Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Blue wsłuchiwała się w odpowiedź Hilo, było po nim widać że starał się zebrać myśli i odpowiedzieć jak najbardziej szczegółowo na zadane mu pytania. Niestety, nie wychodziło mu to, był na to za bardzo roztrzęsiony. Nie dowiedziała się kto ich zaatakował, nie wiedziała nic na temat ich uzbrojenia ani liczby. Przynajmniej dowiedziała się że atak na nich był zaplanowany, kiepsko ale nadal zaplanowany. Oznaczało to agresorzy znali trasę jaki i czas przybycia karawany do miejsca docelowego. Oznacza to że ktoś ich prawdopodobnie zdradził.

Oznaczało to że, kogoś czeka niezły wpierdol pomyślała Blue.

Po minie swojego rozmówcy klacz wiedziała że w tym stanie dużo on jej nie powie, nie bez podbudowanie jego stanu psychicznego. Trzeba było oderwać jego umysł od ostatnich wydarzeń, skierować go na znane mu terytorium, na coś na czym się zna i lubi żeby poczuł się bezpieczniejszy. Nie zaszkodzi spróbować przemknęło jej przez myśl przed zadaniem następnego pytania.

- Hilo, powiedziałeś że w czasie ataku byłeś w swoim warsztacie. Sama prowadziłam kiedyś warsztat i bardzo lubiłam tą pracę. Może wiedzieć czym się ostatnio w nim zajmowałeś?
[Obrazek: signature.php]
Xander kilkukrotnie potrząsnął nabojem, lecz nie wydobył się z niego żaden szmer, a co dopiero dźwięk przesypywania się prochu. Odsunął kopytko z nabojem od ucha i przesunął je sobie przed twarz, obserwował jeszcze przez chwilę nabój rozmyślając. Ciekawie, nie było nic słychać. W sumie to istnieje szansa że jest pusty i coś skrywa, albo jakiś domorosły rusznikarz napełnił go pod sam pocisk. Jeśli znajdę gdzieś jakiś kawałek miejsca i czasu, to spróbuje go otworzyć i sprawdzić. Teraz została jeszcze sprawa notesu. Młodzik otworzył jedną z kieszeni kurtki i włożył do niej podejrzany nabój.

Zebra zabrała się za czytanie notesu. Przeczytał dokładnie kilka pierwszych stron. Karawana, karawana, karawana, towar, towar, towar, nuda, nuda... NUDA. Dalej. Po czym przeskoczył na koniec notatnika gdzie znalazł jeszcze nie przekreślone informacje. Niestety na niekorzyść ogiera większość słów była nieczytelna. Jedyne słowa jakie udało mu się wyczytać, nie były niczym szczególnym; "transport", "cel", "dwieście", "9mm", "Paubu" oraz "ochrona".

Rzesz jasna cholera. Nie mam celu podróży, nie mam dokładnego spisu towaru, oprócz tego "dwieście" i "9mm". Może ta karawana przewozi arsenał pistoletów 9mm albo SMG o takim samym kalibrze, bo dwieście sztuk takiej amunicji zmieściło by się w dużym wiadrze. Co to do cholery może być to "Paubu"? Zastanawia mnie jeszcze ta "ochrona", powtarza się i to często, to musi oznaczać że jest tu coś cenniejszego i to o wiele cenniejszego. Jeśli trafi się okazja to poszperam w tych skrzynkach. Ale co do tego, to jest mały problem. Kucyki straciły szefa i mogły potraktować karawanę jako swój łup, a kucyki raczej nie lubią dzielić się łupami. Majstrując przy skrzyniach będę musiał być bardzo ostrożny. Jeśli zostawili by mnie samego na warcie i poszli spać to by była perfekcyjna szansa.

Gdy Xander skończył rozmyślać włożył notes do tej samej kieszeni co nabój i ją zapiął. Na razie niech zostanie zemną, potem może go podrzucę Sharpowi. Założył na powrót maskę na twarz, wstał i poprawił płaszcz, po czym ruszył w stronę obozowiska. Po drodze włożył słuchawkę odtwarzacza do ucha i nacisnął guzik "play". W towarzystwie muzyki wszedł do wnętrza obozowiska i usiadł przy kole jednego z wozów obserwując ognisko.
White nie wiedziała co się działo. W tej właśnie chwili obudziła się. Nie pamiętała kiedy zasnęła, aczkolwiek sen musiał przyjść niespodziewanie. Pamięta, że ostatnie, co robiła, to próba przypomnienia sobie piosenki swego ojca... ale najwyraźniej były to daremne próby. Głowa świeciła jej pustką, a ona sama nie wiedziała co teraz zrobić. Nie wiedziała, co mogło ją ominąć, aczkolwiek nie miała też zamiaru, a nawet ochoty, aby gdziekolwiek iść. Wolała siedzieć w miejscu, przy którym była cały czas, a wszystko inne przyjdzie samo. Zauważyła też, że jest tu sama. Jakoś jej to nie zdziwiło, gdyż jako tako pamiętała, iż Blue oraz Star musiały gdzieś iść.

