Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Maksim rozglądał się po wnętrzu budynku. Było to utrudnione przez panujący w środku mrok, lecz jego oczy w końcu przyzwyczaiły się, by ukazać umeblowanie pokoju. Na pierwszy rzut oka nie było tu nic ciekawego, lecz coś naprzeciwko, przykuło jego uwagę.

Czarnogrzywy powoli zbliżył się do niezidentyfikowanego kształtu, czując jak krew szybciej krąży w jego żyłach. Starał się być jak najbardziej cicho, nie chciał zwrócić na siebie jakiejkolwiek uwagi, która mogłaby spowodować jego dekonspirację. Wiedział, że to, co planuje jest bardzo ryzykowne, ale patrząc na wszystkie jego możliwości, wiedział, że to jedyna opcja. Bo jakie były szanse, że klacz, która mu pomogła wciąż jest w wiosce. I nawet jeśli, to w jaki sposób miałby ją teraz znaleźć. Poza tym, dlaczego miałaby mu wciąż pomagać, to, że go zostawiła sememu sobie, mogło znaczyć, że to koniec wszelkiej współpracy. Nie mógł być niczego pewien w tej kwestii, ale w tej sytuacji. Wszystko schodziło się w jedną myśl, a było nią to, że jest zdany wyłącznie na siebie.

„Chyba zaczynam do tego przywykać” - pomyślał, czując jak bardzo chce sięgnąć do medalionu, którego obecnie nie miał. Samotność, która trawi go już od pewnego czasu, jest bolesna, ale również motywująca.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz
Blue stała nad zwłokami strażnika którego zdecydowanie za mocno uderzyła obserwując jak mu mózg wypływa przez dziurę w czaszcze. Dochodząc do wniosku, że nie ma czasu na podziwianie widoków, odwróciła się w kierunku rogu budynku za którym chował się Xander. Wyciągając się za róg spojrzała się na zebre i do niej wyszeptał.

- Droga wolna, a teraz ruchy. - po czym wróciła do trupa w alejce. Upewniając się ze nikogo w okolicy na EFSie nie widać, złapała trupa za pomocą telekinezy po czym zaciągneła go z powrotem do budynku z którego wyszedł, oczywiście najpierw ostrożnie otwierając drzwi i sprawdzając czy nie czaji się za nimi jakaś nieprzyjemna niespodzianka.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Niezidentyfikowany kształt do którego ruszył czarnogrzywy okazał się niewielkich rozmiarów skrzynią. Drewniane pudło było przyozdobione kłódką wyraźnie wskazującą na to, czy było otwarte. Kłódka była zużyta, jednakże wciąż solidna. Oczy ogiera zdołały się wreszcie dostosować do mroku panującego w pomieszczeniu. Nie panowały tam całkowite ciemności, dzięki czemu mógł widzieć niemalże tak dobrze jak na placu oświetlonym migoczącymi płomieniami. Jednakowoż 'niemalże' oznaczała w tym wypadku mniej widocznych szczegółów i, rzecz jasna, brak kolorów.



Blue weszła do budynku, ciągnąc za sobą trupa. Światło jej rogu pozwoliło jej zaobserwować ślady krwi i fragmenty mózgu pozostawiane przez ciało martwego ogiera na ziemi.

Kucyk był ciężki, ale po chwili męczenia się z jego wagą mniejszej klaczy udało się zaciągnąć zwłoki strażnika do środka. Wnętrze było skąpo umeblowane. Było też wyraźnie widoczne, że ktoś tutaj na co dzień żył. Pomieszczenie główne, do którego prowadziły drzwi, musiało być czymś na kształt salonu i 'kuchni' w jednym. Naprzeciw drzwi wejściowych widniało otwarte przejście do sypialni, po prawej zaś, przy meblach udających porządną kuchnię, klacz mogła zauważyć nieco mniejsze, zamknięte przejście, prowadzące zapewne do zaniżonego pokoju. Odczyty jej EFSa potwierdzały to: jedna niebieska kreska znajdowała się za tamtymi drzwiami.

