rynsztunkiem i rzuciła do tutejszego sanitariusza - Będę mieć do ciebie pewną sprawę potem... czysto handlową.
Potem wyskoczyła z wozu i zaciągnęła się w miarę świeżym powietrzem. - To na pewno będzie ciekawy dzień...
Osobiście wolała by jeszcze pospać albo przynajmniej mieć zaraz obok jakiś bar z prowizoryczną klimatyzacją i burdelem na zapleczu ale jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma.

A tak w każdym razie twierdzi pewne stare porzekadło.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Blue przyglądała się łańcuchowi który wyglądał na solidny, raczej zębami go nie przegryzie a swoje ostatnie narzędzie do cięcia metalu oddała jakiemuś randomowi siedzącemu w klatce. Kiedyś przez to pomaganie innym sama zapłaci życiem. Wstając od klaczki, podeszła do obręczy na ścianie mając nadzieje że ostatni klucz będzie pasował do znajdującej się tam kłódki.

- Jak sobie chcesz. - powiedziała niebieska do uwięzionego kucyka zabierając się za kolejne próby uwolnienia go – Ale i tak kierunek w którym ja się udaje, jest w twojej sytuacji jedynym bezpiecznym. Całe to miasteczko aż się roi od niezbyt przyjaźnie nastawionych kucy, i chyba niektórych z nich trochę wyprowadziłam z równowagi. Radziła bym ci trzymać się blisko mnie przynajmniej, do puki nie oddalimy się na bezpieczną odległość. Potem nie będę cię powstrzymywać, i możesz sobie iść gdzie chcesz.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Kluczyk przekręcił się z nieprzyjemnym dźwiękiem, a niemałych gabarytów kłódka otwarła się, upadając na podłogę i tym samym uwalniając łańcuch, wciąż przypięty do szyi klaczy z drugiej strony.

Ta w pierwszej chwili przestraszyła się hałasu, lecz po sekundzie zrozumiała co właśnie się stało.
- Dziękuję - wymamrotała, patrząc na odpięty od ściany łańcuch. Wciąż trzymał się on jej, co mogło wywołać pewnego rodzaju problemy, ale nie było możliwości poradzenia sobie z nimi w jakikolwiek sposób.

Biorąc pod uwagę sposób, w jaki uwolniona więźniarka patrzyła wyczekująco na swą zbawicielkę, najwyraźniej miała jednak zamiar wyruszyć wraz z nią na pustynię. Ruszała swoimi nogami, chcąc chyba rozruszać z pewnością obolałe mięśnie. Nie wyglądało na to, aby miała jakiekolwiek problemy ze staniem w miejscu.



Sharp nie mógł się nie uśmiechnąć, widząc różnice w budzeniu się obu kucyków. Iron wstała niemalże od razu, wyskakując z wozu. Oczywiście nie obyło się bez obelgi, ale ta klacz albo była przywykła do szybkiego wstawania, albo dopiero teraz zorientowała się, że musi biec na stronę.

Niezależnie od powodu, medyk był zadowolony z bezkonfliktowego obudzenia się Iron.

Rainfall z kolei miała wyraźne problemy ze zbudzeniem się na komendę. Ogier wiedział, że stanie nad nią nie ma wielkiego sensu, toteż powtórzył tylko, że potrzebuje jej na zewnątrz a nie śpiącej sobie wygodnie na deskach wozu, a potem sam wyskoczył na zewnątrz.



Eksplozja granatu rozdarła cichą noc. W zasadzie już nie noc, gdyż świt zbliżał się szybko. April, jak i dwójkę pozostałych więźniów w pomieszczeniu, obudziła natychmiast. Jednakże, w przeciwieństwie do tamtych dwóch, granatowy jednorożec rozpoznał odgłos granatu EMP. Pozostawało pytanie czemu ktokolwiek miałby je odpalać.

Rozejrzała się. Znajdowała się w tym samym pomieszczeniu co przez dwa dni od jej złapania. Ciemny pokój był duszny i niewygodny, ale po temperaturze i wyglądzie pomieszczenia można było się domyślić, że było to pomieszczenie w budynku, a nie podziemny schron. April i dwójka jej towarzyszy niedoli przebywali tutaj cały czas, nigdzie nie wypuszczani. Złapanie tej pierwszej odbyło się w nocy, toteż nie miała okazji obejrzeć osady na zewnątrz. Jej współwięźniowie, klacz i ogier zwący się małżeństwem, nie wydawali się wiedzieć wiele więcej. Byli parą prostych scavengerów, przerażonych swoją obecną sytuacją. Przez mrok w pomieszczeniu, a częściowo też przez pokrywający dwa kuce brud, ciężko było określić ich wiek, ale naukowiec mogła podejrzewać, że oboje są młodsi od niej.

Parę sekund po byciu przebudzonym usłyszała stukot kopyt o podłogę. Strażnik, który zazwyczaj przebywał za ich drzwiami pobiegł gdzieś, klnąc pod nosem coś o 'pierdolonych granatach'. To pozostawiało trójkę więźniów wciąż przykutą łańcuchami do ścian za obroże umieszczone na ich szyjach, oraz wciąż za zamkniętymi drzwiami, ale bez straży.

Forgive me Luna, for I have sinned.
> April_Moon has joined the game.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Starweave weszła do wozu, zadowolona z faktu iż siedzący tam ogier, zdążył już się trochę wywietrzyć. Zatrzymała się w odpowiedzi na gwałtowną reakcję, wyczekując chwilę na jakiś nieprzewidziany ruch ze strony kuca, w najbardziej zaciemnionej części wozu. Nic takiego się jednak nie stało, tak więc po prostu się uśmiechnęła robiąc kilka kruków w przód.

