Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
Rainfall zwyczajowo nie odzywała się za wiele, gdy nie było o czym. Zauważyła, że choć nienawidziła się nudzić, to nigdy również nie podejmowała własnokopytnie żadnego tematu do rozmowy, czekając biernie na to, aż coś się wydarzy. Całkiem nagła i olśniewająca refleksja zmusiła ciemnoniebieską do kolejnych w czasie gdy podążała ona za tymczasową klaczą na stołku dowodzenia. (Rainfall zastanawiała się zresztą, co się stało z Sharpem i z Blue; I gdzie do licha był Rusty? Czy naprawdę śmierć nowego aż tak wstrząsnęła obojgiem, czy może było to coś zupełnie innego?) Nie było to zdrowe i kuc ziemny uznał, że warto by to zmienić w najbliższej przyszłości.

Natomiast kiedy nieznajoma, trójnoga (jak przed chwilą zauważyła Rain, na co zresztą lekko się skrzywiła; Widać Pustkowia najmniej szczędziły osoby niewinne...) skomentowała gorączkowo to, żeby nie budzić nieprzytomnego ogiera... dało jej to do myślenia.

Czemu nie? Możliwości było wiele. Jego stan jest tak zły, że jakakolwiek próba obudzenia go zakończyłaby się źle. Koleś był niezdatny do komunikacji i prawdopodobnie wystraszyłby się na śmierć, nie widząc żadnej przyjaznej twarzy. Albo... skrzywdził on zapłakaną w tej chwili klaczkę. Żadna z tych opcji nie pasowała, nie wydawała się logiczna; Ogier nie wyglądał aż tak źle, zresztą z pewnością gdyby był na skraju śmierci Sharp już by się nim zajmował. Niezdatność do komunikacji mogłaby jeszcze być, ale w takim wypadku po co w ogóle było go brać? Podobnie w kwestii skrzywdzenia. Dziwne, dziwne...

- Lepiej zbudzić go teraz i mieć to z głowy niż czekać aż nadarzy się "okazja"... - stwierdziła krótko Rainfall, zerkając na nowoprzybyłych oraz rannego bandytę sprzed dnia; Widać naprawdę nie był on zły. Chociaż jedna dobra rzecz tego dnia. - W razie gdyby coś złego miało się stać, nas jest czwórka... no, powiedzmy że trójka... - zerknęła współczującym wzrokiem na nieznaną jej jeszcze klaczkę - ...na jednego nieprzytomnego gościa. Poradzimy sobie.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Zaloty klaczy nie umknęły parze podróżującej wraz z nią. Kilka razy April zauważyła Picky'ego zerkającego w stronę jej zada. Jego żona wydawała się bardziej opanowana w tej kwestii, ale nie protestowała w żaden sposób.

Żadne wzgórza czy inne punkty widokowe nie pomogły klaczy: przed wojną te tereny były obszarami uprawnymi. Prócz drogi którą się poruszali i okazjonalnych ruin przedwojennej zabudowy, nie było tu wiele do zobaczenia. Stosunkowo równy teren ciągnął się po horyzont, uniemożliwiając klaczy dojrzenie czegokolwiek znaczącego. Fakt, że wciąż bolała ją noga nie pomagał w szybkim poruszaniu się, ale kucyki nie miały zamiaru się zatrzymywać.

W pierwszej chwili po zadaniu pytania April mogła pomyśleć, że małżeństwo jej nie usłyszało, jednakże po chwili usłyszała głos Amity.
- Znaliśmy się od dziecka... Już wcześniej wszędzie byliśmy razem, no i tak to się potoczyło - powiedziała młodsza klacz, spoglądając z uśmiechem na ogiera idącego tuż obok niej. Picky skinął głową w geście potwierdzenia.
- Za to 'razem' w sensie... cóż, będzie to już chyba ze cztery lata - dodała po chwili. Jej mąż wyglądał jakby miał zamiar coś dodać, ale w końcu nie odezwał się nawet słowem.



