Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Xander wysłuchał co pozostali mieli do powiedzenia, wiedział że jest trochę racji w tym co mówił Sharp, ale z drugiej strony nie przedstawił on żadnego planu. Gdy Blue uświadomiła wszystkich że nie są sami w tym bunkrze, to zebra zgrzytnęła zębami. - Pięknie... Czyli nie tylko tu utknęliśmy to mamy jeszcze jakiegoś tajemniczego obserwatora, sędziego i możliwie kata w jednym? - Młodzik rzucił w stronę grupy. - Pięknie...

Po chwili ciszy i braku konstruktywnego planu Xander westchnął. - Wiem że rozdzielanie się to może być zły pomysł, ale nie możemy siedzieć na zadkach i czekać. Ja mam nad wami małą przewagę bo zawsze działałem solo. Pójdę przodem i zacznę szukać czegoś co mogło by nam pomóc. W razie czegoś spotkamy się z powrotem w tym pomieszczeniu. - Zebra rzuciła swój plan w stronę grupy, poprawiając swoje juki. Nie czekając na odpowiedź od pozostałych Xander wyszedł przed drzwi i używając jednego ze swoich noży wyskrobał gwiazdkę na ścianie by oznaczyć pokój zborczy.

Gdy oznaczył pokój stanął w drzwiach rzucając krótkie spojrzenie na resztę grupy. - Będę miał oczy do okoła głowy, jak zawsze. - Młodzik postarał się uspokoić resztę i odwrócił się w stronę korytarza szukając jakiegokolwiek oznaczenia które mogłyby mu pomóc znaleźć coś przydatnego.
Odpowiedz
Ogier wysłuchał Blue, a z każdym słowem wypowiadanym przez klacz sytuacja podobała mu się jeszcze mniej. Coś tu z nimi było. Tylko, do chuja pana, co? Skoro przepołowiło tamtego kuca na pół, to i ich mogło. Medyk raczej wątpił, żeby przestraszyło się ich wyczerpanej, poranionej, źle uzbrojonej bandy odrzutków którzy jeszcze byli o krok od rzucenia się sobie nawzajem do gardeł. Plusem było chyba tylko to, że z tego co powiedziała Blue wynikało jasno, że to owo “coś” było rozumne. 

Zerkając szybko na Star i Xandera, podszedł do Blue, mając zamiar coś powiedzieć. Zanim jednak zdołał wydobyć z siebie słowo, odezwała się młoda zebra. 
- Odchodzenie to chyba nienajlepszy pomy… - zanim medyk zdążył dokończyć zdanie, zebra już zniknęła, pozostawiając czwórkę kucyków w pomieszczeniu. 

Medyk odwrócił się z powrotem do Blue.
- To co teraz? - Zapytał cicho. Upiorne podziemia zdecydowanie nie były jego specjalnością. Zerknął przy tym na ziejące ciemnością drzwi znajdujące się po drugiej stronie pokoju. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ktoś ich obserwuje. Albo coś.

Kurwa, po cholerę oni tu wchodzili?

***

Xander wyszedł z pomieszczenia i rozejrzał się. Na wyższym piętrze oznaczenia były widoczne, ale tutaj wyglądało to jakby ktoś zadał sobie dużo trudu, żeby je wydrapać. Przy trzech parach drzwi znajdujących się w tym samym korytarzu co pomieszczenie w którym zostawił resztę, nie pozostawiono nic, wszystkie pary drzwi były przy tym zamknięte. 

Po jego prawej, na końcu korytarza, były schody prowadzące najwyraźniej jeszcze głębiej w dół, zaś po jego lewej było rozwidlenie. Gdyby skręcił na rozwidleniu w prawo, trafiłby z powrotem na wyższe piętro, zaś po lewej znajdowały się nieznane czeluści schronu, jednak oddzielone od niego pancernymi wrotami. Nie wiedział, czy klacze wcześniej je otwarły.

Jedne co jednak wiedział to to, że czuł się obserwowany. I było to więcej niż normalne poczucie niepokoju, ogier czuł, że coś wpatrywało się w niego dociekliwie, jakby z ciekawością. 

