Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Sharp nie mógł zrobić nic po za obserwacją, jak zebra się od niego odsuwa. Przez pierwszą sekundę czy dwie był zdezorientowany, dopiero po tychże sekundach orientując się, o co mogło chodzić. Sharp, ty idioto - pomyślał. Żyjąc cały czas w samotności, ten biedak musiał uważać dotyk za coś obcego, groźnego. Może nawet kojarzącego się z walką. Opuścił kopyto, zawiedziony swoją własną głupotą. Nie mógł oczekiwać, że ktoś, kto żył w samotności przez całe swoje życie, a przynajmniej większość, ot tak zdecyduje się na bezpośredni kontakt z kimś obcym.

Westchnął cicho, spoglądając na chwilę w ziemię, po czym znowu przeniósł swoją uwagę na ogiera leżącego koło niego. Przez jego umysł przelatywały myśli o tym, jakie problemy by wynikły, gdyby miał go objąć ochroną i zabrać wraz z tym, co zostało z karawany. Zaskakująco, nie przychodziło mu ich do głowy wiele, ale każdy był raczej poważny sam w sobie. Wszystkie razem mogły doprowadzić do pewnych... nieprzyjemnych konsekwencji.

- Czy świat na prawdę musi być taki... do dupy? - uszy medyka stanęły na sztorc, a on ponownie musiał zogniskować wzrok na swym rozmówcy w biało-czarne paski. Jego głos był przepełniony smutkiem. Sharp doszedł szybko do wniosku, że zebra musiała naprawdę rzadko zdejmować maskę. Inaczej nie załamałby się tylko dlatego, że ją zdjął. Albo chodzi tu o coś więcej. Chciał jakoś odpowiedzieć, ale nie miał takiej szansy.

- Czemu muszę płacić za błędy, które popełnili moi przodkowie? Może to i oni zaczęli zrzucać megazaklęcia, ale sami zginęli od tej broni. Teraz wszyscy siedzimy w jednakowym gównie. A i tak wszyscy traktują mnie tak, jakbym to ja osobiście nacisnął guzik "odpal" - Medyk nie mógł nie zgodzić się z tym tokiem rozumowania, gdyż był to jedyny logiczny. A mimo tego wiele kucyków wciąż kontynuowało nienawidzić zebry. A i dlaczego? Z powodu jakiegoś chorego poczucia tradycji?

Zebra kontynuowała. Sharp nie mógł zrobić absolutnie nic po za byciem dobrym słuchaczem. Najciężej było oprzeć się pragnieniu przytulenia rozmówcy i powiedzenia, że wszystko będzie dobrze. Było to głupotą, z wielu powodów, a przodowały dwa: pierwsza próba przytulenia nie skończyła się dobrze, a obaj doskonale wiedzieli, że dobrze nie będzie. Nie na Pustkowiach.

Medyk chciał zaprotestować w momencie, gdy jego rozmówca powiedział, że jednorożec nie może rozumieć co zebra czuje, jednakowoż zreflektował się. Cóż on miał do powiedzenia o samotności? Owszem, nie miał wszystkiego o czym wspomniała zebra, jego życie różowe nie było, jak zresztą nikogo na Pustkowiach, ale nie mógł swojej sytuacji porównywać z zebrą.
W zasadzie to w swoim życiu miał całkiem sporo szczęścia. Jego rodzina była gdzieś daleko, ale była spora szansa, że jeszcze żyli. Domu nie miał, ale też nigdy nie musiał siedzieć samotnie pośród ruin, nigdy też nie był niczyim więźniem ani niewolnikiem na dłużej niż parę godzin... w przeciwieństwie do pewnego znanego mu kucyka, który to kucyk aktualnie był jedynym jego przyjacielem. Jak on mógł porównywać się do niej czy nawet do zebry leżącej teraz koło niego, skoro oni przetrwali takie piekło, z czego dla jednego z nich jeszcze się ono nie skończyło?

