Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Do głowy Starweave uderzyła pewna myśl. Orientacyjnie rozejrzała się po obozie, zwracając szczególna uwagę na wóz, który był na przeciwko tego medycznego. Wszyscy w obozowisku byli czymś zajęci, tak, że jednoróżce wydawało się, iż nikt inny poza White nie mógł jej widzieć. Nie czekając na reakcje drugiej klaczy, wsadziła ów worek do jednego ze swoich juków i ruszyła w stronę wozu. Ta jedyna klacz, która była świadkiem całego zajścia, według Star w ogóle nie wchodziła w grę. Była nowa na pustkowiach jak i w karawanie, a w dodatku była zbyt nieśmiała żeby ją niepokoić.

Starweave wgramoliła się na wóź. Ten był zupełnie inny, od tego w którym spędziła wcześniej trochę czasu. Był pusty i emanował spokojem, a w dodatku nic w nim nie śmierdziało. ”Tak wszędzie być powinno...” pomyślała. Jednoróżka dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jej zaklęcie światła nie jest już aktywne. Co gorsza, nie mogła sobie przypomnieć momentu w którym przestała je podtrzymywać. Po kilku sekundach utrzymywania zezowatego spojrzenia na swoim rogu, zamknęła oczy i powoli spuściła uszy razem z głową, lekko nią przy tym kręcąc. Zdała sobie sprawę, iż jej koncentracja wciąż pozostawia wiele do życzenia.

Star weszła w głąb wozu, po czym wylewitowała wcześniej sporządzony worek, kładąc go przed sobą. Następnie usunęła linę odsłaniając kryształową kulę. Była piękna, zwłaszcza teraz kiedy klacz mogła jej się spokojnie przyjrzeć z bliska. Niewiele rzeczy na pustkowiach zachowało swój wspaniały specyficzny urok. Kryształowa powierzchnia wydawała się doskonale gładka, co zostało potwierdzone przez kopytko ciekawskiego jednorożca. Star wiedziała, że kula może być odpowiedzią na wiele bardzo ważnych pytań. Będąc lekko zaniepokojona, bezcelowo rozejrzała się po wnętrzu wozu. W końcu ciekawość więziła nad nią górę, jednak nie całkowicie. Jednoróżka postanowiła skorzystać z dobrej okazji i przy okazji przeprowadzić mały eksperyment.

Klacz rozświetliła swój róg, a chwile potem jej magia powolutku i delikatnie zaczęła skupiać się na krawędziach kuli, jednak nie na niej samej. Magiczny kocyk powoli zaczął otaczać kulistą powierzchnie zaczynając od jej podstawy i pomalutku pnąc się ku górze. Star zamknęła oczy, nieznacznie zwiększyła moc, co przyspieszyło cały proces. Działała wyjątkowo delikatnie, chodź nie spodziewała się sukcesu. Świadomość tego, że w każdej chwili może zapaść się w czyjeś wspomnienie była dla niej wysoce stresująca. Jednak było też w tym coś co ją ekscytowało, nigdy wcześniej nie miała okazji patrzeć na rzeczywistość oczami innego kucyka. W pewnym monecie zastanawiała się, czy aby nie przerwać czarowania. Jednak szybko wycofała ona te myśli, wraz z tym jak podnosząc lekko lewą powiekę, udało jej się zerknąć na efekt pracy jej rogu. Magiczny kocyk już prawie do połowy otaczał kryształ. ”To może się udać Star... To może się udać.”

