Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Po ostatnich słowach Blue, terminal za klaczą zamrugał dwukrotnie, jakby w potwierdzeniu. Z korytarza rozległy się kroki, te same, metalowe, mechaniczne uderzenia. Na EFSie Blue pojawiły się dwie dodatkowe kreski, jedna czerwona, druga zielona. Po chwili, czerwona zniknęła bez dźwięku. Wyjaśnieniem czym była, był martwy radroach rzucony o framugę drzwi. Dokładniej pół radroacha, przecięte niczym mieczem. 

Jednak zamiast tajemniczego przybysza, czy też lokatora, w drzwiach nie pojawiło się nic prócz połówki przerośniętego robaka. W korytarzu rozległo się kilka mechanicznie brzmiących pisków i skrzypnięć… po czym zielona kreska zniknęła z EFSa Blue. Po kilku sekundach pojawiła się znowu, w tym samym miejscu, migocząc między czerwienią a zielenią. 

Bezdźwięcznie, kreska teleportowała się w zupełnie inną część kompasu, jakby zaklęcie skanujące nie potrafiło się zdecydować, gdzie znajduje się skanowany przez nie obiekt.

W tym samym momencie, w pomieszczeniu do jednego włączonego terminalu dołączyły… wszystkie. Cały pokój wypełnił się zgniłą zielenią światła bijącego z ekranów, a na każdym z nich wyświetlało się jedno zdanie, tym razem napisane tylko w języku, które obie klacze znały. 

“Czego tu szukacie?”
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Rainfall stała jak wryta. Nie śmiała nawet drgnąć podczas gdy tuż przed jej oczami rozgrywał się scenariusz rodem ze strasznych historii z okresu jej dzieciństwa. Problemem był fakt, że teraz te koszmary stawały się prawdą. Nieznane... Coś, którego nawet nie mogły zobaczyć i które porozumiewało się z nimi za pomocą terminali, które dawno temu powinny być już martwe, zdecydowanie nie należało do rzeczy, których Rain kiedykolwiek by się spodziewała.

Na szczęście, owe stworzenie zdawało się nie robić im krzywdy... Jeszcze. Czy to właśnie ono było odpowiedzialne za śmierć tamtego biedaka w korytarzu? Najpewniej tak było. Minęła krótka chwila zanim najemniczka zauważyła napis na terminalach. Odpowiedziała niemal natychmiast, z pistoletem maszynowym luźno w ustach.

- Tylko wyjścia! Nic więcej! - rzuciła tonem, który sugerował ledwo skrywane przerażenie. Jej głos był nieco zniekształcony przez metalową broń.

(Wesołych świąt, panowie!)
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Klacz patrzyła na nich słuchając ich wypowiedzi. Starała się utrzymać na nich swój w wzrok, w miarę jak do niej mówili. Jej spojrzenie jednak co chwile wędrował gdzieś na podłogę, ukazując klacz głęboko zamyśloną.

- Dziękuję ci, że nie zrobiłeś mi żadnej krzywdy. Naprawdę doceniam. – Po raz kolejny na jej pyszczku pojawił się uśmiech, któremu nie towarzyszyły absolutnie żadne emocje. Było tak jeszcze przez chwilę, zanim cała ta fasada zaczęła powoli topnieć, ukazując jej prawdziwe emocje. Wzięła ona głęboki oddech i zaczęła mówić.

- Pewnego razu wybrałam się z grupą kucyków na skróty przez pole minowe. Bezpieczna droga, której nikt inny nie wybierał z oczywistych powodów. Ale my mieliśmy ze sobą dobrego przewodnika, który szedł przodem, pokazując nam drogę. Jedna mina okazał się trefna. Na naszej drodze leżał wydłubany z ziemi niewypał. Nie chciał wybuchnąć, więc jeden z towarzyszy postanowił go zabrać ze sobą i schować do swoich juków. Czy wiecie jaki jest finał tej historii? – Klacz spojrzała prosto na Xandera, mówiąc dalej pretensjonalnym tonem.

- Jesteś, najgorszą zebrą jaką można było sobie wyobrazić! Kuce uczą się tego latami na pustkowiach, ograniczając zaufanie, wyostrzając czujność! By potem zginąć w głupi sposób przez taką zepsutą minę. W kretyński sposób! Zastrzeleni przez swojego brata, podczas kłótni o to by wyrzucił to ustrojstwo w cholerę. Tak właśnie się umiera na pustkowiach! Przez tych którym się najbardziej ufa! – Klacz po krótkiej chwili udało się uspokoić. Popatrzyła ona teraz wzrokiem nieco łagodniejszym na Xandera. Patrzyła na jego młody pyszczek. Nie znała się ona za bardzo na tym jak zebry wyglądały z twarzy. Oprócz oczywistych różnic udało się jej jednak wywnioskować, że zebra była młoda.