Zebra zaczęła mówić o chorej grze i poddawaniu się. Samotność na wieki... Po grzbiecie jednorożca przeszły dreszcze gdy dotarło do niego, jak prawdziwa dla jego rozmówcy była to sytuacja.
A potem zaczął mówić o poddaniu się, zejściu w cień... Kurwa - stwierdził dosadnie Sharp w swojej głowie, gdy dotarło do niego, o czym młody ogier mógł mówić, przynajmniej na tyle na ile go rozumiał.

Chciał coś powiedzieć, coś, co by mogło mu pomóc, ale zorientował się, że takich słów nie ma. Tak więc stwierdził, że zrobi co może. Nie wiedział czemu, ale poczuł się w jakimś sensie odpowiedzialny za młodą zebrę po tym załamaniu się biedaka tuż przed jego nosem.

- Słuchaj... - zawahał się na chwilę. Czy naprawdę był upoważniony, by wypowiadać się w imieniu grupy? A niech się pieprzą - ponownie stwierdził - nie wiem co masz zamiar zrobić... ale możesz zostać z nami - przerwał na chwilę, żeby ogier mógł przyswoić sobie informacje - nie gwarantuję, że wszyscy będą szczęśliwi, nie oczekuję też, że zostaniesz... ale chyba to lepsze, niż pójście samemu w pustynię, nie? - spróbował lekko się uśmiechnąć, jakby na zachętę, pod koniec zdania, ale coś mu nie wyszło. O to chodziło, dać mu opcję, do niczego nie przymuszać. Może skorzysta.

Medyk ponownie wyciągnął kopyto, lecz tym razem nie przybliżając się do zebry, a raczej zapraszając go do siebie. Nic więcej nie mógł zrobić dla niego.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
- Słuchaj White, ja nie jestem najlepszym kucykiem do naśladowania. Naprawdę nie chciała byś się uczyć ode mnie - mówiła Blue. Tutaj jednak się zatrzymała, co White zdołała dostrzec. Niebieska klacz spojrzała się w stronę Starwave. Od razu po tym kontynuowała. - W tej karawanie jest kilkoro naprawdę dobrych kucyków od których możesz się dużo nauczyć, tylko że ja do nich nie należę. Mogę ci powiedzieć o podstawowych prawach panujących na pustkowiach, odpowiedzieć na proste pytania, reszty będziesz musiała się dowiedzieć od kogoś innego - dokończyła Blue.

White miała zamiar coś powiedzieć, lecz fioletowogrzywa zaczęła kontynuować monolog. Biała klacz pokiwała tylko głową w celu zrozumienia, a następnie zaczęła słuchać dalej.

- A co do waluty używanej na pustkowiach, nie wiem kto wpadł na tak głupi pomysł ale jako pieniędzy na pustkowiach używa się właśnie kapsli. Strasznie to bez sensu gdyż jestem pewna iż monety których używaliśmy przed wojną raczej by przetrwały kilka wybuchów - dodał niebieski kucyk. Fakt faktem było to całkiem interesujące. To, co uważała za bezużyteczne, tak naprawdę okazało się walutą na tym... zadupiu. Ucieszyła się w duchu, że nie zostawiła tego mieszka pełnego kapsli, przy tym martwym kucyku, którego znalazła pierwszego dnia. Czuła, iż sama Księżniczka Luna nad nią czuwała. Było to całkiem dziwne, bo zawsze myślała, iż to tylko bzdury, które były jej wmawiane. Kto by pomyślał, że Pustkowia zmienią nastawienie kucyka do wszystkiego, nawet do nauki, którą niegdyś pobierał.

Staple miała już wyrazić swoją opinię na temat tego wszystkiego, jednakowoż Starwave ją uprzedziła. Lekko się zirytowała, jednakże złośliwości zostawiła dla siebie. Uznała, iż tak będzie lepiej nie tylko dla tamtej klaczy, ale i samej siebie. Nawet jeśli Staple tak pomyślała, to rzeczywistość była taka, iż nie tknęła by jej. Za bardzo się bała konsekwencji, jakie mogłyby z tego wyniknąć.

- Faktycznie to dość głupie, ale chyba najlepsze rozwiązanie dla prowizorycznej waluty. W końcu to jedne z najliczniejszych i najbardziej popularnych przedmiotów w powojennej Equestrii. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś na pustkowiach był w stanie je reprodukować. – Powiedziała Starwave, dołączając, a nawet wtrącając się do rozmowy.

