03-06-2013, 16:31
- Coś tam wiem... połóż je na ziemi, spróbujemy. – Róg jednorożca zaświecił, niedługo po tym jak klacz wykonała polecenie. Obserwowała jak jego magia powoli zasila inkantacje. Starweave podejrzewała iż jednoróg korzysta z uproszczonej wersji pyrokinezy, przeznaczonej głównie do szybkiego ogrzewania samej powierzchni danego ciała, a nie całej jego objętości. Mimo wszystko, wyglądało na to że bez trudu udało mu się rozszczepić zaklęcie na wszystkie sześć buteleczek i sprostać wyznaczonemu zadaniu.
Sama pyrokineza nie była niczym szczególnie trudnym w użytku . Ale jej nauka oraz przyswojenie, jak najbardziej. Medyk nie był uzdolniony magicznie, ale w swoim fachu na pewno znał się odrobine na magii. Starweave zastanawiała się, czy by nie spróbować później wymienić się z nim swoją wiedza. Przy dobrych wiatrach, może uda jej się w jakimś stopniu opanować pyrokinezę; a przy jeszcze lepszych, może i zdoła czegoś nauczyć samego ogiera.
W końcu Starweave zarejestrowała spadek emisji energii, bijącej z rogu jednorożca.
- Powinna być wystarczająco ciepła. Chyba, że robicie herbatę... właśnie, do czego tak w ogóle tej wody potrzebujecie? – Jednoróżka przystawiła nóżkę do jednej z buteleczek. – Tak, taka temperatura będzie idealna. Spojrzała z uśmiechem na pyszczku w oczy jasnobrązowego ogiera. – A co do twojego drugiego pytania… - Ciemnogranatowa wydobyła ze swoich juków litrową butelkę soku marchewkowego. Faktycznie była to butelka od soku marchewkowego, lecz jej zawartość się nie zgadzała.
Starweave odkręciła trzy plastikowe butelki, oraz samo szklane naczynie, wypełnione w trzech czwartych jakąś białą substancją. Następne poczynania Star, ujawniły jej gęstą konsystencje. Jednoróżka zakropliła nią wodę w wszystkich trzech buteleczkach, po czym wszystkie nakrętki wróciły na swoje miejsca. Następnie schowała „Skoczek marchewkowy” z powrotem do swoich juków i pochwyciła w polu telekinetycznym ów trzy buteleczki, energicznie potrząsając nimi w górę i w dół. Ogier mógł zaobserwować jak z początku powoli rozprzestrzeniająca się biała klucha, błyskawicznie wymieszała się z wodą.
- …Potrzebujemy jej do bycia klaczami. – Starweave zachichotała spoglądając kantem oka na Iron. Do lewitowanych trzech buteleczek niebawem dołączyły pozostałe.
- Bardzo ci dziękujemy, a teraz pozwól że zajmiemy się sobą i trochę odpoczniemy po tym wszystkim. – Spojrzała z powrotem na ogiera, posyłając mu ciepły uśmiech. – Chodź Iron.- Skinęła na popielatą, po czym odwróciła się i powędrowała przed siebie. Lewitujac przed sobą wszystkie sześć buteleczek, minęła barykadę wychodząc za północny wóz obozowiska.
Sama pyrokineza nie była niczym szczególnie trudnym w użytku . Ale jej nauka oraz przyswojenie, jak najbardziej. Medyk nie był uzdolniony magicznie, ale w swoim fachu na pewno znał się odrobine na magii. Starweave zastanawiała się, czy by nie spróbować później wymienić się z nim swoją wiedza. Przy dobrych wiatrach, może uda jej się w jakimś stopniu opanować pyrokinezę; a przy jeszcze lepszych, może i zdoła czegoś nauczyć samego ogiera.
W końcu Starweave zarejestrowała spadek emisji energii, bijącej z rogu jednorożca.
- Powinna być wystarczająco ciepła. Chyba, że robicie herbatę... właśnie, do czego tak w ogóle tej wody potrzebujecie? – Jednoróżka przystawiła nóżkę do jednej z buteleczek. – Tak, taka temperatura będzie idealna. Spojrzała z uśmiechem na pyszczku w oczy jasnobrązowego ogiera. – A co do twojego drugiego pytania… - Ciemnogranatowa wydobyła ze swoich juków litrową butelkę soku marchewkowego. Faktycznie była to butelka od soku marchewkowego, lecz jej zawartość się nie zgadzała.
Starweave odkręciła trzy plastikowe butelki, oraz samo szklane naczynie, wypełnione w trzech czwartych jakąś białą substancją. Następne poczynania Star, ujawniły jej gęstą konsystencje. Jednoróżka zakropliła nią wodę w wszystkich trzech buteleczkach, po czym wszystkie nakrętki wróciły na swoje miejsca. Następnie schowała „Skoczek marchewkowy” z powrotem do swoich juków i pochwyciła w polu telekinetycznym ów trzy buteleczki, energicznie potrząsając nimi w górę i w dół. Ogier mógł zaobserwować jak z początku powoli rozprzestrzeniająca się biała klucha, błyskawicznie wymieszała się z wodą.
- …Potrzebujemy jej do bycia klaczami. – Starweave zachichotała spoglądając kantem oka na Iron. Do lewitowanych trzech buteleczek niebawem dołączyły pozostałe.
- Bardzo ci dziękujemy, a teraz pozwól że zajmiemy się sobą i trochę odpoczniemy po tym wszystkim. – Spojrzała z powrotem na ogiera, posyłając mu ciepły uśmiech. – Chodź Iron.- Skinęła na popielatą, po czym odwróciła się i powędrowała przed siebie. Lewitujac przed sobą wszystkie sześć buteleczek, minęła barykadę wychodząc za północny wóz obozowiska.