Ocena wątku:
  • 1 głosów - średnia: 1
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii
Młodzik wysłuchał krótkiej historii jaką uraczyła go ciemnoniebieska klacz. Kiedy ta skończyła dało się wyczuć delikatną przerwę, która mogla oznaczać że powoli ubywa jej pomysłów na kontynuowanie rozmowy. Ale chwile potem zadała kolejne pytanie. - "A jak radzisz sobie w boju?" - Tak, chyba naprawdę kończą się jej pomysły, ale w sumie co mi szkodzi, też jakichś za specjalnych nie mam. - Szczerze? Zawsze wolałem unikać walk, chowałem się w cieniach i unikałem kontaktu z innymi. Ale na pustkowiach trudno jest znaleźć kogoś kto by miał czyste konto. W ruinach wolałem walczyć taktyką "Hit and Run", za pomocą swojego pistoletu.

Xander zrobił chwilę przerwy i pomacał kaburę z pistoletem na swoim ramieniu. Jedyna pamiątka po moich prawdziwych rodzicach. Patrząc z perspektywy czasu cały czas są przy mnie i nade mną czuwają. Zakończył swoje przemyślenia i zdjął kopytko z ramienia, po czym kontynuował swoją wypowiedź. - Natomiast do walki na otwartym terenie używam strzelby. A walka w zwarciu... powiedzmy że mam parę technik i "asów" w rękawie. - Nastała kolejna chwila ciszy a młodzik zastanawiał się czy jest jakiś sposób by kontynuować rozmowę.

- Wspominałaś by cię nie nazywać kryminalistką, tak naprawdę to nas wszystkich można by tak nazwać. Mógłbym się założyć że większość z zebranych tutaj kucyków kradła, a na pewno wszyscy zabijali. Jak dla mnie to kto robi to by przeżyć, nie jest kryminalistą, z resztą nawet samo to słowo straciło już dawno swoje znaczenie. Jeśli o mnie chodzi, to kryminalistami są ci którzy zabijają niewinnych; Bandyci i Steel Ranger's.

- Ech, ale może dość o tym. Najchętniej napił bym się teraz piwa, lecz jak na złość żadnego nie mam. Jak sądzisz, może w którejś ze skrzyń znalazła by się butelka lub dwie?
Klacz dotarła do obozu zmęczona, naładowana i z nowymi informacjami. Ustalenie priorytetów trwało chwilkę:
1. Odpocząć
2. Napić się
3. Podać informacje o znalezisku
4. Wyruszyć z powrotem.

Oczywiście dla niej "dotrzeć do obozu" oznaczało wkraść się tam i usadowić gdzieś gdzie odnajdzie święty spokój. Po cichym rozeznaniu klacz poszła nie niepokojona pod wóz zaraz obok wejścia, dokładnie tego samego którym jakiś czas temu wyszła. Zrzuciła ekwipunek i wyciągnęła starą pomazaną płachtę którą widać było w akcji jakiś czas temu przy okazji poprawek broni. Gdy płachta leżała na ziemi klacz położyła się na niej i wyciągnęła z juków whiskey. Porządną whiskey... z której zdarła się etykieta. "chuj z tym" pomyślała i pociągnęła parę łyków, wysokoprocentowy smak z lekka ja ocucił choć stwierdziła że nie zaszkodzi trochę leżakowania.

Butelka zaraz leżała wkopana w mały dołek obok płachty i przysypana ziemią a sama klacz spokojnie ułożyła się i przeładowała broń, pooglądała ją i zabrała nóż, na chwilę zawahała się ale po chwili zaczęła wydrapywać równy i prosty napis na kolbie karabinu.
- Widzisz "Kashmir" - rzuciła w stronę pistoletu - będziesz mieć większego brata, jak go nazwiemy co? Ja bym powiedziała że "Deathraiser"... albo "Blues Berry Jam" ale chyba lepszy będzie "Hellraiser". - Tak oto zagłębiła się w twórczą pracę przy zabezpieczonej uprzednio broni. Sama nie była pewna kiedy zaczęła sobie coś nucić a potem śpiewać tracąc przy tym samokontrolę i promile.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Wymyślanie slow do nowej piosenki szlo... jak z płatka. Praktycznie wszystkie słowa już miała... ale w głowie. Sadzać po jej całokształcie umiejętności, czy tez intelektu, to prędzej, czy później zapomniałaby slow, i pewnie by się zdenerwowała. Pewnie bardziej by to przypominało strzelenie focha na cały świat, niż typowe, typowe wkurwienie. Postanowiła wiec cale swoje myśli przelać na swego PipBucka. A raczej po prostu przepisać tekst piosenki z myśli, byleby tylko nie zapomnieć slow. Nie byłoby to powód do radości.