- Cóż... - powiedziała cicho, mając nadzieję, iż nikt jej tym razem nie przeszkodzi. Odczekała chwilę, by kontynuować. - W każdej historii drzemie ziarnko prawdy. Kapsle rzeczywiście są pospolite, ale wydaje mi się, że aż za bardzo - Staple miała często swoje... wywody filozoficzne. Zazwyczaj była to masa paplaniny, o jakiejś mało istotnej rzeczy. Prawiła tam głównie to, co myślała, bądź wiedziała na ten temat. - Nie wiem za dużo, o tym, czym płacono przed wojną, ale raczej było to coś dużo innego, niż kapselki po napoju. Może nawet było ich wiele, oraz każde miały inną wartość? A może każda pojedyncza waluta miała tą samą, jak te kapsle - ponownie przerwała, by nabrać powietrza, aby następnie wypuścić je. - Może kwestią też był materiał, z jakiego tam ta waluta została wykonana. Z tego co wiem, to na pustkowiach jest dużo ruin, w których niegdyś produkowano tak zwane monety. Nie jestem pewna, czy właśnie dzięki nim płacono, ale mogło tak być - zakończyła, a następnie szeroko się uśmiechnęła. Wywody filozoficzne, które prawiła zawsze poprawiały jej humor.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Kiedy zebra skończyła swój monolog, utkwiła jedynie wzrok w horyzoncie przed sobą. Odczuwała teraz ogromną ulgę, ulgę że mogła wreszcie zrzucić choć część tego ciężaru. Uff. Od razu lepiej. Nie sądziłem że to morze być takie miłe, móc się komuś wyżalić. Tylko co ja teraz powinienem zrobić? - Słuchaj... - Młodzik usłyszał od jednorożca obok, odwrócił więc wzrok na swojego rozmówce. - nie wiem co masz zamiar zrobić... ale możesz zostać z nami - Zebra zamrugała ze zdziwieniem. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Sama dokładnie nie wiedziała czego oczekiwać, ale to znajdowało się raczej na samym końcu tej listy. - nie gwarantuję, że wszyscy będą szczęśliwi, nie oczekuję też, że zostaniesz... ale chyba to lepsze, niż pójście samemu w pustynię, nie?

Xander zauważył że jednorożec lekko się uśmiechną i ponownie wyciągną kopyto w jego stronę. Na ten gest odczuł wewnątrz coś dziwnie ciepłego i miłego. Ale nie był gotów na taki rodzaj kontaktu z kimkolwiek. Jedyny raz gdy kogoś przytulał był wtedy, gdy Boginie zabierały Shadow ze sobą. Zamknął więc jedynie oczy i powoli podniósł się do pozycji siedzącej. Po czym znowu spojrzał na jasnobrązowego i się uśmiechnął, tak jak gdyby chciał powiedzieć "dziękuje". Był to pierwszy uśmiech od bardzo, bardzo dawna, ale był szczery.

Po chwili jednak uśmiech zniknął a zebra ponownie utkwiła wzrok w horyzoncie. - Pewnie masz rację. Gdybym tam wrócił, to po kilku tygodniach sam bym sobie palnął w łeb, albo został kolejną zjawą nawiedzającą ruiny pustkowi. Przy odrobinie szczęścia może stałbym się bohaterem jakiejś bajeczki którą straszy się małe klaczki i źrebaki. - Ostatnie zdanie Xander wypowiedział z lekkim uśmiechem w glosie, traktując je jako swego rodzaju żarcik.

- A jeśli chodzi o zostanie z wami... Tu, no cóż... Tak jak sam powiedziałeś, nie każdy musiał by być z tego powodu szczęśliwy. Ale, póki co, ty jesteś w porządku, może warto spróbować. Tylko... - Tutaj zebra przerwała, by znaleźć odpowiednie słowa do wyrażenia swojej "prośby".

