Ocena wątku:
  • 4 głosów - średnia: 5
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Pustkowia Equestrii 2.0
April uśmiechnęłą się smutno i pokręciła noskiem jakby chciała nim pociagnąc ale nie dać po sobie znać.

- Nie mogłabym was tam zostawić - odwzajemniła jej uśmiech i tak jak ona, spojrzała na Pickyego. - Trzeba sobie pomagać.

Dopowiedziała, jakby oczekiwała jakiejś reakcji od Picky'ego.
Odpowiedz
- Hmmm pomyślmy... – Powiedziała spuszczając wzrok z ogiera. – Ja, White, Blue, Sharp i Hilo to wszystko jednorożce, więc odpadają. Natomiast z kucyków ziemnych mamy tylko: Inon Scale, która już najdłużej ciągnie. Rainfall, która bardziej się przyda ze swoją kosiarką. Kalekę bez nogi. Nowego, którego koniecznie trzeba zmienić. I poza tym jest jeszcze Rust... Czy jak mu tam. On jest jakiś dziwny i wątpię by się zgodził. Zwłaszcza, że już się wymęczył na swojej misji szpiegowskiej.

- No cóż, zostają jeszcze Ty i twój siostrzeniec. – Powiedziała klacz, ponownie spoglądając na starszego ogiera. Wygląda na to, że wasza dwójka będzie musiała to pociągnąć, tak czy tak. – Rzuciła płasko uśmiechając się do kucyka obok. - Dobra, zatrzymaj wozy, a ja coś jeszcze pomyślę.

Odpowiedz
Najemnik nie wyglądał na zadowolonego z takiego rozwoju spraw, ale nie mógł dyskutować z żelazną logiką klaczy. Skinął głową na polecenie Star, nie komentując ani jednym słowem jej stwierdzenia co do tożsamości następnych kucyków wyznaczonych do ciągnięcia wozu. Ogier spojrzał się zmartwionym spojrzeniem na Cale'a idącego przy pierwszym wozie, jednak zaczął wydawać brahminom polecenia zatrzymania się. Wkrótce wszystkie wozy w karawanie stały.



Przypięty do ostatniego wozu ogier niemalże nie upadł, gdy wóz się zatrzymał. Wyglądało na to, że w dużej mierze po prostu przytrzymała go uprząż, ale kucyk jakimś cudem pozostał na nogach.



Sharp został wzięty z zaskoczenia przez krwiożerczy atak groźnej klaczy z grzebieniem. Zdołał w pierwszym momencie odskoczyć od tego narzędzia czystego zła, unoszącego się w polu telekinetycznym niebieskiego kucyka, ale był w tej walce na śmierć i życie z góry skazany na porażkę. Poczuł jak narzędzie ląduje w jego grzywie, rozpoczynając proces prostowania ciemnoszarych włosów.

Ogier mógł jedynie się roześmiać i bezczynnie obserwować działania Blue. Owszem, mógłby też spróbować siłować się z przyjaciółką na telekinezę, ale wiedział doskonale, że jego magia, choć nie należąca do najsłabszych w tej kwestii, była wyspecjalizowana nie w sile, a w precyzji działania. Biorąc pod uwagę profesję jednorożca, było to zrozumiałe. Ogier pozwolił więc Blue pobawić się jego grzywą na chwilę.

Po zaledwie parunastu sekundach wytrzymywania morderczego narzędzia przedzierającego się przez jego biedną grzywę, poczuł coś co skłoniło go do zmiany swojego nastawienia. Wóz zaczął zwalniać. Nie tak jak gdy jechał pod górę, nie. Sharp spędził wiele czasu na wozach. Ten zatrzymywał się na postój.
- Czekaj - powiedział do klaczy tonem spokojnym, ale pozbawionym humoru jaki widniał na jego pyszczku chwilę temu - Zatrzymujemy się. Chyba pora, żebyśmy wyszli. - ostatnie słowa mówił z wyraźnym niesmakiem, ale czasem nie ma innej opcji. Wolałby pozostać na wozie, nawet jeżeli klacz miałaby mu wyczesać calusieńką grzywę, a na deser wziąć się za ogon. Przyjemne chwile na Pustkowiach zawsze są jednak krótkie.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Może i Sharp nie miał tyle czupryny co Blue, ale nawet z tym coś dało się zrobić. Nie odpowiedział on jej na pytanie czy chce przedziałek, więc klacz zdecydowała się uczesać go mniej więcej tak jak zwykle układały się jego włosy, tylko bardziej prosto. Już po paru przeciągnięciach było widać różnice na głowie jej przyjaciela. I wszystko by było dobrze, gdyby nie jego następne słowa. Zatrzymywali się co oznaczało koniec ich spokoju i prywatności. Czas było powrócić do szarej codzienności na pustkowiach.

