Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
#11
Slice poruszył nieco biodrami, poprawiając położenie juków na grzbiecie. Dawno temu zdejmował ja na czas podróży, ale od czasu pewnego dość nieprzyjemnego zdarzenia podczas pierwszych miesięcy podróży z karawanami zawsze trzymał swoje rzeczy przy sobie.

Jego towarzysz był pogrążony w lekturze. Jak dotąd nie powiedział ani słowa, choć Carrot zauważył, że jednorożec przyglądał mu się przez dłuższą chwilę, jakby zamierzał się odezwać. Nie zrobił jednak tego, co absolutnie nie przeszkadzało pomarańczowemu kucowi.

Slice odwrócił głowę i wyjrzał na zewnątrz przez niewielkie rozdarcie w płachcie okrywającej wóz. Nie dostrzegał nic niepokojącego, nawet pojedynczego bloatsprite'a. Okolica byłaby sielankowa, gdyby nie to, że pokrywała ją usiana ruinami pustynia.

Jechali na wozie w środku kolumny. Na pozostałych pojazdach, oprócz kuców szefa karawany, znajdowało się jeszcze kilka klaczy, zwerbowanych podobnie jak on w celu wzmocnienia ochrony. Wyglądały na dość barwną zbieraninę niebieskich ptaków, nieobytych z realiami pracy w karawanie. Przynajmniej były raczej dobrze uzbrojone. Żadna też nie zaczepiała go z byle powodu, pozwalając mu w spokoju wykonywać swoje obowiązki. Dobrze. Wyglądało na to, że czeka go dość znośna podróż i łatwy zarobek.
[Obrazek: 2_1346772844.png]

» (U) (Z) 10:00 - Kingofhills@ -- PW do Poulsen: >Co się stało >Bez spoilerów #JustPoulsenThings
#12
Blue Gear spojrzała się na swoją książkę przyglądając się jej od boku.

- Sądząc po ilości stron które przeczytałam obstawiam że już jedziemy z dwa i pól dnia. - Powiedziała a potem pociągnęła kolejny łyk herbaty i spojrzała na pipbucka którego miała na kopycie. - Jak tak dalej pójdzie to skończę tę książkę długo przed dotarciem do celu i zamiast tylko ciebie oboje będziemy się nudzić, a co gorsze - powiedziała zerkając do swojego kubka - herbata mi się kończy. Mam nadzieje że ta wyprawa mi się opłaci.
[Obrazek: signature.php]
#13
(To co teraz napiszę będzie OOC [Out Of Character])

(Prosiłbym was, abyście ograniczyli opis świata. Od opisu i tworzenia świata jest MG, który planuje sobie wszystko, a gracze mu psują. Jako gracze piszecie tylko, Co wasza postać: Myśli, mówi i robi, a reszta zależy ode mnie. Druga sprawa. Wszystkie myśli piszcie Kursywą, gdyż to ułatwia rozróżnianie. Z góry dziękuje wam, za dostosowanie się to tych zasad i porad.)
#14
Rainfall nie odpowiedziała już nic. Z powodu ogromnej nudy położyła się na podłodze, co było z deczka niewygodne z powodu ciążącego na plecach siodła bojowego. Uczucie między nogami już się uspokajało, z czego klacz była dość zadowolona. "Mogłam odmówić czy co. Nie byłoby tego... dyskomfortu." - pomyślała, gapiąc się w skrzynkę przed nią.

Chwilę potem dalej było nudno.

I potem też.

Nuuuda...

-Wychodzę na zewnątrz rozruszać kopyta, będę obok wozu. - powiedziała nagle, wstając. Rozprostowanie kopyt po długim siedzeniu to jedno z najlepszych uczuć, którego kuc może doznać. Ciemnoniebieski kucyk wstał, po czym wychylił głowę przez płachtę [Opis pogody i przyrody pozostawiam komu innemu]. Sekundę później już stała na ziemi i kłusowała spokojnie obok powozu.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
#15
Starweave uważnie badała całą okolice. Pustkowie niemal wszędzie było takie same. Wypalone drzewa, uschnięta trawa, spękana ziemia, zalegające kupy złomu, śmieci, kości i gdzie nie gdzie jakieś ruiny. To wszystko składało się na panoramę dzisiejszej Equestrii. Uroku tej całej monotonii nadawały szczegóły, to właśnie one na pustkowiach były najistotniejsze.