- To nieco niedorzeczny zwyczaj, ale sądzę że odda idealnie powagę sytuacji. Chodzi o przysięgę krwi. Musisz mi przysiąc że nikomu nie powiesz kim jestem. - Młodzik powoli wyciągnął z rękawa kurtki jedno z ostrzy i jednym szybkim ruchem zrobił głębokie nacięcie na lewej przedniej nodze. Z rany natychmiast zaczęła płynąć krew. Ogier wysunął drugie ostrze i położył przed jednorożcem. Xander zebrał nieco krwi na spód swojego prawego kopyta a następnie wystawił je w stronę jasnobrązowego. - Zrób to co ja i przybij. Od tej chwili jeśli komuś powiesz, a on zrobi coś głupiego i zginie. Będziesz to mógł traktować tak, jakbyś to ty wydał na niego wyrok śmierci. Tak przy okazji, jestem Xander.
Blue słuchała wypowiedzi obu klaczy. Była ona zadowolona z przyłączenia się Starwave do rozmowy, im więcej osób rozmawia tym większa szansa że ta rozmowa trochę potrwa, a tego akurat było White potrzeba.

- Wiecie, ja tu jednak przy tych kapslach wyczuwam jakiś spisek. - powiedziała po wysłuchaniu monologu szarej - Moim zdaniem ktoś po prostu miał dość duże znajomości i niezłą kolekcje kapsli, więc postanowił to wykorzystać i przepchnąć je jako walutę obowiązującą na pustkowiach. Prawdopodobnie ustawił się przy tym do końca życia.

Towarzystwo było, rozmowa była, a jednak czegoś brakowało. Rozglądając się w około Blue popatrzyła się na wozy ją otaczające poczym się powoli podniosła.

- Panie na chwile wybaczą ale muszę czegoś poszukać. Zaraz wracam i dalej będziemy mogli dyskutować na temat ekonomii pustkowi. - powiedziała po czym skierowała się w kierunku najbliższego wozu. Wdrapując się na niego zaczęła ona przeszukiwać skrzynie rozglądając się za jakimiś przekąskami i wodą na herbatę.
[Obrazek: signature.php]
Blue weszła do jednego z wozów i zaczęła swoje poszukiwania żywności i wody. Na karawanie wiozącej między innymi właśnie żywność i wodę, nie należało to do trudnych zadań. Już w pierwszej skrzyni znalazła czystą wodę w butelkach, ułożoną w rzędy w całej, wcale nie małej, skrzyni. W kolejnej była, ponownie, woda, ale w trzeciej z kolei transportowane były całkiem spore ilości żywności. Były to głównie przedwojenne konserwy, których przebywanie tam zawdzięczano scavengerom, ale, co ciekawe i cokolwiek nietypowe, w skrzyni przewożono także trochę świeżych jabłek. Pozostałe, ułożone w wozie, czasem i po kilka w stosie, skrzynie, jeszcze nie zdradziły swej zawartości, jednakowoż było prawdopodobne, że, tak jak do tej pory otwarte, skrywają bogactwa rzadkie na Pustkowiach.



Sharp opuścił kopyto, widząc, że zebra najwyraźniej nie jest gotowa na kontakt fizyczny z kimkolwiek. Warto było spróbować. I wtedy jego rozmówca się uśmiechnął. Tego medyk nie oczekiwał, ale poczuł miłe ciepło. Wiedział, że prawdopodobnie nie czyni dobrze, zapraszając zebrę do karawany. Jemu było wszystko jedno, czy ogier... Przydałoby się go zapytać o imię. Niezależnie od tego, dla Sharpa czyjaś rasa nie miała znaczenia, co nie zmieniało faktu, że inni mogą to odbierać zupełnie inaczej. Włącznie z opcją "Zebra? Strzelać!".

Zebra zaczęła coś mówić. Medyk natychmiast przeniósł uwagę na niego, ale ogier wpatrywał się w horyzont, jakby mówił bardziej do siebie, niż do kogokolwiek innego. Mimo wszystko, jego słowa wskazywały na to, że mówił do jednorożca. Wesoły ton na koniec tak ponurej wypowiedzi nie był niczym dziwnym. Życie w takim świecie, zwłaszcza tak samotne jak tej zebry, powodowało występowanie cokolwiek specyficznego humoru.

