Liczba postów: 361
Liczba wątków: 13
Dołączył: 03 2013
Reputacja:
14
Oczywiście, ku zaskoczeniu absolutnie nikogo, winda nie działała nieważne jak dużo razy klacz wciskała przycisk na panelu. Rainfall westchnęła, przeciągając kopytem po twarzy. Powoli kończyły jej się pomysły na zabicie czasu.
Ostatecznie zdecydowała się powrócić do pokoju, w którym siedział Xander. Bez słowa przycupnęła obok niego i pochyliła głowę wprzód, stwierdzając że pierdoli to wszystko i idzie spać. W najgorszym razie słowa Xandera się potwierdzą i faktycznie nie będzie miała czym się przejmować. W najlepszym obudzi ją to w chuj głośne skrzypienie metalowych drzwi, którymi weszli.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Liczba postów: 578
Liczba wątków: 20
Dołączył: 02 2013
Reputacja:
10
Ulubiony kucyk: Toothless.
Sejf bez większych oporów piknął i grzecznie się otworzył. Jego zawartość była cokolwiek biedna, jednakże mogła zbudzić w klaczy promyk nadziei. W środku znajdowała się bliżej nieoznakowana, zamknięta puszka z nadrukowanym numerem seryjnym. Obok niej, leżał stos papierów... a na nim coś, co wyglądało na kartę identyfikacyjną na smyczy przewieszanej przez szyję.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Liczba postów: 608
Liczba wątków: 18
Dołączył: 02 2013
Reputacja:
16
Ulubiony kucyk: Scootaloo
Blue zaczęła powoli wyciągać rzeczy z sejfu. W pierwszej kolejności wyciągnęła z niego zamknięta puszkę. Oglądając ja z każdej strony wzruszyła ramionami i schowała ją do swojej torby. Cokolwiek w niej było, mogło się potem przydać. W następnej kolejności wyciągnęła kartę indyfikacyjną. Oglądając ja z każdej strony, szukał na niej jakichkolwiek oznaczeń. Po jej oględzinach, powiesiła kartę na swojej szyi i wyciągnęła z sejfu stos papierów który tez tam był. Lewitując go przed sobą zaczęła przeglądać wyciągnięte dokumenty i powoli ruszyła w kierunku reszty grupy.
Powrót do reszty zajął jej chwilę i po drodze tylko raz udało się jej wejść w ścianę. Chodzenie gdy cały widok zasłaniają lewitowane przez ciebie papiery nie jest proste. Po wejściu do pomieszczenia, rzuciła okiem na wszystkich się tam znajdujących, z chwili na chwilę wszyscy wyglądali coraz gorzej. Nie mieli wiele czasu nim wszyscy będą zbyt zmęczeni by zrobić cokolwiek. Trzeba było działać szybko.
Odwracając się od reszty grupy, Blue podeszła do zamkniętych drzwi i skupiła swoją uwagę na panelu przy nich. Czas na następna rundę. Zbliżając się do panelu, Blue złapała za pomocą telekinezy kartę zawieszoną na swojej szyi i przybliżyła ja do niego.
Liczba postów: 405
Liczba wątków: 9
Dołączył: 03 2013
Reputacja:
5
Xander na moment wyłączył swoje myśli i skupił się tylko na melodii. Zatrzymał swoje nucenie dopiero gdy Rainfall ponownie usiadła obok niego, jednak tym razem wyglądało na to że zamierza ona iść spać. "No i znowu zostaje sam ze zgrają śpiących kucyków... Mógłbym zrobić wszystko... Ale co? I po co?" Westchnął tylko cicho patrząc po wszystkich w środku. "Sharp i Star są zimni na dechach, a Rain usypia... Tylko Blue jeszcze gdzieś łazi." I niemal jak na zawołanie niebieski jednorożec pojawił się w drzwiach do pokoju. Bez słowa tylko popatrzyła po wszystkich i odwróciła się w stronę szatni z pancernymi drzwiami.
