16-04-2020, 22:45
- Żebyś się jeszcze nie zdziwił - rzucił szybko Sharp w odpowiedzi na komentarz zebry. Robot. Ten jebany robot, jak zobaczy zebrę to pewnie mu się aktywuje jakiś cholerny mechanizm obronny…
Sharp zerknął w stronę Blue, która najwyraźniej miała umysł trzeźwiejszy od jego samego. Natychmiast pomyślała o kocu i o zagrożeniu, jakie sprawiały robot… oraz Star. Star, rzekoma handlarka, która jednak w ogóle nie zachowywała się jak znane mu handlarki, a którą poznali zaledwie kilka dni wcześniej. Fakt, zdawała się przyjazna, ale nie takie ziółka spotykał w przeszłości.
- Rusty, cofnij się… - zaczął Sharp, tylko by przerwał mu wybuch Star. Ogier zacisnął zęby i dokładnie obserwował klacz. Z każdym jej słowem w środku medyka rosły emocje. Lata praktyki medycznej, opiekowania się umierającymi, postrzelonymi, kalekimi kucykami dały mu wiele cierpliwości i profesjonalizmu. Potrafił trzymać swoje karty przy sobie, potrafił nie dać się ponieść emocjom przy trudnych klientach. Medycyna nie była prostym zajęciem. Ale każdy ma swój limit. A w jego przekraczaniu medyk też miał doświadczenie.
W tym momencie nie miało ono wielkiego znaczenia. Jego umysł zalała fala gniewu, furii na zachowanie Star, która gadała jakby się nasłuchała jakiejś propagandy tych przedwojennych idiotów, którzy pozabijali cały świat.
Strzelba jednorożca wycelowała prosto w łeb handlarki.
- KURWA JEGO MAĆ, USPOKÓJ SIĘ - krzyknął jej prosto w twarz. Jego zmęczenie ustąpiło miejsca kolejnemu napływowi adrenaliny, tym razem napływowi pełnemu gniewu, a nie strachu. Ogier zrobił krok w stronę jednorożca.
- Jak pierdoloną Celestię i Lunę i je wszystkie razem jebane kocham, jeżeli tylko pomyślisz o wyciągnięciu broni, zastrzelę cię tu i teraz. - Jego słowa były zimne i pełne gniewu, a na ich potwierdzenie strzelba przyfrunęła bliżej głowy handlarki - Rusty nikomu tu krzywdy nie zrobił, i nam kurwa pomógł. W przeciwieństwie do ciebie. Jak teraz mam wybierać, to wolę tu jego niż ciebie - warknął wręcz na Star, podczas gdy jego róg rozjaśniał jeszcze mocniej w przygotowaniu do rzucenia zaklęcia obezwładniającego.
***
Na sygnał Rain, robot wszedł do pomieszczenia.
- Nie zlokalizowano zagrożenia. Prośba o ponowny namiar - skomentował po chwili, najwyraźniej nie zauważając w pomieszczeniu rzekomego karalucha. Zanim klacz albo jej metalowy towarzysz niedoli mogli zrobić cokolwiek innego, w schronie rozległ się przeraźliwy krzyk.
- Tu jest zebra! - poniosło się z pomieszczenia obok. Z boku łba robota zapaliła się krwistoczerwona lampka.
- Wykryto zagrożenie. Aktywacja protokołu obronnego. Proszę trzymać się za mną. - powiedział robot, obracając się. Rain mogła wyraźnie zobaczyć wysuwające się z jego grzbietu niewielkich rozmiarów działko...
Sharp zerknął w stronę Blue, która najwyraźniej miała umysł trzeźwiejszy od jego samego. Natychmiast pomyślała o kocu i o zagrożeniu, jakie sprawiały robot… oraz Star. Star, rzekoma handlarka, która jednak w ogóle nie zachowywała się jak znane mu handlarki, a którą poznali zaledwie kilka dni wcześniej. Fakt, zdawała się przyjazna, ale nie takie ziółka spotykał w przeszłości.
- Rusty, cofnij się… - zaczął Sharp, tylko by przerwał mu wybuch Star. Ogier zacisnął zęby i dokładnie obserwował klacz. Z każdym jej słowem w środku medyka rosły emocje. Lata praktyki medycznej, opiekowania się umierającymi, postrzelonymi, kalekimi kucykami dały mu wiele cierpliwości i profesjonalizmu. Potrafił trzymać swoje karty przy sobie, potrafił nie dać się ponieść emocjom przy trudnych klientach. Medycyna nie była prostym zajęciem. Ale każdy ma swój limit. A w jego przekraczaniu medyk też miał doświadczenie.
W tym momencie nie miało ono wielkiego znaczenia. Jego umysł zalała fala gniewu, furii na zachowanie Star, która gadała jakby się nasłuchała jakiejś propagandy tych przedwojennych idiotów, którzy pozabijali cały świat.
Strzelba jednorożca wycelowała prosto w łeb handlarki.
- KURWA JEGO MAĆ, USPOKÓJ SIĘ - krzyknął jej prosto w twarz. Jego zmęczenie ustąpiło miejsca kolejnemu napływowi adrenaliny, tym razem napływowi pełnemu gniewu, a nie strachu. Ogier zrobił krok w stronę jednorożca.
- Jak pierdoloną Celestię i Lunę i je wszystkie razem jebane kocham, jeżeli tylko pomyślisz o wyciągnięciu broni, zastrzelę cię tu i teraz. - Jego słowa były zimne i pełne gniewu, a na ich potwierdzenie strzelba przyfrunęła bliżej głowy handlarki - Rusty nikomu tu krzywdy nie zrobił, i nam kurwa pomógł. W przeciwieństwie do ciebie. Jak teraz mam wybierać, to wolę tu jego niż ciebie - warknął wręcz na Star, podczas gdy jego róg rozjaśniał jeszcze mocniej w przygotowaniu do rzucenia zaklęcia obezwładniającego.
***
Na sygnał Rain, robot wszedł do pomieszczenia.
- Nie zlokalizowano zagrożenia. Prośba o ponowny namiar - skomentował po chwili, najwyraźniej nie zauważając w pomieszczeniu rzekomego karalucha. Zanim klacz albo jej metalowy towarzysz niedoli mogli zrobić cokolwiek innego, w schronie rozległ się przeraźliwy krzyk.
- Tu jest zebra! - poniosło się z pomieszczenia obok. Z boku łba robota zapaliła się krwistoczerwona lampka.
- Wykryto zagrożenie. Aktywacja protokołu obronnego. Proszę trzymać się za mną. - powiedział robot, obracając się. Rain mogła wyraźnie zobaczyć wysuwające się z jego grzbietu niewielkich rozmiarów działko...
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.