Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Napastnicy wciąż strzelali ogniem zaporowym, uniemożliwiając Blue wychylenie się nad pniakiem oraz kompletnie paraliżując w strachu jej trójnogą towarzyszkę. Młodszy kucyk zwinął się w kształt przypominający kulkę i nie zapowiadało się na to, żeby miała się gdziekolwiek ruszyć w najbliższym czasie.

Blue przepełzła do jednego z końców pniaka, wychyliła się i oddała dwa strzały.
Oba trafiły w tors dzierżącej karabin klaczy, z obu też buchnęła krew przy akompaniamencie bolesnego krzyku kucyka. Klacz przewróciła się na bok, jednym kopytem próbując zatrzymać krew wypływającą z jej ran. Róg łowczyni niewolników wciąż się świecił, a jej broń wypluwała pocisk za pociskiem, strzelając niemalże na oślep w generalnym kierunku Blue.

- Zabijcie ją, do kurwy... - wychrypiała do dwóch ogierów. W odpowiedzi środkowa sygnatura EFS zaczęła delikatnie się poruszać na kompasie Blue, raz w jedną, raz w drugą stronę, coraz szybciej i na coraz większej powierzchni kompasu.



Picky w końcu podniósł łeb od szyi swej żony, patrząc na zamek. Delikatnie zdjął z klaczy obrożę, starając się nie narobić hałasu ani nie zranić swej partnerki w jakikolwiek sposób. Gdy tylko zakończył, spojrzał jej wprost w oczy. April z powodów oczywistych nie mogła zobaczyć, co wyrażał teraz pyszczek ogiera. Jego żona pocałowała go w policzek w podziękowaniu.

Wtedy dopiero ruszył do zamka znajdującego się na szyi April. W tym czasie klacz za nim próbowała rozmasować swój kark i rozejrzeć się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś przydatnego.



Iron wróciła do konserwacji swej broni. Prócz czyszczenia i paru szczegółów nie było tu wiele do zrobienia.



Sharp wrócił do układania skrzynek i spoglądania co chwila na horyzont, jakby w nadziei, że zwiadowcy się pojawią. Oczywiście tak się nie działo. Ogier westchnął w duchu. Przełoży skrzynki z tego wozu i uda się na śniadanie. Jeszcze tylko kilka...

Wtedy jego praca została przerwana po raz kolejny, tym razem przez Starweave.
Spojrzał na klacz i skinął głową w podziękowaniu za informacje. Nie ufał zbytnio swojemu głosowi... ale wątpił, żeby udało mu się funkcjonować cały dzień bez mówienia czegokolwiek.

Leczony bandyta jest skory do współpracy? A to coś nowego, pomyślał medyk, patrząc na klacz jednorożca. Była zaczerwieniona i chyba czymś zdenerwowana... zdecydował się nie drążyć tego tematu.

- Skończymy z tym wozem i idę coś zjeść - powiedział czysto informacyjnie do klaczy. Jego głos wciąż był pozbawiony jakichkolwiek pozytywnych emocji, ale przynajmniej nie brzmiał tak grobowo jak wcześniej. Słychać było, że był z czegoś niezadowolony, ale na pewno nie załamany. Choć akurat Star może z tego wyciągnąć trochę więcej, stwierdził sam do siebie medyk. Handlarze mieli talent do zauważania szczegółów.

Żołądek Sharpa przypominał o swoim istnieniu coraz częściej, sygnalizując nadejście czasu na posiłek. Miłą rzeczą był dla ogiera fakt, że przynajmniej raz ciepły posiłek czekał na niego od razu. Nawet jeżeli nie był wysokiej jakości. Mało co na Pustkowiach jest.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Jesteś świetny w te klocki, Picky - szepnęła dość jowialnie gdy do niej podchodziłi wystawiłą o niego szyję z obrożą. - należy ci się nagroda.

Była podejrzliwa ale nie dawała po sobie tego poznać. Nie podobało jej się, że w jej mniemaniu specjalnie zasłaniał pyszczek nie pozwalając się przyjrzeć co sobie wzrokiem przekazała para zakochanych.

Gdy grzebał przy jej zamku, ona rozglądała się razem z jego żoną w poszukiwaniu czegoś, czego możnaby uzyć jako broni, chociażby w formie tłuczka albo kafara.
Odpowiedz
Starweave skinęła medykowi. Nie chciała ani chwili dłużej stać bezczynnie w takim nastroju. Szybko i energicznie zabrała się do lewitowania ostatniej pary skrzynek na wóz. Choć była rozdrażniona, bardzo ciekawiło ją jak wychodzi to jej, w porównaniu do tego z jaką umiejętnością robi to medyk. Wiedziała już, że jej róg nie jest wiele większy od tego którym dysponował medyk. Jednak poza wielkością, interesowała ją jeszcze jego wprawa i opanowanie. A była były to bardzo ważne walory w tej konkretnej dziedzinie.