***

Jeden z terminali w pomieszczeniu, położony najbliżej Blue, zamrugał i wrócił do życia z cichym szumem wentylatorów, sprawiając, że Sharp prawie podskoczył z zaskoczenia. 

Wyświetlił się na nim komunikat, a raczej pytanie składające się z jednego słowa:

“Zebra?”
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Ciemnoniebieska najemniczka patrzyła to na Sharpa, to na Blue, to na Xandera, nie wiedząc za bardzo, co ze sobą zrobić. Powiedziała co chciała powiedzieć, a potem zwyczajnie słuchała i starała się wymyśleć ich następny krok. W tej sytuacji nie pomógł fakt, że Xander postanowił wybrać się samodzielnie w poszukiwaniu wyjścia; z jednej strony uważała to za skrajnie niebezpieczne i nieodpowiedzialne, a z drugiej... ciężko było nie przyznać, że miał jaja ze stali. Chyba nawet zaczynała go trochę lubić; byłaby szkoda, gdyby to 'stworzenie', z którym wcześniej rozmawiały ona i Blue, było wrogo nastawione do zebr.

Dlatego też jej serce na moment stanęło gdy terminal powrócił do życia z jednym, znamiennym słowem na ekranie. Szybko myśląc, Rainfall odezwała się jako pierwsza.

- Podróżnik, który znalazł się w złym miejscu o złym czasie... jak my wszyscy - odparła, patrząc na terminal jakby to z nim właśnie rozmawiała, a nie z wszechobecnym 'bytem'. Jednocześnie postanowiła spróbować skierować konwersację na nieco inne tory. - Prosimy, jeżeli masz jakiś pomysł jak się stąd wydostać, bardzo chętnie go wysłuchamy. W tej chwili nie mamy zielonego pojęcia, gdzie jesteśmy ani gdzie jest wyjście.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Blue siedziała na podłodze obok Sharpa, zamykając oczy pochyliła się w bok opierając głowę o zad Sharpa. Wiedziała ona, że nie będzie on miał nic przeciwko. Siedziała ona tak, słuchając rozmów pozostałych. Nie podobało się jej to co słyszała.

Nie podobał się je pomysł by Xander szedł sam. Za nim zdążyła cokolwiek zrobić, zebra już była za drzwiami. Stwierdziła że nie ma co odrywać głowy od Sharpa. Po za tym, wolała nie narażać jeszcze bardziej jej stosunków z Xanderem. Były one już wystarczająco napięte. Ważne by nie zrobił on nic pochopnego.

Dopiero ja Rain się odezwała coś ją tknęło. Do kogo ona mówiła? Otwierając oczy rozejrzała się po pomieszczeniu. Po chwili jej wzrok padł na ekran.

O nie… O Kurwa… O nie…

Siedziała ona wpatrzona w ekran z oczami tak szeroko otwartymi że jeszcze chwila i by wypadły jej z oczodołów. Gdy tylko Rain skończyła mówić o Xanderze była jej kolej.

- Mogę zadać pytanie? – odezwała się w stronę ekranu – Jak długo jesteś tu zamknięty? Wychodziłeś ostatnio na zewnątrz?

Miała tylko nadzieje, że nie siedzą zamknięci w podziemiach z rasistowski czymś co może ich zabić jednym ruchem i nie wie, że wojna się skończyła. Tylko tego brakowało im do szczęścia…
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Xander westchnął że zmęczeniem. Ta noc ciągnęła się już zdecydowanie za długo i brak snu już dawał mu się we znaki. Jednakowo czuł także lekką ulgę. "Przynajmniej nie muszę się przejmować Star... na razie." Pomyślał rozglądając się po ciemnym korytarzu. - Dobra. Zobaczmy czy uda mi się znaleźć coś przydatnego. - Powiedział sam do siebie podchodząc do pierwszych zamkniętych drzwi.

Zebra powoli i metodycznie sprawdzała czy drzwi w korytażu dadzą się otworzyć. Jeżeli nie mógł otworzyć drzwi, wyciągał jeden ze swoich noży by wyskrobać znaczek zamkniętej kłudki zaraz obok. Jednocześnie oznaczał gdzie już był i do ewentualnego ponownego sprawdzenia, jeśli znajdzie inny sposób otwarcia śluz.