[Starweave próbuje lewitować kulę. Jeżeli jej się to uda, już bezceremonialnie spróbuje w nią wejrzeć.]
Xander chwile przyglądał się dwóm stosom, oraz martwym braminom leżącym pomiędzy nimi. Uu, ładnie świdrują kinol te krówska. Jeśli tu długo zostanę to będę śmierdział jak one. Odpędził on szybko na bok część rozpraszających go myśli i dokładnie obejrzał stosy ciał. Wnioskując po ich wyglądzie, to ten stos po lewej to są bandyci a ci z prawej to obstawa karawany. Nieumyślnie ułatwili mi tylko zadanie. Młodzik przeniósł teraz większość swojej uwagi na stos znajdujący się po jego prawej stronie. Kuźwa, normalnie armia klonów, wszyscy mają podobne "gajerki". Dopiero po chwili w oczy rzucił mu się kucyk w metalowym pancerzu, leżący na szczycie stosu.

Chyba znalazłem to czego szukałem. tylko teraz trzeba będzie się do niego dobrać. Szlag, przydała by mi się tu pomoc Blue albo Sharpa, ale niestety... Dobra, Będę musiał wejść na ten stos i zrzucić to jedno ciał na duł. Tylko jest jeden szkopuł. Nie dam rady tam wejść w tym płaszczu, zaraz się cały uświni i będzie wyglądał gorzej od fartucha rzeźnika. Muszę go ściągnąć. Zebra jeszcze chwilę biła się z tą myślą lecz w końcu wygrała chęć przeszukania tego ciała. Ogier odwiązał sznurek na szyi i szybkim ruchem ściągną swój płaszcz. Następnie złożył go pobieżnie i położył na piasku nie zabarwionym krwią. Zdjął także swoje juki i położył je na materiale. Maskę podepchną jedynie do góry, zatrzymując ją mniej więcej na czubku głowy

Xander odwrócił się w stronę stosu, wziął głębszy oddech i zaczął się na niego wspinać. Teraz przysłowie "Po trupach do celu" nabiera innego znaczenia. Szedł on powoli próbując utrzymać równowagę na odwracających się pod jego ciężarem częściach ciał. Wreszcie dostał się na szczyt, gdzie leżało ciało domniemanego szefa karawany. Zaparł się przednimi kopytami o ciało i zaczął je pchać. Po którejś próbie ciało stoczyło się ze stosu niczym szmaciana lalka. Młodzik niewiele myśląc zeskoczył ze stosu i chwycił pancerz by odsunąć ciało trochę dalej od reszty i zacząć je przeszukiwać.
Klacz bez zastanowienia ostrzelała robota celując w jego korpus i głowę, sprawdziła też czy to co posłała w robota trafiło i po wypróżnieniu magazynka szybko wybiegła do tunelu kopalnianego po czym zamknęła za sobą drzwi, tą chwilę wytchnienia zostawiła na przeładowanie karabinu i cierpliwe oczekiwanie na to co się wydarzy za chwilę. Była praktycznie pod drabinką więc jeśli robot nie padł to postara się go albo wyeliminować albo po prostu ucieknie i coś wymyśli.

Jedną z alternatyw było użycie ognia, prądu, wódki, złomu albo wsparcia. Połowa odpada więc pozostaje... inprowizacja. Czuła się nieźle, niczym jak naładowana tym syfem z swoich juków. I wtedy uświadomiła sobie że ich za bardzo nie potrzebuje ale myśl ta szybko zgasła zastąpiona pełnym napięcia oczekiwaniem na rozwój wypadków...
[Obrazek: cgnimLq.png]
Blue siedziała przy ich “gościu” uważnie mu się przyglądając i powoli analizując sytuacje. Rozmowa, która ją czekała nie zanosiła się na łatwą, szansa na to, że skończy się ona pozytywnie była niemal nikła. Było po, nim widać, że trzymał się on, ledwo kupy i nie miał on siły na prowadzenie rozmowy co zdecydowanie utrudniało wyciągnięcie jakichkolwiek informacji z niego, jeżeli nie robiąc tego niewykonalnym. Ale jak nie spróbujesz to się nie przekonasz.

