04-08-2019, 15:52
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 04-08-2019, 21:38 przez SPIDIvonMARDER.)
No dobra! Zostałem poproszony o zrecenzowanie dostępnych materiałów. Choć nie przepadam za ocenianiem tak niedużej części całości... i ogólnie samo ocenianie kojarzy mi się ze szkołą i wszystkimi traumami, to chyba nie mamy innego wyjścia
Zatem zacznę może o pewnej chwalebnej cechy, która jest motorem fanfikcji. Widać tutaj prawdziwą pasję i zainteresowanie tematem wyjściowym, który rozpalał Twoją wyobraźnię. To wspaniałe uczucie, którego można zazdrościć. Jak po obejrzeniu dobrego odcinka kuców… nabiera się ochoty, aby opowiedzieć dalszy ciąg.
Cieszy mnie też sam fakt, że chce ci się inwestować swój wolny czas w kucykową fanfikcję. To jest naprawdę super!
Fajnie też czytało się poszczególne pomysły, jak np. przeżycia w szpitalu. Tam było kilka ciekawostek, które mnie i wzruszyły, i zaciekawiły, szczególnie zaskakujący koncept.
Jestem ciekaw, jak rozwinie się sama główna bohaterka. Ma ona i potencjał, ale i grozi jej zostanie totalnie OP, więc warto być ostrożnym. Póki co rozgrywa jaką wysoką stawkę, a czytelnik jeszcze nie wie, dlaczego. Jednak jest to motyw wyjściowy to wspaniałej historii i zakochania się w bohaterce, tak jak zakochaliśmy się w Littlepip. <3
Och, Littlepip… taka malusia… zawsze sama w Stajni… tuliłbym…
Ok, powaga, powaga. Niestety, ale fanfik ma moim zdaniem kilka problemów.
Pierwsza ich grupa, to (póki co) bardzo liniowa fabuła. Bohaterka idzie od punktu A do punktu B i po drodze coś tam się dzieje, kolekcjonuje broń i kolejnych kompanów. Trochę jak w grze komputerowej. To jest zgodne z założeniem oryginalnego FoE, lecz uważam, że nieco płytkie. Wielu autorów lubi urozmaicać fabułę retrospekcjami, jakimiś wydarzeniami pobocznymi, a także wskazywać, jak wydarzenia teraźniejsze korespondują z przeszłością i przyszłością. Wtedy elegancko widać łańcuch przyczynowo skutkowy. Przykład z serialu, to relacje Scootaloo i Rainbow Dash, które zmieniają się, rozwijają i mają trochę wątków pobocznych.
Poza tym fabuła póki co nie stara się za bardzo wyjaśnić mechaniki działania tego świata. Powyżej pytałem, czy brak znajomości 100% FoE będzie mi przeszkadzać. Na chwilę obecną wydaje mi się, że jednak to jest pewne utrudnienie.
-Osoba zupełnie spoza tematu nie będzie wiedziała, o co chodzi z Enklawą, lecz nie będzie zdziwiona obecnością pegazów;
-Ja wiem o co chodzi z Enklawą i dlatego nie rozumiem obecności pegazów.
Takich rzeczy można wymienić więcej. Niegłupie by było chyba napisanie wstępu, który z grubsza wyjawia czym jest Twój świat i jak działa. Szczególnie, że nie jest to kanon MLP, nie jest to FoE, a Twoja wizja tamtego crossovera. Szczególnie, że w samej treści też raczej milczysz na ten temat.
Póki co fanfik przypomina dosłownie grę komputerową i mamy przygody, które można znaleźć chyba w większości takich pozycji. Nie jest to złe z samego założenia! Ogólnie podobno nie ma złych pomysłów, a jedyne źle scenarzyści, ale całkowicie prywatnie nie pogniewałbym się, jakby tam coś dodać… aby uczynić głębszym. Takie jest moje odczucie. Może coś pozytywnego, jak miłość, przyjemność? Zabawę? Aby bohaterowie nie tylko walczyli i zabijali kolejne hordy potworów/bandytów. Tak, tego jest dość sporo jak w oryginalny FoE, który de facto przez cały tom kroi bohaterów na plasterki (i wciąż żyją, sklejając się po kilku minutach), a dopiero na końcu tomu mamy w końcu przerwę na seks.