- A jeśli chodzi o zostanie z wami... Tu, no cóż... Tak jak sam powiedziałeś, nie każdy musiał by być z tego powodu szczęśliwy. Ale, póki co, ty jesteś w porządku, może warto spróbować. Tylko... - Sharp słuchał wyraźnie, co ogier ma do powiedzenia. Podejrzewał, że zaraz padną jakieś ciężkie do zaakceptowania warunki. Medyk nie był nigdy dobrym negocjatorem, tak więc wątpił, żeby udało mu się wygadać zebrę z warunków, jakiekolwiek by one nie były.

- To nieco niedorzeczny zwyczaj - Oho, zaczyna się - ale sądzę że odda idealnie powagę sytuacji. Chodzi o przysięgę krwi. Musisz mi przysiąc że nikomu nie powiesz kim jestem. - Racja. Niedorzeczny zwyczaj.
Obserwował ruchy zebry, a myśli w jego głowie galopowały.

Rzadko cokolwiek komukolwiek obiecywał, a przysięgał jeszcze rzadziej. Tworzyło to zbędne zobowiązania. A na taki warunek nie mógł się zgodzić. Owszem, potrafił utrzymać tajemnicę, ale jakoś nie wyobrażał sobie tego. Nie mógł być jedynym kucykiem w karawanie znającym tożsamość przybysza.
Owszem, nie był też za tym, żeby wejść bezceremonialnie na środek obozu i ogłosić, że mają zebrę w ekipie, ale musiał komuś powiedzieć. Komuś, komu mógł zaufać. Tak się składało, że w karawanie był tylko jeden taki kucyk.

- Zrób to co ja i przybij. Od tej chwili jeśli komuś powiesz, a on zrobi coś głupiego i zginie. Będziesz to mógł traktować tak, jakbyś to ty wydał na niego wyrok śmierci. Tak przy okazji, jestem Xander - Zatem sprawa z imieniem załatwiona. Sharp skinął głową, wyciągnął nóż i odciągnął lekko rękaw na swojej lewej przedniej nodze za pomocą telekinezy. Spojrzał w oczy ogiera.

- Z jednym wyjątkiem. Powiem jednej osobie, ale tylko, jeżeli się na to zgodzisz po spotkaniu tej osoby - powiedział do Xandera, rozpoczynając płytkie nacięcie na swojej własnej nodze. Wiedział, jak ciąć, żeby uzyskać pożądany efekt: zazwyczaj ciął kucyki w cokolwiek innych celach, a nożem na pewno by nie potrafił dobrze walczyć, ale zwykłe, precyzyjne nacięcie to było dla niego coś banalnie prostego. Zgarnął niewielką ilość krwi, jaka pojawiła się po wycofaniu noża, na spód swojego prawego przedniego kopyta.
Wyciągnął wspomniane kopyto ku zebrze, jednak zatrzymując je kilkanaście centymetrów od kopyta rozmówcy.
- Umowa stoi? - zapytał, powoli i spokojnym głosem, ale sugerującym, że sprzeciw będzie początkiem co najmniej bardzo długiej dyskusji.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Xander obserwował jak jednorożec zabiera się do zrobienia nacięcia, lecz ten zatrzymał się na chwile i popatrzył mu w oczy. - Z jednym wyjątkiem. Powiem jednej osobie, ale tylko, jeżeli się na to zgodzisz po spotkaniu tej osoby - W pierwszej chwili zebra chciała odpowiedzieć stanowczym "Nie", ale się powstrzymała. Czyli tak. Ja mam poznać kucyka i sam zdecydować czy można temu komuś zaufać w tej kwestii. On chyba nie wie na co liczy. Zanim się przekonam, to on zdąży posiwieć. No może przesadzam, ale to na pewno nie stanie się, od tak.

Jednorożec dokończył to co zaczął i wystawił kopyto w stronę zebry. - Umowa stoi? - Młodzik jeszcze krótką chwilę patrzył na swojego rozmówcę, po czym przypieczętował przysięgę. Lepka, powoli stygnąca maź zmieszała się między kopytami, wydając ciche, charakterystyczne chlapnięcie. - Stoi. - Po krótkiej przerwie dodał jednak. - Mam nadzieje, że zdajesz sobie sprawę z tego, że może to "chwile" potrwać.