Po nie długim czasie cały tekst znajdował się już bezpiecznie w urządzeniu. Po raz kolejny dziękowała sobie w myślach, ze go otrzymała. Bez niego, to raczej byłoby krucho... jeśli dożyłaby tego dnia.

W pewnym momencie zaczęło jej doskwierać pragnienie. Szybko zabrała się do przeszukiwania PipBuck'a, w poszukiwaniu czegoś, co nadawało się do picia. Okazało się, ze miała tego całkiem sporo, aczkolwiek... nie wiedziała co wybrać. Najchętniej napiłaby się wody, ale... nie wiedziała, czy możne tutaj jej nie brakuje. A nóż widelec komuś będzie potrzebna, a ona zużyje ja, na swoje własne potrzeby. Nie chciała być winna śmierci jednego z tych kocyków, które znajdowały się tutaj. Zignorowała wiec owe przedmioty, a następnie wyszukała "Sparkle Cole." Bardzo ja lubiła, ale... pila ja mało i sporadycznie, gdyż lubiła ja zostawiać na... specjalne okazje. Co jak co, ale takich czasem nie brakowało. Ominęła ja. Kolejna rzecz, która rzuciła jej się w oczy, to... Whisky. W sumie... nigdy nie pila alkoholu, ale wiele o nim słyszała. Chciało się jej jednak bardzo pic, a zbyt dużego wyboru nie miała. Wyjęła wiec owa buteleczkę, a następnie odkręciła ja, i powąchała.
- Pachnie... ostro - pomyślała, a następnie Przeklasa ślinę, nabrała powietrza, i duszkiem wypiła zawartość butelki. Poczałkowo czoła się normalnie, aczkolwiek wykręciło jej wręcz buzie z powodu ostrego i piekącego smaku alkoholu. - Ohyda - powiedziała odrzucając butelkę. Niedługo po tym alkohol zaczął działać, a ona... zaczęła się pijacko śmiać na cały głos.
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Klacz wysłuchała zdania medyka na temat jej planu i musiała mu przyznać rację.

- Ja wiem Sharpi, że jest to zły plan, ja wręcz wiem, że jest to beznadziejny plan, który niemal na pewno skończy się sieczką, ale czy masz lepszy? Z tego co aktualnie wiemy, możliwe jest, że nasza karawana zmierza właśnie do tej osady i ja wolała bym nie pakować się do niej z wozami nie wiedząc co tam się dzieje. Za pierwszym razem zostaliśmy zaatakowani na środku pustkowi i zobacz jakie były straty, pomyśl co, by się działo jak byśmy wjechali pomiędzy budynki załadowane nie wiadomo iloma kucami z nie wiadomo jakim do nas nastawieniem. Przykro mi to mówić, ale jak byśmy tam wjechali to połowa tej karawany była, by martwa w pierwszej minucie walki. To, by były dla nich ćwiczenia na strzelnicy.

Już miała kontynuować swój wywód, wymyślać kolejne wyssane z kopyta argumenty, gdy coś przykuło jej uwagę.

- O ja kurwa pierdolę - stwierdziła Blue obserwując jak White wciąga całą butelkę Whiskey na raz. - No, tego to ja jeszcze nie widziałam. Zapowiada się ciekawy wieczór. - stwierdziła odwracając się z powrotem do przyjaciela.

- Dobra, a co do całej nocy na kopytach, to tez nie jest najlepszy pomysł, więc pójdę się gdzieś zaczaję na którymś wozie i spróbuje się trochę zdrzemnąć. Jeszcze wieczorem się u ciebie zamelduję przed wyruszeniem i dam ci kolejną szansę, żeby mi powiedzieć jak zły jest to pomysł. - powiedziała, po czym powoli zaczęła się kierować w kierunku jednego z wozów, gdy do jej uszu dobiegł odgłos śmiechu.

