27-08-2019, 23:34
// Przepraszam wszystkich za długi czas oczekiwania, trochę rzeczy mi się zwaliło na łeb. Wracamy do zabawy.
- Ale proszę pani, pani… my tylko chcieli potańczyć… - kucyk zachwiał się lekko nim w niekontrolowany sposób klapnął na zad. Spoglądając błagalnie na swego towarzysza, podjął próbę ponownego przyjęcia pozycji czworonożnej… co skończyło się kolejną wyczynową przewrotką. Co jak co, ale on raczej już nie potańczy. Kolega tylko pokręcił nosem.
- Przepraszam za jego zachowanie… - westchnął zrezygnowany. Kilka sekund później, spity kuc zaczął migotać w charakterystycznej poświacie, po chwili unosząc się w powietrze dzięki magii jednorożca. Dwójka dość szybko zniknęła w ciemności, widocznie zrezygnowana.
***
Sharp spojrzał się na Xandera znacząco. Naprawdę wolałby zatrzymać ich grupę w całości, ale nie mógł też zatrzymać zebry na miejscu. Widząc reakcję Star na głos Xandera, westchnął w myślach. Musieli trzymać się teraz razem, ten rejon pustkowi nie należał do miejsc bezpiecznych, nawet jeżeli osada w której teraz się znajdowali wydawała się spokojna dzięki ich działaniom.
-Nie będę cię zatrzymywał - powiedział w końcu, rozglądając się po okolicy - nie polecam jednak poruszać się samemu po pustkowiu, zwłaszcza po zmroku.
Jednorożec zamilknął na chwilę, myśląc o kolejnych opcjach. Mógłby spróbować przekonywać drugiego ogiera, żeby został z nimi, wymyślać argumenty, czy też nawet próbować powiedzieć mu, że tutaj może czuć się bezpiecznie, ale przecież jasne było, że mu nie uwierzy. Zamiast tego spojrzał się więc znacząco na zebrę.
- Te kucyki zawdzięczają nam wolność. A my potrzebujemy odpoczynku, wszyscy - pokręcił łbem lekko. Oczywiście, mogą ustalić punkt spotkania, ale medyk martwił się, że jeżeli teraz się rozdzielą, to się już nie spotkają. Część świadomości próbowała mu przypomnieć, że znowu odzywa się w nim opiekuńczy instynkt prowadzącego karawany. Spojrzał się na Star, zastanawiając się, jakie jest jej zdanie. Wiedział, że klacz jest raczej nieufna. Zazwyczaj wychodziło to na dobre, ale tym razem wolałby, żeby wzięła jego stronę...
“Następnym razem najpierw piję, potem gadam,” pomyślał sam do siebie ogier.
***
Ogier przekrzywił łeb w geście zdziwienia.
- Doceniam, ehm, propozycję szanownej pani, ale nie ma tu miejsca na kolejnego kuca - powiedział, wskazując rogiem na pomocnika uwijającego się za nim przy garach. Przy spojrzeniu bliżej, faktycznie, oba kuce prawie stykały się zadami.
- Bylibyśmy choćby o centymetr bliżej, to by moja mamusia pomyślała, że wolę ogiery - zaśmiał się kucharz, po czym wylewitował w kierunku Blue starą puszkę, do której najwyraźniej nalał zupy, nie zważając na zdanie samej zainteresowanej o pomijaniu kolejki - smacznego! Miejsca żeby usiąść są gdzieś tam! - machnął kopytem w ogólnym kierunku najbliższego, sporego ogniska.
- Ale proszę pani, pani… my tylko chcieli potańczyć… - kucyk zachwiał się lekko nim w niekontrolowany sposób klapnął na zad. Spoglądając błagalnie na swego towarzysza, podjął próbę ponownego przyjęcia pozycji czworonożnej… co skończyło się kolejną wyczynową przewrotką. Co jak co, ale on raczej już nie potańczy. Kolega tylko pokręcił nosem.
- Przepraszam za jego zachowanie… - westchnął zrezygnowany. Kilka sekund później, spity kuc zaczął migotać w charakterystycznej poświacie, po chwili unosząc się w powietrze dzięki magii jednorożca. Dwójka dość szybko zniknęła w ciemności, widocznie zrezygnowana.
***
Sharp spojrzał się na Xandera znacząco. Naprawdę wolałby zatrzymać ich grupę w całości, ale nie mógł też zatrzymać zebry na miejscu. Widząc reakcję Star na głos Xandera, westchnął w myślach. Musieli trzymać się teraz razem, ten rejon pustkowi nie należał do miejsc bezpiecznych, nawet jeżeli osada w której teraz się znajdowali wydawała się spokojna dzięki ich działaniom.
-Nie będę cię zatrzymywał - powiedział w końcu, rozglądając się po okolicy - nie polecam jednak poruszać się samemu po pustkowiu, zwłaszcza po zmroku.
Jednorożec zamilknął na chwilę, myśląc o kolejnych opcjach. Mógłby spróbować przekonywać drugiego ogiera, żeby został z nimi, wymyślać argumenty, czy też nawet próbować powiedzieć mu, że tutaj może czuć się bezpiecznie, ale przecież jasne było, że mu nie uwierzy. Zamiast tego spojrzał się więc znacząco na zebrę.
- Te kucyki zawdzięczają nam wolność. A my potrzebujemy odpoczynku, wszyscy - pokręcił łbem lekko. Oczywiście, mogą ustalić punkt spotkania, ale medyk martwił się, że jeżeli teraz się rozdzielą, to się już nie spotkają. Część świadomości próbowała mu przypomnieć, że znowu odzywa się w nim opiekuńczy instynkt prowadzącego karawany. Spojrzał się na Star, zastanawiając się, jakie jest jej zdanie. Wiedział, że klacz jest raczej nieufna. Zazwyczaj wychodziło to na dobre, ale tym razem wolałby, żeby wzięła jego stronę...
“Następnym razem najpierw piję, potem gadam,” pomyślał sam do siebie ogier.
***
Ogier przekrzywił łeb w geście zdziwienia.
- Doceniam, ehm, propozycję szanownej pani, ale nie ma tu miejsca na kolejnego kuca - powiedział, wskazując rogiem na pomocnika uwijającego się za nim przy garach. Przy spojrzeniu bliżej, faktycznie, oba kuce prawie stykały się zadami.
- Bylibyśmy choćby o centymetr bliżej, to by moja mamusia pomyślała, że wolę ogiery - zaśmiał się kucharz, po czym wylewitował w kierunku Blue starą puszkę, do której najwyraźniej nalał zupy, nie zważając na zdanie samej zainteresowanej o pomijaniu kolejki - smacznego! Miejsca żeby usiąść są gdzieś tam! - machnął kopytem w ogólnym kierunku najbliższego, sporego ogniska.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.