Wydało się to dla młodzika nieco dziwne a zarazem ciekawe. Skoro i tak nie miał nic do roboty, to powoli wstał i cicho ruszył za klaczką. - I co? Znalazłaś coś ciekawego w tym sejfie? - Zapytał gdy podszedł bliżej niej.
Liczba postów: 578
Liczba wątków: 20
Dołączył: 02 2013
Reputacja:
10
Ulubiony kucyk: Toothless.
Na karcie identyfikacyjnej znajdował się żółty pasek i tajemniczy ciąg znaków: 05/38/LO/S. Nie było na niej żadnych innych oznaczeń.
Dokumenty były kolejnym stosem bezużytecznych informacji o dostawach śrubek. Wyglądało na to, że schron funkcjonował jako stacja logistyczna dla dostaw dla Trottinghamu… choć oczywiście, klacz wiedziała już, że nie zajmowano się tu tylko nudnym złomem. W jednym z dokumentów przewinęły się już znane kryptonimy “Massa” oraz “Obiekt 6504”. Była to w zasadzie ta sama informacja co w znalezionym wcześniej terminalu, jednakże tutaj znajdowała się też data. Obiekt 6504 opuścił schron zaledwie 3 dni przed końcem świata.
Przyłożenie karty do czytnika nie dało nic. Przez pierwszą sekundę. Dwie sekundy, trzy. Blue już miała się poddać, gdy w pomieszczeniu rozległy się dwa głośne piknięcia, a następnie zgrzyt opancerzonych drzwi, łudząco podobnych do drzwi wejściowych do schronu.
Na ten odgłos rozbudził się nawet Sharp, podnosząc łeb i patrząc się w kierunku otwierających się wrót. Odgłos musiał rozbudzić też wszystkich pozostałych. Jedynie biedna Star nie mogła jeszcze odwrócić głowy w kierunku hałasu, mimo powoli powracającego czucia na czubkach kopyt.
Drzwi stanęły w końcu otworem, ukazując długi korytarz, blado oświetlony czerwonymi lampami oświetlenia awaryjnego. Na obecną chwilę wydawał się pusty, ale pole widzenia kucyków, i jednej zebry, kończyło się na zakręcie na końcu korytarza.
// Przepraszam was za opóźnienie. Najpierw uczelnia, potem powódź, i tak jakoś poszło
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Liczba postów: 608
Liczba wątków: 18
Dołączył: 02 2013
Reputacja:
16
Ulubiony kucyk: Scootaloo
Blue machnęła kartą przy czytniku raz, potem drugi raz, za trzecim razem już się denerwowała. Już chciała przekląć na czytnik w sposób który nie przystają klaczy, co by nie było nawet zaskakujące w jej wypadku, gdy drzwi postanowiły się otworzyć.
Gdy drzwi się powoli otwierały, Blue odsunęła się na bok chowając się za rogiem mając nadzieje że po ich drugiej stronie nie będzie na nią czekać pluton egzekucyjny. Gdy tyko wrota skończyły się otwierać, klacz wychyliła łeb zerkając w głąb tunelu. Było w nim w chuj czerwono, to nigdy nie wróżyło nic dobrego. Wzdychając Blue odwróciła się do pozostałych patrząc się na nich przez chwilę i analizując dostępne jej opcje.
Musiała ona przejść w głowie przez z 20 różnych scenariuszy nim zdecydowała się na konkretny. Nie pocieszało jej to że większość z nich kończyła się ich śmiercią, ale dużego wyboru nie mieli.
- Rain, podnoś się, idziesz ze mną. – rzuciła klacz w kierunku dwójki siedzącej pod ścianą -Wybacz Xander, ale nie wiem co tam spotkamy i sądząc po reakcji tej kupy złomu wcześniej, cokolwiek tam będzie, raczej nie było by przyjaźnie nastawione do ciebie. Poza tym ktoś musi pilnować pozostałych.
Podchodząc do Sharpa, klacz popatrzyła się na przyjaciela który ich obserwował.
- Połóż się jeszcze ty mój mały ćpunie. Przyda ci się to. – powiedziała do niego siadając na podłodze przy nim. Podnosząc do góry jego kopyto z pipbuckiem, ustawiła ona radio na frekwencje na której nadawał jej nadajnik i uruchomiła ciągły nasłuch. Gdy tylko Blue aktywuje swój nadajnik będzie on słyszał wszystko, przynajmniej nim ilość betonu między nimi nie stanie się zbyt duża.