- Co by tu teraz zrobić? - zapytała w myślach samą siebie, a następnie popatrzyła w górę. Po jakimś, aczkolwiek niedługim czasie wpadła na pomysł, aby spróbować wymyślić nową piosenkę. Jeśli tam tej przypomnieć się jej nie udało, to może warto popracować nad swoim nowym dziełem.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
- Hilo, powiedziałeś że w czasie ataku byłeś w swoim warsztacie. Sama prowadziłam kiedyś warsztat i bardzo lubiłam tą pracę. Może wiedzieć czym się ostatnio w nim zajmowałeś?
Po usłyszeniu tych słów, kucyk przestał głęboko oddychać, patrząc w przestrzeń, zamiast tego spoglądając na Blue. Odetchnął raz, głębiej i próbował złożyć jakieś słowa. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu zaczął mówić, patrząc w podłogę wozu przed niebieskim jednorożcem.
- B... budowałem stół... dla Carny... Głównie to robię. Meble, znaczy się. Często się psują, a mało kto potrafi z nimi cokolwiek zrobić. Chy... chyba miałem część tych nowych krzeseł przygotować dla jakiejś karawany, na wywóz... - kucyk pokręcił lekko nosem i nawet uśmiechnął się na chwilę. Spojrzał znowu na Blue i sam zadał pytanie:
- Też prowadziłaś warsztat? - zapytał, widać dopiero teraz rejestrując, co w zasadzie do niego powiedziano. Wyraźnie był zaskoczony. Było jasnym, że próbuje uciec od niedawnych wspomnień, desperacko chwytając się czegokolwiek.



Operacja podniesienia kuli nie udała się. Starweave zupełnie odruchowo próbowała złapać kulę w lewitację, co, jak łatwo się domyślić, aktywowało zaklęcie. Zamierzała co prawda w kulę wejść, ale co najmniej minutę-dwie później. Teraz pozostawała nieprzytomna dla świata zewnętrznego przez nie wiadomo jak długi okres czasu.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Gdy tylko Blue zobaczyła uśmiech na pysku Hilo aż sama się uśmiechnęła, jej taktyka najwyraźniej zadziałała. Już chciała się zapytać czy nie zrobił by jej biurka, bo na jej zaczynało brakować jej miejsca nawet na ustawienie kubka herbaty, a o posprzątaniu na nim nie było mowy, leczy wyprzedził on ja swoim następnym pytaniem.

- Też prowadziłaś warsztat?

Było widać po nim że próbuje uciec myślami jak najdalej od nieprzyjemnych wspomnień, zająć swoje myśli czym innym. Klacz przyglądała mu się przez chwilę, zastanawiając się jak dużo może mu powiedzieć, rozważała także wymyślenie całkiem nowej historii.

- Tak, prowadziłam warsztat. - odpowiedziała po chwili - Był to raczej mały warsztacik, w niewielkiej osadzie niedaleko Manehatanu. Zajmowałam się tam naprawa różnych dupereli, od tosterów po terminale. Ilość rzeczy jakie maja do naprawy mieszkańcy takich osad do tej pory mnie zadziwia. Zdecydowanie się nie nudziłam przy tej robocie i co najlepsze, była to praca którą lubiłam.

Odrywając swój wzrok od ogiera, Blue powoli rozejrzała się po wozie by po chwili zatrzymać wzrok na Sharpim który znajdował się niedaleko niej. Obserwowała go przez chwilę po czym opuściła wzrok i skupiła się na podłodze wozu.

- Myślę że, po tym jak uporamy się z tą karawaną tam wrócę i otworze go na dłuższy czas. Mam już dość szwendania się po pustkowiach. Czas najwyższy chyba się osiedlić na stałe i pomyśleć o emeryturze. - podnosząc głowę do góry spojrzała się prosto w oczy leżącego kuca - Ale zanim będę mogła do tego wrócić, musimy rozwiązać problem tej karawany jak i ustalić co dalej zrobić z tobą Hilo. Ja ci zaraz dam spokój i pozwolę ci odpocząć, ale zanim to zrobię muszę wiedzieć jedną rzecz. Gdzie dokładnie znajduje się twoja osada i jak najszybciej się tam dostać?
[Obrazek: signature.php]
Hilo najwyraźniej miał się o coś zapytać, gdy Blue sama zadała pytanie. Można to było łatwo stwierdzić, gdyż zamarł z lekko otwartym pyszczkiem, jakby już zaczynał coś mówić. Pokiwał głową bez żadnego konkretnego wyrazu twarzy.
Przełknął ślinę i spojrzał w oczy klaczy. Westchnął ciężko i poruszył jednym z przednich kopyt mając zamiar się ruszyć, zanim sobie przypomniał, że wciąż jest mocno osłabiony. Nie wyglądało natomiast na to, żeby cokolwiek go poważnie bolało, co nie mogło ujść uwadze kogokolwiek kto go obserwował.
Zaprzestał ruchu i otworzył pyszczek.

