Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Blue powoli weszła do pomieszczenia rozglądając się po nim czy coś się nie chowa w jakimś koncie. Gdy się upewniła że są same, podeszła ona do tablicy informacyjnej na ścianie przyglądając się podświetlonym kontrolką. Komunikat tam wyświetlany nie był zachęcający.

- Mam nadzieje że tak "kontaminacja" to my. Mam wrażenie że nie jesteśmy tu same. - powiedziała Blue do Rain.

Podchodząc do jednego z biurek Blue spojrzała się na terminal na nim stojący.

- Rain, sprawdź czy w szafach coś jest.Chciała bym w końcu coś się dowiedzieć o tej dziurze. - rzuciła do drugiej klaczy w tym samym momencie naciskając przycisk zasilania na terminalu.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Rainfall, trzymając się blisko swojej towarzyszki, podążyła za nią do pomieszczenia ze świecącą lampką. Widok był tylko odrobinę zaskakujący, ale najemniczka dość szybko wzięła poprawkę na to, jak pojebany był cały ten kompleks. Najemniczka najpierw spojrzała na, marszcząc czoło, na specyficzny system komunikatów na ścianie. Już na pierwszy rzut oka można było się zorientować o co w nim chodziło, a wiadomość sama w sobie była co najmniej złowieszcza.

Na prośbę blue Rain skinęła głową i udała się w stronę jednej z szaf. Po drodze zerknęła nerwowo na szeroko otwarte drzwi, za którymi widać było jedno wielkie 'nic'. Dlaczego klacz miała wrażenie, że coś ogromnego i strasznego wyskoczy na nie w najgorszym możliwym momencie?

- Nienawidzę, kurwa, bunkrów... - mruknęła najemniczka pod nosem, otwierając szafy po kolei, poczynając od tej z najbliżej otwartych, prowadzących w nicość drzwi.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Starweave naprawdę próbowała być spokojna. Miała ona trochę czasu by wszystko sobie poukładać w swojej główce, więc też postanowiła dobrze przemyśleć swój następny ruch, by nie oberwać po raz drugi. Spojrzała na swoją broń, ale na jej widok tylko przeszły ją dreszcze. Nie chałą dostać od Sharpa kolejnego strzała. Odwróciła bardzo powoli swój pysk w stronę owego kuca, patrząc mu w oczy. 

- Sharp? –  Ja… Chyba rozumiem ten fenomen przyjaznej zebry. On jest w porządku tak? Długo jesteście ze sobą kumplami? Jaka szkoda, że wcześniej nic nie zauważyłam, oszczędziło by to tyle kłopotów. – Powiedziała.  Jednak nic się nie zgadzało w jej zachowaniu. Starweave zawsze mówiła spokojnie, głosem opanowanym. Bez trudu potrafiła powiedzieć to o czym dokładnie myślała. Tym razem jednak widać było, że musi się ona wysilić by słowa przeszły jej przez pyszczek. Była trochę jak aktorka, której ktoś zamienił rolę tuż przed występem. Patrzyła ona przeszywającym wzrokiem po obu ogierach, wyczekując jakiejkolwiek reakcji z ich strony.

Następnie na jej pyszczku pojawił się uśmiech, który był tak sztuczny, że nie dało się go poprawnie zinterpretować. Równie dobrze mógł być to uśmiech jakiegoś Raidersa albo kogoś zrozpaczonego życiem na pustkowiach. Może był to tylko efekt działania paraliżu.

Odpowiedz
Xander spojrzał najpierw na Sharpa, gdy ten go szturchnął, a potem na Starweave która ponownie zaczynała się ruszać. Chłopak spiął mięśnie wiedząc że cała sytuacja może się zmienić ze złej w przejebaną, jeśli zagra złe karty. Zebra widziała jak klacz jednorożca zerkała na swoją broń, ale tylko westchnęła. "Dalej to samo..." Pomyślała sobie. Gdy Star mówiła Xander czół że coś było nie tak, już kiedyś słyszał podobne "zmiany" nastawienia u kucyków, a w żołądku wiązał mu się supeł. Po tym jak klacz skończyła, młodzik zastanowił się co zrobić.