Uwagę Blue zwrócił jeden dodatek do wyposażenia pokoju, który wyglądał na nowy. Nieopodal drzwi do sypialni stała skrzynia. Charakterystyczne uszkodzenia na podłodze, jakby ktoś pchał coś ciężkiego, prowadziły wprost do niej. Nie wyglądały też na specjalnie stare. Dzięki swojej noktowizji niebieski jednorożec wyraźnie widział materiał wypełniający pozbawioną wieka skrzynię. Były to kamienie. Duże. Do skrzyni przymocowany też był masywny, żelazny okrąg. Kształt nie był klaczy obcy: do takich przypinano łańcuchy więżące kucyki.

Pozostawało pytanie czemu ktoś wpychał tę skrzynię tutaj, zamiast przynieść pustą i potem napakować kamieniami?



Sharp wyszedł z wozu, mamrocząc przy tym pod nosem jakieś obelgi.
Przy wychodzeniu zatrzymał się koło drzemiącej klaczy. Rozważał chwile swoje opcje, po czym stwierdził, że będzie potrzebował telekinezy drugiego jednorożca, jeżeli mają zebrać to wszystkko.
Szturchnął lekko kopytem jej grzbiet.
- Wstawaj, Star. Mamy sporo roboty - powiedział spokojnie kucyk, po czym zeskoczył z wozu. Odruchowo zmrużył oczy, rozglądając się po obozowisku. Nie zmieniło się tu wiele, pomyślał, patrząc po oświetlonych skąpymi promieniami światła wozach.

Zaczął rozglądać się w poszukiwaniu porannej warty i brahminów. Wzruszył ramionami, nie widząc ich nigdzie w polu swojego widzenia. Spojrzał po skrzynkach, wciąż stojących w ułożonych barykadach. Pokręcił nosem, wiedząc doskonale, że będą musieli przenieść te skrzynki jak najszybciej. A do takiego zadania najlepiej nadawały się jednorożce. Kucyki ziemne będą musiały zachować siły na nawet mniej przyjemne zadanie.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Wchodząc do budynku pierwsze za czym rozejrzała się Blue, było miejsce w którym można by zostawić trupa. Pierwsze czym musiała się ona zająć, było zabezpieczenie jej „aktualnego bagażu”, nie mogła ona przecież wyprowadzać biednej klaczki z niewoli niosąc ze sobą trupa. Wchodząc do sypialni, rzuciła zwłoki na łózko kładąc ja na boku i upewniając się że leży dziurą w czaszce do dołu żeby mu przypadkiem mózgu nie było widać z daleka. Przeszukując go na wszelki wypadek i zabierając wszystko co wydawało się że może przydać się w przyszłości, zostawiła go samego i wróciła do salonu.

Blue musiała przyznać, że wystrojem wnętrza ten domek nawet przypominał jej chatkę w Nowej Appelosie. Tylko na podłodze było zdecydowanie mniej urządzeń elektrycznych w różnym składzie rozkładu. Po tym pomieszczeniu można było się normalnie poruszać. Ruszając w kierunku drzwi za którymi była zamknięta klaczka Blue wyłączyła noktowizor żeby za bardzo tamtej nie straszyć, prawdopodobnie już w tej chwili była bardziej wystraszona niż było to zdrowe. Zbliżając się do mniejszego, zamkniętego przejścia, otworzyła je powoli i weszła ostrożnie do środka.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Czarnogrzywy na widok kłódki wyszczerzył się z brzeszczotem w ustach. Kucyk podszedł do skrzyni, po czym ustawił się bokiem do zamknięcia i nim rozpoczął pracę. Upewnił się, że będzie mógł obserwować drzwi znajdujące się w pomieszczeniu, czy to kątem oka, czy nie znacznie odwracając głowę. A przynajmniej to gdzie się ów znajdują.

