Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Blue nie wiedziała jak zareagować na propozycję ogiera wydającego jedzenie. Nikt jej tak nigdy nie nazwał, zazwyczaj było to coś kompletnie przeciwnego. Kompletnie się tego nie spodziewała i spowodowało to że jej procesy myślowe się kompletnie zatrzymały. Dopiero po chwili dotarło do Blue co ogier do niej powiedział. Już miała podejść ze swoim kubkiem bo porcje tego prawdopodobnie niezwykle smakującego dania gdy jej wzrok padł na kolejkę. Kurwa… pomyślała Blue.

Dziękuje za propozycje, ale byłoby to niegrzeczne względem innych. - odpowiedziała klacz próbując uniknąć zbędnych konfliktów do których mogło dojść sądząc po minach niektórych kuców w kolejce - Mi się nie śpieszy, poczekam na swoją kolej. -  

Już Blue miała się ustawić na końcu kolejki gdy wpadł jej do głowy zły pomysł. Odwracając się z powrotem do ogier wydającego posiłki odezwała się do niego ponownie.

- Słuchaj, nie potrzebujesz pomocy. Myślę że w dwójkę szybciej wszystkim wydamy posiłki.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Tam gdzieś. -  Odparła klacz spoglądając na Sharpa. Nie miała żadnej nazwy dla skleconej kopytami budy, jakich było w tej wiosce wiele. Zdołała jednak jako tako poznać rozmieszczenie konkretnych budynków. Było dla niej trochę dziwne, że ogier teraz chce się napić. Nie trzeba było przypadkiem czuwać nad pacjentami?
 
- Samogon dostaniesz tu praktycznie wszędzie, lecz jest takie miejsce, gdzie na ładna oczy i niskie uszy, wciąż można jeszcze dostać coś konkretnego. Choć zaprowadzę cię. – Powiedziała uśmiechając się. Wstała z miejsca, otrzepując z kurzu nieco swój płaszcz. Miała nadzieje na kontynuacje ich rozmowy, znikąd jednak pojawiła się zamaskowana, wspomniana wcześniej postać. Klacz niemal podskoczyła w miejscu, gdy osobnik przemówił. Jego słowa jeszcze bardziej podsyciły w niej dotychczasową nieufność. Krótką chwile zajęło jej by zrozumieć o czym mówił.
 
„Ghoul…!?” pomyślała. Teraz to miało sens. Ghoule faktycznie nie lubiły rzucać się w oczy. Lecz jego głos, twardy a zarazem gładki nie pasował do ghula. Starweave z grymasem spojrzała na Sharpa. Miała nadzieje, że ten szybko znajdzie sposób na cokolwiek dziwakowi dolega.

Odpowiedz
// Przepraszam wszystkich za długi czas oczekiwania, trochę rzeczy mi się zwaliło na łeb. Wracamy do zabawy.

- Ale proszę pani, pani… my tylko chcieli potańczyć… - kucyk zachwiał się lekko nim w niekontrolowany sposób klapnął na zad. Spoglądając błagalnie na swego towarzysza, podjął próbę ponownego przyjęcia pozycji czworonożnej… co skończyło się kolejną wyczynową przewrotką. Co jak co, ale on raczej już nie potańczy. Kolega tylko pokręcił nosem.
- Przepraszam za jego zachowanie… - westchnął zrezygnowany. Kilka sekund później, spity kuc zaczął migotać w charakterystycznej poświacie, po chwili unosząc się w powietrze dzięki magii jednorożca. Dwójka dość szybko zniknęła w ciemności, widocznie zrezygnowana.

***

Sharp spojrzał się na Xandera znacząco. Naprawdę wolałby zatrzymać ich grupę w całości, ale nie mógł też zatrzymać zebry na miejscu. Widząc reakcję Star na głos Xandera, westchnął w myślach. Musieli trzymać się teraz razem, ten rejon pustkowi nie należał do miejsc bezpiecznych, nawet jeżeli osada w której teraz się znajdowali wydawała się spokojna dzięki ich działaniom.
-Nie będę cię zatrzymywał - powiedział w końcu, rozglądając się po okolicy - nie polecam jednak poruszać się samemu po pustkowiu, zwłaszcza po zmroku.