-A i poszukaj pannie White jakiegoś wiadra. Czeka ją noc pełna wrażeń i jeszcze ciekawszy poranek. - powiedziała po czym wznowiła marsz w kierunku wozów.



Wybór wozu był kompletnie przypadkowy. Blue zależało tylko i wyłącznie w tym momencie nad kawałkiem podłogi i czymś nad głową. Dochodząc do jednego z wozów, wdrapała się na niego bez sprawdzenia nawet co się na nim dzieje. Dopiero gdy na niego weszła dotarło do niej przed czym stanęła. Znajdował się przed nią zad Starwave.

Od tej strony nie za bardzo było widać czym była ona zajęta, ale najwyraźniej było to na tyle interesujące zajęcie że nie zobaczyła nowego gościa na wozie, co Blue postanowiła wykorzystać. Skradając się powoli starała się ona zajść nieświadomą niczego klacz przez cały czas kombinując co jej zrobi jak ją już dopadnie.

Dopiero, jak prawie na nią wlazła, Blue zauważyła że róg Star się świeci. Co sprawiło że zaprzestała ona kombinowania i zainteresowała się tym co ona robi. Mijając ją z boku starała się zobaczyć czym ona jest tak bardzo zajęta że nawet nie zauważyła intruza na wozie. Wszystko stało się jasne gdy Blue zauważyła zamknięte oczy Star i leżącą przed nią kulę. Był to widok którego kompletnie się nie spodziewała. Siadając obok niej zaczęła się zastanawiać co dalej zrobić z tą sytuacją.

Przez myśl przeszło jej dużo myśli zaczynając od maszynki do golenia i farby aż po kubeł wazeliny i kilka dziwnych przedmiotów. Dość kuszącą opcją, wydawało się wsadzenie tej kuli jej pod ogon, żeby się nauczyła, że w takich warunkach nie należy się bawić takimi rzeczami.

Siedziała tak przez dłuższy czas kombinując co zrobić. Prawdę mówiąc, Blue nie była kimś kto lubił się znęcać fizycznie nad innymi, a poza tym nie chciała pogorszyć napiętych już stosunków między nimi. Za to stwierdziła, że na tym wozie jest dostatecznie dużo miejsca na dwa kuce, więc zrzuciła z siebie juki i położyła się na podłodze obok Star żeby złapać trochę drzemki.

Leżąc tak obok drugiej klaczy wpatrywała się przez jakiś czas zastanawiając się nad tym co planuje zrobić po zapadnięciu zmroku. Po pewnym czasie zaczęły ją nachodzić pewne pesymistyczne myśli odnośnie jej planu, co nie było dziwne przy jego jakości. Nie były to myśli ułatwiające spanie, potrzebowała ona czegoś żeby się od nich oderwać, czegoś co pozwoli jej złapać chwilę snu.

- A, pierdole to. - stwierdziła obracając się na bok tak by leżeć twarzą do Star, po czym wsunęła jedno kopyto pod nią, drugie zarzucając na nią od góry, wtulając się w bok drugiego kuca. Nie wiadomo czy to od spokojnego i regularnego oddechu czy od ciepłą które emitowała Star, po kilku minutach leżenia Blue dopadł sen.
[Obrazek: signature.php]
Klacz spokojnie wysłuchała wywodu Rusty'ego nt. kryminalizmu, pokiwując od czasu do czasu głową. Zdanie ogiera było całkiem trafione i ciężko by było się z nim nie zgodzić. Natomiast sama Rain dodałaby do tej zbieraniny jeszcze jedną grupę: Łowców niewolników. Co oczywiście nie oznaczało, że w razie konieczności by z nimi nie współpracowała.

W końcu "Life is brutal and full of zasadzkas", jak lubił mówić pewien dawno spotkany kuc.

"Ech, ale może dość o tym. Najchętniej napił bym się teraz piwa, lecz jak na złość żadnego nie mam. Jak sądzisz, może w którejś ze skrzyń znalazła by się butelka lub dwie?" Usłyszała ciemnoniebieska. Piwo, piwo, piwo, pyszne z pianką... zaintonowała w myślach piosenkę zasłyszaną gdzieś po drodze do pewnych ruin. Uśmiechnęła się do tych myśli. O ile większe imprezy starała się omijać szerokim łukiem, to napicie się od czasu do czasu złocistego trunku albo cydru zawsze poprawiało jej humor.