„Szczęście, że się nie pośpieszyłem i nie oddałem brzeszczotu innym, znajdującym się w klatkach. Będą musieli jeszcze poczekać…” - Maksim myśląc o sytuacji w wiosce, rozpoczął pracę nad kłódką. Był ciekawy, co znajcie wewnątrz i czy do czegokolwiek mu się to przyda.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz
Starweave już prawie zasypiała i nawet nie zareagowała na szturchnięcie Sharpa. Jej świadomość jednak nie zdążyła się jeszcze na powrót wyłączyć. Tak więc słyszała medyka, poczuła szturchnięcie i ogólnie zdała sobie sprawę z tego co się działo. „Wstawanie. Wstawanie czy to na pustkowiach, czy w Stajni, czy osadzie, wszędzie jest takie same. Do dupy.” Klacz beztrosko przeciągnęła się, wydając przy tym cichy pomruk. Kolejno otworzyła oczy próbując zmusić je do działania. Wreszcie ujrzała stojącego już na zewnątrz ogiera. Pierwsze przyszły jej do głowy te dobre wspomnienia z wczorajszego dnia, związane z medykiem. Prawdopodobnie dlatego, że było ich znacznie więcej. Uśmiechnęła się do niego, wiercąc nogami.

- Witam. Więc mamy nowy dzień. Słoneczko świeci. – Powiedziała klacz gramoląc się na zewnątrz wozu. Wcale nie było to dla niej łatwe. Sharp mógł zaobserwować, że Star nie jest przyzwyczajona do wczesnej, a tym bardziej nagłej pobudki. A już na pewno nie do rutyny panującej w karawanach, z czego łatwo można było wywnioskować, że praca w nich była jej obca. Chwilę po tym jak powiedziała „słoneczko.” Rzuciła okiem na grubą tafle chmur wysoko ponad nimi.

- Albo i nie świeci. – Powiedziała zastanawiając się przez chwilę. - Wiesz kiedyś słyszałam taką teorie, że Celestia wyłączyła słonce po apokalipsie. A potem wszystkie pozostałe przy życiu pegazy musiały rozciągnąć setki tysięcy kilometrów kabli z lampkami. Całą ich rasa aż po dzień dzisiejszy musi doglądać tych lampek, rozświetlając i wygadzając je dzień w dzień. A gdy się któraś zepsuje, występuje sztuczne zaćmienie słońca, aż do czasu kiedy ją znajdą i wymienią. I pomyśleć, że one może tam dają z siebie wszystko, a my za nic je obwiniamy. Heh. – Nie czekając na reakcję drugiego kucyka, z lekkim westchnięciem spuściła wzrok z pokrywy chmur i rozejrzała się po obozie.

- Trzeba będzie teraz te wszystkie skrzynki załadować z powrotem na wozy. Pamiętam, że poprzylepiałam kartki do każdej barykady z informacją, z którego wozu pochodzą. – Klacz klapła zadem na ziemi, przyglądając się jednej z barykad w zamyśleniu. – Zresztą nic się nie stanie jak je pomieszamy, skoro i tak wszystkie zawierają to samo. – Rzekła spoglądając na Sharpa.

Odpowiedz
Kucyk ziemny ruszył z zapałem do prac nad skrzynią. Wszak tak zabezpieczone pudło musiało kryć coś cennego! Podchodząc do skrzyni Maksim zauważył też ledwo widoczne, niewielkie drzwi umieszczone w rogu pomieszczenia. Były zamknięte, ale brak jakiejkolwiek kładki na tych zbitych ze sobą blachach sugerował, że otwarcie ich nie sprawi żadnego problemu.

Ogier rozpoczął pracę z brzeszczotem w pyszczku. Pracował i pracował. Czuł już ból i zmęczenie w karku, mającym pierwszą okazję do jakiegoś prawdziwego ruchu od dni, jednakowoż jego determinacja była silniejsza niż przeciwności i kłódka w pewnym momencie po prostu poddała się, a skrzynia wraz z zawartością stanęła otworem.