Po sekundzie namysłu Xander westchnął i usiadł na podłodze. - Czy się kumplujemy z Sharpem? - Xander postanowił odpowiedzieć na pytanie, jednocześnie popatrzył w stronę ogier. - Zależy w jakim senie... ale chyba powiedziałbym że nie. - Młodzik przeciągną trochę to zdanie, nie będąc do końca pewny i nie chcąc zbytnio urazić Sharpa. - Na dobrą sprawę to z waszej grupy nie znam nikogo. Przecież przyłączyłem się do was te parę dni wcześnie, zanim odbiliśmy osadę nad naszymi głowami. Trochę mało czasu na porządne zawarcie przyjaźni. On po prostu jako pierwszy się dowiedział że jestem zebrą.

Po kolejnej chwili zastanowienia Zebra wzruszyła ramionami. - Czy jestem w porządku? To raczej sprawa względna. Każdy ma swoją opinie. Ja, Sharp... i ty masz swoją własną... I raczej z doświadczenia wiem że kucyki tak szybko opinii nie zmieniają. Nienawidzisz minę bo jestem zebrą... Nie dziwie się... Spotkałem się z tym już tyle razy że nawet zacząłem to trochę rozumieć. Cała wojna z zebrami o zasoby, potem megazaklęcia, i teraz wszyscy skończyliśmy na pustkowiach. Wszyscy oskarżają o to zebry... - Xander popatrzył na Star i lekko pokręcił głową. - Powiedz mi tylko co ja mam z tym wspólnego? Ja nie wystrzeliłem megazaklęć. Ja się urodziłem tu na pustkowiach, w Equestrii. Urodziłem się między kucykami i pomiędzy kucykami się wychowałem. - Xander miał nadzieję że może przynajmniej odrobinę zdoła dotrzeć do klacz i jakoś zmienić jej zdanie.
Odpowiedz
Sharp przyglądał się Starweave uważnie. Jej nienaturalne zachowanie nie umknęło także medykowi. Nawet gdyby klaczy kłamanie szło o wiele lepiej, nie pracuje się z kucami i w karawanach tyle lat ile przepracował Sharp bez poznania się na wszelkiego rodzaju cwaniakach i krętaczach. Medyk nie dał po sobie poznać, co myślał, ale widział doskonale, że Star nie można ufać...co powodowało kolejny problem. No bo co mieli niby z nią zrobić?


Wysłuchał odpowiedzi zebry. Słowa młodszego ogiera spłynęły po nim jak woda, przecież zebra mówiła prawdę. Nie znali się długo, ale byli po tej samej stronie barykady. Z drugiej strony Xander pilnował ich obojga gdy byli nieprzytomni. Mógł zabić zarówno Starweave, jak i samego medyka. Przy tej pierwszej miał nawet dobry powód. Ale tego nie zrobił.

- Star, podróżowałem po pustkowiach z karawanami w najdziwniejsze miejsca, spotkałem w przeszłości wiele zebr. Nie wiem kto cię nauczył tej starej propagandy, ale zebry to nie krwiożercze demony. - medyk westchnął w geście rezygnacji. Znajdowali się w potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji, bez magii medycznej, z wątpliwymi zapasami mikstur medycznych i leków. Teraz nie było na to czasu. 

Sharpowi ani w głowie było uświadamiać Star, że nie mógł drugi raz jej sparaliżować. Klacz wydawała się być nieświadoma jego wypalenia, co było obu ogierom bardzo na rękę.
- Musimy skupić się na rozwiązaniu problemu, wydostaniu się z tej dziury w ziemi. Musimy wszelkie różnice odstawić na dalszy plan - skomentował w końcu.


***

Terminal zdecydował się postawić opór żądaniu Blue. Opór ten okazał bardzo prosto - nie włączając się. Wyglądało na to, że terminale w pomieszczeniu były pozbawione zasilania. 

