15-04-2020, 20:46
Sharp przewrócił oczyma. Kto jeszcze niby pił kawę? Zdarzało mu się widzieć ten napój tu i tam, niektóre kucyki wciąż piły go nawet dość regularnie, ale jemu osobiście nigdy nie przypadła do gustu. Może też dlatego, że jakość wszystkiego co przetrwało ostatnie 200 lat była zawsze wątpliwa.
Wzrok ogiera przykuło jednak co innego. Wzdychając ciężko i bez wielkiego zastanowienia, medyk skierował kroki w stronę fotela, szybko zajmując sobie na nim miejsce. Na stoliku, obok ekspresu do kawy, ułożył strzelbę, gotów szybko jej użyć w razie potrzeby.
- Ta jednostka nie została zaprogramowana do obsługi wymaganego urządzenia. - głos robota brzmiał inaczej niż w poprzednich zdaniach. Sharp nie zwrócił na to wielkiej uwagi.
Słysząc słowa Star, robot spojrzał się na klacz.
- Jednostka nie może pozostawiać gości ośrodka bez opieki personelu. Wymagany poziom uprawnień Beta lub wyższy.
Medyk westchnął.
- Tracisz czas, te puszki zawsze są bezużyteczne - mruknął tylko pod nosem. Po jego grzbiecie przebiegł dreszcz, kiedy przypomniał sobie doświadczenia z “ultranowoczesnym” robotem chirurgicznym, który widział kiedyś w jednym z miasteczek. Po dwóch dniach lokalna szubienica się zawaliła, kiedy mieszkańcy próbowali powiesić robota razem z konstruktorem.
***
Większość szafek była zamknięta, a w tych które były otwarte brak było czegokolwiek cennego. Tu i tam znajdowały się przedwojenne ubrania, wyblakłe zdjęcia kucyków, których Xander nigdy na oczy nie widział. Z rzeczy użytecznych, zebra znalazła tylko paczkę przedwojennej gumy do żucia, która jakimś cudem wydawała się nie do końca wyschnięta pod opakowaniem, oraz zeszyt, który w połowie był zapisany jakimś niezdarnym pismem, a w połowie pusty. Bez dłuższych oględzin, zebra wpakowała oba przedmioty do juków.
Gdy podszedł do pancernych drzwi, zobaczył przy nich panel kontrolny, który zdecydowanie wymagał jakiejś zdalnej aktywacji. Nie było na nim nawet przycisku, a wrota ani drgnęły. Zimny metal za nic miał sobie plany ogiera.
***
Gdy tylko Rain wzięła się za przeszukiwanie okolicy, na reakcję robota nie trzeba było długo czekać. Nie robił sobie wiele z półki z książkami, pozwalając klaczy przeglądać ją do woli - znajdowały się tam przeróżne tytuły, od podręczników konserwacyjnych agregatów prądotwórczych po stare powieści, jednakże wyglądało na to, że dwa wieki pod ziemią, mimo dobrego stanu schronu, uszkodziły zdecydowaną większość z nich. Jedynie wspomniany podręcznik, grube tomiszcze w twardej oprawie, na pierwszy rzut oka wydawało się nietknięte.
Gdy tylko klacz wyciągnęła kopyto w stronę szaf na akta, w pomieszczeniu rozległ się głos robota.
- Inspektor nie ma prawa dostępu do danych. Przed uzyskaniem dostępu do danych wymagana autoryzacja dowódcy jednostki - zabrzęczała maszyna.
Wzrok ogiera przykuło jednak co innego. Wzdychając ciężko i bez wielkiego zastanowienia, medyk skierował kroki w stronę fotela, szybko zajmując sobie na nim miejsce. Na stoliku, obok ekspresu do kawy, ułożył strzelbę, gotów szybko jej użyć w razie potrzeby.
- Ta jednostka nie została zaprogramowana do obsługi wymaganego urządzenia. - głos robota brzmiał inaczej niż w poprzednich zdaniach. Sharp nie zwrócił na to wielkiej uwagi.
Słysząc słowa Star, robot spojrzał się na klacz.
- Jednostka nie może pozostawiać gości ośrodka bez opieki personelu. Wymagany poziom uprawnień Beta lub wyższy.
Medyk westchnął.
- Tracisz czas, te puszki zawsze są bezużyteczne - mruknął tylko pod nosem. Po jego grzbiecie przebiegł dreszcz, kiedy przypomniał sobie doświadczenia z “ultranowoczesnym” robotem chirurgicznym, który widział kiedyś w jednym z miasteczek. Po dwóch dniach lokalna szubienica się zawaliła, kiedy mieszkańcy próbowali powiesić robota razem z konstruktorem.
***
Większość szafek była zamknięta, a w tych które były otwarte brak było czegokolwiek cennego. Tu i tam znajdowały się przedwojenne ubrania, wyblakłe zdjęcia kucyków, których Xander nigdy na oczy nie widział. Z rzeczy użytecznych, zebra znalazła tylko paczkę przedwojennej gumy do żucia, która jakimś cudem wydawała się nie do końca wyschnięta pod opakowaniem, oraz zeszyt, który w połowie był zapisany jakimś niezdarnym pismem, a w połowie pusty. Bez dłuższych oględzin, zebra wpakowała oba przedmioty do juków.
Gdy podszedł do pancernych drzwi, zobaczył przy nich panel kontrolny, który zdecydowanie wymagał jakiejś zdalnej aktywacji. Nie było na nim nawet przycisku, a wrota ani drgnęły. Zimny metal za nic miał sobie plany ogiera.
***
Gdy tylko Rain wzięła się za przeszukiwanie okolicy, na reakcję robota nie trzeba było długo czekać. Nie robił sobie wiele z półki z książkami, pozwalając klaczy przeglądać ją do woli - znajdowały się tam przeróżne tytuły, od podręczników konserwacyjnych agregatów prądotwórczych po stare powieści, jednakże wyglądało na to, że dwa wieki pod ziemią, mimo dobrego stanu schronu, uszkodziły zdecydowaną większość z nich. Jedynie wspomniany podręcznik, grube tomiszcze w twardej oprawie, na pierwszy rzut oka wydawało się nietknięte.
Gdy tylko klacz wyciągnęła kopyto w stronę szaf na akta, w pomieszczeniu rozległ się głos robota.
- Inspektor nie ma prawa dostępu do danych. Przed uzyskaniem dostępu do danych wymagana autoryzacja dowódcy jednostki - zabrzęczała maszyna.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.