Blue przeciągnęła grzebień po raz ostatni przez włosy ogiera po czym go odłożyła na bok. Dokonując ostatnich poprawek grzywki odgarniając ją z przed jego oczu swoim kopytem, stwierdziła że na razie może być. Patrząc mu się w oczy uśmiechnęła się do niego. Niby nie była to taka duża zmiana w jego wyglądzie, a od razu wydawał się jakiś taki… słodszy. Dobra fryzura potrafi zdziałać cuda.

- Tak, pewnie już pora. – odpowiedziała cicho, siedzieli na tyle blisko siebie że na pewno ją usłyszał bez problemu - Idź pierwszy, ja tu skończę jeszcze kilka rzeczy i też wychodzę. Ogarnij trochę tych debili bo czeka nas z nimi ciężka rozmowa. – wrzucając grzebień do torby zaczęła się rozglądać za swoją szmatą i butelką z wodą. Czas się zająć resztą siebie.
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Nieświadom swojej nowo zyskanej 'słodkości', Sharp spojrzał się ponownie na Blue i pokręcił głową w geście żartobliwego zrezygnowania, uśmiechając się.

Ogier spojrzał w górę, próbując dojrzeć, jakie makabry Blue uczyniła z jego grzywy. Z oczywistych powodów niezbyt mu to wyszło. Ogier uśmiechnął się i skinął głową ku klaczy. Wątpił, aby niebieska uczyniła mu z włosami coś złego a potem pozwoliła wyjść i załatwiać poważne sprawy. Żarty jedno, obowiązki kompletnie co innego.

- Nie zostawiaj mnie z nimi samego za długo - poprosił luźnym tonem, aczkolwiek zupełnie poważnie. Wiedział, że Blue potrafi mieć wpływ na kuce, w przeciwieństwie do jego samego. I musieli w tej chwili wykorzystać wszystko co mieli, jeżeli nie chcieli zaprzepaścić szansy. Szansy na zrobienie czegoś dobrego. Medyk wiedział, że mogą być problemy ze zdobyciem sojuszników w tej kwestii... ale nie mogli nie spróbować.

Kucyk poczekał aż wóz całkowicie się zatrzyma, po czym zeskoczył z niego sprawnie i, mrużąc oczy, rozejrzał się w poszukiwaniu kogoś kto by wydawał polecenia. Zgodnie z jego wiedzą, powinna być to Starweave. Wspomniana klacz była zajęta rozmową ze starszym najmitą u przodu karawany, co ogier zauważył po paru sekundach. Udał się niezwłocznie w kierunku rozmawiających kucyków.
- Witam ponownie - przywitał się przyjaźnie z obydwojgiem gdy tylko podszedł na odpowiednią odległość - Jaka jest sytuacja? - to pytanie było już skierowane do samej Starweave.



Amity uśmiechnęła się, słysząc słowa April, ale tego klacz jednorożca już nie zobaczyła, gdyż żona Picky'ego ponownie schowała swój pyszczek i kopytka w jakiejś dziurze, poszukując czegoś cennego bądź też przydatnego. To pozostawiło ogiera na pastwę starszej klaczy.

- Ano trzeba - przyznał Picky, po czym chwilę się zawahał - Prawdopodobnie powinniśmy dokładnie przeszukać dół... - powiedział, niby do siebie, a niby do jednorożca, po czym spojrzał na swoją żonę, a dokładniej na jej zadnią część wystającą akurat z szafki - Kochanie, dokończ tutaj, a my z April zajmiemy się dołem, dobrze? - potwierdzenie przyszło w formie stłumionego mruknięcia z wnętrza szafy.

Ogier uśmiechnął się nieznacznie, po czym odwrócił wzrok od zada klaczy kuca ziemnego i przeniósł go z powrotem na pyszczek April.
- Chodźmy, na dole możemy znaleźć coś do jedzenia - powiedział niepewnie, podchodząc do schodów prowadzących na dół, jednak czekając na starszą klacz.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz
Uśmiechnęła się na to, ze ogier puszczał ją przodem.