Light wtuliła się bokiem głowy w Hilo, kładąc uszy po sobie. Taka pozycja pozwalała jej wciąż mówić. Trójnoga otwarła pyszczek i została tak przez parę sekund, nie wiedząc co powiedzieć.
- Proszę... nic dobrego z tego nie będzie... - wyszeptała tylko, jednak nie powiedziała nic więcej, wtulając się w wuja. Przytulający ją ogier spojrzał z zaniepokojeniem na klaczkę, po czym z powrotem na klacze. Zacisnął zęby i przełknął ślinę. Nie mógł ich powstrzymać w żaden sposób, a w razie czego faktycznie była ich trójka...



Sharp nie mógł zrobić wiele poza dalszym tuleniem swej przyjaciółki. Chciałby móc się samemu załamać, samemu przytulić do kogoś i zapytać 'co myśmy zrobili?'. Nie mógł jednak tego zrobić Blue. Teraz ogier musiał zmusić się do bycia silnym, niezależnie jak trudne by to nie było. Musiał wstrzymać swoje emocje do czasu, aż będą w bezpiecznym miejscu. Medyk zamrugał gwałtownie, po czym spojrzał na niebieską.

- Można tylko próbować - odpowiedział jej szeptem. Trwał tak, wciąż ją tuląc, pozornie bez końca. Mimo tego iż wiedział, że ta klacz przeżyła o wiele gorsze rzeczy niż on kiedykolwiek choćby sobie wyobrażał, w tej chwili czuł, że musi ją ochronić. Przed innymi, przed światem zewnętrznym, przed jej własnymi demonami... przed wszystkim.

- Nigdy cię nie zostawię - zapewnił Blue, nie wahając się nawet przez chwilę. Po paru sekundach zorientował się, jak infantylnie brzmiała jego wypowiedź, ale nie obchodziło go to w żadnym stopniu. Wtedy, w tej chwili, Pustkowia mogły na nich rzucić cokolwiek by tylko nie wymyśliły, a ogier nie wypuściłby klaczy ze swojego uścisku.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
- Och, to świetnie! Naprawdę! - ucieszyła się April, na tyle na ile pozwalała jej boląca noga.

Prowadziła ich dalej, planując sprawdzić jedną z ruin jakie widziała. Skierowała się w kierunku najbliższej i rozglądała się uważnie, nierzadko zerkając też w niebo.

- A tak właściwie, to które pierwsze ucapiło drugie? Amity taka cichutka ale podejrzewam że to też cicha woda i nasz Picky nie miał nic do gadania, co? - spytała zalotnie gdy byli jeszcze w dużej odległości od ruin zabudowań. Czule stuknęła boczkiem w boczek klaczkę, ostrożnie, by nie zrobić sobie krzywdy. - Czy może Picky jest taki cichy tylko na codzień? Umieram z ciekawości...

Ostatnie powiedziała patrzac na ogiera, tak by klaczka nie widziała. Jej wzrok obiecywał wiele, jeżeli powie jej prawdę. Naprawdę wiele.
Odpowiedz
Rainfall zerknęła to na pochlipującą nową, to na Star, której pozycja zdjęła z barków konieczność zdecydowania, czy gościa budzić, czy jednak nie. Warto było jednak wyrazić swoje zdanie, jeśli Rain planowała wcielić w życie plan dotyczący zmiany jej ogólnej postawy.

Nie było to jednak takie proste. Kto wie jakim zagrożeniem faktycznie był przybysz? Tylko zwiadowcy oraz okaleczona klacz, która widać nie była skłonna do współpracy w tej chwili.

Ciemnoniebieska spojrzała znów na Star. - Możemy to odłożyć na później, Star? Kiedy nasza nowa koleżanka będzie w nieco lepszym stanie bądź nie będzie musiała patrzeć na gościa? - spytała dość cicho, ale wciąż słyszalnie dla resztę.

<*oficjalnie odbiera Asdamowi puchar za najbardziej chujową odpiskę na świecie*>
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.

Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.


Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Odpowiedz
Starweave spojrzała na Rainfall zadowolona z faktu, że przynajmniej jeden kucyk myśli w podobny sposób co ona. Następnie wysłuchała tego co rozpłakana klaczka miała dalej do powiedzenia. Nie było tego wiele i wcale nie odpowiedziało na pytanie wyrosłej klaczy. W pewnym monecie jednak w jej umyśle coś zarybiło. Star przeanalizowała zachowanie najmłodszej. Spojrzała jeszcze raz na nią, łącząc fakty i sumując wzorce. Po chwili jasnym już dla niej było, że ów trójnożny kuc musiał zawdzięczać temu nieprzytomnemu jakiegoś rodzaju cierpienia. Fakt ten potwierdzał także ubiór ogiera, zdecydowanie odbiegający od niewolniczych standardów. Jedynie łańcuch na jego szyi wciąż pozostawał zagadką. Być może dzielił on celę razem z tą mniejszą i nie zachowywał się najgrzeczniej. W to jednak białowłosa wnikać już nie zamierzała.

Star wysłuchała kolejnej Rain, popatrzyła po kucu z obrożą i na powrót zatopiła się w rozmyślaniach. Tym razem jednak nie było ją tylko przez krótką chwilę. Podeszła ona do Light, ze smutnym wyrazem pyszczka. Chciała by ją pogłaskać i przytulić, ale nie mogła być pewna jak kucyk zareaguje na dotyk. Zamiast tego tylko uśmiechnęła się ,klękając przed pyszczkiem klaczy, przemawiając półszeptem.

- Ej, wszystko będzie w porządku. Dobrze? Tym razem już nie pozwolimy mu zrobić nic złego. Obiecuje ci. Ja mu nie pozwolę się do ciebie zbliżyć.

– Po tych słowach spojrzała na Hilo, wstając na równe cztery nogi. – Zabierz ja proszę do karawany, na jeden z wozów. Upomnij się też o picie i jedzenie dla niej. Powiedziałam wcześniej by zostało przygotowane. – Powiedziała powoli i dokładnie tonem spokojnym tonem. Gdy tylko Hilo wstał, chwyciła młodą Light telekinezą i delikatnie usadziła ją na jego plecach.

Odpowiedz
Gdyby Sharp spojrzał się teraz na twarz Blue , prawdopodobnie zdołał by on zobaczyć na niej niewielki, delikatny uśmiech. Wiedziała że to żeby Sharp z nią został na zawsze, było mało prawdopodobne, ale ton głosu z jakim on to mówił sprawiał że była ona gotowa w to uwierzyć. I bardzo miło było czasem usłyszeć, że ktoś się o ciebie troszczy.

Uspokojona zapewnieniami Sharpa klacz powoli się rozluźniała a oddech się jej uspokajał i zwalniał.

- Dziękuje Sharpi. - wyszeptała ostatnie słowa do przyjaciela i powoli zapadła w sen w jego objęciach zapominając o całym złu świata. Teraz liczyło się tylko otaczające ją ciepło bijące od przyjaciela.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Najbliższą trójki kucyków ruinę stanowił zespół paru drewnianych budynków, z czego tylko jeden jeszcze jako-tako się trzymał i nie groził zawaleniem w każdej chwili. Całość wyglądała na niewielkich rozmiarów przedwojenną farmę, a najlepiej zachowany budynek był prawdopodobnie niegdyś domem mieszkalnym, a nie konstrukcją gospodarczą.

Kompleks znajdował się jeszcze kawałek od nich, ale byli wystarczająco blisko żeby widzieć, że farma była najprawdopodobniej opuszczona. Usytuowana praktycznie tuż obok drogi, była tym czego szukali uciekinierzy. Trójka odczuwała, mimo odpoczynku parę godzin wcześniej, zmęczenie i postój był dla nich kuszącą opcją.

- W zasadzie to... samo jakoś wyszło - odezwał się Picky, ostrożnie dobierając słowa - Stopniowo. Ale to Amity pierwsza ubrała to w słowa - dodał, z uśmiechem. Był zmęczony, adrenalina dawno odeszła z jego organizmu, nie do końca wyleczona rana wciąż bolała, ale był ze swoją żoną i byli wolni, czego chcieć więcej?

Prawdopodobnie pożywienia i picia. Ciała kucyków zaczynały powoli przypominać o tym, że nie mieli okazji nic zjeść od co najmniej doby.