W przeciwieństwie do pomieszczeń na górze, w tych szafach nie znajdowało się absolutnie nic przydatnego. Ten poziom schronu był o wiele gorzej zachowany, i całe stosy znajdujących się tu ongiś dokumentów bezpowrotnie zniszczyła wilgoć. W całym pomieszczeniu klacz znalazła tylko stary, zakurzony kapsel po sparkle coli. W trakcie przeszukiwania pomieszczenia, Rain nie mogła się otrząsnąć z uczucia, że jest obserwowana przez kogoś… albo coś.

Blue odeszła od biurka i zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu źródła zasilania terminali. W końcu na maszynach mogły znajdować się informacje, które wytłumaczyłyby co siętu działo…

W trakcie rozglądania się, niebieska klacz zauważyła, przez zaledwie ułamek sekundy, że na jej EFSie pojawiły się dwa sygnały. Jednym z nich była Rain, a drugi zapewne automatycznie przypisałaby widzianemu wcześniej przerośniętemu robakowi… gdyby nie odgłos czegoś przebiegającego po korytarzu, czegoś co zdecydowanie miało kopyta, a do tego zdawało się być obite metalem, opancerzone. Odgłosem był stukot metalu o metal. Jedynym pocieszeniem było to, że kolor tego tajemniczego paska na EFSie był zielony. Co jednak, biorąc pod uwagę wcześniejsze szwankowanie zaklęcia, mogło nie być czymś, na czym warto było opierać większe wnioski...
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Oczywistym było, że Rain podeszła do tematu z ostrożnością. Nie spodziewała się wprawdzie zaminowanych drzwi do szaf, ale przy tak zapadłej, złowrogiej instalacji trzeba było oczekiwać wszystkiego. Ku jej zniesmaczeniu, w szafach nie było praktycznie nic godnego uwagi. Jakiekolwiek dokumenty były kompletnie nie do odczytania; pojedynczy kapsel schowała do kieszeni - w końcu grzechem byłoby zostawić pieniądze leżące na ziemi - ale oprócz tego była dość zawiedziona swoimi poszukiwaniami.

Nie mówiąc już o generalnym uczuciu niepokoju, narastającego niemal z każdą chwilą... jakby coś dyszało jej na kark. Nie udało jej się wyzbyć tego uczucia aż do momentu, w którym odgłosy metalicznych stukotów kopyt spowodowały, że niemal natychmiast obróciła się w stronę wciąż otwartych przez nie drzwi. Nawet nie powiedziała nic do Blue, wycelowała tylko w stronę drzwi i oczekiwała tylko na sygnał, żeby pociągnąć za spust. Patrząc na poziom nerwów najemniczki, oby potencjalnie przyjazny 'gość' nie miał jej za złe, jeżeli dostanie kulkę czy dwie kiedy tylko na nią spojrzy...
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue popatrzyła się na martwy terminal. Coś zdecydowanie nie chciało by się dowiedziała czegokolwiek o dziurze w której się znaleźli. Rozglądając się po pomieszczeniu za możliwością uruchomienia zasilania w terminalu, jej uwagę przykul EFS który się zachowywał jak był by piany. Dopiero jak usłyszała odgłosy dochodzące z korytarza, wskazania zaklęcia zaczęły mieć jakiś sens.

Stając za biurkiem, Blue starała się mieć je między sobą a drzwiami za których było słychać kroki. Unosząc Rewolwer do góry za pomocą magi, trzymała go za terminalem starając się go ukryć tak by cokolwiek wejdzie przez drzwi go nie zauważyło. Nie była pewna na ile może ufać wskazaniom zaklęcia, ale lepiej nie zastrzelić szansy wydostania się z tej dziury.

Zerkając szybko na Rain, niebieska upewniła się że obie są gotowe na niezapowiedzianą wizytę. Miała tylko nadzieję, że druga klacz nie pociągnie za spust nim ona zdąży zadać jakiekolwiek pytanie.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Klacze przygotowały się na atak, celując bronią prosto w wejście, z którego przyszły. Obie były gotowe na potwora rozrywającego kucyki, na walkę na śmierć i życie. Ich serca waliły niczym potężne młoty, obu wydawało się, że na pewno słychać je nawet i poza pomieszczeniem. EFS Blue wciąż migotał i nie dawał jednorożcowi skupić się na zagrożeniu, irytująco mrugając to zielonymi paskami tu i tam, czasami przebłyskując także krwistą czerwienią wrogiego sygnału.