Pod kątem techniczno-językowym też miałbym wiele uwag. Nie uważam tego aspektu za najbardziej kluczowy, gdyż fantastyczna fabuła pozwala przymknąć oko na niedoskonałości warsztatu, lecz w tym przypadku natężenie powtórzeń, braków interpunkcyjnych czy problemów z narracją… no było dość problematycznie. Przykładowo, kiedy dwie postacie prowadzą dialog, to u Ciebie ma on postać bloków tekstów prawie bez didaskaliów i wtrąceń narracyjnych. Trochę szkoda, gdyż to pożyteczne narzędzia pozwalające czytelnikowi na bieżąco uaktualniać sobie „co kto mówi”. Bez tego łatwo się zagubić i trzeba liczyć myślniki xD Ponadto dokładnie nakierowują wyobraźnię czytelnika na to, co powinien zauważyć i jak widzieć w myślach emocje, podteksty i tak dalej. Pamiętajmy, że czytelnik nie cieszy się Twoją wyobraźnią i nie wie nic ponad to, co mu napiszesz.
Brakowało mi też opisów przeżyć wewnętrznych, refleksji bohaterów i tak dalej. Opisy to masa, ciało fanfika, które nadaje mu bryłę… figurę. Dzięki nim fanfik przestaje być wieszakiem, a staje się kształtną i atrakcyjną… postacią, do której miło się przytulić Wiem, że osobiście luuubię się rozpisywać w depresyjnych refleksjach, ale wiadomo, o co chodzi.
Co można teraz zrobić? Najlepiej to dalej dużo pisać, dużo czytać. Nawet na przestrzeni tych trzech plików już widać pewien progres (który jest bardzo szybki na samym początku), więc tym bardziej byłaby szkoda to marnować. Czytanie, pisanie. najlepszy kucyk, ziemniaki. Ja znam receptę. A recepta jest bardzo prosta.
Zatem polecam Ci kontynuować nowo nabytą pasję, gdyż jak najbardziej warto. Wraz z czasem może nabierzesz apetytu, aby czynić teksty bardziej fachowymi i nawet pouczać czytelnika o balistyce, budowie broni… a przede wszystkim sprzedasz mu własną wizję świata. Który może i jest Wastelandem, ale tez przecież może zachwycić
Bo jest obiecująco. Na razie piszesz tak, jak wspominam swoje teksty mniej więcej z Twojego wieku. A potem po prostu trzeba było dużo ćwiczyć. I chyba warto, chyba na pewno
Zatem zacznę może o pewnej chwalebnej cechy, która jest motorem fanfikcji. Widać tutaj prawdziwą pasję i zainteresowanie tematem wyjściowym, który rozpalał Twoją wyobraźnię. To wspaniałe uczucie, którego można zazdrościć. Jak po obejrzeniu dobrego odcinka kuców… nabiera się ochoty, aby opowiedzieć dalszy ciąg.
Cieszy mnie też sam fakt, że chce ci się inwestować swój wolny czas w kucykową fanfikcję. To jest naprawdę super!
Fajnie też czytało się poszczególne pomysły, jak np. przeżycia w szpitalu. Tam było kilka ciekawostek, które mnie i wzruszyły, i zaciekawiły, szczególnie zaskakujący koncept.
Jestem ciekaw, jak rozwinie się sama główna bohaterka. Ma ona i potencjał, ale i grozi jej zostanie totalnie OP, więc warto być ostrożnym. Póki co rozgrywa jaką wysoką stawkę, a czytelnik jeszcze nie wie, dlaczego. Jednak jest to motyw wyjściowy to wspaniałej historii i zakochania się w bohaterce, tak jak zakochaliśmy się w Littlepip. <3
Och, Littlepip… taka malusia… zawsze sama w Stajni… tuliłbym…
Ok, powaga, powaga. Niestety, ale fanfik ma moim zdaniem kilka problemów.
Pierwsza ich grupa, to (póki co) bardzo liniowa fabuła. Bohaterka idzie od punktu A do punktu B i po drodze coś tam się dzieje, kolekcjonuje broń i kolejnych kompanów. Trochę jak w grze komputerowej. To jest zgodne z założeniem oryginalnego FoE, lecz uważam, że nieco płytkie. Wielu autorów lubi urozmaicać fabułę retrospekcjami, jakimiś wydarzeniami pobocznymi, a także wskazywać, jak wydarzenia teraźniejsze korespondują z przeszłością i przyszłością. Wtedy elegancko widać łańcuch przyczynowo skutkowy. Przykład z serialu, to relacje Scootaloo i Rainbow Dash, które zmieniają się, rozwijają i mają trochę wątków pobocznych.