W ten sposób sprawdził wszystkie pokoje w korzyażu, w którym znajdowała się reszta grupy. Przeszedł w ten sposób cały korytaż wraz z podwójnymi pancernymi wrotami.

Jeżeli jakieś drzwi się otworzyły, to Xander pobierznie sprawdził pomieszczenie, szukając przydatnych rzeczy lub czegoś co Blue albo Sharp mogli później sprawdzić.

Pomimo tego że był sam w korytażu młodzik cały czas czuł na sobie czyjś wzrok. Sprawiało to że jego futro na grzbiecie się jeżyło. Czasem patrzył przez ramię w stronę pokoju gdzie była reszta grupy, myśląc że to może po prostu oni go obserwóją, ale gdy nikogo nie widział to tylko dreszcz przebiegał mu po grzbiecie. Nie podobała mu się myśl że był obserwowany przez dziwnego ducha czy inną paranormalną siłę. Czuł się jak by był na muszce karabinu snajperskiego, i nie wiedział gdzie jest strzelec.
Odpowiedz
Star spokojnie wyczekiwała na dalszy rozwój sytuacji. Miała ona zamiar czmychnąć niepostrzeżenie gdy tylko nadarzy się ku temu okazja. Zebra jednak zrobiła to pierwsza. Potem jeszcze przez chwilę klacz rozmyślała co by to było, gdyby jednak zdecydowała się brać kopyta za pas i ewentualni spotkała gdzieś po drodze ową zebrę. Mało tego, uzbrojoną zebrę. A Star została przecież pozbawiona swojej broni.

Jej całkowitą uwagę przykuł dopiero napis, który pojawił się na monitorze. Nagłe włączenie monitora zaskoczyło ją równie mocno co Sharpa, ale to napis stanowił cały fenomen. Klacz powoli łączyła wszystkie fakty, gdy w międzyczasie inni mówili.

- Zaawansowane przedwojenne systemy, zwłaszcza takie w placówkach wojskowych, na wszystko mają procedury. Wszystko jest tak, jak by nic się nigdy nie wydarzyło. Wszystko ślepo trzyma się wytyczonych zadań. Woda sama podgrzewa się w maszynie do kawy, jak gdyby cały czas pracowały tu kuce. I takie systemy nie wygenerowały by takiego pytania. Zebra została by zaatakowana od razu. – Mówiła powoli, ostrożnie rozglądają się po całym pomieszczeniu. Wreszcie spojrzała bezpośrednio na Blue.

- Od zawsze.  - Powiedziała Star powoli podchodząc bliżej. - Odpowiedz brzmi od zawsze. – Oznajmiła spoglądając wystraszonymi oczami na niebieskiego jednorożca. Po chwili popatrzyła się z powrotem na monitor. Miała jeszcze nadzieję, że się myli. Że to o czym kiedyś czytała był tylko stekiem bzdur, a gdzieś za ścianą jest stary wyschnięty jak suszona śliwka ghul, bawiący się terminalem.

Odpowiedz
Xander, mimo wyjątkowo niepokojącego go uczucia, kontynuował eksplorację. Cały czas czuł, że coś go obserwuje, co jakiś czas zdarzało mu się uchwycić jakiś ruch kątem oka, ale gdy tylko próbował odwrócić się w stronę ruchu, nie było tam nic. 

Jedyne otwarte drzwi prowadziły do pokoju, który musiał być swego rodzaju pokojem socjalnym. Znajdowało się w nim kilka stołów i kanap, automat do kawy, na ścianie była tablica wyników z gry znanej chyba tylko kucom, które tu dawniej przebywały. Rozrzucone kości w kącie sugerowały, że część z nich nigdy tego miejsca nie opuściła. W samym pomieszczeniu Xander nie znalazł nic ciekawego. 

Oprócz tego, że gdy pobieżnie sprawdzał dość sporych rozmiarów pomieszczenie, wcześniej otwarte drzwi zamknęły się za nim z głuchym odgłosem metalu uderzającego o metal, pozostawiając go w absolutnych ciemnościach. 