Jednorożec zamilknął na chwilę, myśląc o kolejnych opcjach. Mógłby spróbować przekonywać drugiego ogiera, żeby został z nimi, wymyślać argumenty, czy też nawet próbować powiedzieć mu, że tutaj może czuć się bezpiecznie, ale przecież jasne było, że mu nie uwierzy. Zamiast tego spojrzał się więc znacząco na zebrę.

- Te kucyki zawdzięczają nam wolność. A my potrzebujemy odpoczynku, wszyscy  - pokręcił łbem lekko. Oczywiście, mogą ustalić punkt spotkania, ale medyk martwił się, że jeżeli teraz się rozdzielą, to się już nie spotkają. Część świadomości próbowała mu przypomnieć, że znowu odzywa się w nim opiekuńczy instynkt prowadzącego karawany. Spojrzał się na Star, zastanawiając się, jakie jest jej zdanie. Wiedział, że klacz jest raczej nieufna. Zazwyczaj wychodziło to na dobre, ale tym razem wolałby, żeby wzięła jego stronę... 

“Następnym razem najpierw piję, potem gadam,” pomyślał sam do siebie ogier.

***

Ogier przekrzywił łeb w geście zdziwienia. 
- Doceniam, ehm, propozycję szanownej pani, ale nie ma tu miejsca na kolejnego kuca - powiedział, wskazując rogiem na pomocnika uwijającego się za nim przy garach. Przy spojrzeniu bliżej, faktycznie, oba kuce prawie stykały się zadami.
- Bylibyśmy choćby o centymetr bliżej, to by moja mamusia pomyślała, że wolę ogiery - zaśmiał się kucharz, po czym wylewitował w kierunku Blue starą puszkę, do której najwyraźniej nalał zupy, nie zważając na zdanie samej zainteresowanej o pomijaniu kolejki - smacznego! Miejsca żeby usiąść są gdzieś tam! - machnął kopytem w ogólnym kierunku najbliższego, sporego ogniska.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Kurwa… To był dobry plan by nikogo nie zdenerwowć. Ale życie nie lubi dobrych planów.... Czas na plan B. Podwinąć ogon i spierdalać nim coś się zjebie.

- Dzięki. - powiedziała Blue biorąc puszkę od ogiera - Idę poszukam sobie jakiegoś spokojnego kąta by w spokoju zjeść. Jeszcze raz dzięki i powodzenia.

Nim ktokolwiek był w stanie jej coś odpowiedzieć, Blue była już po drugiej stronie placu starając się jak najszybciej od wszystkich oddalić i wrócić do swojej grupy. 

Dotarcie do Sharpa i reszty nie zajęło jej dużo czasu. Już z pewnej odległości widziała że dołączył do grupy kolejny “kuc”. Mimo że ich stosunki nie należały do najlepszych, dobrze było widzieć, że Xander postanowił z nimi zostać, przynajmniej na razie. Podchodząc powoli do Sharpa, klacz stanęła obok niego i nie wtrącając się do rozmowy słuchała popijając zupę z puszki. Pachniała ona lepiej niż smakowała...
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Całkowicie się zgadzam ze Panem Cross. Odpoczynek jest jak najbardziej na miejscu. Wierzę, że jest tutaj więcej kucyków, które również chciały by opuścić to miejsce. Dużo lepiej było by dla nas, gdy podejmiemy takową decyzje wszyscy razem, wypoczęci, zregenerowani, a co najważniejsze, trzeźwi. –
 
W dalszej części wypowiedzi, Starweave zwróciła się ku Sharpowi, jak by mówiąc bezpośrednio do niego. - Pragnę jednak zaznaczyć, iż osobiście preferuje sprawdzone i godne zaufania towarzystwo.  – Powiedziała dosadnie, zadzierając nosa i zerkając w stronę zamaskowanej poczwary.
 
