”Super niania” Starweave zamknęła oczy i wtuliła się w płaczącego kucyka. Przejechała kilka razy swoim kopytkiem po jego grzywie. Myśli klaczy wędrowały po całym jej umyśle niczym banda rozszalałych źrebaków po świetlicy. Rozmyślała nad nieszczęściem ogiera, oraz tym co ona sama mogła by stracić. Do tej pory brała pod uwagę tylko rzeczy materialne, takie jak kapsle, ekwipunek, zdrowie, itp.
Wtulony w nią kucyk nie stracił żadnej z tych rzeczy, a mimo to bardzo cierpiał. Najgorsze w tym wszystkim było to iż był on śmiertelnie ranny, tyle tylko że nie fizycznie. To był ten rodzaj obrażeń, który nie była w stanie uleczyć nawet najbardziej zaawansowana przedwojenna medycyna.
Starweave sięgnęła do swojej pamięci przywołując wspomnienie. Przypomniała sobie słowa klaczy, która jako jedyny z całej karawany uciekła bandytom. „Obyś kiedyś znalazła przyjaciela, albo kogoś więcej. Kogoś kto ci pomoże kiedy ty sama zostaniesz skrzywdzona.” Na tę myśl przeszły ją dreszcze. Otworzyła oczy, spoglądając na przywartą do niej ciemnożółtą postać. W jakiś sposób jego kozia bródka bardzo ja drażniła. To był bardzo irytujący element jego wyglądu. Po prostu im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej ją denerwował.
”To nie jest moment na takie bzdury.” Odwróciła wzrok w stronę ogniska, ale za bardzo jej to nie pomogło. Jej spojrzenie wbiło się w zad odchodzącej Iron. Powtórzyła w myślach jej słowa zwracając szczególną uwagę na jedno z nich, „ognisko.”
- Wszystko jakoś się ułoży, obiecuje ci. Poklepała najemnika po grzbiecie, po czym delikatnie go od siebie odsunęła. Następnie powoli wstała na równe nogi i telekinetycznie przysunęła bliżej niego paczkę środków uspokajających. Dla młodszego ogiera i jego walki z rzeczywistością mogły się one okazać bezcenne. Star nie wiedział jednak jak albo czy w ogóle powinna coś powiedzieć starszemu. Odkiwnęła mu tylko głową, w odpowiedzi na jego spojrzenie. Miała nadzieje, że będzie to dla niego oczywiste.
Cała ta sytuacja sprawiła, że klacz straciła cały ciężko wygenerowany razem z Iron…dobry humor. Potrzebowała czegoś dzięki czemu mogła by trochę odreagować. Jeszcze raz spojrzała w stronę ogniska. Zdążyło ono już się bardzo ładnie rozpalić. Wciąż mokra sierść nadal domagała się należnej jej ciepła i uwagi, ale jednoróżki coś sobie przypomniała.
Ruszyła w stronę jednego z wozów, aby zaraz władować się do środka. Wewnątrz nie było nic oprócz rządku skrzyń pod praw ścianą wozu, oraz niewielką szkatułka tuż obok nich, na którą natknęła się podczas pozyskiwania skrzynek do barykad. Podeszła do niej, chwytając ją za pomocą swojej magii. Uśmiechnęła się zaraz po tym jak okazało się, że jej ciężar nie uległ zmianie.
Starweave wylewitowała ze swoich juków śrubokręt, oraz pęczek spinek do włosów. Rozdzieliła jedna od reszty i delikatnie przygryzając swój język zabrała się do pracy.
Wtulony w nią kucyk nie stracił żadnej z tych rzeczy, a mimo to bardzo cierpiał. Najgorsze w tym wszystkim było to iż był on śmiertelnie ranny, tyle tylko że nie fizycznie. To był ten rodzaj obrażeń, który nie była w stanie uleczyć nawet najbardziej zaawansowana przedwojenna medycyna.
Starweave sięgnęła do swojej pamięci przywołując wspomnienie. Przypomniała sobie słowa klaczy, która jako jedyny z całej karawany uciekła bandytom. „Obyś kiedyś znalazła przyjaciela, albo kogoś więcej. Kogoś kto ci pomoże kiedy ty sama zostaniesz skrzywdzona.” Na tę myśl przeszły ją dreszcze. Otworzyła oczy, spoglądając na przywartą do niej ciemnożółtą postać. W jakiś sposób jego kozia bródka bardzo ja drażniła. To był bardzo irytujący element jego wyglądu. Po prostu im dłużej na niego patrzyła, tym bardziej ją denerwował.
”To nie jest moment na takie bzdury.” Odwróciła wzrok w stronę ogniska, ale za bardzo jej to nie pomogło. Jej spojrzenie wbiło się w zad odchodzącej Iron. Powtórzyła w myślach jej słowa zwracając szczególną uwagę na jedno z nich, „ognisko.”
- Wszystko jakoś się ułoży, obiecuje ci. Poklepała najemnika po grzbiecie, po czym delikatnie go od siebie odsunęła. Następnie powoli wstała na równe nogi i telekinetycznie przysunęła bliżej niego paczkę środków uspokajających. Dla młodszego ogiera i jego walki z rzeczywistością mogły się one okazać bezcenne. Star nie wiedział jednak jak albo czy w ogóle powinna coś powiedzieć starszemu. Odkiwnęła mu tylko głową, w odpowiedzi na jego spojrzenie. Miała nadzieje, że będzie to dla niego oczywiste.
Cała ta sytuacja sprawiła, że klacz straciła cały ciężko wygenerowany razem z Iron…dobry humor. Potrzebowała czegoś dzięki czemu mogła by trochę odreagować. Jeszcze raz spojrzała w stronę ogniska. Zdążyło ono już się bardzo ładnie rozpalić. Wciąż mokra sierść nadal domagała się należnej jej ciepła i uwagi, ale jednoróżki coś sobie przypomniała.
Ruszyła w stronę jednego z wozów, aby zaraz władować się do środka. Wewnątrz nie było nic oprócz rządku skrzyń pod praw ścianą wozu, oraz niewielką szkatułka tuż obok nich, na którą natknęła się podczas pozyskiwania skrzynek do barykad. Podeszła do niej, chwytając ją za pomocą swojej magii. Uśmiechnęła się zaraz po tym jak okazało się, że jej ciężar nie uległ zmianie.
Starweave wylewitowała ze swoich juków śrubokręt, oraz pęczek spinek do włosów. Rozdzieliła jedna od reszty i delikatnie przygryzając swój język zabrała się do pracy.