***

Sharp westchnął i objął Blue kopytem, siedząc tak i próbując wymyślić jak rozwiązać ten temat. Miał bardzo złe przeczucia co do uparcie indywidualistycznej zebry łażącej po przedwojennych instalacjach wojskowych w których cholera wie co jeszcze działało. I jeszcze gorsze przeczucia co do tego, że to “coś” musiało ich bardzo dobrze obserwować, ale oni nie mieli pojęcia, gdzie ono może być. Jeżeli było jakieś “gdzieś”. 

Wiadomość w terminalu sprawiła, że zamilkł. Odruchowo próbował sięgnąć magią do swojej broni, ale ostre ukłucie bólu w rogu przypomniało mu, że ta opcja aktualnie nie była dostępna. Zamiast tego sięgnął kopytem do swojej strzelby. Niezbyt będzie mógł celować, ale przynajmniej w przypadku strzelby nie będzie to wielkim problemem. 

Słuchając pospiesznych wyjaśnień towarzyszek, próbujących przekonać byt, że nie był w niebezpieczeństwie, jego przeczucie, że popełniają błąd tylko rosło. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zawieszając wzrok na upiornie ciemnym przejściu w głąb.

Odgłos zatrzaskujących się drzwi poniósł się po korytarzu, docierając do pomieszczenia z resztą kuców. Sharp podskoczył z zaskoczenia, po czym wymamrotał pod nosem przekleństwo. Medyk spojrzał na klacze na około niego. 

Na terminalu wyświetliła się wiadomość, która spowodowała, że po grzbiecie ogiera przeszły ciarki.

“Tu nie ma procedur. Już nie.”

Następnie, inny terminal, stojący obok, także się rozświetlił. Wyświetlił się na nim komunikat, który wiele Sharpowi nie mówił. 

“6250938029”.

Krótką chwilę później, wiadomość zmieniła się.

“6250938030”.

A po kolejnym mgnieniu oka, wyświetlała:

“6250938031”.

I tak wyliczało dalej, bez przerwy.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Blue siedziała wpatrzona w ekran czekając na jakąkolwiek odpowiedź. Była tak skupiona na ekranie że gdy Sharp mało jej serce nie wyskoczyło przez gardło.

Obracając głowę w stronę w która się patrzył ogier sama skupiła się na przejściu w głąb. Nie widziała wiele poza znacznikiem na jej HUDzie wyświetlającym miejsce w którym znajdowała się zebra. Jeszcze nie wyszła poza zasięg zaklęcia, ale wiedziała że długo to nie zajmie nim wyjdzie on poza niego. Wypadało by za nim niedługo wyruszyć bo go nie zgubić.

Odwracając głowę do Sharpa popatrzyła się chwile na niego po czym odwróciła się z powrotem do ekranu.

Nie zdziwiło jej to co zobaczyła na nim. Oczywiście że nie było już procedur, wszystkie poszły się jebać jednego pięknego dnia gdy kilka osobników z orzeszkami zamiast mózgów postanowiło zniszczyć świat.

Następna wiadomość z kolei sprawiła że Blue opadła szczęka na podłogę. Wpatrywała się w liczby pojawiające się na ekranie starając się wykonać szybkie obliczenie w głowie co nie było takie łatwe.

Spodziewała się jaki wynik uzyska, ale nawet potwierdzenie jej przewidywań nie poprawiło jej humoru. 200 jebanych lat pod ziemią. Z czego prawdopodobnie większość samotnie.

- Współczuje. – powiedziała w końcu klacz w kierunku monitora – Nie jestem w stanie sobie wyobrazić 200 lat samotnie. Musiało to być ciężkie dla ciebie.

Biorąc głęboki wdech Blue starała się przygotować na następną część rozmowy. Na część rozmowy w której spróbuje wywrócić na głowę światopogląd morderczej „maszyny”. Co może pójść nie tak…

- 200 lat to sporo czasu. Wiesz co się działo przez ten czas na powierzchni? – zadała Blue pytanie.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Xander powoli szedł przez korytarz oznaczając zamknięte drzwi. Futro na jego grzbiecie niemal cały czas stało dęba. Powoli nawet jego wzrok zaczął płatać mu figle, gdy widział ruch na obrzeżach swojego pola widzenia. Nie był tylko pewny czy było to spowodowane zmęczeniem czy faktycznie ten bunkier był nawiedzony. "Że też trafiłem do jebanego bunkra w którym siedzi jakaś zjawa albo huj wie co..." Prychną w myślach idąc na przód. Zebra była nieco zawiedziona że wielkie pancerne drzwi nie chciały drgnąć. Wiedział z doświadczenia że duże zamknięte wrota mogą kryć wartościowe skarby, a w jego i grupy przypadku, może było to coś co pomogło by im pomóc wyjść. Niestety po pary próbach mocowania się z pancernymi wrotami, młodzik się poddał i ruszył do innych drzwi.