– A dopóki jeszcze jesteśmy trzeźwi. Sharp. - Spojrzała w oczy ogiera. -  W dalszym ciągu uważam waa… nasz ratunek tej osady za czyste szaleństwo. – Ściszyła głos, zerkając na boki. Puknęła jego przód koniuszkiem kopytka, uśmiechając się do niego ciepło. - A ciebie, za wariata. –  Teraz już całkowicie ignorując Xandera, zaczęła mówić dalej. - Lecz nie mniej jednak szlachetnego wariata. A tak przechodząc do sedna sprawy. Wygląda na to, że Ty i Blue znacie się już trochę, oraz wiele  razem podróżowaliście. Rozumiecie się, przyjaźnicie się, dbacie o siebie nawzajem. I mimo tego wszystko co dzieje się pustkowiom, jesteście tu razem w jednym kawałku.
 
- Sharp Cross. Jako mistrzyni kapsla i doświadczona mediator, pragnę zaoferować ci moje umiejętności i towarzystwo.  – Zamknęła oczy wykonując piękny, pełen gracji ukłon. - Z przyjemnością dołączę do twojego stada.

Odpowiedz
Zanim Blue zdołała dotrzeć do swojej grupki na około ogniska, na drodze stanął jej kolejny kucyk. Klacz wyglądała na sporo starszą od Blue, była też znacząco mocniejszej budowy, nawet jak na kucyka ziemnego. Wiek zdecydowanie na nią wpłynął, jednakże nawet w ciemności, jej ciało niemalże promieniowało dawną siłą. Jej ciało było obwiązane pokaźnej wielkości bandażem, usztywniającym ją i zdecydowanie utrudniającym ruchy. Ślady po kajdanach na nogach i szyi były wyraźnym wskaźnikiem tego, że starsza klacz nie poddała się bez walki, ale ostatecznie przegrała.

- Mam do ciebie sprawę - powiedziała bez większych ceregieli - znasz się na technologii i tym ustrojstwie, prawda? - zapytała, wskazując kopytem na PipBucka niebieskiej.

***

Sharp pokiwał głową. Niezbyt mu pasowała w tej sytuacji nieufność Star, ale była ona naturalna i wręcz pożądana na Pustkowiach. Fakt faktem stał, że Xander im pomógł. Jednorożec spojrzał się na zamaskowanego ogiera z przepraszającym spojrzeniem.

Uszy medyka poruszyły się wraz z kolejnymi słowami Star, która to przyjęła bardziej oficjalny ton. Może i faktycznie ratunek był szaleństwem, czymś czego Sharp zazwyczaj by się nie podjął… Ale los zdecydował inaczej. Jednak nie ta część wypowiedzi Starweave zdziwiła go najbardziej. Największym zaskoczeniem było to, co przyszło na koniec. 

Nie wiedział, czy Star znała zwyczaje karawan. Z tego co wiedział, tradycje handlowe nie były szeroko rozprzestrzenione, trzymając się głównie kilku, może kilkunastu klanów karawaniarskich. Tak się składało, że Sharp należał do jednego z nich, a przyjęcie nowego kuca w swoją grupę, swoje stado, było rzeczą dość uroczystą. W każdej rodzinie robiło się to inaczej, a sam medyk był zwolennikiem najprostszego podejścia. Mimo wszystko, tradycje należało szanować. 

Jednorożec skinął głową poważnie, prostując się na tyle na ile mógł w obecnym stanie wyczerpania. Jego obolały róg zaświecił ponownie, a z jego torby powoli wylewitował pojedynczy kapsel. Ogier wyciągnął kopyto, umieszczając kapsel na nim i wyciągając je przed siebie w geście oczekiwania na przybicie, czy też “uścisk” kopyt z kapslem między nimi.