- Jak się domyślam, pewnie już cię zasypali pytaniami i wypytali o wszystko, ale, mnie przy tym nie było, więc musisz mi wybaczyć jak niektóre pytania będą się powtarzały. I nie śpiesz się z odpowiedziami, mamy sporo czasu i jak na razie nam się nigdzie nie śpieszy. - powiedziała Blue nie przerywając kontaktu wzrokowego z drugim kucem.

- Może zacznijmy od początku i zobaczymy, gdzie nas ta rozmowa poprowadzi. A, więc, jak masz na imię?
[Obrazek: signature.php]
Jeniec skinął głową na znak, że rozumie co nowa klacz do niego mówi.
Widać rozmowa rozproszyła go od negatywnych myśli, gdyż jego uszy powróciły do pozycji wyprostowanej, a sam ogier spoglądał bardziej z ciekawością niż przerażeniem, jak wcześniej. Miał nadzieję, ze uda mu się z tego wyjść wolno, a wcześniej powiedziano mu, że ktoś jeszcze mógł przeżyć, tak więc czemu niby miałby nie pozwalać sobie na jedną optymistyczną myśl?

- N-na imię mam Hilo... - przedstawił się raz jeszcze. Mimo nieco większej pewności siebie, wciąż nie mógł opanować jąkania się w takiej sytuacji. Próbował podnieść się do pozycji siedzącej, aczkolwiek nie do końca mu się to udało, bowiem przewrócił się z powrotem na bok gdy tylko udało mu się wesprzeć się przednimi kopytami.
- Nie próbowałbym tego. Wciąż jesteś osłabiony - Sharp po raz pierwszy odezwał się do jeńca. Prędzej zrobi sobie krzywdę niż wstanie w tej chwili.



Xander zdjął swoją osłonę i zabrał się do wspinania po specyficznym pagórku. W tej sytuacji mógł go zobaczyć każdy kto tylko by spojrzał w odpowiednim kierunku, ale młodej zebrze to najwyraźniej nie przeszkadzało. Dotarł na sam szczyt, raz czy dwa prawie się przewracając na zakrwawione trupy. Jakimś cudem bez większych problemów zrzucił szefa karawany, bo na jego właśnie wyglądał ten kucyk, ze stosu.

Ogier przesunął ciało nieco dalej od stosu i zaczął je przeszukiwać. Wyglądało na to, że został on już pobieżnie przeszukany: nie posiadał żadnej broni przy sobie, amunicja też została zabrana. Jednakowoż otwarcie zewnętrznej warstwy wyjątkowo dobrze wykonanego pancerza odkryło wewnętrzne kieszenie, zawierające niewiele, ale jednak coś.

Był tam mały notesik i kawałek węgla, oraz jeden pocisk karabinowy, kaliber .303. Kucyk nie miał na sobie żadnej uprzęży, która by mogła pomieścić broń o podobnym kalibrze, ani nie wyglądało na to, żeby ktoś ją niedawno zerwał. Biorąc to wszystko pod uwagę, nie było żadnego powodu, by miał przy sobie takowy pocisk. Nie powinno go tam być. Pocisk się najwyraźniej z tym nie zgadzał i złośliwie istniał.

Xander podjął jedną błędną decyzję: nie założył swojego płaszcza po przesunięciu ciała. Każdy mógł go zobaczyć, wraz z całą okazałością czerni i bieli pasów jego umaszczenia. I, ponieważ na Pustkowiach nikt nie miał szczęścia, ktoś zobaczył. Starszy najemnik leżący wraz z Calem pod wozem akurat obserwował teren, podczas gdy drugi kucyk spał koło niego. I mógł doskonale widzieć nogi zebry.



Iron wypaliła serię i uciekła za drzwi. Przy trafieniu rozległy się trzaski charakterystyczne dla upadającego robota, ale klacz nie mogła tego usłyszeć, ogłuszona hałasem broni maszynowej w zamkniętym pomieszczeniu. Czekała cierpliwie, ale zza drzwi nie dobiegał absolutnie żaden dźwięk.