- Stąd jest parę godzin do rozwidlenia szlaku... P-Paubu jest n-niewiele dalej p-po skręcen-niu w prawo... - powiedział, w trakcie mówienia szybko tracąc te mikroskopijne cząstki pewności siebie, jakie uzyskał podczas rozmowy. Jego głos z każdym słowem stawał się cichszy, a on patrzył coraz niżej, w końcu ponownie wpatrując się w podłogę wozu. Mimo, iż ostatnie słowa już niemalże wyszeptał, Blue mogła go dobrze zrozumieć.
Nim zdołała ona odpowiedzieć, ogier ponownie przełknął ślinę i spojrzał na nią.
- W... o-osadzie w-wciąż są... o-oni... n-nieco bardziej cy-cywili-cywilizowani niż ci... tutaj - powiedział w końcu, jąkając się i długo zastanawiając się nad doborem poszczególnych słów.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Blue wysłuchała odpowiedzi starając się w miarę dokładnie zapamiętać lokacje jego osady. Wysłuchała też uwag na temat pozostałych w osadzie kucy. Przynajmniej była szansa że, będzie z kim negocjować warunki ich kapitulacji.

- Dzięki Hilo za odpowiedź. Teraz weź trochę odpocznij, spróbuj się trochę zdrzemnąć, ja muszę iść z kilkoma kucami pogadać. - powiedziała klacz do ich nowego „przyjaciela” podnosząc się z podłogi i ruszając w kierunku wyjścia z wozu. - A ty Sharpi, idziesz ze mną. - powiedziała do przyjaciela po czym wyskoczyła z wozu nie czekając nawet na odpowiedź.

Dopiero po tym jak Blue wyskoczyła na zewnątrz i świeże powietrze uderzyło ją po pysku, doszło do niej jak bardzo jebało na tym wozie. Rozglądając się po obozie jej wzrok zatrzymał się na White, nadal siedzącej przy ognisku, najwyraźniej była czymś zamyślona. Ruszając, Blue powoli podeszła do ogniska. Gdy była już wystarczająco blisko odezwała się ona do klaczy siedzącej na ziemi próbując ją ściągnąć z chmur.

- Equestria do White, czy nasz słyszysz. - powiedziała z uśmiechem do drugiego kuca przysiadając się do niego - Potrzebuje twojej pomocy w czymś. A dokładniej, potrzebuje twojego PipBucka. Powiedziała Blue wskazując na urządzenie na kopycie White.
[Obrazek: signature.php]
White spokojnie leżała przy ognisku, ogrzewając się przy ogniu, i patrząc się w górę. W myślach układały się już słowa nowej piosenki, którą miała zamiar już niedługo przedstawić kucykom z obozu... jeśli oczywiście będą miały zamiar jej wysłuchać. Do tej pory zaśpiewała tylko jedną piosenkę, i to dla dwóch klaczy, które całkiem całkiem zdążyła już poznać... chyba, że specjalnie ją okłamały ze swoją przeszłością. Nie mogła tego jednak być pewna. Z tego co wtedy widziała, to ów utwór im się spodobał, co bardzo zadowoliło białą klacz. Gdyby kilka lat temu ktoś powiedział jej, że będzie miała okazję zagrać i zaśpiewać dla kucyków, które rzeczywiście ją słuchają, a nawet uważają jej muzykę za... coś dobrego, to już dawno zabrałaby się za wymyślanie wielu, wielu nowych utworów.

- Equestria do White, czy nasz słyszysz - usłyszała znajomy głos. Po chwili ktoś obok niej usiadł, przez co o mało nie dostała apopleksji. Wzdrygnęła się, próbując ukryć fakt, iż została przestraszona, a następnie popatrzyła w stronę gościa. Okazała się być to Blue, która była uśmiechnięta. - Potrzebuje twojej pomocy w czymś. A dokładniej, potrzebuje twojego PipBucka - powiedziała, wskazując na PipBucka na kopytku White.

