01-08-2019, 01:39
Sharp spojrzał się po obu klaczach, przetwarzając słowa Blue powoli w swojej głowie. Zmęczony umysł medyka miał problemy ze skupieniem się na konkretach, ale nawet ślepy nie przegapiłby spojrzenia Blue.
- Z powrotem będzie problem - odpowiedział cicho, głuchym głosem, mówiąc niby do siebie, niby do pozostałych. Tutaj akurat jego doświadczenie w podróżach z karawanami miało duże znaczenie. - Droga nie jest bezpieczna.
Medyk nie musiał tłumaczyć więcej. Przecież z jakiegoś powodu wszyscy dołączyli się do karawany, zamiast iść samemu, jak na bardziej bezpiecznych szlakach. Sam nie wiedział wiele o tych regionach, dlatego był w tej karawanie... to, i parę innych powodów.
Czy wszyscy oprócz niego nie poszli sami tylko dlatego, że wypada, nikt nie zastanowił się nad powodami? Ogier pokręcił nosem i usiadł na ziemi, chwytając kubek z ciepłą zupą w kopyta niczym kucyk ziemny. Jego róg miał wystarczająco pracy jak na ten dzień. Miał dość, był zbyt zmęczony na tym podobne rozmowy. A świadomość tego, że kucyki z którymi tu był nie mają pojęcia o prowadzeniu karawany przez wrogi teren nie pomagało. Nie, nie mogli zawrócić, nie kiedy było ich tak niewiele. Jedynym rozwiązaniem było kierować się na Trottingham... kurwa. A może na Detrot? Tylko czy tam był jakikolwiek szlak...
Biorąc kolejny łyk z kubka, medyk spojrzał się w ciemność, jakby wypatrując czegoś. Nie patrzył się w żaden konkretny punkt, po prostu wydawał się pogrążony w myślach.
- Z powrotem będzie problem - odpowiedział cicho, głuchym głosem, mówiąc niby do siebie, niby do pozostałych. Tutaj akurat jego doświadczenie w podróżach z karawanami miało duże znaczenie. - Droga nie jest bezpieczna.
Medyk nie musiał tłumaczyć więcej. Przecież z jakiegoś powodu wszyscy dołączyli się do karawany, zamiast iść samemu, jak na bardziej bezpiecznych szlakach. Sam nie wiedział wiele o tych regionach, dlatego był w tej karawanie... to, i parę innych powodów.
Czy wszyscy oprócz niego nie poszli sami tylko dlatego, że wypada, nikt nie zastanowił się nad powodami? Ogier pokręcił nosem i usiadł na ziemi, chwytając kubek z ciepłą zupą w kopyta niczym kucyk ziemny. Jego róg miał wystarczająco pracy jak na ten dzień. Miał dość, był zbyt zmęczony na tym podobne rozmowy. A świadomość tego, że kucyki z którymi tu był nie mają pojęcia o prowadzeniu karawany przez wrogi teren nie pomagało. Nie, nie mogli zawrócić, nie kiedy było ich tak niewiele. Jedynym rozwiązaniem było kierować się na Trottingham... kurwa. A może na Detrot? Tylko czy tam był jakikolwiek szlak...
Biorąc kolejny łyk z kubka, medyk spojrzał się w ciemność, jakby wypatrując czegoś. Nie patrzył się w żaden konkretny punkt, po prostu wydawał się pogrążony w myślach.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.