Liczba postów: 316
Liczba wątków: 3
Dołączył: 11 2015
Reputacja:
8
Ulubiony kucyk: To nie kucyk, ale cii...
10-05-2020, 13:12
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 13-05-2020, 16:24 przez szabrownik47.)
Imię: Harsh Charg
Płeć:Ogier
Wiek:17
Rasa:Kuc Ziemski
Cutie Mark: Proch (ciężko powiedzieć, czy jest zwykły, czy czarny)
Wygląd: Ciemno-szarawa sierść. Brązowe oczy. Różowa grzywa i ogon (dlatego stara się je mieć brudne ze smaru). Średnio zbudowany nosi na sobie wytarte ubranie robocze z kapturem. Pod ubraniem, a także na szyi ma bandaże, które tylko czasami zmienia. W ten sposób stara się chować plamy po sierści, która mu wypadła.
Rodzina: Posiada żywych rodziców oraz brata, a przynajmniej żyli kiedy ostatni raz ich widział.
Ojciec Black Charg-specjalista od broni palnej. Mata Pink Sweet-bardzo lubi handlować i przekonywać innych. Brat Green Rake-farmer.
Specjalność: Amunicja, trochę rusznikarstwa.
Ekwipunek:Juki, manierka, prowizoryczne siodło bojowe (głównie z pasów, taśmy klejącej i sznurków), zardzewiała strzelba powtarzalna, prowizoryczny nóż. Jedzenie na 3 dni, 16 naboi różnego rodzaju (nie są magiczne, ani zaawansowane technicznie).
Historia postaci: Całą rodzina pracowała w kompanii handlowej, gdzie każdy miał zadania. Jego rodzice zajmowali się podróżą w jednej z karawan, natomiast on z bratem pracowali razem w centrali. Harsh przy recyklingu amunicji, a Green na farmie. Praca była długa, wręcz przez większość 3/4 dnia, więc starając się korzystać z okazji Harsh trochę oszukiwał na ilościach amunicji i prochu. Część sprzedając na lewo. Kiedy w końcu się wydało, musiał w bardzo krótkim czasie oddać wymyśloną przez zarząd sumę zdobytą na szabrze w mieście, albo jak sam sądził będzie głodować. Postanowił zaryzykować. Udało mu się zdobyć zapasy w ruinach, która wartość odpowiadała zapłacie za szkody. Nie mógł jednak wiedzieć, że w tym czasie przyjął dosyć wysoką dawkę promieniowania magicznego. Dopiero dzień później poczuł objawy. Nie mając kapsli nie stać go było na leki, a do pracy nie chcieli go przyjąć za to co zrobił wcześniej. Wiedział też, że jego brata też nie będzie stać, dlatego wyruszył wraz z inną karawaną na pustkowia starając znaleźć pieniądze, lub lekarstwa.
Dzieciństwo:
Kiedy pojawił się na świecie, jego rodzice podróżowali w karawanie wraz z jego bratem. Bazując na swoich poprzednich doświadczeniach rodzicielskich zdecydowali się dołączyć się do kompanii handlowej, by zapewnić bezpieczeństwo dzieciom.
Jako źrebak pomagał zazwyczaj rodzicom i bratu w pracy, nie mogąc sobie znaleźć odpowiedniego stanowiska. Dorastanie za bezpiecznymi murami wszczepiło mu pewien stopień strachu przed pustkowiami, ale duża różnorodność towaru jaki przepływał przez miejsce gdzie mieszkał zapewniła mu wiedzę o dostępnym sprzęcie wojskowym, powojennych zapasach, podstawach współczesnej gospodarki, oraz kradzieży.
Znaczek:
Pojawił się, gdy ten dla zabawy napychał łuski popiołem i zatykał śrubkami. Bardzo się z tego ucieszył, ale z powodu braku czytelności jaki proch jest na jego znaczku (czarny czy popiół) nie koniecznie był brany na serio. Szczególnie że był jeszcze mały i kto dał by mu narzędzia do robienia amunicji? Dodatkowo dużo osób brało go za specjalistę od kominów, lub wynoszenia popiołu (z czego się śmiali). Pomimo tego że nie lubił tego, czasami zarabiał tak na puszkę grochu lub owoce. Z drugiej strony w ten sposób mógł przynajmniej częściowo zamaskować swój prawdziwy kolor włosów, który bardzo nie lubił. Sądził że jest zbyt "klaczy" i dalej tak myśli.