- Twoje paski były pierwszą rzeczą, o której pomyślałam. Tylko tyle wystarczyło, by chcieć cię zastrzelić. Słyszałam o was wiele złych rzeczy, dużo gorszych od tych które sam powiedziałeś. Tam skąd pochodzę zebry nie były mile widziane.

Odpowiedz
Xander słuchał tego co mówiła do niego Star. Nie był on wcale zaskoczony, słyszał podobne wyznania już wcześniej. Po chwili zastanowienia młodzik lekko westchnął. - Obstawiam że ja jestem miną, a reszta grupy głupio mi zaufała...? - Zebra pokiwała głową przez moment. - ... Ale nie działa to tak samo w przypadku kucyków? Przecież chyba też nie zaufałabyś obcemu kucykowi który z dupy się dołącza do waszej grupy? W końcu może się okazać że to jakiś złodziej, morderca, kanibal, łowca niewolników, itp, itd... Brak zaufania i ostrożność to jedyna rzecz która utrzyma kucyka albo zebrę żywą na pustkowiach. - Odpowiedział starając się poniekąd zrozumieć ową małą opowiastkę klacz.

- Raczej nie sądzę że gdziekolwiek w Equestrii zebry są mile widziane... - Xander wzruszył ramionami na ostatnie słowa Star. - Rozsiewamy straszliwe zarazy, wypijamy krew małych źrebiątek, składamy krwawe ofiary... Takie bzdety też słyszałem. Jak jeden ghul zaczął prawić takie hasła w mieścince w której się wychowałem to musiałem stamtąd uciekać bo mnie chcieli zlinczować, a znali mnie od niemowlaka. - Młodzik wyjawił skrawek swojej przeszłości mając nadzieje że może klacz popatrzy na niego nieco inaczej. W tym samym czasie zastanawiał się jak rozegrać swoje karty tak aby to rozdanie nie zakończyło się krwawo.

Po sekundzie Xander wstał z podłogi i podszedł bliżej do Star. - Możesz nienawidzić zebr, możesz nienawidzić mnie. Nie będę próbował tego na siłę zmieniać. Póki co mamy większe problemy. Jesteśmy po uszy w gównie, zamknięci w tym cholernym bunkrze. Jestem pewien że wszyscy chcemy się stąd wydostać, prawda? - Zebra zadała pytanie patrząc klacz jednorożca w oczy. - Więc może przynajmniej na razie zostawimy kwestie rasowe na dalszym torze i popracujmy nad tym problemem wspólnie co? Czy JA mogę zaufać TOBIE, że nie strzelisz mi w plecy, przynajmniej do czasu aż wyjdziemy z powrotem na powierzchnię? - Xander zapytał wyciągając kopyto w stronę Star na znak rozejmu.
Odpowiedz
- Nieprawda. Na kucach można się poznać. Ty natomiast jesteś czymś zupełnie obcym... -  Starweave próbowała się wtrącić, ale ostatecznie spokojnie wysłuchała ona wszystkiego co zebra miała jej do powiedzenia. Tylko po to by chwilę później unieść się po raz drugi. Kiedy Xander podszedł do niej patrząc się prosto w oczy, klacz mimowolnie cofnęła się o krok do tyłu. To co Xander mógł zobaczyć w jej oczach nie było ani gniewem, ani nienawiścią jak sam wcześniej przypuszczał. To był strach.

Klacz popatrzyła się na jego wyciągnięte kopyto, po czym z powrotem spojrzała mu jeszcze raz w oczy marszcząc brwi i zaciskając zęby. Zrobiła jeszcze jeden krok w tył, ale zatoczyła się, uderzając bokiem o stojące obok krzesło. Przez jej odrętwiałe ciało przeszedł silny dreszcz.

- Pieprzenie! Gdyby nie Sharp. Gdyby nie pozostali. Już dawno poczęstował byś mnie ołowiem. Jaki miałbyś w tym interes by trzymać na swoich plecach kucyka, który chał cię odstrzelić? Po co ponosić takie ryzyko? I ty bredzisz o zaufaniu? – Mówiła nieprzychylnym głosem, powoli odzyskując balans i kontrolę nad swoim ciałem. To co powiedziała może i było hipokryzją, ale pędzący umysł Star nie był w stanie tego zarejestrować.