Po chwili Xander trafił na jedno przejście które się otworzyło. Stał na progu sporego pomieszczenia które kiedyś służyło kucykom tu pracującym jako miejsce wypoczynku. Chociaż na jego gust było ono trochę biednie wyposażone. "Ani pinball ani telewizji? Nie dziwię się że kucyki tutaj musiały być kreatywne co do własnej rozrywki." Zebra pomyślała gdy podeszła do tablicy z wynikami. Potem popatrzył na kości które leżały w kącie. "Niedobrze, wgląda na to że coś zabawiło się nimi po śmierci..." Ogier nie przejmował by się gdyby to był cały szkielet, ale rozrzucone kości sugerowały tylko że ktoś, albo coś nie obchodziło się z ciałem delikatnie. 

W końcu wzrok Xandera padł na automat do kawy. - O słodka maszynko co ja bym teraz dał za duży kubek "dirty bean water" - Zaśmiał się lekko idąc w stronę automatu. Nagle drzwi przez które wszedł zatrzasnęły się z głośnym hukiem, sprawiając że zebra podskoczyła. - Kurwa! - Zaklął głośno odwracając się w stronę drzwi, gdziekolwiek by to teraz było. Ogier był otoczony przez kompletną ciemność a jego serce szalało. - Dobra... Uspokój się... Nic się nie stało... - Brał on głębokie, wolne oddechy starając uspokoić swoje nerwy i dać szanse swoim oczom by przyzwyczaiły się do ciemności. Gdy już się uspokoił Xander zaczął myśleć co robić dalej. - Pierwsze co to potrzebuję światła... - Usiadł i zaczął przeszukiwać swoje juki. Po chwili wyciągnął z nich swój wielki płaszcz, pudełko zapałek i kawałek grubego drutu. - Muszę w końcu załatwić sobie latarkę... Nie pogardził bym nawet lampą naftową... - Zebra mamrotała pod nosem. Po znalezieniu brzegu płaszcza ogier użył noża aby odkrawać długi pasek. - Szkoda że oddałem alkohol tej klacz przy wejściu, mógłbym sobie teraz zrobić prowizoryczną lampę z knotem. - Gdy miła już długi kawałek materiału,to schował resztę płaszcza do torby i zabrał się zapałki i pasek materiału. Pasek owinął luźno na drucie, robiąc marnej jakości pochodnie, Potem podpalił jeden koniec materiału.


Gdy miał już trochę światła Xander jako pierwszą rzecz sprawdził czy drwi do pokoju nadal można było otworzyć czy też zamek w nich się zatrzasnął.
Odpowiedz
Dudniący odgłos zamykanych drzwi sprawił, że ciemnoniebieska klacz prawie podskoczyła w miejscu, a na jej twarzy pojawił się grymas zmartwienia połączonego ze strachem. Ten dźwięk oznaczać mógł tylko jedno - Xander został gdzieś zamknięty; czy ze swojej winy, czy z kaprysu nadnaturalnej istoty z którą do tej pory prowadzili pogawędkę, nie było pewności. Młoda najemniczka naprędce rozejrzała się po pokoju, szukając jakiegokolwiek znaku, że przedwojenne stworzenie miało z tym coś do czynienia; jej wzrok padł na terminal, na którym odliczane byłby - jak się domyśliła - sekundy, które oznaczały długość istnienia tajemniczego bytu.

Słowa Blue wyrwały Rainfall z zamyślenia. Obracając głowę w stronę drzwi szybko podjęła ona decyzję.

- Idę sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku - oznajmiła tylko, udając się w stronę drzwi wyjściowych. - Wolałabym, żeby nic mu się tam nie stało.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 43 gości