Wymarzona praca:
Kiedy w końcu zebrało się pełno zardzewiałej i uszkodzonej amunicji w końcu ktoś wpadł na pomysł, by coś z tym zrobić. Zaczęto zbierać dodatkowo łuski, by zacząć recykling amunicji. Nie wiele było chętnych na pracy przy niej, ze względu na materiały wybuchowe, ale Harsh starał się o posadę przy tym, pomimo wieku 15 lat. Z braku lepszych pomysłów przyjęli go i po dwóch dniach czuł się tam jak w domu. Niestety pozytywne uczucia psuły trzy rzeczy. Długi czas pracy, niska wypłata i duża zawodność amunicji. Udało mu się jednak rozwiązać problem niskich zarobków podbierając co jakiś czas kilka naboi i sprzedając je na lewo.
Przyłapany:
W końcu musieli go przyłapać na kradzieży. Był to akurat kierownik zmiany. Musiał wejść po cichu. Pewnie kupił sobie nowe podkowy. Harsh usłyszał tylko odchrząknięcie za sobą, po czym podskoczył ze strachu. Chwilę później dowiedział się ile jest winny kompanii i szczęka mu opadła. Dwa tysiące kapsli. Nigdy nie widział takiej ilości kapsli, a teraz ma to oddać? Albo będzie musiał to odpracować... jeszcze na domiar złego na pewno straci stanowisko. "Cholera jasna!" Był wkurzony. Po tym wydarzeniu musiał pójść się upić.
Ciężka zmiana:
Dwa dni później siedział na czwartym piętrze szpitala miejskiego w okolicznych ruinach. Miał stamtąd bardzo ładny widok na dwie spustoszone dzielnice, po jakimś wybuchu. Wiedział że lepiej nie zbliżać się do tamtego miejsca, ale... konwój wojskowy w tamtych okolicach wyglądał bardzo obiecujący. Poprawił sobie prowizoryczne bandaże na ugryzionej nodze i załadował do pełna magazynek do pistoletu. Została mu już połowa manierki wody i resztki jedzenia. Lepiej było już się zbierać.
Ciężko oddychając wbiegł na czołg, po czym wskoczył do środka, z całych sił starając się zamknąć za sobą właz. Goniło go stado jakiś przerośniętych mrówek, jak podawała książka dla dzieci, którą kiedyś przeczytał. Pistolet gdzieś zgubił gdy uciekał, ale i tak by mu się już nie przydał. Zabrakło mu amunicji. W czołgu było ciemno, więc po omacku starał się szukać czegokolwiek co by mogło mu pomóc, ale nic nie znalazł. Siedział tak klika minut, godzin, a może nawet lat w zamknięciu w ciemności. Kiedy w końcu zdecydował się otworzyć właz mrówek nie było, a światło wypełniło wnętrze czołgu. Wyglądało na wyczyszczone na pierwszy rzut oka, jednak na drugi pokazał że przy siedzeniu kierowcy była stara strzelba i ładowniczy tego czołgu złamał bardzo starą zasadę. Nie zostawiaj załadowanej broni. Kiedy zajrzał do lufy odciągając zamek, na podłogę spadł świecący pocisk 105mm. To mogło być to.
W domu:
Kiedy wrócił do domu pierwsze co zrobił to pozbył się niepotrzebnego bagażu. Okazało się że pocisk rzeczywiście był dużej wartości, która pokryła koszty jego "niesubordynacji". Tego dnia uchlał się za resztę oszczędności i po pijaku starał się doprowadzić znaleziona strzelbę do lepszego stanu.