- Pewnie tak. Ta karawana wiozła tyle rzeczy, że na pewno coś na rozluźnienie się znajdzie - stwierdziła szybko, po czym podrapała się kopytem po głowie. - No, ale przeszukanie tych skrzynek trochę nam zajmie... Zresztą będziemy chyba wzbudzać podejrzenia innych, pewnie zechcą się dowiedzieć czego szukamy - dodała.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Medyk wysłuchał odpowiedzi przyjaciółki, przygotowując w myślach kolejne argumenty, żeby ją od tego odwieść; wbrew temu, co wcześniej powiedział, miał zamiar chociaż spróbować.

Najwyraźniej jego zamiary były niczym dla Pustkowi, gdyż nawet nie zdołał ich jakkolwiek wysłowić. Blue nie dała mu szans, rzucając argument za argumentem, z czego żaden nie miał ani trochę sensu. W końcu przerwała na chwilę i spojrzała w bok, co Sharp miał zamiar wykorzystać, by wytknąć ogromną ilość błędów w argumentach i kolejne słabe punkty planu, gdy jej kolejne słowa mu przerwały. Słysząc, co to za słowa, podążył za wzrokiem Blue i wytrzeszczył oczy, patrząc na klacz ze Stajni wypijającą całą butelkę whisky jednym łykiem.

- Ano - potwierdził tylko słowa przyjaciółki, patrząc się wciąż na trzeciego jednorożca. Zaczął szybko przeszukiwać zakamarki pamięci w poszukiwaniu jakiegoś zaklęcia wytrzeźwiania. Był niemalże pewien, że kiedyś takowe znał, ale nawet jeśli, to od dawna nie używał i musiał po prostu zapomnieć. A miał dziwne wrażenie, że bez takowego czaru się nie obejdzie w ciągu najbliższych kilku godzin. Co potwierdził napad kaszlu u White... a także to, że tuż po minięciu tegoż, zaczęła śpiewać.

Blue coś do niego powiedziała. Zrozumiał z tego tyle, że idzie spać, żeby móc wyruszyć w nocy. Zanim zdążył się odwrócić i powiedzieć jej coś, zniknęła, prawdopodobnie na którymś z wozów.
To pozostawiało jego i śpiewające coś w kombinezonie Stajni. Ogier westchnął cicho i rozejrzał się za jakimś wiadrem, tym samym odsuwając się nieco od klaczy.
Po dość szybkim znalezieniu takowego pojemnika Sharp doszedł do wniosku, że wyczerpał swój limit szczęścia na ten dzień i najlepiej będzie, jeżeli po prostu przeleży go w jakimś stosunkowo bezpiecznym miejscu.

Zostawił wiadro koło klaczy i ponownie rozejrzał się po obozie, tym razem w innym celu. Wyglądało na to, że wszyscy byli w obozowisku. Czyli, ponownie, nikt nie pilnował perymetru. Sharp pokręcił głową z dezaprobatą i ruszył w kierunku wejścia do obozu. Nie miał zamiaru patrolować, musiał coś sprawdzić. I przyzwyczaić się do nowych, dziwnych wyświetlaczy widniejących przed jego oczyma. Choć z tego co zrozumiał, "przed" było tu niewłaściwym słowem.

EFS wyświetlał tylko niebieskie paski, co oznaczało bodajże fakt, iż wszyscy w okolicy byli neutralnie wobec niego nastawieni. Kucyk sięgnął telekinetycznie do swoich juków, by po chwili przypomnieć sobie, że jego nowe urządzenie ma zaklęcie sortujące i powinien się chociaż nauczyć jego obsługi. Siadł więc w pobliżu wejścia do obozu, lecz cały czas po wewnętrznej stronie barykady. Nacisnął odpowiedni guzik, uzyskując dostęp do menu ekwipunku. Spojrzał po różnych kategoriach i nazwach, wybierając w końcu swoją książkę z notatkami medycznymi. Nie miał dziś zamiaru nic w niej pisać. Ale jeżeli faktycznie kiedyś znał zaklęcie wytrzeźwiające i używał go, powinno być ukryte gdzieś pośród tych kart. A i lektura, wraz ze wprowadzaniem korekt tu i tam, nie zaszkodzi.