- W imieniu Karawany, przyjmuję ofertę - wypowiedział tradycyjną formułkę w absolutnie najprostszej jej formie, czekając aż kopyto klaczy uderzy w jego własne.


// John, Kingu - odpisujcie po staremu, chcę trochę przyspieszać akcję po tej przerwie, więc czasem będę rzucał takie odpiski bez czekania na wszystkich, kiedy postacie są rozdzielone i sobie gadają.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Klacz z całą pewnością znała to i owo na temat karawan jak i zwyczajów kupieckich. Zdecydowana większość z tego była sztuczną, bądź po prostu fałszywą uprzejmością. Przerost formy nad treścią, bo koniec końców, zawsze rozchodziło się o kapsle i o to by innych z nich oskubać, a samemu jak najlepiej wyjść na swoim. Czasami zastanawiała się, czy ten kapsel na kopycie nie jest właśnie tego typu zagrywką. Zwykłe kuce nie zdawały sobie z tego sprawy, ale przybijając w ten sposób uroczystą umowę z handlarzem, powierzchnie kopyt tak naprawdę nigdy się ze sobą całkowicie nie stykały. Kapsel sprawia, że zawsze brakuje te parę minimetrów.
 
Reakcja Sharpa nieco ją zaskoczyła. Fakt faktem, klaczy zależało przede wszystkim na ochronie. Próba przyłączenia się to był dla niej najlepszy możliwy strzał. A tu proszę, poszło gładko, a i wygląda na to, że jej profesja wcale nie jest Sharpowi obca. Zanotowała to w swoich myślach. Z zadowoleniem spojrzała na wyciągnięty ku niej kapselek. Nabrała powietrza do płuc, po czym przystąpiła do działania.
 
Długi róg Starweave wybuchnął żywym blaskiem, koncentrując duże ilości energii na kapslu. Ten natomiast zaczął się świecić. Po chwili wydawało się, że został rozgrzany do czerwoności, choć był całkowicie zimny w dotyku. Dźwięk głośnego „Fop” rozbrzmiał wraz z tym jak kopyta uderzyły o siebie. Klacz powoli odsunęła swoje, odsłaniając całkowicie sprasowany kapsel. Dając drugiemu jednorożcowi chwile czasu by mu się przyjrzeć, lewitowała go do jednej z mniejszych kieszonek w swoich jukach.
 
- Zatem przypieczętowane. – Powiedziała z dumnie wypiętym przodem oraz wyraźnym uśmiechem na swoim pyszczku.

Odpowiedz
Xander nie spodziewał się za dużo po Sharpie ale był niemal zadowolony z tego że dostał wolne kopyto by ruszyć w swoją stronę. Dalsze słowa jednorożca jednak szybko zniszczyły to zadowolenie. Jak bardzo zebra nie chciała tego przyznać, osady zawsze były nieco bezpieczniejsze od spania na środku pustkowi. Oczywiście tak długo jak ktoś nie zaczynał węszyć dookoła jego osoby. Potem taka osada mogła się zamienić w jedną wielką śmiertelną pułapkę. Gdy młodzik usłyszał zdanie że owe kucyki są im wdzięczne to chrząkną starając się powstrzymać śmiech. Nie zdążył jednak odpowiedzieć w czas gdy do rozmowy dołączył kolejny jednorożec. Star dała młodzikowi jasno do zrozumienia że mu nie ufał, nie dziwiło go to ponieważ uczucie było odwzajemnione.