Gdy tylko cały ładunek z tej strony znalazł już się na wozie, Starweave dmuchnęła w powietrze, odgarniając sobie grzywkę. Spojrzała na Sharpa, który miał teraz zamiar udać się w stronę ogniska. Jasnym było, że ogier zachowywał się dziwnie, ale klacz tym razem niczego nie zauważyła. Mając pogrążoną głowę czymś zupełnie innym, bardziej skupiała się na tym, iż będzie musiała zmierzyć się z pełnym politowania spojrzeniem Iron, a w najgorszym wypadku i Rainfall.

Nie mając innego wyboru, ruszyła zgorszona za jasnobrązowym jednorożcem. ”Cholerny pistolet. Sprzedam...”

Odpowiedz
Blue leżała wsłuchując się w krzyki postrzelonej klaczy. Nie przepadała za zabijaniem i ogólnie za wyrządzaniem krzywdy innym, ale ta pizda się sama o to prosiła. Obserwując zachowanie wskaźników na EFSie ustaliła ona, który z tamtych dwóch był na tyle odważny żeby się tamtej posłuchać i ruszyć na nią szturmem.

Przetaczając się w inny punkt pnia by nie ryzykować się wychylania z tego samego miejsca dwa razy, skupiła się ona na przemieszczającym się wskaźniku. Czekając chwilę aż tamten się trochę zbliży, Blue po raz trzeci wychyliła się ponad zwalone drzewo. Lecz tym razem zamiast oddawać strzały na oślep, odpaliła ona SATSa.

Wykorzystując czas jaki dało jej zaklęcie, Blue przyjrzała się swoim przeciwnikom , po czym oznaczyła w zaklęciu celującym dwa razy głowę podchodzącego ogiera. Zwalniając zaklęcie i oddając kolejne dwa strzały, momentalnie schowała się ona z powrotem za drzewo. Przeglądając biegiem tabelkę zaklęcia segregującego i oznaczając zapasową amunicję do rewolweru, złapała je za pomocą telekinezy gdy tylko zaklęcie segregujące je wysunęło z torby.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Rain nie mogła powstrzymać uśmiechu wkradającego jej się na pysk, gdy obserwowała poczynania Star i problemy z pewną wyjątkowo upierdliwą bronią. Najemniczka domyślała się, że cała ta sytuacja nie było dla handlarki czymś przyjemnym, co zresztą można było zauważyć po jej wyrazie pyszczka. Całość zgrabnie skomentowała Iron, co wymusiło w końcu cichy chichot u ciemnoniebieskiej. - Oh, daj spokój. Zestresowała się dziewczyna, każdemu się może zdarzyć... - pokręciła głową, zerkając na majstrującą przy SMG klacz oraz na samą broń, w tej chwili czyszczona. Nie umknęło też jej uwadze spojrzenie na jej własny kawał sprzętu, na co jego właścicielka wyszczerzyła zęby. - Już przy tym majstrowałaś, pamiętasz? Już wtedy bardzo było mi Potworka brak - stwierdziła, starając się kopytem czule pogłaskać kawał artylerii. Średnio jej to wychodziło, więc po chwili westchnęła i wróciła do swojej zwykłej pozycji, wpatrując się w ognisko.

Po krótkim czasie brzuch jej znowu zaburczał, przypominając o stanie jej żołądka. Oczy Rainfall powędrowały w poszukiwaniu puszek z jedzeniem, a po zlokalizowaniu ich spytała mechaniczki, - Te konserwy to wspólne? Bo chętnie bym coś wpierdoliła.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Picky tylko spojrzał na nią bez żadnego konkretnego wyrazu. Biorąc pod uwagę fakt, że pyszczek miał aktualnie przymocowany do jej szyi, był to całkiem ciekawy widok. W pewnym momencie jednak ogier cofnął głowę i spojrzał na April poważnie.
- Jakbyś się nie ruszała, to by poszło to szybciej - stwierdził fakt, po czym wrócił do grzebania w zamku. Tymczasem jego żona podeszła do drzwi i zaczęła się bliżej przyglądać ich zamknięciu, znajdując się tym samym na granicy pola widzenia klaczy, której właśnie polecono aby nie ruszała głową na wszystkie strony.



Blue wychyliła się nad osłoną, stając oko w oko z bardzo wkurzonym, ciemnoszarym ogierem. Do siodła bojowego miał on przymocowaną strzelbę wyposażoną w bębnowy magazynek.
- Zapłacisz za mojego brata, dziwk... - Blue odpaliła SATSa, zamrażając pyszczek ogiera w trakcie wymawiania ostatniego słowa. Klacz ustawiła wystrzelenie dwóch pocisków i zwolniła zaklęcie. Z takiej odległości ciężko było nie trafić, zwłaszcza z użyciem zaklęcia wspomagającego celowanie.