<Wybacz Sava, musisz trochę poczekać na odpiskę...>
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Nudy. Tak w skrócie możnaby opisać sytuację w wozie. Rain wprawdzie próbowała się wsłuchać w to, co mówi ranny, ale z jakiegoś powodu nie potrafiła się skoncentrować. Ledwo widziała wymianę Starweave-Blue Gear. Nawet smród już tak nie przeszkadzał tak bardzo jak przedtem.

Zamiast wsłuchiwać się w przesłuchanie, ciemnoniebieski kucyk zaczął rozmyślać. Nie było to zbyt owocne i przydatne zajęcie, ale to była jedyna alternatywa wobec nudy. Moglibyśmy już jechać dalej... stwierdziła w myślach, poprawiając założone siodło. Rzeczywiście, postój już nieco się przedłużał i groził między innymi tym, że ktoś - lub coś - zauważy prowizoryczne obozowisko, a to nie skończyłoby się dobrze. Poza tym bycie w miejscu było nudne. Ehh, wszystko mnie nudzi. Jak tak dalej pójdzie to życiem się znudzę, pomyślała znowu, niby z przekąsem, niby narzekając.

Przy okazji uświadomiła sobie również, że potworek u jej boku niezbyt się przyda w sytuacji zagrożenia; zbyt mozolnie się rozkręcał. Pozostawało okładanie delikwenta kopytami jakby co. Klacz zastanawiała się jeszcze chwilę, ale potem nawet to przestało być atrakcyjne. Co gorsza, wrócił smród. Znaczy był przez cały czas, ale do tej pory nie zwracano na to uwagi.

Żeby jakkolwiek zająć czas Rainfall próbowała się wsłuchać. Aktualnie Blue pytała rannego ogiera o imię. Rain nie była pewna, czy takie pytanie przypadkiem już nie padło, ale to nie miało większego znaczenia.

Wpadła na pomysł.

Westchnęła cicho, po czym zwróciła głowę w stronę Sharpa. - Mam dwa pytania. Jedno, czy naprawdę muszę tu siedzieć i drugie, dlaczego jeszcze nie jedziemy dalej? - rzuciła prosto z mostu, lekkim tonem, ciemnoniebieska (ledwo widoczna) postać.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Xander chwilę mocował z pancerzem martwego kucyka, ale wreszcie udało mu się usunąć wierzchnią część jego ubioru. Po przeszukaniu kieszeń i pobieżnym oględzinom fantów, włożył je do kieszeni własnej kurtki. Dobra. Moim znaleziskom przyjrzę się dokładniej za chwilę ale na razie, to muszę przesunąć to ciało bliżej stosu. Może wtedy nikt się nie zorientuje że przy nim grzebałem. Powinienem się chyba cieszyć że poszło w miarę prosto, słyszałem o takich którzy trzymali cenne rzeczy, jak to się fachowo mówi, w jamach ciała. Ciarki mnie przechodzą na samą myśl o tym że musiał bym jeszcze grzebać w czyichś flakach.

Młodzik po chwili rozmyślania ponownie chwycił ciało karawaniarza i podciągną je bliżej stosu. Następnie podszedł do swoich rzeczy. Założył juki a następnie swój płaszcz, naciągną kaptur na głowę lecz nie opuszczając maski na twarz. Po tym zabiegu wyciągną z kieszeni notes oraz nabój który znalazł przy ciele. Notes zaraz przejrzę, ale jestem także ciekaw, po co mu ten nabój? Może miał jakąś wartość sentymentalną albo coś, kto go tam wie? Zebra usiadła na ziemi położywszy przed sobą notes, lecz zanim zaczęła go czytać uniosła nabój w pobliże ucha i parę razy potrząsnęła. Ogier nasłuchiwał charakterystycznego dźwięku przesypującego się prochu.