- Amity, jakby coś było nie tak, krzycz. Zaraz przybiegniemy. I uważaj na te drzwi. Nie wiem czy on umie używać swoich palcy - powiedziała z troską i lekko pacnęła kopytkem jej boczek by uzyskać od niej potwierdzenie, że słucha.

Gdy przeszła obok ogiera nieznacznie machnęła ogonem, ukazując mu to i owo... Ale nie zrobiła nic więcej. Spojrzała tylko na niego pytająco, czy idzie za nią.
Odpowiedz
Iron zdarzyło się to ponownie, znów utknęła w "Mobilu". Nie będzie tego miło wspominać i jeśli kiedykolwiek założy rodzinę to na pytanie co robiła w młodości odpowie "Jeździłam Wozem" ucinając wszelkie rozmowy na ten temat. Prawdopodobnie wszelkie opowiastki o karawanach opowiadane przy ognisku będzie kwitować splunięciem i opuszczeniem kręgu.
Jedyne co ją powstrzymywało przed wszelakim działaniem lub odejściem od postawy biernej to to że ktoś i tak musiałby odwalić tą robotę. Przypominało jej to robotę w NP przy handlu: niebezpiecznie, brudno, odrażająco i pięknie. Fale mózgowe kombinujące coś i jedyna myśl mówiąca że zostało już niewiele do miękkiego pustego lub nie łóżka. Nikt nie chciał tego robić ale ktoś musiał.

Od tego zależało przetrwanie, od ciężkiej pracy i mniejszego lub większego narażenia życia. Jak narkotyk.

Jak jej się wydawało pomału zaczynały przestawiać się ostatnie sprawne mechanizmy w głowie, zaczynała snuć dziwne teorie oraz plany. Mogła by przysiąc że ma już plan na każdą okoliczność, a jeśli plan A zawiedzie to ma też plany B, C i D. Jednak jedna samo sobie wmówiona myśl nie dawała jej spokoju. Myśl ta mówiła że z każdą minutą na uprzęży słabła, z każdą minutą rabuś kryjący się za ruiną stawał się silniejszy, a na dodatek z każdą minutą miała wrażenie że zaczynają się u niej objawiać jakieś postępujące oznaki paranoi i nerwów. Nie była tu mowa tylko i wyłącznie o lekkim machaniu ogonem i strzyżeniu uszami, nie, to było nawet normalne. Oczy Iron widziały spokojną pustynię ale jednak mózg podsuwał obraz idealnie maskujących się bandytów albo członków jej nielubianych organizacji... Pustynia była spokojna ale koszmar wciąż trwał.

"Nie popielcu" - klacz pokręciła głową odganiając myśli - "Po prostu powinnaś troszkę odpocząć... napić się i coś przekąsić. Zerwać się na jakiś czas, sprawdzić znów broń i zająć się sobą... albo kimś innym." - w duchu przyznała sobie rację i mimo chwili rozluźnienia powróciła do standardowego trybu "pracuj-patroluj". Przez jakiś czas miała na uwadze nie tylko to co mogła dostrzec w swoim polu widzenia ale i wyjątkowo podupadającego w fachu rasowego pobratymca. Mimo tej samej rasy i możliwe że wyznania nie miała ochoty upomnieć się o zwalniający i powłóczący zastępnik Rainfall, wiedziała że zaraz na pewno ktoś się ogarnie i zauważy istotny problem stwarzany przez niedomagającego kucyka pociągowego.

Każdy dostaje czego pragnie. Iron pragnęła na chwilę przystanąć i chociaż wyrazić minimalną troskę o swojego pobratymca i za własne grzechy to dostała. Gdy karawana zatrzymała się spojrzała na wrak obok niej i po chwili głosem nieco podirytowanego weterana dodała - Chyba cie stąd wyczepią... na potęgę SR nie mogłeś jakoś łatwo i przyjemnie powiedzieć że nie dasz rady? - Iron na ile tylko mogła spróbowała podtrzymać truchełko pociągowe. - Dasz rady mówić? Jak się nazywasz kozaku?
[Obrazek: cgnimLq.png]
Odpowiedz
Karawana się zatrzymała, a zaraz potem ni stąd, ni z owąd pojawił się Sharp. Ogier przywitał się, prosząc klacz o raport. Starweave już miała mu odpowiedzieć, ale potem zobaczyła jego uczesaną grzywę. Widać było, że na nią patrzy. Musiała przyznać, że jego wcześniejszy artystyczny nieład, dodawał mu powagi i charakteru. Natomiast z tą ulizaną grzebieniem fryzurą, wiele tracił w oczach. Z drugiej strony dobrze wiedziała, że to nie była jego wina.

Klacz podniosła kopytko, czochrając lekko grzywę ogiera. Nie zupełnie zniszczyła cała pracę Blue, ale większości włosów pozwoliła się teraz ponownie ułożyć po swojemu, wprowadzając kilka poprawek telekinezą.

- Nic się nie dzieje. Wokół ani śladu żywej duszy. Dodatkowo musimy zmienić dwa ostatnie kucyki ciągnące wóz. Iron ma już chyba dość. A nasz najnowszy nabytek karawany, dostarczony nam przez Blue, też już nie daje sobie rady. Wygląda na to, że obudziła się w nim jakaś stara kontuzja. Być może mógłbyś go opatrzyć Sharp, przy okazji zapytam go o drogę. Przy odrobinie szczęścia powinien znać okoliczne tereny.

Starweave udzieliła swojego wyczerpującego monologu, po czym tak jakby nigdy nic, ruszyła w stronę ostatniego wozu. Nie dała po sobie poznać, że jest czegokolwiek świadoma. Ale ogier nie mógł tego wiedzieć.

Odpowiedz
Klacz siedziała na wozie kończąc przywracanie się do jako takiego stanu. Od opuszczenia wozu przez Sharpa minęło już kilka minut które poświęciła ona głównie na doczyszczenie futra na swoim pysku z pozostałości po jej wcześniejszym załamaniu nerwowym. Po zmarnowaniu pół butelki wody i solidnej pomocy jej niezastąpionej szmaty nie było widać żeby się coś działo.

Wstając na równe nogi, przeciągnęła się ona po raz pierwszy od momentu gdy się obudziła po czym odwróciła łeb do tyłu by sprawdzić stan swojego swetra. Był on brudny i zakurzony, prawdopodobnie od jej porannego turlania się między przelatującymi pociskami. Mimo że miała ona w torbie zapasowy sweter, postanowiła na razie zostać w tym, znając jej szczęście i to co planują dziś zrobić. Jego stan się zdecydowanie pogorszy w najbliższym czasie. Prostując i otrzepując go z kurzu na tyle ile mogła, stwierdziła że na razie musi to starczyć.

Pakując swoje rzeczy do torby, zarzuciła je na grzbiet i zabezpieczyła przed przypadkowym zgubieniem ich. Wyciągając z nich swój rewolwer, sprawdziła czy jest naładowany i w jakim jest stanie. Upewniając się że wszystko z nim w porządku, rozładowała go chowając naboje z powrotem do torby i wsadzając go w kaburę na nodze. Następną rzeczą którą z nich wyciągnęła pistolet maszynowy który zabrała ze sobą po ostatniej strzelaninie. Przyglądając się mu dokładnie sprawdziła jego stan porównując go z informacjami jakie wyświetlał jej o tej broni jej PipBuck. Miała do niego niestety tylko jeden nie pełny magazynek który aktualnie w nim się znajdował, ale na pewnie na którymś wozie znajdzie coś co będzie do tego pasowało. Stwierdziła że ten pistolet będzie musiał jej na razie starczyć jako jej druga broń. Nie chciała ona iść się znowu strzelać tylko z rewolwerem. Przymocowując go z boku na zewnątrz torby by zawsze był w zasięgu kopyta upewniła się że nie zgubi go nigdzie.

Gdy była pewna że już wszystko zrobiła co mogła podeszła do wyjścia z wozu. Stojąc tam chwilę rozważała powrót to bezpiecznego kąta za nią. Zamykając oczy wzięła głęboki wdech, policzyła do czerech, wydech. Uśmiechając się do niczego otworzyła oczy i wyskoczyła na zewnątrz.

Rozglądając się powoli dookoła, sprawdziła ona jak na pierwszy rzut oka prezentuje się sytuacja w karawanie. Wyglądało na to że Star była zajęta rozmową z Sharpem a każdy inny zajmował się swoimi głupotami. Otwierając na PipBucku mapę okolicy sprawdziła gdzie się aktualnie znajdują i ile jeszcze drogi zostało do pechowej osady. Uzbrojona w tą wiedzę, ruszyła ona w kierunku końca karawany gdzie wypatrzyła coś ciekawego, a dokładniej kogoś.

- Hej Iron, jak tam dzionek mija? - zapytała się klaczy po czym się spojrzała na kuca który stał obok niej. Znała ona go dobrze, a dokładniej jego ciężar. Na samą myśl ją grzbiet bolał. On raczej nie powinien jej pamiętać, po takim ataku młotkiem ciężko by coś do niego docierało.

- I kim jest ten przystojniak podróżujący z tobą? - zapytała uśmiechając się do ogiera po czym wyciągnęła do niego kopyto – Cześć, jestem Blue. Chyba się jeszcze nie mieliśmy przyjemności rozmawiać? - To będzie ciekawa rozmowa...
[Obrazek: signature.php]
Odpowiedz
Amity kiwnęła głową na znak, że rozumie. Po chwili zorientowała się, że głowę ma wciśniętą w szafkę i powtórzyła potwierdzenie, tym razem drogą głosową.
To pozostawiało April i Picky'ego niemalże samych, z czego klacz natychmiast skorzystała, dość swobodnie machając swoim ogonem tuz przed pyszczkiem kuca ziemnego.

Ogier, czy tego chciał czy nie, nie miał możliwości odwrócenia wzroku. Nie skomentował jednak zachowania klaczy w żaden sposób, zaciskając pyszczek i idąc za nią bez słowa.



Mijały godziny w małym domku pośrodku niczego. Nie wyglądało na to, żeby cokolwiek przybyło ich szukać, dlatego też trójka kucyków zajęła się poszukiwaniami czegoś przydatnego. Otwieranie kolejnych ukrytych szafek, których w niektórych przedwojennych domach było pod dostatkiem, mocowanie się z tymi wyjątkowo upartymi i przygotowywanie jakiegoś miejsca w którym mogliby odpocząć zajęło czas. April nie omieszkała kilka razy pozaczepiać dwójkę zbieraczy, co za każdym razem pozostawiało ich zaczerwienionymi i zakłopotanymi. Nie udało jej się jednak osiągnąć nic więcej.

Końcowy łup kuców z poszukiwań na terenie całego gospodarstwa składał się z kolejnych kilku konserw, którym udało się tymczasowo zwalczyć głód uciekinierów. Do kompletu znaleźli także niemałą ilość wody, choć w zdecydowanej części skażonej. Amity i Picky’emu udało się jednak ocenić, ile i której wody mogą wypić, żeby nie zmagać się z problemami żołądkowymi w ciągu paru godzin. Promieniowania magicznego, jak donosił PipBuck jednorożca, kilkający charakterystycznie raz na jakiś czas, było zdecydowanie za mało żeby groziło ono kucykom w jakikolwiek znaczący sposób. Na pozostałe łupy składało się trochę złomu o niskiej wartości, magiczny bandaż z domowej apteczki znalezionej pośród wspomnianego złomu, oraz lekko podrdzewialego rewolweru, do którego znalezienia niechętnie przyznał się Picky, najprawdopodobniej chcący zachować broń dla siebie.

Jako iż było dopiero wczesne popołudnie a na horyzoncie nie było widać żywej duszy, Picky pozwolił sobie na rozpalenie ogniska obok domu, na którym to podgrzali konserwy i przegotowali wodę. Znajdowali się właśnie obok tegoż ogniska. Amity przeglądala znalezione pozornie nic nie warte przedmioty w poszukiwaniu czegoś przydatnego, podczas gdy Picky strugał znaleziony patyk kamieniem, balansując przedmiotami w kopytach w sposób znany tylko kucykom ziemnym. Wciąż pozostawili jedno pomieszczenie niezeksplorowane: pokój w którym zamknęli tajemnicze stworzenie każde z nich omijało, nie wiedząc jak się zabrać do tematu.



Blue zabrała się za siebie, zajmując się szczegółami o jakich sporo kucyków nawet by nie pomyślalo. Takich jak zapłakany pyszczek. Nie miała z zajęciem się nim większych problemów. Otrzepanie swetra nie pomoglo wiele na jego faktyczny stan, ale na pewno pomogło jeszcze bardziej obrzydzić powietrze na wozie.

Klacz zabrała się po tym za ocenę swojego uzbrojenia. Rewolwer po oddaniu kilku strzałów nie wyglądał na styrane narzędzie. Owszem, na Pustkowiach bez wątpienia chodziło wiele kucyków które by urzymywały, że broń należy czyścić przy każdej okazji, ale egzemplarz trzymany w telekinezie niebieskiego jednorożca był w dobrym stanie.

Nie można było powiedzieć tego samego o pistolecie maszynowym porwanym w nocy. Nie zapowiadało się co prawda na to, żeby rozpadł się samoistnie w najbliższym czasie, ale jego serwisowanie w przeszłości musiało pozostawiać wiele do życzenia. Widoczne były ślady rdzy tu i tam. Mimo tego, że mechanizm działał bezproblemowo i płynnie, było oczywistym, że ta broń potrzebuje trochę dodatkowej opieki. Blue nie mogła sprawdzić regulacji celownika z powodów oczywistych, ale ogólny stan broni sugerował raczej, że nie jest on nastawiony ze snajperską precyzją.

Po zapoznaniu się z danymi ze swego PipBucka, klacz ruszyła spotkać się z trudnościami kolejnego dnia...



Iron, po kilku godzinach ciągnięcia wozu w ciszy zaskoczyła, nieco nowego ogiera tym, że jednak potrafiła mówić. Kucyk praktycznie wisiał na paskach mocujących go do wozu. Dopiero po chwili jakoś się podniósł, żeby móc utrzymywać własny ciężar, a przynajmniej jego większość, na własnych nogach. W pierwszej chwili nie odpowiedział na pytanie klaczy, jednak po paru sekundach spojrzał na nią.
Nazywam się… - zaczął, ale szybko przerwała mu przybywająca właśnie Blue. Ogier szarpnął głową, patrząc na nieznaną mu klacz, ale zdecydował się nic nie powiedzieć.



Sharp miał już zapytać się, czy ma coś ciekawego na rogu, że tak przyciągnęło wzrok drugiego jednorożca, ale klacz ruszyła na niego zanim zdążył cokolwiek powiedzieć.
W pierwszej chwili medyk cofnął się przed nagłym zbliżeniem się Star, by po chwili tylko westchnąć ze zrezygnowaniem, gdy klacz jednorożca dobrała się do jego grzywy. Może ktoś mu po prostu tak wrzucił narkotyki i klacze ich najzwyczajniej w świecie szukały? Szybko okazało się, że kolejna przedstawicielka płci pięknej uważała, że może poprawić jego wygląd. Sam ogier dochodził powoli do wniosku, że trzeba było jego grzywę zostawić w jej naturalnym stanie i nie marnować czasu i energii na głupoty.

Na szczęście Star się wycofała i rozpoczęla swoisty raport.
Sharp wysłuchał spokojnie odpowiedzi klaczy. Tak jak się spodziewał, nie było bezpośredniego zagrożenia ku ich egzystencji. Gdyby było inaczej, zatrzymanie się karawany miałoby cokolwiek inny charakter. Powód tego nieplanowanego postoju stał się oczywisty, gdy tylko Star kontynuowała swój monolog. Kuce ziemne były wytrzymałe i medyk raczej powątpiewał, aby silna i sprawna faktycznie miała dość, raczej po prostu się jej nudzilo w uprzęży… ale było to zrozumiałe, nie mogli trzymać kucyka zapiętego do wozu cały dzień.
Sharp podrapał ziemię kopytkiem. Ten drugi faktycznie się do tego raczej nie ndawał. Żeby potwierdzić swoje podejrzenia, ogier musiałby przeprowadzić ponowny skan medyczny, ale na to przyjdzie czas później.

Ogier ledwie zdążył skinąć głową w odpowiedzi na wypowiedź Star, gdy ta ruszyła w kierunku ostatniego wozu. Coś mu się w takim zachowaniu wydało podejrzane, ale zrzucił winę na własną paranoję wynikającą ze zbyt dlugiego przebywania z karawaniarzami. Mimo wszystko jakaś część jego bała się, że pozostawienie karawany pod opieką handlarki na tyle godzin mogło zaowocować w jakichś dziwnych inicjatywach… Szybko jednak zepchnął tę myśl na boczny tor, ruszając za klaczą do ostatniego wozu i zrównując z nią krok.
Kucyki szybko dotarły na koniec karawany, gdzie czekała na nich załoga ciągnąca wóz wraz z Blue.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.
Odpowiedz




Użytkownicy przeglądający ten wątek: 44 gości