Klacz jednorożca próbowała znaleźć któryś z nich, lecz bezskutecznie. „Wszędzie cisza i spokój, oby tak dalej” pomyślała. Zerknęła przez chwilę na swoją towarzyszkę, ta w dalszym ciągu spała wiercąc się i mamrocząc coś przez sen.

Jednoróżka poprawiła materiał i upewniła się że zakrywa on cały wóz, całkowicie maskując jego zawartość. Potem ulokowała się wygodnie na jednej ze skrzyń. Klacz rzuciła Iron ostatnie spojrzenie po czym wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i aktywowała swoje zaklęcie skanowania. skupiła się na sygnaturze magicznej. „Zobaczmy czy jest coś ciekawego w okolicy” pomyślała.
#16
Po przeczytaniu kilku stron książki Sharp doszedł do wniosku, że kupowanie książek za bezcen, w pośpiechu, nie jest dobrym pomysłem. Z drugiej strony, może uda mu się opchnąć komuś kiepsko napisaną książkę na temat walki wręcz. A przynajmniej sądził, że o tym ma być. Nic, co by go interesowało w żadnym przypadku.

Po przeczytaniu fragmentu ściany tekstu na temat tego, jak to kąt uderzenia celu kopytem wpływał na zmęczenie dał sobie spokój. Niektóre dane medyczne się nie zgadzały. Nie żeby miały tam duże znaczenie, ale nie zmieniało to w żaden sposób faktu, że książka była kiepsko napisana i nudna. Jednorożec włożył ją więc z powrotem do swoich juków. Rozważał przez chwilę wypróbowanie kolejnego, kupionego w pośpiechu, tomiszcza. Stwierdził jednakowoż, że nie ma ochoty na czytanie.

Rozejrzał się po po wozie, zatrzymując wzrok na drugim pasażerze. Wątpił, aby był dobrym towarzyszem do rozmowy. Pokręcił głową w ciszy. Leżało mu się wygodnie, nie był głodny ani zmęczony, za to zdecydowanie był bezpieczny, co było samo w sobie pozytywne. Dopadała go najzwyklejsza w świecie nuda, przez wielu uważana za błogosławieństwo na Pustkowiach. Jemu jednakże nie odpowiadała akurat w tej chwili.

Zapiął juki w których wylądowała nieciekawa książka, po czym wziął w pole telekinetyczne swój karabin oraz strzelbę. Pierwszy, tak jak zawsze, przewiesił przez grzbiet, pewnie przyjęty do specjalnie zaprojektowanej dla niego uprzęży. Strzelba miała bardziej standardową lokację w uprzęży na lewym boku kucyka. Tam też wylądowała. Nie miał zamiaru zostawiać nigdzie swojej broni.

Podniósł się powoli, po czym ostrożnie wyskoczył z jadącego wozu, rozpoczynając kłus w kierunku tym samym co kierunek poruszania się karawany. Na Pustkowia wokół nie zwracał wiele uwagi. Wyglądały tak jak wszędzie, a niebezpieczeństw, przynajmniej w teorii, wypatrywali najemnicy.
Nie minęło nawet pół minuty od wyjścia z wozu, gdy zauważył idącą samotnie, ciemnoniebieską klacz. Stwierdziłby, zwłaszcza widząc imponujący egzemplarz artylerii kieszonkowej na jej siodle bojowym, że to jeden z najemników, ale wszyscy wynajęci najwyraźniej nosili identyczne pancerze, tak więc to odpadało.