Light spoglądała na Star spośród sierści swojego wuja. Cofnęła się lekko, gdy obca klacz zbliżyła się nieco za bardzo. Hilo pogłaskał klaczkę kopytem w uspokajający sposób, zapewniając ją, że jest bezpieczna. Tylko dlatego trójnoga nie uciekła bardziej.

Niepełnosprawna klacz kiwnęła głową. Nie ufała ledwo poznanemu jednorożcowi, ale jej wuj wydawał się nie protestować. Musiała się zdać na niego. Ogier zaś wciąż obserwował leżącego kucyka, bezwiednie głaszcząc młodszą klacz, przytulając ją do siebie. Dopiero gdy Star się do niego odezwała zwrócił uwagę na klacz.

- Tak, myślę, że to będzie najlepsze... - zaczął. Light wygrzebała się, choć niechętnie, z jego uścisku. Ogier zbliżył pyszczek do uszu Star.
- Uważajce... Light musi mieć dobry powód, żeby się go bać - wyszeptał ledwie słyszalnie przed ruszeniem by pomóc wstać trójnogiej. Ta ostatnia pisnęła z zaskoczenia i gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc, gdy nagle uniosła się nad ziemię. Podobne doznanie przeżyła już nad ranem, w o wiele bardziej stresujących warunkach, dlatego też szybko przestała protestować, choć została wzięta z zaskoczenia.

Tak jak został wzięty z zaskoczenia jej wuj, gdy nagle na grzbiet zrzucono mu wcale nie tak mały ciężar. Ledwo poprzedniego dnia połatane rany zabolały przez chwilę znowu, a z pyszczka ogiera uciekło ciche stęknięcie wysiłku i niezadowolenia, ale po chwili Hilo stanął na wyprostowanych nogach, spoglądając na spoczywającą mu na grzbiecie Light. Uśmiechnął się do klaczy i zaczął powoli iść w stronę karawany, choć sprawiało mu to problemy.



- Nie ma za co, Blue - odpowiedział szeptem medyk do już śpiącej klaczy. Niebieska zasnęła w jego objęciach, pozostawiając go w potrzasku na przynajmniej kilka godzin. Nie żeby miał cokolwiek przeciwko. Ogier ostrożnie użył swojej telekinezy tak jak i mięśni, żeby ułożyć zarówno siebie jak i swoją przyjaciółkę w wygodniejszej, leżącej pozycji na podłodze wozu, nie przerywając przy tym uścisku. Ta w której się znajdowali jeszcze przed chwilą na pewno by nie miała dobrych efektów na regenerację energii niebieskiej.

Ogierowi w tej chwili brakowało jedynie jakiegoś miłego w dotyku kocyka, żeby przykryć jego i śpiącą klacz, ale nie można było mieć wszystkiego. Z uśmiechem przesunął swoje kopyto po sierści przyjaciółki. Będą musieli stawić czoła problemom świata zewnętrznego, ale nie teraz. Były ważniejsze rzeczy od wozów i brahminów. Jedna z takich rzeczy leżała właśnie w jego kopytach.

Wtedy ogier przypomniał sobie, że w jukach faktycznie ma kocyk. Sięgnął leniwie telekinezą do jednej z toreb. Gdy nie znalazł tam pożądanego przedmiotu, ruszył do następnej. W końcu znalazł tam obiekt swoich poszukiwań. Jednorożec przykrył siebie i Blue za pomocą kocyka, czyniąc ten moment jeszcze lepszym. Nic tylko wpełznąć pod materiał i zniknąć.

Medyk odkrył, że leżąc tak czuje się lepiej i bezpieczniej niż mógł od bardzo długiego czasu. Szybko jego myśli odpłynęły w bardziej abstrakcyjne pola, posyłając Sharpa w bardzo bliski spaniu stan rozluźnienia. Mógłby tak trwać po aż do następnej apokalipsy.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
April zmierzała dalej w stronę ruin.

- Sprawdzimy wspólnie wszystkie budynki i może znajdziemy coś nadajacego się do jedzenia. Ten duży domek zostawimy na koniec. Jeżeli coś znajdziecie, dajcie to mnie, mój PipBuck określi jak bardzo to coś jest napromieniowane, o ile w ogóle.