Maksim zaczął przeglądać zawartość tejże. Pudło nie było duże, toteż i zawartości nie było wiele. W środku znajdowało się kilka ładunków magicznych, mogących być użytych jako amunicja do broni energetycznej bądź też źródło zasilania dla wielu urządzeń, jakieś fragmenty ubioru, zidentyfikowane przez kucyka potem jako poszarpany przedwojenny kapelusz oraz kamizelkę ze skóry bramina, niebarwioną. Obie te rzeczy nie grzeszyły czystością. Prócz tego znalazł też kilka magazynów, dzielących się na te o broni do walki wręcz oraz na trzy egzemplarze zawierające w sobie dość nieprzyzwoitej natury zdjęcia kucyków obu płci.

W środku było też małe, metalowe pudełeczko, skrywające najpewniej jakiś niewielki drobiazg. Było ono jednak chronione własnym zamkiem, wymagającym małego kluczyka do otwarcia.



Blue zaciągnęła trupa do sypialni, pozostawiając na podłodze pokoju głównego ślady krwi. Szybko i bez przeszkód przeszła przez otwarte drzwi, trafiając do nieco mniejszego pomieszczenia z równie skąpym umeblowaniem. Sporo miejsca zajmowało podwójne łóżko ustawione naprzeciw drzwi. Całkiem czysta, jak na warunki powojenne, oraz pozbawiona robactwa pościel szybko straciła swoje resztki czystości, gdy stała się gospodarzem dla zwłok biedaka z dziurą w głowie.

Po prawej od drzwi, pod ścianą, stała szafa. Wyglądała na często naprawianą po wojnie. Obok tejże stał stolik z dwoma krzesłami, a po drugiej stronie pokoju stała kolejna skrzynia z kamieniami, ta nieco większa. Uchwyt na łańcuch także był obecny. Obok skrzyni widać było przejście na piętro budynku, wąskimi metalowymi schodkami.

Przeszukanie strażnika nie dało klaczy wiele. Znalazła pustą strzykawkę po środkach przeciwbólowych oraz do połowy pełen magazynek z pociskami kalibru 10mm. Jedynymi znaleziskami które mogłyby się jej na coś przydać były dwa klucze, o na razie nieznanym przeznaczeniu.

Przeznaczenie jednego z nich szybko stało się jasne, gdy Blue napotkała zamknięte drzwiczki do zaniżonego pokoju. Pierwszy z kluczy, ten większy, otworzył je bez kłopotu... pomijając trochę zgrzytającego, starego zamku wymagającego trochę siły i pewności w uchwycie telekinetycznym do otwarcia.

Przejście stanęło otworem, ukazując Blue pokój najmniejszy powierzchniowo, a na pewno najbardziej klaustrofobiczny objętościowo ze wszystkich w budynku. Sufit zaniżonego pomieszczenia był tak nisko, że kucyk musiał schylić głowę, aby w ogóle do niego wejść. W środku nie było praktycznie żadnych mebli. Panował zaduch, a jedyne podmuchy chłodnego powietrza dawało w tej chwili małe, otwarte siłą okienko tworzące przyjemny przeciąg z otwartymi drzwiami.

Obok okienka leżała młoda klacz której Blue obiecała ratunek. Na szyi miała zapiętą metalową obrożę przymocowaną łańcuchem do uchwytu. Uchwyt, podobny do tych umieszczonych na skrzyniach w pozostałych pokojach, tutaj był zamontowany w ścianie. Obroża, szczęście w nieszczęściu, pozbawiona była jakichkolwiek ładunków wybuchowych i była "tylko" prostym acz wytrzymałym i poniżającym sposobem na uwięzienie kucyka.

