Klacz porwała butelkę od zebry i skinęła głową w podziękowaniu. Zanim ogier zdążył jakkolwiek zareagować, wypiła duszkiem prawie całą zawartość butelki, wylewając trochę na własny pysk i siadając w kącie. Pomieszczenie szybko wypełniło się charakterystycznym, ostrym zapachem alkoholu.
Po wspięciu się do środka, ogier mógł zauważyć, że w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze kilka ekranów, podwieszonych pod sufitem, od środka, nad rozbitym lustrem. Z jakiegoś powodu to pomieszczenie, w przeciwieństwie do korytarza wejściowego, nie posiadało zasilania, dlatego też próby włączenia terminala okazały się próżne.
Dokumenty pokryte były drobnym drukiem, zapiskami i specyfikacjami wykorzystującymi kody, które zebrze nie były znane. Niektóre kartki wręcz rozpadały się w kopytach, co jeszcze utrudniało ich przeczytanie. Koniec końców, oprócz loga Ministerstwa Technologii, nie znalazł na nich nic przydatnego.
W przeciwieństwie jednak do przeszukania szafek, które nie były aż tak uporządkowane. Wydawało się, że ktoś po prostu powrzucał co miał do nich, żeby oczyścić biurko. W jednej z szuflad zebra znalazła małą glinianą figurkę kucyka, która wyglądała jakby była wykonana przez dziecko. W innej znajdował się standardowy pistolet kalibru 10mm, oraz magazynek do niego, wciąż wypełniony pociskami. Oprócz kurzu, broń wydawała się nietknięta.
Może mniej przydatnym, ale za to o wiele smaczniejszym znaleziskiem była ukryta pod plikiem czystego papieru w najniższej szufladzie butelka Sparkle Coli, wciąż oryginalnie zamknięta.
Zebra zabrała się za sejf, zamierzając wypróbować swoje siły w otwarciu zamka… tylko po to, aby odkryć, że sejf nie posiadał tradycyjnego zamka. Jedynym co wydawało się stanowić interfejs opancerzonego schowka był mały kabelek wiodący z niego do wyłączonego terminala.
***
Robot stał przed Blue i wyglądał, jakby miał zaraz zamrugać. Gdyby tylko roboty mogły mrugać, to pewnie by tak się stało.
- Tylko uprawniony dowódca ochrony może autoryzować dostęp personelu do stacji ochrony - powiedziała maszyna.
- Kurwa. - skwitował to Sharp, zanim zauważył Star podchodzącą do niego i Blue. Na jej słowa zareagowały praktycznie tylko uszy ogiera, praktycznie kładąc się po sobie. No i pięknie.
- Star - powiedział głosem ze sztucznymi oznakami spokoju. Lata radzenia sobie z panikującymi pacjentami zrobiły wiele dla jego umiejętności narzucania spokoju innym, a nie miał zamiaru doprowadzać do kolejnego ataku paniki tej klaczy. Głowa bolała go już wystarczająco, jeszcze tylko brakowało, żeby uszy zaczęły mu krwawić od tych krzyków. A teraz jak by to powiedzieć bez narażania mojej głowy…
- Może i my weszliśmy, ale raczej nikt z nas nie zamknął za sobą drzwi - dodał w końcu.
// macie, odpiska spowodowana bezsennością :v
Po wspięciu się do środka, ogier mógł zauważyć, że w pomieszczeniu znajdowało się jeszcze kilka ekranów, podwieszonych pod sufitem, od środka, nad rozbitym lustrem. Z jakiegoś powodu to pomieszczenie, w przeciwieństwie do korytarza wejściowego, nie posiadało zasilania, dlatego też próby włączenia terminala okazały się próżne.
Dokumenty pokryte były drobnym drukiem, zapiskami i specyfikacjami wykorzystującymi kody, które zebrze nie były znane. Niektóre kartki wręcz rozpadały się w kopytach, co jeszcze utrudniało ich przeczytanie. Koniec końców, oprócz loga Ministerstwa Technologii, nie znalazł na nich nic przydatnego.
W przeciwieństwie jednak do przeszukania szafek, które nie były aż tak uporządkowane. Wydawało się, że ktoś po prostu powrzucał co miał do nich, żeby oczyścić biurko. W jednej z szuflad zebra znalazła małą glinianą figurkę kucyka, która wyglądała jakby była wykonana przez dziecko. W innej znajdował się standardowy pistolet kalibru 10mm, oraz magazynek do niego, wciąż wypełniony pociskami. Oprócz kurzu, broń wydawała się nietknięta.
Może mniej przydatnym, ale za to o wiele smaczniejszym znaleziskiem była ukryta pod plikiem czystego papieru w najniższej szufladzie butelka Sparkle Coli, wciąż oryginalnie zamknięta.
Zebra zabrała się za sejf, zamierzając wypróbować swoje siły w otwarciu zamka… tylko po to, aby odkryć, że sejf nie posiadał tradycyjnego zamka. Jedynym co wydawało się stanowić interfejs opancerzonego schowka był mały kabelek wiodący z niego do wyłączonego terminala.
***
Robot stał przed Blue i wyglądał, jakby miał zaraz zamrugać. Gdyby tylko roboty mogły mrugać, to pewnie by tak się stało.
- Tylko uprawniony dowódca ochrony może autoryzować dostęp personelu do stacji ochrony - powiedziała maszyna.
- Kurwa. - skwitował to Sharp, zanim zauważył Star podchodzącą do niego i Blue. Na jej słowa zareagowały praktycznie tylko uszy ogiera, praktycznie kładąc się po sobie. No i pięknie.
- Star - powiedział głosem ze sztucznymi oznakami spokoju. Lata radzenia sobie z panikującymi pacjentami zrobiły wiele dla jego umiejętności narzucania spokoju innym, a nie miał zamiaru doprowadzać do kolejnego ataku paniki tej klaczy. Głowa bolała go już wystarczająco, jeszcze tylko brakowało, żeby uszy zaczęły mu krwawić od tych krzyków. A teraz jak by to powiedzieć bez narażania mojej głowy…
- Może i my weszliśmy, ale raczej nikt z nas nie zamknął za sobą drzwi - dodał w końcu.
// macie, odpiska spowodowana bezsennością :v
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.