Ogier nie miał na głowie żadnego hełmu. Wystarczył jeden pocisk. Wleciał prosto w otwarty pyszczek kucyka, wylatując tyłem głowy i zabierając całkiem spory kawałek tejże głowy ze sobą na drogę.

Pozostałe dwa kucyki w grupie nie wyglądały za dobrze. Klacz po lewej stronie była poważnie ranna, rany w jej ciele krwawiły obficie i nie poprawiały sytuacji. Wciąż ściskała w uchwycie swej telekinezy karabin szturmowy z rozkładaną kolbą, choć widać było po jej wyrazie pyszczka, że robiła to z niemałym trudem.

Po lewej stronie Blue stał na ugiętych nogach ogier kucyka ziemnego, ściskający w pyszczku ten przeklęty pistolet maszynowy który dręczył ich przez większość drogi. Miał na sobie jakieś ubranie, jednak nie dawało ono żadnej osłony przed pociskami, co widać było po krwi kapiącej z rany postrzałowej w miejscu w którym powinien pod ubraniem znajdować się uroczy znaczek.

Gdy tylko Blue zwolniła zaklęcie, schowała się z powrotem i przeładowała rewolwer. Jej uszy mogłyby przysiąc, że pocisk przeleciał między nimi i minął róg o zaledwie centymetry.



Dwa jednorożce wzięły się za przekładanie skrzynek wspólnie, tym samym przyspieszając cały proces. Star mogła zaobserwować, że Sharp manewruje skrzyniami dokładnie i bez jakiegoś potężnego wysiłku, choć dość powoli. Jego telekineza była przyzwyczajona do dokładnej manipulacji obiektami przez długi czas, nie do przerzucania dużych ładunków z miejsca na miejsce.

Wkrótce cały wóz był zapełniony, co pozostawiało 'jedynie' trzy razy tyle ładunku na pozostałe wozy. Jeżeli wciąż przebywające na dwóch z nich kucyki zwolnią miejsce, znaczy się. W przeciwnym wypadku będą musiały być obudowane skrzyniami i obudzą się w mobilnych fortach skrzynkowych.
Biorąc pod uwagę różnorodność materiałów jakimi były one wypełnione, taki fort mógłby nawet zapewniać całkiem przyzwoitą ochronę.

Oba kuce ruszyły ku ognisku. Ogier dotarł do niego pierwszy, Star szła parę kroków za nim.
- Tak, wspólne - powiedział medyk do Rainfall, usłyszawszy jej pytanie sekundę wcześniej. Gdy mówił, porwał jedną z konserw w swoją telekinezę na udowodnienie swych słów i położył się przy reszcie, rozpoczynając długo oczekiwany przez jego żołądek posiłek.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Każdy ma jakąś bratnią duszę. W twoim przypadku jest to "Potworek" a w moim "Kashmir" i "Hellraiser" no i bagnet. Nie narzeka, nie potrzebuje jeść ale potrzebuje być czyszczonym i potrzebuje by ktoś się o niego troszczył. Taka jest broń palna. W każdym razie jakakolwiek broń do której się przywiązujesz. - rzuciła okiem na Rainfall całkowicie ignorując wjazd reszty ekipy pod ognisko wg. taktyki "Jak coś będą chcieć to sami zagadną" - W każdym razie musisz go mieć dłuuugo ze sobą.

Zabrała się do końcowych procedur czyszczenia broni i poprawianiu kilku dupereli po czym chwyciła broń bez magazynka, sprawdziła działanie zamka i to czy wszystko jest jak powinno, włożyła jeden opróżniony magazynek który zauważalnie lepiej wchodził, wycelowała z dala od reszty w pustą przestrzeń i nacisnęła spust tylko po to by usłyszeć złowieszcze w pewnych momentach *klik*.
- Jest ok. - sprawdziła jeszcze raz dogłębnie czy wszystko działa jak powinno po czym zwróciła Star broń razem z całą amunicją - Lock N' Load*. Sprawny, czysty i gotowy do koszenia. - wróciła na swoje miejsce obok Rainfall i zwinęła swój warsztat.

Po tym wyciągnęła z juków kilka zardzewiałych śrubek i nakrętek i wrzuciła je do swojej puszki po konserwie, wstała i ruszyła w stronę wozu gdzie kimała sobie White. - Idę obudzić małą. - rzuciła przez ramię ale po chwili przystanęła i powiedziała z śmiertelną powagą do Sharpa te wiekopomne słowa - Sharp, jesteś sarenką. - Po czym odwróciła się jak gdyby nigdy nic i ruszyła dalej.