Drugą rzeczą która rzucała się w oczy był stan uwięzionej. Była wychudzona, ale nie w jakimś wielkim stopniu. Była też brudna i ubrana w łachmany, z ciemnozieloną grzywą nachodzącą jej na pyszczek.
Jednak największe zaskoczenie dla Blue znajdowało się gdzie indziej na ciele młodej więźniarki. Wyglądało to raczej na efekt mutacji bądź defektu genetycznego niż celowego działania czy urazu. Nie zmieniało to jednak faktu, że prawa tylna noga młodej klaczy kończyła się w połowie długości lewej dość nieprzyjemnie wyglądającym kikutem.

Sama uwięziona patrzyła się ze specyficzną mieszanką nadziei i strachu na swojego, być może, wybawcę.



Ogier słuchał gadania klaczy analizując sytuację. Jak na ledwo co wybudzoną, Star potrafiła naprawdę dużo gadać. Kucyki są jakie są, pomyślał medyk, samemu woląc raczej pozostawać cicho w takich sytuacjach.

Nie umknął mu fakt, że klacz jednorożca wydawała się przyzwyczajona do budzenia się w bardziej komfortowych warunkach... i na pewno później. Sam ogier nie ukrywał, że możliwość wyspania się i obudzenia późno, bez natychmiastowych obowiązków była bardzo przyjemna i zawsze kusząca, ale lata spędzone w karawanie przyzwyczaiły go do konieczności wstawania wcześnie i ruszania do roboty często jeszcze przed śniadaniem.

Tymczasem żołądek jednorożca starał się przypomnieć swojemu właścicielowi o jego potrzebach i domagał się śniadania. Sharp westchnął. Na posiłek przyjdzie pora, gdy obudzą już wszystkich i skończą przynajmniej pakowanie tych skrzyń z powrotem na wozy. Muszą ruszyć tę resztkę karawany która im pozostała. Blue i Xander jeszcze nie wrócili. Kto wie, co tam napotkali? Ogier poczuł nieprzyjemne uczucie w środku gdy jego umysł podsunął mu w myśli scenariusz, w którym zwiadowcy po prostu nigdy nie wracają... otrząsnął się z myśli, wracając do rzeczywistości.

- Teoria łatwa do obalenia. W Caledoni nie ma chmur, a słońce świeci - skomentował, wskazując głową na chmury unoszące się nieprzerwanie nad ich głowami. Nawet jeżeli medyk sam nigdy nie zawędrował tak daleko, to słyszał opowieści tych, którym się to udało. Zastanawiał się jednak nie raz i nie dwa, czy nie powinien wsadzić tych historii między bajki wraz z gadaniem o zachowanych przedwojennych miastach i wielkich państwach z regularnymi armiami...

- Poukładamy te skrzynie jak leci. Wszystko jedno w tej chwili na którym wozie co wieziemy. Chodź, musimy obudzić resztę - powiedział ogier, czekając na potwierdzenie Star z zamiarem ruszenia od razu w kierunku jednego z wozów obok. Z tego co pamiętał był to wóz na którym spała druga warta. Dwie ziemne klacze, które niedługo będą bardzo niezadowolone z zadania im przydzielonego.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Blue ostrożnie weszła do mniejszego pomieszczenia starając się przy tym nie wystraszyć znajdującego się tam lokatora. Gdy tylko jej wzrok spoczął na klaczy tam się znajdującej, dopiero wtedy dotarło do niej jak bardzo ma przejebane i jak wielkim problemem będzie wydostanie jej z tej osady. Ale już zaszła za daleko by wycofać się chociaż nie próbując.

- Witaj, mam na imię Blue i nie planuje zrobić ci nic złego. - zaczęła mówić niebieska podchodząc do klaczki i siadając przy niej - Musisz mi wybaczyć, ale nie mamy teraz czasu na więcej grzeczności i jest kilka rzeczy które muszę się od ciebie dowiedzieć. - powiedziała cicho do klaczki w tym samym momencie sięgając ostrożnie za pomocą telekinezy do obroży na jej szyi i szukając sposobu na jej zdjęcie.