Powiedziała im fachowo a potem uśmiechnęła się i nieoczekiwanie sprzedała szybkiego, niewinnego całusa w policzek Amity.

- Czyli Amity nosi spodnie w tym związku? Musisz mi zdradzić w jaki sposób trzymasz w ryzach tak potężnego ogiera jak Picky.

Zamruczała a potem, niewidocznie dla Amity (uwielbiała iść miedzy tą dwójką) puściła mu oczko i strzepnęła kusząco ogonem. Dała mu jasno do zrozumienia do czego jeszcze zostanie użyty domek, jeżeli tylko zechcą.

------

Plan pozostał jaki był i gdy tylko zbliżyli się do budynków, rozmowy zostały ucięte a April przeczesała swój kompas EFS w poszukiwaniu zagrożeń. Jeżeli żadnych nie było, ruszyła razem z parką by przeczesać ruiny, zgodnie z planem.
Odpowiedz
Star dokładnie wsłuchała się w podszepty Hilo, po czym skinęła do niego głową na znak, że rozumie niebezpieczeństwo. Patrzyła jak oba kucyki oddalają się w stronę karawany i kolejno zwróciła się wreszcie do Rainfall.

- No to zaczynamy. Nie chce tego odkładać na później. Później to on może się sam wybudzić i udusić cię tym swoim łańcuchem. Wskoczy ci na grzbiet kiedy będziesz ponownie przypięta do wozu i tyle z tego wszystkiego będzie. – Star sięgnęła do jednego ze swoich juków i wyjęła z niego broń średniego zasięgu kalibru 9mm. Sprawdziła magazynek, wyjęła, włożyła ponownie choć z drobnymi trudnościami. Na koniec przeładowała i podarowała Rainfall, lewitując go tak by mogła go swobodnie złapać w pyszczek, bądź kopytka.

- Proszę. Myślę że ze swoją posturą bez problemu, jednym ruchem kopyta wgnieciesz go głęboko w ziemie. – Powiedziała uśmiechając się do ciemnoniebieskiej. – Ale weź na wszelki wypadek. – Skończyła przyglądając się nieprzytomnemu ogierowi. Sama także dobyła Swoje SMG, odbezpieczając i lewitując je w powietrzu nad sobą. Upewniła się jeszcze, że jej towarzyszka jest gotowa, po czym przystąpiła do wybudzenia ogiera.

Odpowiedz
Amity pisnęła z zaskoczenia i wręcz podskoczyła gdy poczuła całusa danego jej przez April. Klacz zarumieniła się i spojrzała na jednorożca, zaskoczona, ale nic nie powiedziała. April wydawało się, że widziała ślad uśmiechu na pyszczku Amity, ale nie mogła powiedzieć nic na pewno.

- Ja... jakoś sobie radzę. Chodźmy znaleźć coś do jedzenia - wymamrotała młodsza klacz.

Picky na kolejne zaczepki jednorożca zareagował tylko rumieńcem. April stawała się coraz bardziej bezpośrednia w swoich zachowaniach i ogier przestał już wierzyć w to, że po prostu im dokuczała. Ta klacz wydawała się mieć wobec nich bardzo konkretne zamiary.

Kucyki dotarły do ruin bez dalszej interakcji, biorąc się za przeszukiwanie pozostałości przedwojennych budynków. W tym polu Amity, a jeszcze bardziej Picky przewyższali April umiejętnościami, buszując pośród ruin dawnej cywilizacji z zadziwiającą prędkością. Małżeństwo działało tutaj jako zgrany zespół, nie pozostawiając jednorożcowi wiele do roboty.

Zanim April zdołała wypatrzeć cokolwiek użytecznego, prócz może dwóch nie do końca przerdzewiałych gwoździ, para mogła się już pochwalić znalezieniem konserwy z mieszanką warzywną, całego garnka, fragmentu drewnianego mebla, a nawet butelki po wodzie, niestety całkowicie opróżnionej z wyjątkiem kilku kropel uparcie trzymających się dna.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 50 gości