11-06-2013, 16:52
Klacz wpatrywała się w mniejszego ogiera. Z bliska wyglądało na to, że faktycznie był młodziutki. Ciemnożółty przemówił do niej, zaraz po tym jak rzucił mu krótkie spojrzenie.
- A wygląda, jakbyś mogła nam pomóc? – ”Cholera nie” odparła w myślach. Naprawdę nie wiedziała co mogła by zrobić w takiej sytuacji. Starweave widziała ich już wcześniej, ale stwierdziła że najlepsza opcją będzie pozostawienie ich samemu sobie. Tak aby mogły to wszystko w spokoju przetrawić i w końcu pogodzić się z gorzką prawdą.
Jednak widok dwójki przytulających się ogierów, był dość…niecodzienny dla klaczy. Nie byli najemnikami. Star zrozumiała właśnie dlaczego udało jej się podszyć pod jednego z nich, i z taką łatwością załapać na transport. Wyglądało na to, że były szef karawany starał się zaoszczędzić na nich jak najwięcej kapsli.
Dwójka załamanych kucyków nie sprawiała wrażenia jakby się miała z tego sama „wylizać”, zwłaszcza, że trwało to już zbyt długo. Ciemnogranatowa miała wrażenie że ogier przytulał się do młodego, bardziej żeby pocieszyć siebie, niż jego samego. ” I co ja mam zrobić? Mam przejść wszystkie mamy w byciu matką sama nigdy jej nie posiadając? Po krótkiej chwili rozmyślań i bezpośredniego wpatrywania się w jego rozżalone oczy, podeszła bliżej kucając tuż przy nim.
- Naprawdę bardzo mi przykro – powiedziała łagodnym i spokojnym tonem – Ale to nie jest jeszcze żaden koniec. Wy dwaj nadal żyjecie, ja nadal żyje, a poza nami przeżyło jeszcze kilkanaście innych kucyków. Zrobiła krótka przerwę, spoglądając chwilowo na śpiącego ogiera. Wróciła spojrzeniem na ciemnożółtego, kładąc mu kopytko na ramieniu.
- Posłuchaj, udało nam się przetrwać to piekło. Luna dała nam szanse i nie możemy jej zmarnować. Musisz wziąć się w kopyto, musisz to zrobić dla reszty kucyków które cię potrzebują, a przede wszystkim dla samego siebie.
- A wygląda, jakbyś mogła nam pomóc? – ”Cholera nie” odparła w myślach. Naprawdę nie wiedziała co mogła by zrobić w takiej sytuacji. Starweave widziała ich już wcześniej, ale stwierdziła że najlepsza opcją będzie pozostawienie ich samemu sobie. Tak aby mogły to wszystko w spokoju przetrawić i w końcu pogodzić się z gorzką prawdą.
Jednak widok dwójki przytulających się ogierów, był dość…niecodzienny dla klaczy. Nie byli najemnikami. Star zrozumiała właśnie dlaczego udało jej się podszyć pod jednego z nich, i z taką łatwością załapać na transport. Wyglądało na to, że były szef karawany starał się zaoszczędzić na nich jak najwięcej kapsli.
Dwójka załamanych kucyków nie sprawiała wrażenia jakby się miała z tego sama „wylizać”, zwłaszcza, że trwało to już zbyt długo. Ciemnogranatowa miała wrażenie że ogier przytulał się do młodego, bardziej żeby pocieszyć siebie, niż jego samego. ” I co ja mam zrobić? Mam przejść wszystkie mamy w byciu matką sama nigdy jej nie posiadając? Po krótkiej chwili rozmyślań i bezpośredniego wpatrywania się w jego rozżalone oczy, podeszła bliżej kucając tuż przy nim.
- Naprawdę bardzo mi przykro – powiedziała łagodnym i spokojnym tonem – Ale to nie jest jeszcze żaden koniec. Wy dwaj nadal żyjecie, ja nadal żyje, a poza nami przeżyło jeszcze kilkanaście innych kucyków. Zrobiła krótka przerwę, spoglądając chwilowo na śpiącego ogiera. Wróciła spojrzeniem na ciemnożółtego, kładąc mu kopytko na ramieniu.
- Posłuchaj, udało nam się przetrwać to piekło. Luna dała nam szanse i nie możemy jej zmarnować. Musisz wziąć się w kopyto, musisz to zrobić dla reszty kucyków które cię potrzebują, a przede wszystkim dla samego siebie.