- Jeżeli mam zabrać cię ze sobą, muszę wiedzieć w jakim jesteś stanie i jak ci idzie poruszanie się. Gdybym cię zabrała ze sobą, przed nami była by długa droga przez pustkowia i wolała bym być pewna, że oboje damy radę dojść do celu. - Blue miała nadzieje, że jeżeli zgodnie z tym co przypuszczała, tamta nie miała nogi od urodzenia to było bardzo prawdopodobne, że mimo tego defektu była ona w stanie nauczyć się w dzieciństwie w miarę dobrze się poruszać na trzech co jej zostały.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
„Jeszcze trochę i… bingo! Kark nie prędko mi to wybaczy, ale czy było warto… otwieramy!” – Ogier uniósł wieko skrzyni, zlustrował jej zawartość wyciągając wszystko na podłogę. – „Kapelusz? Nie żeby coś, ale to raczej powinno wisieć na wieszaku, a nie kisić się w skrzyni – kuc włożył go na głowę – tak od razu lepiej. Dochodzę do wniosku, że ktoś pod stertą tych „śmieci” starał się ukryć owe magazyny – Maksim spojrzał na okładki – ta… nawet dla pozoru pozostawił te o walce wręcz i broni na wierzchu. Trzymanie takich magazynów pod łóżkiem, zapewne jest już przestarzałe, teraz ukrywa się je w skrzyniach i zmyka na kłódki, niczym złoto i diamenty. Co się dzieje z tym światem...

Żelaznooki włożył na siebie kamizelkę, po czym poprawił rondo kapelusza. Następnie spakował, przedmioty do kieszeni wewnątrz starając się wszystko upchać, pozostawiając na razie magazyny na ziemi, nie sądziłby udało mu się je zmieścić i wygodnie z nimi poruszać. „Jeśli te pudełko zawiera jakąś biżuterię, czy inne osobiste przedmioty, po wszystkim będę musiał zwrócić je właścicielowi” – pomyślał.

„Gdyby nie oświetlenie i czas, prawdopodobnie odświeżyłbym sobie wiedzę na temat walki w zwarciu.” – Czarnogrzywy spojrzał raz jeszcze na magazyny. „Dobra, do roboty, jak już przeszukiwać, to pełną parą.” Kuc ruszył w kierunku drzwi umieszczonych w rogu pokoju, z zamiarem otwarcia ich, nie wiedział, dlaczego, ale coś go w nich niepokoiło. Starał się przygotować, na cokolwiek, co by się za tymi drzwiami znajdowało, czy też nie.
I like my victims like I like my coffee... in the butt!
Odpowiedz
Starweave patrzyła na Sharpa który wspomniał coś o Caledoni. Słyszała opowieści o tymczasowych dziurach w pokrywie, przez które można było zobaczyć faktycznie istniejące słońce. Nigdy wcześniej natomiast, nie słyszała o miejscu w którym pokrywa chmur naprawdę się kończy. Ta prosta riposta na jej bajkę, obudziła w niej niepohamowaną ciekawość. Star zaczęła się zastanawiać ile świata zwiedził ten ogier i czy faktycznie był w miejscu w którym świeci słońce. A skoro tak, to czemu tam nie został i dla czego inne kucyki nie dążą do jego odnalezienia. Te i parę innych pytań klacz zanotowała w pamięci, mając nadzieję, że w niedalekiej przyszłości będzie miała nimi okazję pomęczyć Sharpa.

Otrząsnęła się na informację, iż trzeba wybudzić reszkę kucyków. ”Cóż to tłumaczy ten tłok w obozie...” – Dobrze, ja sprawdzę co u naszego pseudo-bandyty. Dam sobie ogon uciąć, że opędzlował parę skrzynek i zwiał w nocy. – Powiedziała wstając z miejsca i ruszając powoli w stronę „wozu medycznego.”

Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 4 gości