Podnosząc się skierowała się z powrotem do nowo otwartych drzwi. Stając w otwartych drzwiach popatrzyła się na wskazania EFSa.
- To co? Idziemy Rain czy ktoś ma jakieś uwagi? – rzuciła w kierunku pozostałych.
Liczba postów: 361
Liczba wątków: 13
Dołączył: 03 2013
Reputacja:
14
24-06-2020, 21:10
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24-06-2020, 21:11 przez Kingofhills.)
Głośny ryk otwieranych, metalowych drzwi wnet zbudził Rain do stanu, w którym mogła patrzeć z szeroko rozwartymi oczami. Ten ryk mógł oznaczać jedną z dwóch rzeczy: Albo otworzyły się te wrota, którymi tu weszli.. albo te, które do tej pory opierały się ich próbom otwarcia. Zdecydowanie pasowała jej bardziej ta pierwsza opcja, ale coś jej mówiło, że prawdziwa była ta druga.
Wybudzenie się ze stanu drzemkowego zajęło jej na tyle długo, że Blue zdążyła wrócić do pomieszczenia, w którym wszyscy się znajdowali, tym samym potwierdzając jej przypuszczenia. Niebieska klacz zaczęła przydzielać kucykom zadania nim Rain zdążyła w ogóle wstać na cztery kopyta. Taki stan rzeczy był dość komfortowy, bowiem pani technik zdawała się co nieco ogarniać. Ostatecznie ze stęknięciem klacz stanęła na nogi, ewentualnie pomagając Xanderowi, jeżeli ten nie wstał przed nią. Podczas gdy klacz z pipbuckiem mówiła coś do Sharpa, Rain skinęła głową do zebry.
- Wygląda na to, że ominie cię część zabawy - powiedziała tonem, który mówił, że klacz raczej nie była zbyt podekscytowana tym, co ją czeka. We dwójkę wgłąb schronu, o którym nic nie wiedzieli; zabezpieczenia, których ze świecą szukać po większości budowli na pustkowiach; nadmiernie patriotyczne roboty, no i konflikty między tymi, którzy zostali z tyłu... Ciężkozbrojna nie mogła pozbyć się wrażenia, że pakują się w jakieś głębokie gówno. Spoglądając jeszcze na Star, która zdawała się nieznacznie poruszać kopytami, Rain jeszcze raz zwróciła się do zebry. - Uważaj na nasz worek kartofli... No i starajcie się nie pozabijać gdyby udało jej się uwolnić przed naszym powrotem.
Po tych słowach ponaglenie Blue spowodowało, że kucyk ziemny podszedł do niej i spojrzał na swoje kopyto, gdzie znajdowała się kabura z rewolwerem.
- Mam dosłownie jeden pocisk w tym staruszku od Sharpa. O ile nie znajdziemy więcej amunicji, to licz się z tym że trzeba będzie spierdalać - stwierdziła bezpośrednio, wzruszając kopytami. - kopać się z nimi na kopyta nie będę, czymkolwiek "oni" by nie byli. W każdym razie... jestem gotowa.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Liczba postów: 405
Liczba wątków: 9
Dołączył: 03 2013
Reputacja:
5
Pytanie Xander do Blue spotkało się z kompletną ciszą, jak gdyby w ogóle nie zauważyła że koło niej stał. Młodzik tylko cicho fuknął pod nosem i obserwował dalej jak klacz zajmował się terminalem i kartą. Chciał już coś powiedzieć ale ryk otwieranych stalowych wrót mu przeszkodził. Zebra zakryła tylko uszy cofając się parę kroków od drzwi. Gdy było po wszystkim patrzyła tylko wgłąb czarno-czerwonego tunelu.