Xander poczekał aż Sharp i Star zrobili swoje małe przedstawienie po czym odpowiedział na słowa brązowego kuca. - Ci tutaj? Wdzięczni? Sam w to wierzysz? - Zapytał z jadowitym cynizmem, po czym wrócił do swojego typowego tonu. - Powiedz widziałeś kiedyś jak szybko taka wdzięczność potrafi zamienić się w niemal płonącą nienawiść? Może ci się wydawać że jesteś święty bo im pomogłeś, ale zawsze będzie ktoś kto cie znienawidzi. Matki, ojcowie, rodzeństwo, dzieci... Ktoś z czyjejś rodziny na pewno zginął w tej walce i możesz być pewny że część z nich winą obarczy nas. Znajdzie się jeden, potem następny i następny... I w końcu ziarenko piasku wywoła lawinę głazów walącą wprost na ciebie. - Ogier się wytłumaczył po czym westchnął. - Poczekam aż wszyscy zasnął i wtedy się wymknę na zewnątrz. Tam przynajmniej wiem że wszystko chce mnie zabić. Tutaj... nigdy nie wiem kto i kiedy mi wbije nóż w plecy.

Gdy zebra skończyła mówić to odwróciła się w stronę starej szopy z której przyszła. Jednak zanim ruszył obrócił głowę w stronę Starweave. - Star... Tobie też jednego pod ogon. - Skwitował krótko. Skoro ona się nie ukrywała ze swoimi odczuciami co do niego, to i on nie miał zamiaru. Po tych słowach ogier ruszył w stronę szopy. Gdy już przy niej był, postarał się znaleźć w środku jakiś ciemny kąt by się schować, chwilę odpocząć i poczekać na odpowiedni moment by opuścić wioskę.
Odpowiedz
Widok dwójki kompletnie naprutych ogierów próbujących znaleźć swoją drogę z powrotem skąd przyszli zmienił nieco jej spojrzenie na sprawę. Mimo że wciąż uważała swoją reakcję za poprawną, zadźwięczała w niej jednak nuta żalu, że tak się to wszystko potoczyło. Przez chwilę klacz ziemna zastanawiała się, czy nie zawołać za ogierami, żeby jakoś polepszyć im humor, ale ostatecznie tylko westchnęła, pokręciła głową, i odwróciła się do grupki którą wcześniej obserwowała. Czasem bywa i tak.

Wspomniana grupa zdawała się nieco zmienić swój skład. Zamiast niebieskiej, technologicznie uzdolnionej klaczy do Sharpa i Starweave dołączył znikąd zakapturzony ogier. Ciekawość wzięła górę nad jej lenistwem i ostatecznie zdecydowała się podejść do trójki wcześniejszych kompanów. Zdawało się, że wybrała całkiem niezły moment, bowiem zamaskowana postać wspominała coś o wsadzaniu czegoś pod ogon drugiej klaczy z towarzystwa. Z małym, ale wyraźnym uśmieszkiem na pysku Rain wreszcie zbliżyła się do rozmawiających. Jej lekko raniony bok nawet jej w tym nie przeszkodził, aczkolwiek przypomniał jej, że musi jeszcze odebrać swoje siodło bojowe i broń od lokalnych medyków przed wyruszeniem z tego miejsca... ale na to będzie czas po zabawie.

- Czołem, towarzysze broni! - przywitała się rześko, spoglądając po całej trójce. - Coś mnie ominęło?
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue była w trakcie jak na razie dobrze przebiegającej ucieczki gdy nagle wszystko się zjebało. Kurwa… Pomyślała Blue po raz kolejny w ciągu ostatnich kilku minut patrząc się na klacz stojącą przed nią. Czy w tej dziurze jest tak ciężko o chwile spokoju?

Blue nie musiała czekać długo nim klacz która ją zatrzymała wyłożyła karty na stół. Pytanie zadane przez klacz było banalne, ale Blue i tak musiała się przez chwilę zastanowić. Nie chciał znów utknąć na kilka godzin naprawiając komuś terminal. Z drugiej strony, może będzie z tego jakiś zysk. Nie zaszkodzi trochę zbadać teren nim się jej powie by spierdalała.

- Coś tam wiem. Zależy czego potrzebujesz. - Odpowiedziała niebieska po czym wzięła łyk zupy z puszki która miała przy sobie. Pachniała ona lepiej niż smakowała...
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 57 gości