Spojrzał na ciąg znaków, który najwyraźniej reprezentował jego swoisty notes. Obok znajdowały się inne kuszące propozycje, zwłaszcza książka, którą zaczął czytać wcześniej, przy ognisku, ale z oczywistych powodów zaprzestał. Stwierdzając, że zachowa to sobie na później, wybrał przerośnięty notes z listy. Zaskoczony prędkością pojawienia się przedmiotu, wyjął także ołówek; już odruchowo, telekinezą, by po paru sekundach rozpocząć poszukiwania odpowiedniego zaklęcia.
Zajmie to chwilę, stwierdził, przeglądając notatki w części poświęconej czystej magii, strona po stronie.



White, tuż po, a raczej przed zamierzonym końcem picia, doznała dość pokaźnego ataku kaszlu, tym samym wylewając część trunku na swój pyszczek oraz ubrania. Kaszel nie mijał przez chwilę, aczkolwiek w końcu ustąpił. Ujawniając tym samym, że podczas ataku White straciła koncentrację i butelka spadła na ziemię, w zupełnie niewyjątkowo niespektakularny sposób wylewając swoją zawartość.

Ktoś położył koło klaczy wiadro i odszedł bez słowa. Nie zdążyła nawet zauważyć, kto to właściwie był.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Klacz spokojnie wyryła napis na kolbie po czym z zaciekawieniem rozglądnęła się po obozie: "Płonący krzew", "Nauczycielka" i "Medical Corpsman" zniknęli. Została tylko pijana klacz ze stajni, "Czołg" i "Rorschach" aka Xander.

Najpierw skupiła się na "nowej", oglądnęła ja pomału i cicho stwierdziła: - Wpadła w szpony Królowej Whiskey. Następną fazą będzie pewnie cholernie intensywny koszmar. 4 godziny katatonicznej rozpaczy... Gdyby ją podkwasić można by zrobić niezły interes... ogarnie z dwa ogiery na raz... Albo lepiej nie, lepiej nie wychodzić na prostackiego skurwysyna... Skup się. To jeszcze jeden uciekinier z "pokolenia miłości".

Popatrzyła na walne zgromadzenie w postaci czołgu i Rorschach'a, zastanowiła się i zabrała ze sobą butelkę zakopanej whiskey, kilka mocnych piw i... jednej butelce poświeciła więcej uwagi, odkręciła ją i szybko zakręciła z powodu łzawiących oczu.

- Samogon... lepiej to zostawić - wrzuciła samogon do torby, zebrała alko i ruszyła w stronę dwójki i mniej więcej w połowie drogi krzyknęła: Hej wy! napijecie się ze mną? - po tym kontynuowała marsz.

Tłumaczenie posta dla ludzi nie będących pod wpływem bliżej niezidentyfikowanych acz wysoce nielegalnych środków odurzających:
Iron wlazła do obozowiska, rozejrzała się, a potem krzyknęła do Rain i Xandera, czy chcą z nią pić. Koniec.
Tłumaczenie opracowane we współpracy z osobami pragnącymi nie ujawniania ich danych osobowych.
Asdam
- wlazła do obozu post wcześniej ale to da się wyciąć jak brzozę skrzydłem.
[Obrazek: cgnimLq.png]
Xander wysłuchał krótkiej odpowiedzi niebieskiej klacz, oraz jej trafnej uwagi na temat wzbudzania podejrzeń. W zapiskach szefa było dwieście czegoś... Jeśli na którymś z wozów znalazł bym dwieście butelek piwa to bym chyba padł, tylko nie wiem czy ze śmiechu, czy z niedowierzania. Musiał bym im chyba cały wóz podpierdzielić żeby zabrać te wszystkie piwska. Heh, można pomarzyć. - Może i masz rację... Choć i tak można by było wtedy próbować coś zełgać, ale jak dla mnie, to prawda by była chyba najskuteczniejsza. Nie wiem... obraził by się ktoś za to że szukamy piwka by się trochę rozluźnić?