Jednakże atak nie nastąpił. Nie było wielkiego mutanta, potwora, nie było stada ghuli ani plutonu Stalowych. Zamiast tego, Blue usłyszała charakterystyczny odgłos odpalającego się terminala zaraz za nią. Tego samego, którego wcześniej nie dało się uruchomić przez całkowity brak zasilania. Ekran zamrugał, a następnie, zamiast normalnego komunikatu uruchomienia maszyny, wyświetlił napisy. 

Każdy napis składał się z dwóch, może trzech słów, a większość z nich wyświetlała się w językach, a nawet alfabetach, których żadna z klaczy nie znała. Tylko jeden z nich zawierał wiadomość w standardowym equestriańskim.

“NIE STRZELAJCIE”

Ekran zamrugał ponownie, a na miejscu napisów pojawiły się nic nie znaczące ciągi znaków, cyfr, liter, znaków specjalnych, oraz wielu znaków z zupełnie innych alfabetów. Po sekundzie, terminal zaczął agresywnie migotać, za każdym razem zmieniając zestaw widocznych na wyświetlaczu bezsensownych znaków, aż w końcu zgasł ponownie, zaciemniając pomieszczenie i pozostawiając w nim tylko ciszę.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Co do kurwy... - wymamrotała Blue wpatrując się w martwy terminal który co dopiero wyświetlał wiadomości. To że jej sirerśc stała dęba na zadzie to mało powiedziane, niebieska była pewna, że gdyby jej śierśc mogła chodzić to już dawno spierdoliła zostawiając ja kompletnie nagą.

Odwracając się w stronę drzwi Blue patrząc się na nie, cokolwiek za nimi było sprawiało że całe jej pojęcie o świecie i o tym co można na nim spotkać legło w gruzach.

W każdym razie, wyglądało na to, że cokolwiek tam jest, nie zagryzie ich od razu.

- Rain, opuść broń. - Powiedziała Blue do towarzyszki na tyle głośno by było to słychać po drugiej stronie drzwi. Sama też odłożyła swój rewolwer na biurko przed nią. Tak by był na widoku i żeby mogła za niego złapać jezeli coś by poszło nie tak.

- Ok, nie będziemy strzelać. - powiedziała Blue w kierunku drzwi - Możesz wejść. Tylko powoli i bez żadnych gwałtownych ruchów.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Pierwszą reakcją Rainfall było spojrzenie na swoją towarzyszkę jak na idiotkę. Miała opuścić broń, pozbywając się jedynej namiastki poczucia bezpieczeństwa w sytuacji życia i śmierci? Żeby metaliczny stwór mógł je bez walki rozbryzgać na ścianach?

To, co stało się potem, trochę zachęciło ciemnoniebieską do namysłu. Jej umysł pracował na pełnych obrotach, jak nigdy. Czy Blue zobaczyła coś na terminalu? Czy mogła porozumiewać się z tym dziwnym... czymś... za drzwiami? Czy to przez jej cybernetykę? A może po prostu kompletnie jej odbiło przez to, jak to miejsce na nią działało? Te pytania błyskawicznie pojawiały się w głowie klaczy kuca ziemnego. Biednej, małej głowie najemniczki, której najczęstszym zadaniem było wypatrywanie raiderów na horyzoncie, a nie zarządzanie w sytuacjach kryzysowych.

Ostatni argument był też bodźcem, który ostatecznie skłonił Rain do posłuchania swojej towarzyszki i opuszczenia broni. Widocznie Blue wiedziała więcej od niej, więc w ramach ryzyka postanowiła zaufać ocenie klaczy-cyborga. Jej pyszczek obniżył się, a uchwyt na spuscie - rozluźnił. Broń skierowana była teraz bardziej w stronę podłogi, ale wciąż przebywała w ustach Rain... na wszelki wypadek. A także dlatego, że nie miała gdzie go schować.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 37 gości