01-09-2019, 00:28
Starweave patrząc przed siebie, spokojnie słuchała wypowiedzi Xandera na temat rodzin, dzieci i wszystkich innych jak po kolei przyjdą ich zamordować. Słowa te tylko mocniej utwierdziły ją w przekonaniu, że ten kuczy ewenement absolutnie nie jest godny zaufania. Być może wcale nie był ukrywającym się ghulem, po prostu był szurnięty, pomyślała. Klacz skrzywiła się na ostatnie słowa rzucone przez zamaskowanego. Jak śmiał ją oceniać ani trochę jej nie znając. Skoro jest zamaskowanym paranoikiem, całkowicie zasłużył sobie na jej nieufność.
- Ba. Ten koleś jest niedorzeczny. Oczywiście, że żyjemy w ciężkich czasach, gdzie niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem. Wszyscy więc jesteśmy uczuleni na siebie nawzajem. Jednak temu tutaj kompletnie już odbiło. Zawinął się w szmaciany kokon, myśli że absolutnie wszyscy chcą go skrzywdzić i całe pustkowie jest tylko przeciwko niemu! To niedorzeczne! – Powiedziała na głos, nie dbając o to czy odchodząca w dal zebra cokolwiek słyszała.
- Oh… witaj Rainfall. – Powiedziała wydając z siebie umęczone westchnienie. – Cieszę się, że cię widzę. – Gdy tak spojrzała na większą klacz, przez głowę przeszła jej pewna myśl. Może by tak zabrać ową klacz ze sobą i pójść za tamtym, zobaczyć co to za jeden. „Może to jakiś poszukiwany kuc z solidną nagrodą za swoją głowę. A może ten szaleniec wysadzi się w powietrze jak tylko nas przyłapie.” Star ostatecznie pozbyła się wszystkich tych myśli ze swojej głowy.
- Sharp, Rain. Nie wiem jak wy, ale ja teraz koniecznie muszę się napić. Przyniosę nam coś do picia. – Powiedziała, ruszając we wcześniej wskazane miejsce, gdzie, jak przypuszczała znajdowały się najlepsze trunki. Alkohole schowane i pilnowane przed całą pozostałą zgraja towarzystwa, która gotowa to była teraz wlać do swego pyszczka absolutnie wszystko, co im się tylko nawinie. Ruszyła szybko i pewnie, chcąc uporać się z tym możliwie jak najprędzej.
- Ba. Ten koleś jest niedorzeczny. Oczywiście, że żyjemy w ciężkich czasach, gdzie niebezpieczeństwo czai się tuż za rogiem. Wszyscy więc jesteśmy uczuleni na siebie nawzajem. Jednak temu tutaj kompletnie już odbiło. Zawinął się w szmaciany kokon, myśli że absolutnie wszyscy chcą go skrzywdzić i całe pustkowie jest tylko przeciwko niemu! To niedorzeczne! – Powiedziała na głos, nie dbając o to czy odchodząca w dal zebra cokolwiek słyszała.
- Oh… witaj Rainfall. – Powiedziała wydając z siebie umęczone westchnienie. – Cieszę się, że cię widzę. – Gdy tak spojrzała na większą klacz, przez głowę przeszła jej pewna myśl. Może by tak zabrać ową klacz ze sobą i pójść za tamtym, zobaczyć co to za jeden. „Może to jakiś poszukiwany kuc z solidną nagrodą za swoją głowę. A może ten szaleniec wysadzi się w powietrze jak tylko nas przyłapie.” Star ostatecznie pozbyła się wszystkich tych myśli ze swojej głowy.
- Sharp, Rain. Nie wiem jak wy, ale ja teraz koniecznie muszę się napić. Przyniosę nam coś do picia. – Powiedziała, ruszając we wcześniej wskazane miejsce, gdzie, jak przypuszczała znajdowały się najlepsze trunki. Alkohole schowane i pilnowane przed całą pozostałą zgraja towarzystwa, która gotowa to była teraz wlać do swego pyszczka absolutnie wszystko, co im się tylko nawinie. Ruszyła szybko i pewnie, chcąc uporać się z tym możliwie jak najprędzej.