Młodzik gdy skończył westchną jedynie z rezygnacją i zaczął obserwować co dzieje się wokół ogniska. Blue poszła na wóz, Sharp też gdzieś idzie a White... W tym momencie przyjrzał się jej nieco uważniej. Czy ona wywaliła butelkę whiskacza na raz? Uła, nie zazdroszczę jej dzisiejszej nocy. Ogier jeszcze przez chwilę analizował sytuacje w obozowisku. - Teraz to by chyba nawet nikt nie zauważył że wślizgnęliśmy się na któryś z wozów...

Kiedy Xander mówił nieco bez przekonania do Rain, gdy ktoś postanowił mu przerwać. - "Hej wy! napijecie się ze mną?" - usłyszał. Kiedy odwrócił głowę w stronę źródła zawołania ujrzał popielatą klacz. Tą samą która przyprawiła go o dreszcze, kiedy krążył patrolując obóz. Wtedy coś mi w niej nie pasowało, zobaczymy co wyjdzie przy bliższym poznaniu. - Wygląda że nasz problem z trunkiem sam się rozwiązał, co? - rzucił jeszcze szybko do niebieskiej klacz obok po czym odwrócił się w stronę popielatej i odkrzykną. -No jasne, chodź.
White ni stąd, ni zowąd dostała dość mocnego napadu kaszlu. Ciągnął się on jakiś czas, a skutkiem było wylanie wypuszczenie butelki, i wylanie się jej zawartości, oraz poplamienie samej siebie. Szczerze, to teraz jej to jako tako zwisało, ale kto wie co będzie potem. Zaczęła się więc tępo wpatrywać w pustą butelkę po trunku, która leżała na ziemi.
- Może to i lepiej? - pomyślała sobie, a następnie stwierdziła, iż to wali. Aczkolwiek nawet teraz, już cząstkowo wiedziała, że raczej alkoholu już nie weźmie... ale co ona tam wie. Jest jeszcze młoda, głupia i niedoświadczona. Swe życie zawdzięcza swojemu szczęściu, PipBuckowi oraz tej grupie, bez której pewnie dalej by się szwendała po pustkowiach, lub w tej właśnie chwili gryzła piach, albo robiła za zabawkę bandytów.

White pokiwała głową, aby odepchnąć dziwne myśli. Skutkiem było to, iż logicznie zaczęło jej się kręcić w głowie, więc się upadła na zadek. Rozejrzała się jeszcze raz dookoła, a wtedy zobaczyła, że jest niemal sama. Gdzieś tam w oddali chyba widziała kuce, ale pewna tego nie była. Obok niej też leżało wiadro, którego... wcześniej tu nie było. A może go po prostu nie zauważyła? To też było możliwe.

Kolejna partia myśli została odepchnięta po przez solidne kręcenie głową. Wyglądało to głupio i komicznie, a sposób to też najlepszy nie był. Jeszcze raz spróbowała się przyjrzeć kucykom, które stały w oddali. Nie zauważyła nic ciekawego, więc zostawiła ich samych sobie.
- I tak pewnie nie będą chcieli ze mną rozmawiać - burknęła sobie pod nosem, następnie położyła się, i ponownie zaczęła się gapić w górę. Po chwili wpadł jej pomysł, aby ponownie chwycić ukulele, i coś sobie pobrzdąkać. Była jednak pod wpływem, więc wszystko co próbowała zagrać wychodziło jej inaczej. Dźwięki byłe trochę mocniejsze. Zignorowała ten fakt, i zaczęła coś w miarę głośno brzdąkać, uśmiechając się przy tym szeroko. Szykowała się dla niej długa noc... a najlepsze pewnie było jeszcze przed nią.

(God dammit son. To już 500 post.)
[Obrazek: QJUCOAG.jpg]
Klacz ruszyła nieśpiesznie w stronę dwójki, gdy dotarła pokazała cały zgromadzony alkohol.
- Polecam siąść gdzieś z dala od naszej nowej towarzyszki. - rzuciła na nią okiem i dodała - nie chcę jej lać bo nam się rozpije... chociaż czegoś takiego jeszcze nie widziałam.
Klacz podeszła do swojej "kochanej klitki pod wozem" i klapnęła na płachcie.

- Chodźcie i siadajcie.

<wersja dla innych>
Moja postać podeszła powiedziała coś a potem wróciła tam skąd przyszła i zaprosiła resztę. Tyle.

Z okazji przekroczenia magicznej bariery 50/500 >click me for session spoilers<
[Obrazek: cgnimLq.png]




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 126 gości