(Jak Iron dotrze do wozu zanim White wstanie skacowana to wrzuci jej tam puszkę z śrubkami <hałas w chuj>. A jeśli nie to wróci do ogniska i siądzie na swoim miejscu)

*To slangowy rozkaz do przygotowania broni przed bitwą, lepiej brzmi w oryginale. (Jak większość rzeczy po angielsku)
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Raz mogła powooooooli i ostrożnie przekręcić głowę by widzieć i klaczkę i Picky'ego. Ciekawiło ją, co chciała zrobić.

- Tylko nie próbuj otworzyć drzwi - ostrzegła spokojnie. - Nie wiesz czy ktoś nie stoi tam po drugiej stronie.

Pozwoiła Picky'emu dalej sie zajmować swoimi kajdanami.
Odpowiedz
Blue leżała za drzewem po kolei wymieniając wystrzelone pociski na nowe. Zerkając na EFSa przyjrzała się dwóm pozostałym znacznikom. Wyglądało na to, że odstrzelenie łba jednemu z nich zniechęciło resztę do jakichkolwiek działań. Kontynuując ładowanie amunicji do broni, Blue postanowiła sprawdzić czy uda się jej zakończyć tą potyczkę bez kolejnych wystrzałów.

Ej ty z karabinem. - krzyknęła Blue za zasłony w kierunku przeciwników – Wiem że jesteś ranny oraz że twoja znajoma już długo nie pociągnie co zdecydowanie zmniejsza twoje szanse na przeżycie. Więc postanowiłam ci dać 10 sekund żeby rzucić broń, podnieść ją z ziemi i uciekać z tą. Jeszcze zdążysz ją do miasta donieść by ją załatali. A więc, decyzja należy do ciebie a ja sobie tu poleżę i policzę od dziesięciu. 10... 9.. 8...

Leżąc za pniem, Blue wsadziła ostatni nowy pocisk do bębna rewolweru i go zamknęła cały czas licząc na głos i mając nadzieje że tamten posłuch głosu rozsądku i spieprzy stąd jak najszybciej.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
- Są zamknięte - skomentowała klacz, jakby mówiła do wyjątkowo zapominalskiego kucyka. Oglądała dokładnie drzwi z góry do dołu, by po chwili ponownie się odezwać.
- Nie wyglądają na zbyt mocne. Powinniśmy móc je otworzyć... jeżeli nikogo za nimi nie będzie - spojrzała z niepokojem na April, która tymczasem została uwolniona z łańcuchów niewoli, zarówno dosłownie jak i w przenośni.

Jej szyja była boleśnie poobcierana przez metalową obręcz, ale liczyło się to, że nareszcie mogła się ruszyć. Picky natychmiast odstąpił od niej, cofając się w kąt pomieszczenia umieszczony najdalej od drzwi.

EFS klaczy nie wykazywał żadnych zmian. Nic na wyświetlaczu zaklęcia nie wskazywało na to, żeby ktokolwiek chodził za tymi drzwiami, uwięzione kucyki nie słyszały też żadnych kroków.



Kucyk po drugiej stronie osłony wydawał się kontemplować przez chwilę swoje opcje. Blue nie słyszała żadnych kroków, EFS nie ukazywał też żadnego ruchu wroga. Klacz zdążyła już mentalnie się przygotować do zastrzelenia kolejnego kucyka, gdy usłyszała dźwięk metalu uderzającego o ziemię. Ogier musiał wypluć swoją broń z pyszczka. Albo upuścić granat.

- Pierdol się! Obie się pierdolcie! - krzyknął strażnik. Gdy ogier krzyczał, Blue zaobserwowała zmianę koloru jego sygnatury z wrogiej na neutralną. Usłyszała odgłos kroków, szybko zmieniających się w galop. A potem wystrzał. I następny.
- Tchórz! Jebany tchórz! Szef cię żywcem ze skóry obedrze! - krzyczała ciężko ranna klacz, strzelając w kierunku uciekającego ogiera. Wykrwawiała się, jednakże wydawała się być dokładnie tak samo wkurzona jak podczas pościgu.



Iron dotarła do wozu. Szybko przygotowany ładunek wybudzający poleciał z dużą prędkością do środka wozu na którym spokojnie spała sobie upita klacz. Jej sen nie miał potrwać już długo, o czym przekonała się gdy hałas głośniejszy od wybuchu wszystkich megazaklęć razem wziętych rozległ się tuż obok niej, wywołując eksplozję bólu w jej głowie i natychmiastowe wybudzenie się ze snu.

// Sharpem odpiszę gdy Kingu sam odpowie.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości