02-09-2019, 23:15
Zielonobrązowy ogier ziemny spojrzał się na Starweave, mrużąc oczy.
- Samogonu pod dostatkiem. Najebiecie się jak wszystkim - mruknął pod nosem, biorąc łyk trunku. Sądząc jednak po braku wykrzywienia się jego pyszczka od paskudnego smaku lokalnego specjału, sam pił coś faktycznie przeznaczonego do konsumpcji przez istoty żywe. Nie zaszczycił Star kolejnym spojrzeniem, zamiast tego wpatrując się tępo w przestrzeń, jakby uznając sprawę za załatwioną.
***
Xander dotarł bezproblemowo do swojej szopy, nie niepokojony przez nikogo.
***
Schron…? Pyszczek Sharpa mimowolnie opadł do dołu. Zanim ogier pozbierał się wystarczająco, aby zebrać elementy szczęki z podłogi, przez jego głowę przemknęło kilkadziesiąt różnych myśli. Przedwojenny schron? Nie do otwarcia…? Czy to mogła być? Ale przecież to nie możliwe, nie na takim zadupiu… a może jednak? Przecież nie zwiedził ich wiele, nie znał się na tym gdzie były…
Próbując powstrzymać potok myśli, Sharp spojrzał na przerażoną Blue. Teraz nie było pory na zastanawianie się. Przecież to mógł być zwykły schron przeciwlotniczy dla załogi. Albo magazyn amunicji. A nawet jeśli było to to, czego się obawiała, trzeba było to sprawdzić. Choćby po to, żeby wiedzieć, że tego miejsca należy unikać jak ognia.
Strzelba Sharpa gładko wylewitowała ze swojego miejsca. Medyk nawet nie czuł teraz bólu swego rogu. W powietrzu rozległ się charakterystyczny odgłos wprowadzania naboju do komory.
- Sprawdzimy to razem - powiedział po prostu, umieszczając strzelbę z powrotem w uchwycie na boku i podchodząc do Blue, patrząc się jej prosto w oczy. Wiedział, że nie prosił o coś prostego, ale nie widział innej opcji. Położył jedno kopyto na ramieniu Blue i skinął głową. Razem.
Bo jeżeli była tam Stajnia, musieli natychmiast stąd spieprzać.
- Samogonu pod dostatkiem. Najebiecie się jak wszystkim - mruknął pod nosem, biorąc łyk trunku. Sądząc jednak po braku wykrzywienia się jego pyszczka od paskudnego smaku lokalnego specjału, sam pił coś faktycznie przeznaczonego do konsumpcji przez istoty żywe. Nie zaszczycił Star kolejnym spojrzeniem, zamiast tego wpatrując się tępo w przestrzeń, jakby uznając sprawę za załatwioną.
***
Xander dotarł bezproblemowo do swojej szopy, nie niepokojony przez nikogo.
***
Schron…? Pyszczek Sharpa mimowolnie opadł do dołu. Zanim ogier pozbierał się wystarczająco, aby zebrać elementy szczęki z podłogi, przez jego głowę przemknęło kilkadziesiąt różnych myśli. Przedwojenny schron? Nie do otwarcia…? Czy to mogła być? Ale przecież to nie możliwe, nie na takim zadupiu… a może jednak? Przecież nie zwiedził ich wiele, nie znał się na tym gdzie były…
Próbując powstrzymać potok myśli, Sharp spojrzał na przerażoną Blue. Teraz nie było pory na zastanawianie się. Przecież to mógł być zwykły schron przeciwlotniczy dla załogi. Albo magazyn amunicji. A nawet jeśli było to to, czego się obawiała, trzeba było to sprawdzić. Choćby po to, żeby wiedzieć, że tego miejsca należy unikać jak ognia.
Strzelba Sharpa gładko wylewitowała ze swojego miejsca. Medyk nawet nie czuł teraz bólu swego rogu. W powietrzu rozległ się charakterystyczny odgłos wprowadzania naboju do komory.
- Sprawdzimy to razem - powiedział po prostu, umieszczając strzelbę z powrotem w uchwycie na boku i podchodząc do Blue, patrząc się jej prosto w oczy. Wiedział, że nie prosił o coś prostego, ale nie widział innej opcji. Położył jedno kopyto na ramieniu Blue i skinął głową. Razem.
Bo jeżeli była tam Stajnia, musieli natychmiast stąd spieprzać.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.