[ Co Xander znajdzie w notesie i co usłyszy w naboju? ]
Klacz stała dłuższą chwilę i nasłuchiwała, żadnych dźwięków słowem nic, a jednak czekała na wszelkie niespodzianki. Po chwili cicho wymamrotała - i to tyle?

Poruszyła się niespokojnie, opuściła na chwilę karabin i otwarła drzwi, ściągnęła swoją kurtkę czując się przy tym... dziwnie i wychyliła ją zawieszoną na lufie po czym zabrała ją spowrotem, ubrała i popatrzyła do środka co spowodowało wyszczerz - Nie mogłam trafić lepiej…

Jeszcze chwilę napawała się zniszczeniem po czym zamknęła drzwi i bacznie rozglądając się wyszła na powierzchnię, zakryła wejście po czym ruszyła w stronę obozu wesoło nucąc Maybe, na chwilę przystanęła i zaśmiała się - Tak. Jestem jebnięta... - po tych słowach ruszyła naprzód, zastanowiła się co zrobi - pójdzie spać albo zgarnie Star i z nią przykłusuje tutaj.

W tym momencie zaczęła dzielić uwagę na wszystko co mogło by być niebezpieczne a także oddała się rozmyślaniom na temat tego co może czaić się pod ziemią, jedno było pewne. Tam prawdopodobnie będzie mnóstwo korytarzy i pomieszczeń.

"Nie łam się Iron, potrzebny ci jakiś dobry tragarz. Znajdziesz tragarza to tu wrócisz." w myślach katalogowała wszystkich z "teamu": Medyk odpada, Tank odpada, Zamaskowany мститель też... podsumowując komu ufa: brak... komu ufa chociaż trochę? brak... a choć troszeńkę? Star.
"Konflikt zażegnany!"
[Obrazek: cgnimLq.png]
No, mamy jakieś postępy pomyślała Blue obserwując zmiany w zachowaniu ich gościa. Może nawet coś z tego będzie. Obserwowała ona jak próbuje on się podnieść lecz Sharpi go powstrzymuje zanim ten coś sobie zrobi. Poczekała ona chwile aż wróci on znowu do pozycji leżącej zanim zaczęła mówić.

- A więc, witaj Hilo. Miło cię poznać. - powiedziała uśmiechając się do leżącego kuca - Słuchała bym się na twoim miejscu Sharpa, poświęcił on trochę czasu na poskładanie cię do kupy i chyba nie chciał byś popsuć jego ciężkiej pracy. A przy okazji chciała bym cię przeprosić za klacz który z tobą przedtem rozmawiała, Star jak i wszyscy w tym obozie mieliśmy kiepski ostatni dzień. Jak dasz jej drugą szanse na pewno nie pożałujesz, jest ona naprawdę dobrym towarzyszem do rozmowy.

- Dobrze, a teraz mam kilka pytań do ciebie. Mamy trochę czasu więc nie śpiesz się z odpowiedziami i przemyśl wszystko co chcesz powiedzieć. Im więcej informacji nam teraz przekarzesz, tym łatwiej będziemy mogli ustalić co zrobić dalej z twoim problemem.

- Z tego co usłyszałam ze wcześniejszej twojej rozmowy, ktoś napadł na twoją osadę i wziął jej mieszkańców do niewoli. Rozumiem że oczekujesz od nas że ci pomożemy w ich odbiciu, lecz musisz wiedzieć że stawiasz nasz w bardzo trudnej sytuacji i to czy ci pomożemy zależy od bardzo wielu czynników. Sami dopiero co ponieśliśmy duże straty we wcześniejszym ataku i staramy się pozbierać do kupy. Więc przemyśl wszystko dokładnie i udziel mi jak najbardziej szczegółowej odpowiedzi na każde pytanie a zobaczymy co da się zrobić.

