10-06-2013, 21:05
Sharp zmierzał spokojnym, niespiesznym krokiem ku obozowisku. Widział doskonale, że ktoś już rozpalił ogień. Prawdopodobnie Blue - stwierdził, przypominając sobie, że mówiła coś o herbacie. Uśmiechnął się lekko. Brakowało mu jej herbaty przez długi czas.
Przyspieszył lekko kroku, wciąż idąc jednak co najwyżej lekko przyspieszonym chodem.
Niedaleko wejścia do terenu otoczonego przez wozy praktycznie wpadł na Starweave, zmierzającą, najwyraźniej, w tę samą stronę.
Prawie potknął się o leżący na drodze jego kopyta kamień.
- Ach… od razu czuje się lepiej, takie odświeżenie to świetna sprawa, mówię ci - usłyszał głos klaczy. Powstrzymał się od gwałtownej reakcji. Zakłopotanie nie chciało ustąpić, ale lata doświadczenia w handlu sprawiły, że nie okazał tego po sobie. A przynajmniej miał wielką nadzieję, że tak faktycznie było.
Skinął tylko głową w stronę drugiego jednorożca, próbując jednocześnie wymyślić jakąś logicznie brzmiącą odpowiedź.
- Widzę, że udało ci się wyrwać coś konkretnego - skomentowała Starweave. Chwała Celestii! - pomyślał, będąc wdzięczny za to, że klacz nieświadomie odsunęła temat od... mycia.
- Ta, spokojnie powinno wystarczyć na jakiś czas - powiedział, niby od niechcenia. Próbował zmienić tor myśli, uporczywie wracających do jednego, konkretnego tematu.
Wpuścił drugiego jednorożca przodem, wdzięczny jej przy tym, że szybko zmieniła temat. I nosiła płaszcz. Po wejściu na teren obozowiska podszedł od razu do Blue leżącej na środku, przy prowizorycznym ognisku. Zaczął zajmować się ogniem, układając ognisko tak, by dawało ciepło i nie gasło.
Spojrzał na niebieskiego jednorożca leżącego przy, gotowym już do dalszej eksploatacji, ognisku.
- Co tam czytasz? - rzucił do przyjaciółki, kładąc się koło niej.
Zanim odpowiedziała, obejrzał się za siebie, by zobaczyć, co robi Starweave. Gdy tylko upewnił się, że nie zrobi czegoś głupiego, w stylu pójścia do wozu rannego, zwrócił wzrok z powrotem ku Blue.
Przyspieszył lekko kroku, wciąż idąc jednak co najwyżej lekko przyspieszonym chodem.
Niedaleko wejścia do terenu otoczonego przez wozy praktycznie wpadł na Starweave, zmierzającą, najwyraźniej, w tę samą stronę.
Prawie potknął się o leżący na drodze jego kopyta kamień.
- Ach… od razu czuje się lepiej, takie odświeżenie to świetna sprawa, mówię ci - usłyszał głos klaczy. Powstrzymał się od gwałtownej reakcji. Zakłopotanie nie chciało ustąpić, ale lata doświadczenia w handlu sprawiły, że nie okazał tego po sobie. A przynajmniej miał wielką nadzieję, że tak faktycznie było.
Skinął tylko głową w stronę drugiego jednorożca, próbując jednocześnie wymyślić jakąś logicznie brzmiącą odpowiedź.
- Widzę, że udało ci się wyrwać coś konkretnego - skomentowała Starweave. Chwała Celestii! - pomyślał, będąc wdzięczny za to, że klacz nieświadomie odsunęła temat od... mycia.
- Ta, spokojnie powinno wystarczyć na jakiś czas - powiedział, niby od niechcenia. Próbował zmienić tor myśli, uporczywie wracających do jednego, konkretnego tematu.
Wpuścił drugiego jednorożca przodem, wdzięczny jej przy tym, że szybko zmieniła temat. I nosiła płaszcz. Po wejściu na teren obozowiska podszedł od razu do Blue leżącej na środku, przy prowizorycznym ognisku. Zaczął zajmować się ogniem, układając ognisko tak, by dawało ciepło i nie gasło.
Spojrzał na niebieskiego jednorożca leżącego przy, gotowym już do dalszej eksploatacji, ognisku.
- Co tam czytasz? - rzucił do przyjaciółki, kładąc się koło niej.
Zanim odpowiedziała, obejrzał się za siebie, by zobaczyć, co robi Starweave. Gdy tylko upewnił się, że nie zrobi czegoś głupiego, w stylu pójścia do wozu rannego, zwrócił wzrok z powrotem ku Blue.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.