Po tych słowach Xander zabrał swoje kopyto, poprawił płaszcz i na powrót nałożył maskę i kaptur. Powinienem go chyba zapytać o imię. - Tak w ogóle, to jak cie zwą? Ja powiedziałem ci swoje imię, teraz twoja kolej.
Iron czuła się jak szpieg. Koniecznie Red Spy, siedziała i podsłuchiwała oraz zbierała informacje.
Gdy doszło do zakonczenia tego "spotkania" cichaczem zabrała karabin. Była gotowa już parę razy strzelić ale powstrzymała się.
Wycofała się okrężnie kipiąc nadmiarem danych zdobytych w czasie swojej wyprawy:
Imię: Xander
Rasa: Zebra.
Inne: Ma te swoje zwyczaje, boi się tego że go ubiją i jest niestabilny... trochę.
Pobieżne fakty. Miała ich więcej ale to na tą chwilę wystarczy. Zawsze może to zachować dla siebie i nie powiedzieć nikomu co wie na temat Xandera. Albo powiedzieć i i tak mu nie zaszkodzi. Wszyscy wezmą ją za ćpunkę (jak zwykle) a Xandera uznają za przykładowo oszpeconego.

Jej to zbytnio nie przeszkadzało, słyszała te brednie na temat tego jakie to zebry są złe i zamierzała ją ubić ale jak otworzyła się przed medykiem zrezygnowała z tego pomysłu tylko za sprawą "wewnętrznej małej, głupiej, dobrej klaczy"
- Mała zdzira. - mruknęła do siebie i wróciła do obozu po czym zajęła się tym co zawsze: nudzingiem.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Jednoróżka ze szczególną uwagą słuchała teorii Blue, jak to ukształtowała się „ekonomia” pustkowi. Wyglądało na to, że niebieska klacz całkowicie odzyskała już swój dobry nastrój. A przynajmniej na tyle dobry, na ile pozwalała na to skomplikowana psychika Blue.

”Ekonomia…” zamyśliła się Star. Słowo ekonomia, już dawno utraciło swoje dawne znaczenie. W powojennej Equestrii było to puste słowo. Słowo które słabo co kojarzyli co niektórzy kupcy, a którego prawdziwe znaczenie mogło być pamiętane przez Ghule. Były także pyszczki w których słowo „ekonomia” budziło strach i trwogę. Starweave dobrze wiedziała, że w pewnym miejscu Equestrii, słowo to przetrwało i tak jak większość rzeczy na pustkowiach, uległo mutacji, zmieniając swoje znaczenie.

Ten „mutant” coraz częściej był kojarzony z jednym konkretnym miastem na pustkowiach. Stał się usprawiedliwieniem dla tamtejszych działań. Bo znaczenie słowa ekonomia, zmienia się tam bardzo mocno.

Starweave wpatrywała się za odchodzącą niebieskorogą i w tej chwili jej umysł zalały zupełnie nowe myśli. Rogi kucyków tak samo jak ich skrzydła, sierść, włosy, oraz futro mogą posiadać pigment. Tylko włosy na ogonie i grzywie mogły posadą własny, odmienny kolor. Róg natomiast był zawsze tego samego koloru co futro. Było to tak oczywiste, że Star nigdy nie znalazła żadnego innego kucyka, który poświęcał by jej zainteresowanie w tej sprawie.

- Wiesz White, mi osobiście wydaje się, że powodem używania kapsli na pustkowiach nie jest niewystarczająca ilość przedwojennych pieniędzy. I tu wcale nie mam na myśli tego, że się nie zachowały. – Star spojrzała ponownie w kierunku białej klaczy. Teraz dopiero zdała sobie sprawę iż ów klacz kogoś jej przypomina. Jednak niebyły to miłe wspomnienia, więc ciemnogranatowa szybko zepchnęła je w głąb umysłu, kontynuując swoją wypowiedz.

