30-08-2019, 08:02
Xander nie spodziewał się za dużo po Sharpie ale był niemal zadowolony z tego że dostał wolne kopyto by ruszyć w swoją stronę. Dalsze słowa jednorożca jednak szybko zniszczyły to zadowolenie. Jak bardzo zebra nie chciała tego przyznać, osady zawsze były nieco bezpieczniejsze od spania na środku pustkowi. Oczywiście tak długo jak ktoś nie zaczynał węszyć dookoła jego osoby. Potem taka osada mogła się zamienić w jedną wielką śmiertelną pułapkę. Gdy młodzik usłyszał zdanie że owe kucyki są im wdzięczne to chrząkną starając się powstrzymać śmiech. Nie zdążył jednak odpowiedzieć w czas gdy do rozmowy dołączył kolejny jednorożec. Star dała młodzikowi jasno do zrozumienia że mu nie ufał, nie dziwiło go to ponieważ uczucie było odwzajemnione.
Xander poczekał aż Sharp i Star zrobili swoje małe przedstawienie po czym odpowiedział na słowa brązowego kuca. - Ci tutaj? Wdzięczni? Sam w to wierzysz? - Zapytał z jadowitym cynizmem, po czym wrócił do swojego typowego tonu. - Powiedz widziałeś kiedyś jak szybko taka wdzięczność potrafi zamienić się w niemal płonącą nienawiść? Może ci się wydawać że jesteś święty bo im pomogłeś, ale zawsze będzie ktoś kto cie znienawidzi. Matki, ojcowie, rodzeństwo, dzieci... Ktoś z czyjejś rodziny na pewno zginął w tej walce i możesz być pewny że część z nich winą obarczy nas. Znajdzie się jeden, potem następny i następny... I w końcu ziarenko piasku wywoła lawinę głazów walącą wprost na ciebie. - Ogier się wytłumaczył po czym westchnął. - Poczekam aż wszyscy zasnął i wtedy się wymknę na zewnątrz. Tam przynajmniej wiem że wszystko chce mnie zabić. Tutaj... nigdy nie wiem kto i kiedy mi wbije nóż w plecy.
Gdy zebra skończyła mówić to odwróciła się w stronę starej szopy z której przyszła. Jednak zanim ruszył obrócił głowę w stronę Starweave. - Star... Tobie też jednego pod ogon. - Skwitował krótko. Skoro ona się nie ukrywała ze swoimi odczuciami co do niego, to i on nie miał zamiaru. Po tych słowach ogier ruszył w stronę szopy. Gdy już przy niej był, postarał się znaleźć w środku jakiś ciemny kąt by się schować, chwilę odpocząć i poczekać na odpowiedni moment by opuścić wioskę.
Xander poczekał aż Sharp i Star zrobili swoje małe przedstawienie po czym odpowiedział na słowa brązowego kuca. - Ci tutaj? Wdzięczni? Sam w to wierzysz? - Zapytał z jadowitym cynizmem, po czym wrócił do swojego typowego tonu. - Powiedz widziałeś kiedyś jak szybko taka wdzięczność potrafi zamienić się w niemal płonącą nienawiść? Może ci się wydawać że jesteś święty bo im pomogłeś, ale zawsze będzie ktoś kto cie znienawidzi. Matki, ojcowie, rodzeństwo, dzieci... Ktoś z czyjejś rodziny na pewno zginął w tej walce i możesz być pewny że część z nich winą obarczy nas. Znajdzie się jeden, potem następny i następny... I w końcu ziarenko piasku wywoła lawinę głazów walącą wprost na ciebie. - Ogier się wytłumaczył po czym westchnął. - Poczekam aż wszyscy zasnął i wtedy się wymknę na zewnątrz. Tam przynajmniej wiem że wszystko chce mnie zabić. Tutaj... nigdy nie wiem kto i kiedy mi wbije nóż w plecy.
Gdy zebra skończyła mówić to odwróciła się w stronę starej szopy z której przyszła. Jednak zanim ruszył obrócił głowę w stronę Starweave. - Star... Tobie też jednego pod ogon. - Skwitował krótko. Skoro ona się nie ukrywała ze swoimi odczuciami co do niego, to i on nie miał zamiaru. Po tych słowach ogier ruszył w stronę szopy. Gdy już przy niej był, postarał się znaleźć w środku jakiś ciemny kąt by się schować, chwilę odpocząć i poczekać na odpowiedni moment by opuścić wioskę.