"Może trzeba było zabrać Rainfall." Pomyślała klacz. Była pewna, że uda jej się dostać to czego chce. Rzeczywistość jednak trzepnęła ją ogonem prosto w pysk. W tym momencie wszystkie dalsze sztuczki i prośby były skazane na porażkę. Utrata rodziny, bliskich, była to w stanie zrozumieć. To był ten moment, kiedy klacz dotarła do swojej własnej granicy i pomyślała, że pora przestać. Oczywiście mogła też spróbować zostać z nim dłużej, wysłuchać go, spróbować porozmawiać, pocieszyć. Tylko po co? By dostać butelkę trunku lub dwie? Nie maiła na to teraz sił, i szczerze, nawet nie chciała tego teraz robić.
Klacz zwiesiła lekko głowę. Z ponurym wyrazem pyszczka, powoli odwróciła się na kopycie, ruszając w stronę drzwi. Mimo wszystko była ona zdenerwowana faktem, iż odchodzi z pustymi jukami. Nic jednak nie powiedziała. Z jej strony nie padł żaden podły komentarz, ani też żadna cięta riposta.
Mogłam chociaż powiedzieć mu, że mi przykro. Ruszyła przed siebie z zamiarem dołączenia do reszty grupy.
Klacz zwiesiła lekko głowę. Z ponurym wyrazem pyszczka, powoli odwróciła się na kopycie, ruszając w stronę drzwi. Mimo wszystko była ona zdenerwowana faktem, iż odchodzi z pustymi jukami. Nic jednak nie powiedziała. Z jej strony nie padł żaden podły komentarz, ani też żadna cięta riposta.
Mogłam chociaż powiedzieć mu, że mi przykro. Ruszyła przed siebie z zamiarem dołączenia do reszty grupy.