Niedługo po całym zajściu Blue się ocknęła i przejęła dowodzenie. Xander otrzymał zadanie pilnowania dwóch ledwo ciepłych kluch, gdy pozostałe kucyki miały pójść głębiej i eksplorować. Za cholerę mu się to nie podobało. Jednak z drugiej stronie też wolał się nie pchać na pierwszą linię, wiedząc że wszystko będzie próbowało go zabić. Więc postanowił połknąć swoje słowa.
Na docinkę Rain młodzik tylko się krzywo uśmiechnął. - Nie musisz się martwić. Star będę miał szczególnie uważnie na oku. - Powiedział tylko na odchodne do klacz i poczekał aż sobie pujdą. Gdy Rain i Blue były daleko w korytarzu, to Xander wrócił do pokoju dla gości. Usiadł pod ścianą na przeciwko Starweave wpatrując się w nią. - No i wychodzi na to że mam cię teraz jeszcze sam pilnować. - Westchnął lekko kręcąc główna. - Nie podoba mi się to tak samo jak i tobie. - Powiedział z ironicznym śmiechem w głosie.
- Nie musisz się martwić, nie mam zamiaru ci nic zrobić. Nie jestem z takich... Choć i tak mi nie wierzysz, bo jestem wielką, złą zebrą, która zniszczyła świat. - Powiedział z nudą w głosie. Przez chwilę milczał patrząc to na Sharp'a to na Star, zastanawiając się. - W sumie to raczej drugiej takiej okazji mieć nie będę... - Odwrócił wzrok na klacz jednorożca. - Star o co tobie w ogóle kurwa chodzi co? Co ja ci zrobiłem że chciałaś mnie zastrzelić? Tylko przez te jebane paski? Bo nic innego się kurwa nie zmieniło odkąd do was dołączyłem. Jestem tym samym kucykiem co wcześniej. - Zebra zapytała podnosząc głos i dając upust nadmiarowi agresji. - Kurwa... Skoro większość z was jest takimi rasistami to ja jestem zdziwiony że się nie wyrżneli w pień kilkaset lat temu w jakiejś durnej wojnie między sobą. Bo jeden ma skrzydła, a drugi róg, a trzeci niema nic... - Mówił nieco żartem ale potem zrobił pauzę by zmienić ton na bardziej poważny. - A ja mam jebane paski i co kurwa z tego? Czym ja się tak różnie od ciebie, Sharpa, czy Rain, huh? - Ostatnie słowa niemal odwarknął.
Dając lekki upust emocjom Xander westchnął i oparł plecy całkiem o ścianę. Na moment zamknął oczy ruszając głową na boki i rozluźniając szyję. Gdy skończył i otworzył oczy, to akurat patrzył w stronę Sharp'a. Uśmiechnął się nieznacznie gdy do głowy wpadła mu pewna myśl. - Wiesz Star... Masz szczęście. Sharp uratował ci dwa razy życie. Zazwyczaj gdy ktoś zaczyna krzyczeć zebra i wymachuje bronią to ja, strzelam pierwszy. Ale skoro on niejako przygarnął mnie do waszej grupki wiedząc że jestem zebrą, to wolałem spróbować to jakoś negocjować... - Zrobił któtką przerwę by się zastanowić. - A drugi raz to gdy cię poskładał czarem. Bo, uwierz mi, gdybyś strzeliła, to ja nie wahałbym się odpowiedzieć. I wtedy, tylko jedno z nas by wyszło z tego żywe. - Ostatnie zdanie powiedział grobowym tonem.
Po zrzuceniu z piersi wszystkiego co chciał powiedzieć, młodzik odetchnął nieco lżej. Nie mając więcej do dodania do swojego monologu, po prostu oparł się o ścianę, pilnując siedzącej na fotelu Star.
Liczba postów: 578
Liczba wątków: 20
Dołączył: 02 2013
Reputacja:
10
Ulubiony kucyk: Toothless.
Dwa kucyki weszły do korytarza. Charakterystyczny zapach stęchłego powietrza uderzył prosto w nozdrza klaczy, a niezbyt jasne oświetlenie ograniczało widoczność. Korytarz był solidnej długości, prowadząc w głąb znajdującego się nad nimi wzgórza, ale pozbawiony był jakichkolwiek oznaczeń czy innych wartych uwagi detali. Przy spojrzeniu się na EFS, Blue mogła zauważyć, że jest on pusty.