Nie mając nic do stracenia... może oprócz życia, stwierdził, przypominając sobie niektóre kucyki napotkane na Pustkowiach.
Niezależnie od tego, jakie różne myśli na temat możliwych niemiłych konsekwencji chodziły mu po głowie, zbliżył się do drugiego kucyka, uznając wszelkie wymienione możliwości za nieprawdopodobne. Próbował jakoś dać znać o swojej obecności w bezpośredniej bliskości klaczy, zachowując oczywiście odpowiedni dystans, ale nie wiedział, czy go zauważyła.
- Dość nudna podróż, czyż nie? - rzucił w końcu luźnym tonem do ciemnoniebieskiej, ciężko uzbrojonej postaci.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
#17
Carrot Slice usłyszał za sobą ruch. Odwróciwszy się od rozcięcia materiale, przez które wyglądał zobaczył, jak jego towarzysz wyskakuje z wozu, zabrawszy broń. Nie zdziwiło go to - jechali na tych rozklekotanych furgonach już dwa dni, rozprostowanie kości było więc całkiem rozsądnym pomysłem.

Po chwili wahania pomarańczowy kuc wstał i schowawszy uprzednio strzelbę do olstra na lewym boku podszedł na tył wozu i zeskoczył na trakt, obchodząc pojazd od strony przeciwnej niż jasnobrązowy jednorożec. Zapobiegliwie dociągnął pas, na którym trzymały się jego juki, tak aby nie przesuwały się podczas ruchu i zaczął uważnie obserwować okolicę, zwalniając kroku, tak, by zrównać się z ostatnim wozem w kolumnie. Nie miał najmniejszej ochoty przysłuchiwać się rozmowie, którą, jak mu się wydawało, próbował nawiązać z kimś drugi ogier.


[Pytanie do MG: czy moja postać widzi coś szczególnego w otaczającym ją krajobrazie?]
[Obrazek: 2_1346772844.png]

» (U) (Z) 10:00 - Kingofhills@ -- PW do Poulsen: >Co się stało >Bez spoilerów #JustPoulsenThings
#18
Idąc cicho koło wozu Rain zdawała się nie zauważyć jasnobrązowego kuca, idącego za nią w niewielkiej odległości. Może to przez muczenie zwierząt, a może ogólny terkot wszystkiego wokół zagłuszył jego kroki. Albo po prostu ogier cicho chodził.

Słowa idącego za nią kucyka były... normalne, jeśli chodzi o ton czy głośność. Najzwyklejszy, najluźniejszy i najnudniejszy ton głosu, jaki kucyk mógł przybrać, oznaczający pytanie zadane praktycznie od niechcenia.

- Szczerze? Cholernie nudna. - rzuciła mu krótko, odwracając przedtem głowę. Spojrzała na jego jasnoszarą, krótkawą grzywę i nieco sfatygowany płaszcz. Nie zdarzało jej się oceniać kucy po wyglądzie, to nie w jej naturze. Odwróciła z powrotem głowę, wpatrując się w bezkresne pustkowia przed nią. Masywna klacz zamyśliła się chwilowo nad czasem podróży, a następnie poprawiła siodło bojowe, które przesunięte było nieco na lewo.

- Czasem się sobie dziwię. Teorytycznie są bardziej niebezpieczne i fascynujące roboty niż łażenie z karawaną, a mimo wszystko wybieram właśnie takie "bezpieczne" podróże. A ty? Co cię tu przywiało? - spytała, zupełnie nie od niechcenia. Zawsze lepiej jest dobrze znać towarzyszy podróży, nawet jeśli się z nimi niedługo rozstanie.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
#19
Reakcja rozmówczyni nie zawierała niczego ostrego, eksplodującego, czy lecącego w kierunku medyka z dużą prędkością, tak więc pozwolił sobie na lekkie rozluźnienie się w myślach. Ba, klacz wydawała się nawet skora do rozmowy, co było samo w sobie wydarzeniem wartym zanotowania. Nie było nawet nuty wrogości w jej głosie. To już było warte obchodzenia rocznic.