- Z tego co wiem, dawna Equestria posiadała kiedyś gigantyczną sieć informacyjną. Taką wielką, że prawie każdy terminal był do niej podłączony. Dzięki temu, kucyki mogły błyskawicznie przesłać dane z jednego krańca świata na drugi. Wiesz już chyba do czego zmierzam? – Starweave sama pochodziła ze stajni i nie chcąc wyjawić tego ciemnoszarej, zawahała się na chwile nie wiedząc co powiedzieć dalej.

- Czytałam gdzieś, że w oparciu o tą sieć, przedwojenne kucyki stworzyły magiczny system płatności. Wiesz… taki cyferkowy na ekranie. – Star nie była pewna, czy została chodź trochę zrozumiała. Zwłaszcza, że ostatnie zdanie swojej wypowiedzi palnęła jak ostatnia idiotka.

- A właśnie, skoro jesteś ze Stajni, to na pewno znasz jakieś sekrety dotyczące starego świata. Z ciekawości cię jeszcze zapytam. Swoją wiedze w Stajni czerpaliście z książek, czy z terminali? – Przez cały ten czas, klacz zachowywała podzielność uwagi. Co jakiś czas zerkała ona na znajdującą się nieopodal kryształową kulę wspomnień. Klacz dysponowała teorią, ale nie praktyką. Chciała ją po prostu wsadzić do jednego ze swoich juków, ale za nic nie wiedziała jak się do tego zabrać.
Blue wpatrywała się w trzecią skrzynie przez dłuższy moment. Jabłka nie były najprostszą rzeczą do zdobycia na pustkowiach, tym bardziej świeże. Na dobrą sprawę ona sama nie widziała jabłek na oczy od czasu ostatniej wizyty w dolinie Hoofington, która była z dobre 3 lata temu, i dobrze wiedziała, że na pustkowiach świeże jabłka można zdobyć tylko w kilku miejscach; właśnie w dolinie Hoofington, handlując z Society, którzy liczyli sobie niemałe ilości kapsli za nie, bądź też w Stajniach z nadal funkcjonalnymi sadami.

Zamykając z powrotem skrzynię, Blue postawiła na nią jedną ze skrzyń z wodą i wylewitowała obie z wozu zabierając je ze sobą do drugiego, w którym zostawiła swoje rzeczy. Przez całą drogę zastanawiała się, co zrobić z tym znaleziskiem - taka ilość świeżych owoców była warta niemałą fortunę i pewnie spora część pustkowi skróciła by ją o głowę, żeby tylko się do niej dobrać.

Wdrapując się na wóz, klacz rozejrzała się po nim. Jej juki nadal leżały tam gdzie je zostawiła, a jej ukochany pluszak nadal stał na obudowie terminalu. Podchodząc do wspomnianych obiektów, Blue otworzyła je i zaczęła po kolei wsypywać zawartość skrzyń do środka, zostawiając posegregowanie tego wszystkiego zaklęciom w jej PipBucku. Po pomyślnym wepchaniu całego prowiantu i zapasu wody do toreb, zarzuciła je z powrotem na siebie, po czym podeszła do pluszaka stojącego obok. Na jego sam widok do głowy Blue zaczęły napływać wspomnienia kuców i życia, które już dawno temu zostawiła za sobą. Podnosząc pluszaka, schowała go ostrożnie do torby, po czym wyszła z wozu i skierowała się w kierunku ogniska, przy którym Starwave była pogrążona w rozmowie z White.
[Obrazek: signature.php]
- Wiecie, ja tu jednak przy tych kapslach wyczuwam jakiś spisek. Moim zdaniem ktoś po prostu miał dość duże znajomości i niezłą kolekcje kapsli, więc postanowił to wykorzystać i przepchnąć je jako walutę obowiązującą na pustkowiach. Prawdopodobnie ustawił się przy tym do końca życia - powiedziała Blue, gdy tylko Staple zakończyła swój dziwny monolog. To dało jej kolejne powody do myślenia, które sporo mogły zmienić w jej toku myślenia, o Equestriańskiej walucie. Co jednak ona mogła wiedzieć, o handlu i sposobie płacenia, jeśli w stajni, w której żyła nie było towarów do kupowania. Prawie wszystko tam było do publicznego użytku.