- Cokolwiek nie powiem, albo nie zrobię, czuje się jak bym przekopywała swoimi kopytkami ziemie pod sobą. Jak bym ryła dziurę w gruncie. Czuję jak z każdym moim kolejnym słowem coraz bardziej osuwałam się w dół. Nie zabiłam ani jednego kucyka podczas walki o osadę nad nami. Nigdy też nie zabiłam kucyka z zimną krwią. Nie chce nikomu zrobić krzywdy. Ale po tym co tu zobaczyłam i co mnie spotkało, nie ma tu już nikogo komu mogła bym zaufać. A zwłaszcza pojawiającym się znikąd zebrom!

Odpowiedz
Sharp przyjrzał się Starweave. Medykiem szargało wiele emocji. Miał ochotę wygarnąć klaczy, że przecież stracił przytomność, że Xander mógł im obojgu zrobić co chciał. Ale wtedy ujawniłby, że doświadczył wypalenia. Że nie miał możliwości ponownego “znieczulenia” klaczy. Było to ryzyko, którego medyk nie miał zamiaru ponosić. Ale były inne opcje.

- Gdyby chciał nam zrobić krzywdę, miał ku temu wiele okazji - Podsumował w końcu sucho, patrząc się na handlarkę z dezaprobatą w oczach - A teraz sugerowałbym, żebyśmy dołączyli do reszty. Chuj wie co znaleźli w głębi tej cholernej dziury. 

Medyk przyjrzał się obojgu swoich towarzyszy niedoli. Jedno było pewne. Star będzie szła przodem.


***


W odpowiedzi na słowa Rain, ekran, można by powiedzieć, zamilkł. Wyświetlał się na nim tylko ten sam komunikat. Sekunda po sekundzie płynęły boleśnie powoli, a w całym podziemnym kompleksie zapanowała całkowita cisza. EFS Blue ponownie całkowicie odmówił posłuszeństwa, nie pokazując zupełnie nic, nawet stojącej tuż obok Rain.

W końcu, po bezlitośnie dłużącym się momencie, na ekranach pojawił się nowy napis.

“Nie jesteście sami.”

Cokolwiek jednak go nadało, nie miało zamiaru wejść do pomieszczenia, w którym znajdowały się dwie klacze.




// Szczęśliwego Nowego Roku panowie Smile
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Xander położył kopytko na podłodze gdy Star się od niego odsunęł. Uniusł lekko brew na tą reakcję, spodziewał się agresji, a nie strachu. Potem klacz jednorożca zaczęła kolejne wywódy. Zebra chciała coś dodać od razu ale ubiegł ją Sharp wskazujący, że młodzik miał już szansę by zrobić wiele złego, a jednak nic takiego nie zrobił. Potem padła jeszcze sugestia by ruszać dalej i pomóc pozostałym klaczom. Xander kiwną na to głową i sprawdził czy ma przy sobie wszystko czego by potrzebował.

Gdy młodzik sprawdzał swoje juki to do głowy przyszło mu jeszcze parę słów dla Star. - To prawda. Gdyby nie Sharp, Blue i Rain to bym cię zastrzelił gdy tylko podniosłaś na mnie broń. Możesz im za to podziękować. - Zebra mówił w swoim typowym, wyzutym z uczuć tonem głosu. - A wiesz jaki ja mam interes w braniu takiego ryzyka? Też oni. To są jedyne kucyki od prawdopodobnie więcej niż roku, które nie próbowały mnie zabić od razu jak tylko zobaczyły że jestem zebrą, a traktują mnie jak każdego innego kuca. Może to naiwne, ale chciałbym mieć chwilę spokoju i kogoś z kim mogę normalnie pogadać, bez martwienia się o własne życie. Ty oczywiście tego nie zrozumiesz... Nie wiesz jak to jest gdy wszyscy próbują cię zabić tylko dla tego że masz inny kolor sierści. - Westchnął zamykając swoje torby. - Nigdy nie zabiłaś "kucyka"? Nie chcesz nikomu zrobić krzywdy? Brawo to szlachetne... Ale jednak mnie rozwaliłabyś bez mrugnięcia okiem... Tylko dlatego że mam paski. Jestem ciekaw ile innych zebr leży na twoim sumieniu.