- A teraz zacznijmy od początku. Czy wiesz kto napadł na waszą osadę, jak byli uzbrojeni i ile ich było?
[Obrazek: signature.php]
Sharp pozostawił kwestię przesłuchania Blue, widząc, że ma dość profesjonalne podejście. Myślał, czy do "dobrego gliny" nie przydałby się drugi, zły... nie miał pojęcia o co chodzi w tym powiedzeniu, ale obiło mu się o uszy raz czy drugi i zostało. Ale nie miał zamiaru przeszkadzać przyjaciółce w przesłuchaniu bez uzgodnienia czegokolwiek.
Pomyślał o temacie, wokół którego krążył ogier. Pewnie będzie chciał, żeby mu pomóc... Medyk pomyślał o tym, ile mają w karawanie kucyków, które mogłyby chcieć coś takiego odwalić. Optymalną liczbą było 0, niestety wychodziło mu nieco więcej.

W tym momencie usłyszał czyjś głos, na pewno nie Blue czy Hilo. Po chwili rozpoznał, że to głos Rainfall, a po kolejnych kilku krótkich chwilkach zorientował się, że klacz mówi do niego. Zidentyfikowanie słów zajęło kolejną sekundę, zanim otrząsnął się z myśli i spojrzał na ciemnoniebieską klacz.
- Jak chcesz to wychodź... jakby miał się na nas rzucić, to już by to zrobił... ruszymy pewnie jutro. Jeżeli wystartujemy teraz, noc nas złapie za szybko. A niektórym przydałby się też odpoczynek - odpowiedział cicho, pragnąc nie przeszkadzać Blue w wyciąganiu informacji.



Kucyk skinął głową na kolejne słowa nowego przesłuchującego. Pokiwał głową potwierdzająco na słowa o osadzie i trudnej sytuacji, nie spuszczając jednak wzroku z niebieskiej klaczy.
- Postaram się - powiedział niepewnie.

Po zadaniu pytań odwrócił jednak wzrok i spojrzał na ścianę wozu, zdawał się jednak patrzyć w przestrzeń, a nie w cokolwiek konkretnego.
Zamknął oczy i pokręcił lekko głową. Po paru sekundach znowu je otworzył i spojrzał na Blue.

- Kiedy zaatakowali, j-ja byłem w s... swoim warsztacie... n-nie widziałem ilu ich było... P-przynajmniej połowa wyszła z... nami, żeby czekać na jakąś karawanę... - w tym momencie westchnął cicho i spojrzał na wóz - chyba się doczekaliśmy - dokończył i spuścił wzrok, ponownie kładąc uszy po sobie po tej krótkiej chwili, kiedy były w górze.



Xander znalazł parę ciekawych rzeczy i przystąpił do dokładniejszej inspekcji.
Pocisk nie wykazał żadnych śladów obecności wolnej przestrzeni do przesypywania się prochu. Albo prochu w nim nie było, albo zajmował całą wolną przestrzeń. Oba warianty były w pewnym stopniu prawdopodobne.

Notes był z kolei o wiele ciekawszy. Zawierał sporo notatek z danymi różnych karawan, w większości przekreślonych wraz z szybko dopisanymi słowami w wielkich literach. Styl pisma nie był mistrzowski, ale był czytelny. Już samo to, że kucyk był piśmienny było na Pustkowiach nie znowu aż tak częste.

Można było oglądać fascynujące dane dotyczące tego, co przewoziły kolejne karawany, albo po prostu przeskoczyć na ostatnią stronę, na której dane były skromne, ale nie przekreślone. Jako iż Pustkowia nienawidziły nawet jako-tako cywilizowanych istot, akurat ta strona była zabrudzona krwią, wraz z kilkunastoma następnymi, sklejonymi tą właśnie substancją. Z dających się odczytać słów i symboli pozostawały: "transport" "cel" "dwieście" "9mm" "Paubu" oraz "ochrona", przy czym to ostatnie powtórzone w wielu miejscach.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 141 gości