- Panie na chwile wybaczą ale muszę czegoś poszukać. Zaraz wracam i dalej będziemy mogli dyskutować na temat ekonomii pustkowi - powiedziała Blue, wyrywając White z zamyślenia, po czym odeszła w stronę jednego z wozów.

- Wiesz White, mi osobiście wydaje się, że powodem używania kapsli na pustkowiach nie jest niewystarczająca ilość przedwojennych pieniędzy. I tu wcale nie mam na myśli tego, że się nie zachowały – Starwave spojrzała na klacz, a następnie kontynuowała. - Czytałam gdzieś, że w oparciu o tą sieć, przedwojenne kucyki stworzyły magiczny system płatności. Wiesz… taki cyferkowy na ekranie - Przez to ostatnie zdanie, która powiedziała klacz, White trochę się uraziła. Pomyślała, iż Star myśli, że jest ona jakimś niedouczonym kucykiem, co chciała otwarcie zaprzeczyć, ale postanowiła jednak milczeć.

- A właśnie, skoro jesteś ze Stajni, to na pewno znasz jakieś sekrety dotyczące starego świata. Z ciekawości cię jeszcze zapytam. Swoją wiedzę w Stajni czerpaliście z książek, czy z terminali? – powiedziała owa klacz. White zauważyła, iż co chwile odwraca ona wzrok, i zerka w inną stronę. Zaciekawiło to białogrzywą, jednakowoż nie chciała wzbudzać swoich podejrzeń. Dlatego też postanowiła raz po raz odwracać swoją głowę, w celu rzekomego rozglądania się po obozie.

- Cóż... - powiedziała w końcu White, przerywając ciszę, i mając nadzieję, zwracając uwagę owej klaczy. - Praktycznie cała moja wiedza, która mam tutaj - wskazała kopytkiem na swoją głowę. - pochodziła z książek. Za terminalami jakoś... nie przepadałam, gdyż w ich obsługiwaniu byłam zupełnie zielona. A poza tym, to za dużo nie wiem o Equestrii, przez wojną. Trochę wiem o księżniczka, elementach harmonii, oraz o wojnie z zebrami. Wpajali nam, jakie to one są złe, dlatego też wole ich unikać, gdyż... - tutaj Staple się zatrzymała. - trochę się ich boje - powiedziała trochę ściszonym głosem, spuszczając wzrok na ziemię.. - Ale kontynuując - dodał, a następnie spojrzała na Starwave. - najbardziej zainteresowały mnie elementy harmonii, oraz ich powierniczki. Kto by pomyślał, iż kiedyś konflikty rozwiązywało się, za pomocą przyjaźni - powiedziała, z nostalgią w głosie.

Nagle jednak White momentalne się wzdrygnęła, i zaczęła szukać czegoś w swoich jukach. W między czasie spróbowała zerknąć w miejsce, na które Star co chwile patrzyła. Zobaczyła wtedy coś, co wydawało jej się znajome, a widziała to tylko w... książkach. Było to chyba wspomnienie, ale kopyta uciąć sobie nie da. Była w duchu podekscytowana, ale jednak starała się tego nie ukazywać. Po chwili jednak wróciła do grzebania w jukach, z których wyciągnęła dwie rzeczy. Z juk telekinetycznie wyjęła pluszaka, który przedstawiał pomarańczowego kucyka z brązowym kapeluszem, oraz ukulele. Do pluszaka serdecznie się uśmiechnęła, a następnie położyła go sobie na przednich kopytkach. W ukulele natomiast postanowiła sprawdzić brzmienie, więc szarpnęła za struny kilka razy. Te wydały z siebie kilka nie przyjemnych dźwięków. Staple wiedziała, co jest grane, i zabrał się z nastrajanie instrumentu. Po niedługiej chwili, skończyła, a następnie ponownie szarpnęła magią za struny. Te miały tym razem przyjemniejszy dźwięk.

- Lubisz muzykę? - zapytała Star, przenosząc na nią swój wzrok.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 139 gości