Przy dotarciu do zakrętu na końcu korytarza, odbijał on w lewo pod kątem prostym. Oczom klaczy ukazał się kolejny korytarz, jednakże w tym znajdowały się zestawy metalowych drzwi po obu stronach - dwie po każdej. Drzwi owe przypominały Blue wygląd drzwi wewnętrznych Stajni, jednakże nawet jeżeli znajdowały się na nich jakiekolwiek napisy, były niewidoczne bez podejścia bliżej. Na końcu korytarza znajdowały się podobne, piąte widoczne dla klaczy drzwi.
***
Star powoli wracało czucie. Klacz, zmuszona do biernej obserwacji wszystkiego, mogła teraz poruszyć jednym uchem. Nie dawało to jej wiele opcji komunikacji oprócz może korzystania z kodów binarnych, ale było jasnym sygnałem, że jej zdolność motoryczna powinna niedługo wrócić, jeżeli tylko leżący nieopodal medyk nie spartolił zaklęcia i nie sparaliżował jej na stałe.
***
Umysł Sharpa powoli dochodził do siebie po ciężkiej dawce środka przeciwbólowego. Wypalenie magiczne dawało o sobie znać tępym dudnieniem promieniującym bólem od jego rogu na całą głowę. Medyk wracał powoli do siebie, słuchając tego co mówił stojący obok Xander.
Jednorożec spojrzał się za odchodzącymi klaczami, po czym podniósł kopyto i natychmiast zatrzymał się. Zamrugał i spojrzał na swoją nogę. A, to żelastwo. Westchnął mentalnie i spróbował przyjrzeć się pipbuckowi. Po nie znalezieniu na obudowie komputerka niczego wartego uwagi, ogier kontynuował skomplikowaną operację podnoszenia się do pozycji siedzącej. Gdy tylko mu się to powiodło, zdecydował się przetestować działanie organów mowy.
- Hej Rusty… - rzucił w stronę zebry. Ale się porobiło, kurwa mać. Czego jeszcze nie będzie z tego dnia…
Tok myślenia został przerwany przez kolejny atak bólu, nie pomagający z dezorientacją jego ciałą i umysłu spowodowaną mieszanką środków przeciwbólowych i stresu.
- Możesz mi tu pomóc? - dodał, wskazując kopytem na swoją torbę. Powinien tam coś mieć… chociażby, kurde, wodę do tego by się przydało - Kieszonka z boku, powinno być tam pudełko z mentatami. Jak radzisz sobie z nożykiem? - Zapytał ogier.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Liczba postów: 361
Liczba wątków: 13
Dołączył: 03 2013
Reputacja:
14
29-06-2020, 23:38
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-06-2020, 23:46 przez Kingofhills.)
Nieprzyjemny zapach starego, stęchłego powietrza przywiódł do Rainfall nieprzyjemne wspomnienia z tych kilku poprzednich, wtedy samotnych wypadów wgłąb starych, podziemnych ruin. Swego czasu klacz miała o tyle szczęścia, że nie natknęła się na nic, co mogłoby ją faktycznie powstrzymać; mimo swych twardych, metalowych korpusów, niezłego arsenału i działających na nerwy komunikatów zachęcających do poddania się w celu eksterminacji, roboty wciąż były artefaktami zamierzchłych czasów, których nikt prócz niektórych ghuli już nie pamiętał. Zachowywały się przewidywalnie, a spotkanie jednego robota danego rodzaju mogło równać się ze spotkaniem wszystkich takich robotów. Equestria za czasów wojny nie miała ani czasu, ani motywacji by roboty były możliwe do personalizowania - liczyło się głównie to, jak wiele z nich uda się wrzucić na taśmociąg i ile zarobią na tym wysoko postawione bizneskuce, urzędnicy, skorumpowani politycy i współudziałowcy.