- Witam w kolejnym nowym akcie twojego życia. Nie mam złych zamiarów. Przyszłam sprawdzić jak się czujesz. – Powiedziała nie będąc pewna jak powinna postępować z ów ogierem. Mimo wszystko chciał także zachować ostrożność. Zwłaszcza, że tamten również był obdarzony niezwykłym, unikalnym narządem, pozwalającym tkać energie magiczną. Była po prawdzie zdziwiona tym, że w ogóle jeszcze tu był, ale postanowiła to odłożyć na bok.

Odpowiedz
Maksim popatrzył przez chwilę na to, co ukazały mu stojące teraz otworem drzwi. Na pierwszy rzut oka, czarnogrzywemu do głowy przyszły dwa pomysły, albo ktoś starał się zasłonić wszelkie okna, o ile jakiekolwiek znajdowały się w pomieszczeniu, albo coś znajdowało się pod podłogą na samym środku pokoju. Zdawał sobie sprawę, że mogła to być podpowiedź jego wybujałej wyobraźni, ale nie omieszkał tego sprawdzić.

Żelaznooki kierując się na środek pomieszczenia, stukał delikatnie, czy może raczej nie na zbyt głośno prawym przednim kopytem, nasłuchując czy dźwięk wydawany przez podłoże się nie zmieni.

Kuc rozglądał się również po pomieszczeniu, planując przeszukanie go. Myślał o tym, że gdy tylko sprawdzi podłogę zajmie się przeszukiwaniem, a następnie opuści budynek. Ogier wiedział, że priorytetem będzie znalezienie jedzenia i picia, bo gdy tylko się rozjaśni, będzie musiał znaleźć sobie jakąś kryjówkę i przeczekać w niej dzień, by wrócić w nocy i kontynuować przeszukiwanie wioski.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz
Podniosła się, obolała. Spanie na ziemi z łańcuchem przyczepionym do szyi nie było najwygodniejszą formą odpoczynku, oj nie. Strażnik opuścił wartę, zostawiając ich samym sobie. Wcześniejszy huk granatu Elektromagnetycznego musiał go wywabić.

Podsunęła się pod drzwi i nasłuchiwała chwilę.

- Nie wiem jak wy, ale ja bym spróbowała uciec póki się da, co wy na to, mruczusie?

Spróbowała na podstawie ich obróż okreslić co to za rodzaj obróż, jak je możnaby zdjąć i ile by jej to zajęło, jeżeli by się dało.

- Hmmmm... metalowe obroże... Tutejsi chłopcy lubią się, widzę, ostrzej bawić. Nie musieli od razu łańcuchów używać... - zamruczała do siebie i postukała kopytkiem w obróżkę. Nie mogła im odmówić pomysłowości. Jej różek zalśnił na zielono i sięgnęła magią do zamka. Nie znała się na tym, ale spróbować go rozłączyć był sens. Zwłaszcza, że ci co ją uwięzili wcale nie musieli się znać na ślusarce i mogło nie być nawet tradycyjnego zamka.
Odpowiedz
Rain wreszcie, po chwili, udało się otrząsnąć z sennych wspomnień i ogarnąć na tyle, by wstać bez uczucia, jakby cały świat właśnie został wstrząśnięty przez jakiegoś wyjątkowo wrednego, ogromnego kucyka. Zdołała przedtem usłyszeć słowa medyka, na które parsknęła tylko śmiechem. - "Wygodnie na deskach..." żartów mu się zachciało - mruknęła, wychodząc z wozu ku kolejnemu, pochmurnemu dniu w Equestriańskich Pustkowiach. Dniu pełnemu ciężkiej pracy fizycznej, którą prawdopodobnie obarczy się właśnie Rain, jako że jest jedną z najsilniejszych osób w karawanie.

Pięknie, kurwa. Pięknie.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue aż się uśmiechnęła na odgłos otwierającej się kłódki. Odwracając się w kierunku klaczy którą dopiero co uwolniła, przyglądała się jej gdy tamta się przeciągała. Sądząc po tym jak zaczęła się ona patrzeć na Blue w pewnym momencie, najwyraźniej zmieniła ona zdanie co do tego, że sama sobie poradzi.

- A więc, widzę że jednak chcesz iść ze mną. - powiedziała Blue podchodząc do swojego nowego towarzysza – Dobra, nie mam z tym problemu. Ale oczekuje od ciebie, że będziesz się mnie po drodze słuchała, a ja się postaram żebyśmy obie z tego wyszły całe. - Robiąc kilka kroków w stronę drzwi, już miała wyjść z pomieszczenia gdy coś się jej przypomniało.

- A właśnie, jeszcze jedno. - zaczęła ponownie odwracając się od klaczki - Nie jestem tu sama, i zaraz może do nas dołączyć nasz towarzysz. Muszę cię ostrzec, on jest trochę inny, ale nie musisz się go bać, nic ci on nie zrobi. - po czym wyszła z pomieszczenia.

Przechodząc przez pokój do drzwi wejściowych, zatrzymała się ona przy nich odwracając się w kierunku jej trzy nożnego towarzysza by się zorientować jaki jej wychodzi poruszanie i by przy okazji sprawdzić co się dzieje na EFSie.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 5 gości