- A-A-Ale nie da się go p-po p-prostu tak zdj-zdjąć - powiedziała poddenerwowana. Oddychała trochę ciężej, a słowa trudniej jej było wypowiadać. Jednakże nagle jej się coś przypomniało, co widocznie ją uspokoiło... aczkolwiek nie do końca, gdyż dalej oddychała nienormalnie szybko. Szybko zabrała się za przeszukiwanie zawartości swoich juk. Po niedługiej chwili znalazła cel swoich "małych" poszukiwań. Wyciągnęła z juków drugiego PipBuck'a. - Cz-Czy coś takiego m-m-może być? - zapytała niepewnie.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Hilo skinął głową, a potem położył ją na podłodze i zamknął oczy. Nie było w tym nic dziwnego, każdy potrzebowałby odpoczynku w jego stanie.

Sharp z entuzjazmem zastosował się do "polecenia". Miał dość siedzenia na tym wozie i słuchania przesłuchania. Owszem, dowiedzieli się całkiem sporo, ale nie zmieniało to faktu, że on tam nie miał nic do roboty od czasu, kiedy Blue przejęła przesłuchanie. Zresztą i na początku był tam potrzebny w zasadzie tylko do wybudzenia ogiera. Wciąż nie miał podstaw, żeby ufać Starweave, ale z godziny na godzinę był coraz bardziej przekonany, że klacz nie stanowi zagrożenia ani nie próbuje grać, żeby uśpić czujność wszystkich. Po prostu jest jaka jest.

Medyk sam nie za bardzo sobie wierzył, ale gdyby miała ich zaatakować, to miała okazję, kiedy on spał po operacji... Sharp zakończył swój tok myślowy ze względu na czynniki zewnętrzne: po prostu wyszedł na zewnątrz.
Mimo stałego zachmurzenia, światło go poraziło na początku: jakby nie patrzeć, w wozie było dość ciemno. A po siedzeniu w takim zaduchu, nawet gdy się przyzwyczaiło do zapachu, i powietrze na pustyni wydaje się świeże. Owszem, Sharp doskonale zdawał sobie sprawę, że, technicznie rzecz biorąc wszyscy na Pustkowiach prócz naprawdę dobrze ustawionych nie mają zbyt dobrych zasad higieny... ale nawet na tle reszty raiderzy wypadali naprawdę niechlujnie.

Nie za bardzo go obchodziło to, co się działo na około. Poszedł za Blue nie zwracając na to zbyt wielkiej uwagi. Zauważył, że jest przy ognisku, a przyjaciółka pyta się tej nowej klaczy o PipBucka. Gdyby nie reakcja nowej, prawdopodobnie w ogóle by nie zwrócił uwagi na cały dialog: ot, znowu kuce ze Stajni odprawiają jakieś tajemne rytuały nad swoimi cudami techniki.

Zaczął słuchać, gdy zauważył, jak bardzo zakłopotana jest nowa. Musiała coś źle zinterpretować...
Gdy klacz wyjęła z juków drugi taki cud techniki, Sharp musiał powstrzymać się przed wytrzeszczeniem oczu. Gdyby to było sprawne... musiałby pewnie sporo przehandlować, ale to akurat nie było problemem. Zwłaszcza biorąc pod uwagę zawartość karawany. A z tego co usłyszał od Blue, urządzenie było wręcz bezcenne miejscami. Ogier czekał więc na rozwój rozmowy, mając nadzieję, że Blue sama poprowadzi rozmowę w tym kierunku. I opracowując plan B na wypadek, gdyby tego nie zrobiła.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Blue nigdy nie miała szczęścia do gier losowych. Nigdy nic nie wygrała, nigdy nie została do niczego wylosowana. Lecz właśnie w tym momencie wiedziała jak musi się czuć kuc który trafił szóstkę w jebanego lottka. Siedziała wpatrzona w pipbucka trzymanego w kopytach przez White i nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Posiadanie pibucka na pustkowiach było czymś niezwykłym, posiadanie dwóch graniczyło z cudem. Blue była pewna jednego, że chce go mieć.

- My się trochę White nie zrozumieliśmy, ja nie mam zamiaru ci go zabierać, chciałam ci coś po prostu pokazać. Ale jak już oferujesz, to z chęcią od ciebie odkupie tego PipBucka, i jestem wstanie za niego dość dużo zaoferować. - powiedziała Blue do White odrywając wzrok od urządzenia w jej kopytach i patrząc prosto w jej oczy - Jak na początek, co powiesz na tygodniowy zapas prowiantu jak i medykamentów których by wystarczyło na kilka dość poważnych operacji?
[Obrazek: signature.php]




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 49 gości