Teraz jednak było inaczej. Jej celem było pójście wgłąb kompleksu, o którym nie wiedziała właściwie nic. Do tej pory znaleźli tylko jednego robota, na którego przeznaczyli niemal całą swoją amunicję. Nie dało się stwierdzić, jak wiele z nich znajduje się dalej na ich drodze, ani czy będą one jedynym wrogiem, o którego będą musieli się martwić. To wszystko bez brania pod uwagę możliwość, że to miejsce wciąż mogło być zamieszkane przez tych, którzy tak bardzo utrudnili niewielkiej grupce jakiekolwiek manewry.
Niewielkim pocieszeniem była w tej sytuacji obecność uzdolnionej klaczy jednorożca. Wciąż była ona dla niej zagadką: jej motywacje, wartości czy przeszłość były skryte i niedostępne; i choć normalnie nie byłoby w tym nic dziwnego, tak niedawne odkrycie jej cybernetycznej natury wzbudziło ciekawość najemniczki. Jak wiele ukrytych talentów miała ta niepozorna kobyła? Jak może je wykorzystać? Jak długo znała się z Sharpem i dlaczego był dla niej tak ważny? Skąd miała swoje wszczepy? Dlaczego z każdym kolejnym pytaniem klaczy ziemnej coraz mniej podobał się fakt, jak wiele tajemnic skrywa przed nią osoba, na której polega aby przeżyć i wydostać się z tego burdelu?
Z jakiegoś powodu Rainfall czuła, że nie uzyska zbyt prędko odpowiedzi na swoje pytania.
Ciemnoniebieska klacz miała nadzieję, że jej towarzyszka podzieli się choć jedną bronią w razie nagłego kontaktu z wrogiem, ale w razie potrzeby wiedziała, że musi celować naprawdę dobrze, że strzał który odda spowoduje jak najwięcej uszkodzeń. Sama idea oszczędzania amunicji nie była zakorzeniona zbyt głęboko w jej umyśle, przyzwyczajona do tego, że albo mogła obsypać wroga gradem ołowiu, albo zawrzeć nieco mniej kłopotliwych niemilców w walce wręcz. Zarówno brak broni odpowiadającej jej upodobaniom, jak i raniony bok skutecznie niwelował lub osłabiaj jej zdolności w obu tych zakresach, co jednocześnie całkiem skutecznie psuło jej humor. Najemniczka zaczęła powoli żałować swojej decyzji o odpuszczeniu zapytania o większą ilość amunicji. Przez chwilę myślała, czy nie wrócić jeszcze do ekipy i nie przeszukać ekwipunku Sharpa, albo czy nie poprosić Blue o pomoc w tej kwestii; ostatecznie jednak tylko westchnęła, kręcąc łbem. Będzie musiała sobie poradzić jako zwiad.
Tym samym kucyk ziemny skupił wzrok przed sobą, oceniając możliwe zagrożenia oraz zapamiętując układ korytarzy. Przy pomocy nieznacznego źródła światła jej oczy wypatrywały możliwych ukrytych wieżyczek, pułapek na ziemi i ścianach, ukrytych przejść z których mógł wystrzelić pozbawiony zmysłów ghul... Skupiony na obranym przez siebie zadaniu kucyk ziemny zdawał sobie sprawę z obecności E.F.S-a w pipbucku Blue, lecz nie był do końca świadomy, jak działa i czy wykryje wszystkie zagrożenia, jakie mogą się znajdować w bunkrze. Lepiej przesadzić z przygotowaniami niż zostać zaskoczonym.
Przyjąwszy na siebie wypatrywanie pułapek, Rainfall zdecydowała się pozostawić Blue wybór kierunku, w którym się udawali i szła dalej za nią w ciszy. Naiwny komfort sprawiał jej fakt, że w każdej chwili mogła sięgnąć po broń na swoim przednim kopycie, aby zareagować. Jej mięśnie były napięte w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia, podczas gdy oczy wędrowały uważnie od jednego ciemnego kąta do drugiego, przejeżdżając po gładkich, pustych ścianach i zatrzymując się na suficie przez ułamek sekundy. Cały proces powtarzał się co chwilę z pewnymi urozmaiceniami. Pozostało jedynie iść dalej... i czekać.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
|