Xander pokręciło lekko głową i podszedł do Sharpa. - Jestem gotowy, możemy iść. - Powiedział krótko w gotowości by ruszyć za medykiem.
Odpowiedz
Blue stała w miejscu czekając aż "to coś" co się z nimi komunikowało przekroczy drzwi. Już nawet przestała oddychać w oczekiwaniu na rozwój sytuacji. Oczywiście, przez drzwi nikt nie przeszedł. Za to na ekranie pojawiła się kolejna wiadomość.

- Kolejny powód by stąd wypierdalać. - wymamrotała klacz pod nosem po przeczytaniu wiadomości, po czy odwróciła się w stronę drzwi.

- Dziękuje za ostrzeżenie, i uwierz mi, bardzo byśmy chcieli się stąd wydostać. Drzwi za nami się zamknęły i nie jesteśmy w stanie ich otworzyć. Może ty możesz nam pomóc się stąd wydostać i gwarantuje ze już nikt tu wiecej nie zajrzy.

Był to trochę strzał w ciemno. Ale w obecnej sytuacji Blue była w stanie przyjąć dowolna pomoc. Nawet od ducha nawiedzającego terminale.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Ekran za pomocą którego to ‘coś’ rozmawiało z klaczami, zgasł, pociągając za sobą także wszystkie światła w pomieszczeniu i na korytarzu, pogrążając wszystko w absolutnych ciemnościach. Zanim Blue zdołała włączyć latarkę PipBucka lub zrobić cokolwiek innego, usłyszała głośny hałas metalu uderzającego o metal ze strony korytarza, jakby przetoczyło się po nim pół składu złomu. Zanim którakolwiek z klaczy zdążyła cokolwiek zrobić, oświetlenie wróciło do poprzedniego stanu. Wszystko wyglądało tak jak przedtem. 

Na ekranie wyświetlały się litery.
“Jesteście z nimi?”

***

Sharp pokręcił głową. Czas na tę rozmowę będzie, gdy wyjdą z tej pierdolonej pułapki.

- Star, idziesz pierwsza - mruknął krótko do klaczy, ustawiając się za nią. Nie miał przy sobie żadnej broni, której mógłby używać bez magii. Jego rewolwer zabrała Rain, a karabin i strzelba wybitnie nie nadawały się do trzymania w pysku. Został jednak jeszcze jedna opcja. Ogier złapał pistolet maszynowy klaczy. Nie cierpiał strzelenia z pyska. Oby to wypalenie nie było pełne, pomyślał. Kilka dni bez magii w takiej sytuacji byłoby wybitnie niewygodne.

Cała trójka ruszyła przed siebie, idąc tymi samymi korytarzami, którymi wcześniej przebyły dwie klacze.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
W momencie, gdy całkowita ciemność pogrążyła pomieszczenie, Rainfall wydała z siebie coś pomiędzy krzykiem a wysokim piskiem. Przez ułamek sekundy myślała, że... cokolwiek z nimi dotąd rozmawiało nagle zmieniło zdanie i postanowiło je zabić. Na całe szczęście, po upływie dwóch sekund w ich pomieszczeniu było kompletnie cicho.

Rainfall próbowała znaleźć oczami miejsce, w którym wcześniej stała Blue, ale nie była w stanie nic zobaczyć. Było to zmotywowane bardziej instynktami niż logicznym myśleniem; w tej chwili naprawdę nie chciała być ona tu sama. Na szczęście wiedziała, że jej niebieska towarzyszka raczej nie uciekła pod przykrywką ciemności.

- Blue, co to do cholery jest?! - spytała półszeptem, z wyraźnie rozemocjonowanym głosem. Lecz zanim ich lokalna pani technik mogła choćby pomyśleć o odpowiedzi, światła powróciły; zaś wraz z nimi - przedziwne stworzenie, które rozmawiało z nimi poprzez terminale. Czytając słowa istoty, Rainfall zaczęła szybko myśleć po raz któryś już tego dnia. Była przekonana, że nigdy nie musiała tyle myśleć w tak krótkim okresie czasu. Jedyni "Oni", o których to dziwne... coś... mogło mówić, to ich przyjaciele - Sharp, Xander i być może Starweave. Albo nieprzyjaźnie nastawione kucyki, które do tej pory czekały na właściwy moment by wyskoczyć zza ukrytych drzwi.

- Jeśli masz na myśli ogiera, ze... drugiego ogiera i być może klacz, to tak, jesteśmy z nimi! Nie rób im krzywdy!
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 56 gości