Poza tym fabuła póki co nie stara się za bardzo wyjaśnić mechaniki działania tego świata. Powyżej pytałem, czy brak znajomości 100% FoE będzie mi przeszkadzać. Na chwilę obecną wydaje mi się, że jednak to jest pewne utrudnienie.
-Osoba zupełnie spoza tematu nie będzie wiedziała, o co chodzi z Enklawą, lecz nie będzie zdziwiona obecnością pegazów;
-Ja wiem o co chodzi z Enklawą i dlatego nie rozumiem obecności pegazów.
Takich rzeczy można wymienić więcej. Niegłupie by było chyba napisanie wstępu, który z grubsza wyjawia czym jest Twój świat i jak działa. Szczególnie, że nie jest to kanon MLP, nie jest to FoE, a Twoja wizja tamtego crossovera. Szczególnie, że w samej treści też raczej milczysz na ten temat.
Póki co fanfik przypomina dosłownie grę komputerową i mamy przygody, które można znaleźć chyba w większości takich pozycji. Nie jest to złe z samego założenia! Ogólnie podobno nie ma złych pomysłów, a jedyne źle scenarzyści, ale całkowicie prywatnie nie pogniewałbym się, jakby tam coś dodać… aby uczynić głębszym. Takie jest moje odczucie. Może coś pozytywnego, jak miłość, przyjemność? Zabawę? Aby bohaterowie nie tylko walczyli i zabijali kolejne hordy potworów/bandytów. Tak, tego jest dość sporo jak w oryginalny FoE, który de facto przez cały tom kroi bohaterów na plasterki (i wciąż żyją, sklejając się po kilku minutach), a dopiero na końcu tomu mamy w końcu przerwę na seks.
Pod kątem techniczno-językowym też miałbym wiele uwag. Nie uważam tego aspektu za najbardziej kluczowy, gdyż fantastyczna fabuła pozwala przymknąć oko na niedoskonałości warsztatu, lecz w tym przypadku natężenie powtórzeń, braków interpunkcyjnych czy problemów z narracją… no było dość problematycznie. Przykładowo, kiedy dwie postacie prowadzą dialog, to u Ciebie ma on postać bloków tekstów prawie bez didaskaliów i wtrąceń narracyjnych. Trochę szkoda, gdyż to pożyteczne narzędzia pozwalające czytelnikowi na bieżąco uaktualniać sobie „co kto mówi”. Bez tego łatwo się zagubić i trzeba liczyć myślniki xD Ponadto dokładnie nakierowują wyobraźnię czytelnika na to, co powinien zauważyć i jak widzieć w myślach emocje, podteksty i tak dalej. Pamiętajmy, że czytelnik nie cieszy się Twoją wyobraźnią i nie wie nic ponad to, co mu napiszesz.
Brakowało mi też opisów przeżyć wewnętrznych, refleksji bohaterów i tak dalej. Opisy to masa, ciało fanfika, które nadaje mu bryłę… figurę. Dzięki nim fanfik przestaje być wieszakiem, a staje się kształtną i atrakcyjną… postacią, do której miło się przytulić Wiem, że osobiście luuubię się rozpisywać w depresyjnych refleksjach, ale wiadomo, o co chodzi.
Co można teraz zrobić? Najlepiej to dalej dużo pisać, dużo czytać. Nawet na przestrzeni tych trzech plików już widać pewien progres (który jest bardzo szybki na samym początku), więc tym bardziej byłaby szkoda to marnować. Czytanie, pisanie. najlepszy kucyk, ziemniaki. Ja znam receptę. A recepta jest bardzo prosta.
Zatem polecam Ci kontynuować nowo nabytą pasję, gdyż jak najbardziej warto. Wraz z czasem może nabierzesz apetytu, aby czynić teksty bardziej fachowymi i nawet pouczać czytelnika o balistyce, budowie broni… a przede wszystkim sprzedasz mu własną wizję świata. Który może i jest Wastelandem, ale tez przecież może zachwycić
Bo jest obiecująco. Na razie piszesz tak, jak wspominam swoje teksty mniej więcej z Twojego wieku. A potem po prostu trzeba było dużo ćwiczyć. I chyba warto, chyba na pewno