Westchnął w duchu, przetwarzając w myślach pytanie rozmówczyni. Tyle możliwych tematów, a ona musiała spytać akurat o to, stwierdził z niesmakiem Sharp, jednak próbując nie okazać żadnych negatywnych emocji na zewnątrz. Miał w tym spore doświadczenie, tak więc wątpił, by ciemnoniebieska osoba idąca koło niego cokolwiek zauważyła.

Jednakowoż przedłużające się milczenie zauważy na pewno, co oznaczało, że trzeba jednak jakoś ubrać wypowiedź w słowa.
- Cóż, najchętniej bym był kompletnie gdzie indziej, ale tak już bywa, że nie zawsze jest się tam gdzie się chce. Można powiedzieć, że pechowe zrządzenie losu mnie tu umieściło - odpowiedział spokojnie, po paru sekundach zaś dodał, chcąc zmienić tor rozmowy, choćby tymczasowo - nie przypominam sobie, aby aby nas sobie przedstawiono. Jestem Sharp Cross, a ty? - Prawdopodobnie by się ukłonił, jednakowoż w kłusie byłoby to cokolwiek karkołomne zadanie.

Zorientował się przy tym, że, bez żadnego powodu, przyjął ton, zachowanie i język handlowca z jednego z nielicznych miejsc, które pamiętały czym jest cywilizacja. Może to i dobrze. W najgorszym wypadku uzna go za dziwaka, w najlepszym zaś trafił na jako-tako obytego kucyka, z którym by mógł znaleźć wspólny język. Gdyby miał obstawiać, powiedziałby, że szanse wskazywały na wystąpienie opcji numer jeden. Westchnął w duchu. Ponownie. Dużo czasu minęło od kiedy ostatnio faktycznie wyszedł na Pustkowia. Niektóre zachowania najwyraźniej zanikały.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
#20
Klacz mocno się skupiła, a następnie zaczęła skanować okolicę. Nie natrafiła na nic ciekawego, poza kilkoma sztukami broni energetycznej, który miał przy sobie szef owej karawany. Czar nie przyniósł za bardzo pożądanego efektu, lecz tylko osłabił lekko klacz. Nie było to jakieś mocne osłabienie, lecz powoli czuła, iż jej serce szybciej bije, co było właściwie normalne w tym wszystkim.

Pomarańczowy kucyk samotnie postanowił spacerować przy karawanie. Swoim tempem dorównywał prędkości owych wozów, więc nie było problemu, jeśli chodzi o guzdranie się. Zaczął on wpatrywać się w okalające go pustkowia, które ciągnęły się w nieskończoność. Skały, piasek, więcej skał, powysychane drzewa i krzewy oraz skały. Czasem również zdarzyło ci się zobaczyć zniszczone wozy, sterty kości lub kilka tutejszych zwierząt (jeśli można owe mutanty tak nazwać.), które widząc was, zaczęły się chować lub gwałtownie oddalać. Kto by się spodziewał takiego widoku na postapokaliptycznej pustyni, która niegdyś tętniła życiem, jak i spokojem.

Karawana poruszała się w miarę szybko, jak na tak duży ładunek oraz ilość kucyków, które w niej uczestniczą. Wszyscy szli jednakowym tempem, co znacznie ułatwiało ową podróż. Była ona spokojna i przebiegała bez zbędnych zatrzymywać, spowodowanych atakami. Teraz jednak zdarzyło się coś, co przez te dwa dni było dla was normalne. Kilka radhogów "zaatakowało" was. Tak na prawdę, to zbliżyły się do was niebezpiecznie blisko, co skończyło się dla nich śmiercią. Najemnicy nawet nie chcieli się z nimi bawić, tylko wystrzelili kilka pocisków w stronę owych stworzeń, który momentalnie wyzionęły ducha. Po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic, wszyscy ruszyli dalej. Nikt się nie zatrzymywał, ani nie przejął się losem tych zmutowanych zwierzaków.




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości