02-06-2013, 14:07
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-06-2013, 14:08 przez SHERMAN222.)
- Chodź pomożesz mi usunąć te tutaj, zanim zaczną jeszcze bardziej śmierdzieć.
Zanim zabrała się do usuwania trupów, przewiązała chustę na ustach i dała pojedynczą Star.
Potem zaczęła wytrwale ciągnąć pojedyncze ciała zabitych kucyków, w lewą stronę za skały; po jakiejś chwili z niechęcią przyłączyła się Star. Tam układały je w makabryczny rządek równo poukładanych zwłok, z różnymi typami obrażeń.
Dla przyzwoitości Iron położyła ciała najmitów dalej od bandytów. Przechodziła wzdłuż trupów i przyglądała im się, o ile dla kogoś innego było by to zbyt makabryczne. Dla Iron było to zjawisko tak częste jak jej własna grzywa uparcie opadająca na oczy. Starweave do całego zabiegu używała i wyłącznie magii, zachowując przy tym dystans od trupów. Nie było to dla niej już takie proste.
Klacz zatrzymała się nad ciałami i powiedziała od niechcenia przez chustę: - Zastanówmy się co zrobiliśmy... czy ja ich naprawdę zabiłam?
Westchnęła i ciszej powiedziała:
- Czasem w takich momentach otwiera mi się serce... - po chwili klacz znów stężała - ...ale im się należało. Starweave podeszła do niej, popatrzyła głęboko w przysłonięte żółcią okularów oczy i położyła kopytko na jej ramieniu. Trwało to kilka sekund.
- Dobrze - powiedziała Star - teraz najtrudniejsze. - Zaczęła kierować się w stronę dwóch martwych braminów. - Iron chodź tu i pomóż mi z tym, zaciągniemy je w pobliże pozostałych zwłok, albo najlepiej jeszcze dalej. - po chwili zastanowienia dodała - Tak, wywalimy je na tyle daleko aby cokolwiek było nimi zainteresowane, mogło je sobie w spokoju zjeść. - Jednoróżka rozświetliła swój róg obejmując całe ciało zaklęciem telekinezy.
- Dobra, ale wolałabym najemników tak nie zostawiać... teoretycznie pierwsza krew
- Co ty pierdzielisz? - powiedziała Star przez zaciśnięte zęby. - Pchaj to do cholery!
- No dobra, potrzebna mi będzie potem kąpiel chodźby w radioaktywnej wodzie...
Iron zaczęła pchać wielgaśne cielsko w stronę masowego cmentarza. Nie sprawiało jej to kłopotu. Na jej standard ciało bramina było stosunkowo lekkie.
- Kąpiel? masz to jak na kopycie - wydyszała. - Dobra jeszcze trochę....
- Ech ok... - Iron wytężyła siły pchając cielsko z całą mocą. - Chyba se strzelę drinka...
Obie klacze zataszczyły ciało daleko na lewo od obozu. ”A teraz drugi śmierdziuch” pomyślała ciemnogranatowa. Dała znak swojej towarzyszce, aby za nią poszła. Minęło parę minut, a drugie ciało bramina skończyło tak samo jak pierwsze. Starweave otarła lewym kopytkiem spocone czoło, po czym spojrzała na popielatą.
- Teraz skrzynki... i naprawdę potrzebujesz kąpieli - Star zatrzymała się, niuchając własną sierść. - Uuu...ja z resztą też.
- Umyjemy się razem. Starweave spojrzała na nią z oburzeniem, ale zaraz po tym szybko się uśmiechnęła i potargała czereśniową grzywę kopytkiem.
Zanim zabrała się do usuwania trupów, przewiązała chustę na ustach i dała pojedynczą Star.
Potem zaczęła wytrwale ciągnąć pojedyncze ciała zabitych kucyków, w lewą stronę za skały; po jakiejś chwili z niechęcią przyłączyła się Star. Tam układały je w makabryczny rządek równo poukładanych zwłok, z różnymi typami obrażeń.
Dla przyzwoitości Iron położyła ciała najmitów dalej od bandytów. Przechodziła wzdłuż trupów i przyglądała im się, o ile dla kogoś innego było by to zbyt makabryczne. Dla Iron było to zjawisko tak częste jak jej własna grzywa uparcie opadająca na oczy. Starweave do całego zabiegu używała i wyłącznie magii, zachowując przy tym dystans od trupów. Nie było to dla niej już takie proste.
Klacz zatrzymała się nad ciałami i powiedziała od niechcenia przez chustę: - Zastanówmy się co zrobiliśmy... czy ja ich naprawdę zabiłam?
Westchnęła i ciszej powiedziała:
- Czasem w takich momentach otwiera mi się serce... - po chwili klacz znów stężała - ...ale im się należało. Starweave podeszła do niej, popatrzyła głęboko w przysłonięte żółcią okularów oczy i położyła kopytko na jej ramieniu. Trwało to kilka sekund.
- Dobrze - powiedziała Star - teraz najtrudniejsze. - Zaczęła kierować się w stronę dwóch martwych braminów. - Iron chodź tu i pomóż mi z tym, zaciągniemy je w pobliże pozostałych zwłok, albo najlepiej jeszcze dalej. - po chwili zastanowienia dodała - Tak, wywalimy je na tyle daleko aby cokolwiek było nimi zainteresowane, mogło je sobie w spokoju zjeść. - Jednoróżka rozświetliła swój róg obejmując całe ciało zaklęciem telekinezy.
- Dobra, ale wolałabym najemników tak nie zostawiać... teoretycznie pierwsza krew
- Co ty pierdzielisz? - powiedziała Star przez zaciśnięte zęby. - Pchaj to do cholery!
- No dobra, potrzebna mi będzie potem kąpiel chodźby w radioaktywnej wodzie...
Iron zaczęła pchać wielgaśne cielsko w stronę masowego cmentarza. Nie sprawiało jej to kłopotu. Na jej standard ciało bramina było stosunkowo lekkie.
- Kąpiel? masz to jak na kopycie - wydyszała. - Dobra jeszcze trochę....
- Ech ok... - Iron wytężyła siły pchając cielsko z całą mocą. - Chyba se strzelę drinka...
Obie klacze zataszczyły ciało daleko na lewo od obozu. ”A teraz drugi śmierdziuch” pomyślała ciemnogranatowa. Dała znak swojej towarzyszce, aby za nią poszła. Minęło parę minut, a drugie ciało bramina skończyło tak samo jak pierwsze. Starweave otarła lewym kopytkiem spocone czoło, po czym spojrzała na popielatą.
- Teraz skrzynki... i naprawdę potrzebujesz kąpieli - Star zatrzymała się, niuchając własną sierść. - Uuu...ja z resztą też.
- Umyjemy się razem. Starweave spojrzała na nią z oburzeniem, ale zaraz po tym szybko się uśmiechnęła i potargała czereśniową grzywę kopytkiem.