„Całą rodzinę prócz mnie” jednoróżka w myślach powtórzyła słowa. Kim mógł być dla niego ten ogier? Ojcem, Starszym bratem? Teraz to bez znaczenia, ten kucyk był wszystkim co pozostało z jego rodziny. Starweave wiedziała że dla kucyków rodzina była czymś najważniejszym, czymś więcej niż grono najlepszych przyjaciół. Jednak nigdy tego do końca nie zrozumiała. Nie wiedziała jak to jest mieć kogoś bliżej niż przyjaciela , kogoś kto by ją zawsze bezinteresownie wspierał. Nie, nie wiedziała jak to jest mieć rodzinę, zawsze tylko ona była dla kogoś dobra…
Starweave odrzuciła złe, myśl nim te zebrały się w czarną chmurę. Spojrzała na młodego kucyka, a po chwili z powrotem w oczy ciemnożółtego. Nie miała pojęcia co ma powiedzieć, jak mogła by im pomóc. Pod natłokiem myśli, przypomniała sobie jedne i uniwersalne lekarstwo na tego typu obrażenia. ”Czas leczy wszystkie rany…” pomyślała, wstając na równe nogi.
- Musicie dać sobie trochę czasu. Musicie odpocząć - powiedziała zaraz po tym jak usłyszała kroki gdzieś za sobą. Odwrócił się do popielatej klaczy, powoli do niej podchodząc.
-Iron… - zająkała się kiedy w jej oczy rzuciły się ciemniejsze partie futra popielatej. Patrzyła na nie z otwartymi ustami przez kilka sekund, następnie nabrała powietrza i kontynuowała.
-…Masz może jakieś środki uspokajające?- zerknęła na kucyki za sobą, po czym ponownie zawiesiła swoje spojrzenie na szarawych oczach. – Jeszcze raz podkreślam środki , nie szkodliwe i w pełni bezpieczne. – Powiedziała z naciskiem na „środki”, prawie że wyszeptując ostatnie słowa.
- Zarzuć coś dla tamtego ogiera i tego małego jak się obudzi.
Starweave odrzuciła złe, myśl nim te zebrały się w czarną chmurę. Spojrzała na młodego kucyka, a po chwili z powrotem w oczy ciemnożółtego. Nie miała pojęcia co ma powiedzieć, jak mogła by im pomóc. Pod natłokiem myśli, przypomniała sobie jedne i uniwersalne lekarstwo na tego typu obrażenia. ”Czas leczy wszystkie rany…” pomyślała, wstając na równe nogi.
- Musicie dać sobie trochę czasu. Musicie odpocząć - powiedziała zaraz po tym jak usłyszała kroki gdzieś za sobą. Odwrócił się do popielatej klaczy, powoli do niej podchodząc.
-Iron… - zająkała się kiedy w jej oczy rzuciły się ciemniejsze partie futra popielatej. Patrzyła na nie z otwartymi ustami przez kilka sekund, następnie nabrała powietrza i kontynuowała.
-…Masz może jakieś środki uspokajające?- zerknęła na kucyki za sobą, po czym ponownie zawiesiła swoje spojrzenie na szarawych oczach. – Jeszcze raz podkreślam środki , nie szkodliwe i w pełni bezpieczne. – Powiedziała z naciskiem na „środki”, prawie że wyszeptując ostatnie słowa.
- Zarzuć coś dla tamtego ogiera i tego małego jak się obudzi.