Następnego ranka kiedy wstał, zauważył że jego sierść zaczyna wypadać. Udał się z tym do lekarza, brakło mu kapsli na profesjonalne badania, więc tamten tylko zmierzył go licznikiem magicznego promieniowania. Dwie sekundy Harsh był już poza gabinetem doktora i miał już nigdy się tam nie pokazywać. Jeszcze tego samego dnia postanowił dołączyć się do karawany, by na pustkowiach postarać znaleźć lekarstwa, albo kogoś kto będzie w stanie załatwić je.
Zasadzka:
Zdawało się że na pustkowiu, gdzie w promieniu wielu kilometrów nic nie ma, nie da się zostać zaskoczonym... To pomyłka. Czekali na karawanę pod mostem i mieli gdzieś zakopanego snajpera. Pierwszy strzał zabił krowę ciągnącą wóz. Następnie był granat. Wybuch rozerwał dwoje kucyków na kawałki, a Harsha zrzucił z mostu.
Obudził go zimny powiew wiatru, oraz metaliczny smak w pyszczku. Na moście pozostało tylko kilka zwęglonych ciał i resztę ubrań. Musieli ich spalić z jakiegoś powodu. Nie zostało mu nic więcej, niż iść dalej z bólem głowy przed siebie w poszukiwaniu szczęścia.
Charakter:Charakteru nie jestem w stanie określić przez poprzednie doświadczenia. Jak grałem u Kinra, moja postać była dynamiczna. U znajomego w warhamerze z "nie lubię magii" szybko przeszedłem na "bić po mordach!", a obecnie co mam w D&D mam... uch... rozsądne uga buga? Ciężko to opisać. Za dużo dla mnie składa się na charakter, by już tak opisać tą postać. No radosny nie będzie przez chorobę, a cały czas smutny z jej powodu raczej też nie. Spróbujmy w inny sposób.
Jasne białe światło wypełniało mały pokój. Harsh wszedł do niego mrużąc oczy. Kiedy w końcu przywykł do światła, zauważył, że pokój ma biały odrapany sufit, ściany oklejone były podniszczoną niebieską tapetą, a na podłodze leżały drewniane płyty. Na środku pokoju siedziała biała klacz za stołem z przygotowana teczką. Było jeszcze dodatkowe krzesło dla niego.
-Proszę siadaj. Będę miała do ciebie kilka pytań, zanim dostaniesz odpowiednie stanowisko.
Nie chcąc dalej tego przedłużać, Harsh usiadł na przeciwko klaczy oczekując pytań.
-Prawie wszystko gotowe, imię nazwisko... tylko jeszcze test psychologiczny.- Powiedziała spokojnie.-Pierwsze pytanie: Stary ghul pracujący w kompanii podchodzi do ciebie z dziwnym urządzeniem i krzyczy "Umieszczę mój kwantowy harmonizator w twojej fotonowej komorze rezonacyjnej!" jak mu odpowiadasz.
-Eee...-Był zaskoczony pytaniem. -Spieprzaj?
-Rozumiem... Podczas twojego stażu w klinice medycznej pojawił się chory pacjent z dziwna infekcją kopyta. Infekcja rozprzestrzenia się w zastraszającym tempie, ale doktor gdzieś wyszedł. Co robisz?
-Unieruchamiam pacjenta i biegnę szukać doktora.-Tym razem odpowiedział pewnie.
-W jednym z magazynów znajdujesz zagubionego źrebaka. Jest głodny i przestraszony, ale też posiada skradzione rzeczy. Co robisz?
-Próbuję wziąć od niego rzeczy i zaprowadzić go do rodziny.- Nie wspomniał co dalej z nimi zrobi.
-Jaki chciałbyś uprawiać sport?
-To jest tu taka możliwość?
-Nie za bardzo. Twoja babcia zaprosiła cię na herbatkę. Na miejscu jednak zaskakuje cię dając ci rewolwer i nakazując zabić jednego z pracowników. Co robisz?
-Zabieram jej rewolwer i staram się jej wytłumaczyć że tak nie wolno.
-Stary pan Abernathy zamknął się w swoim pokoju i nie chce wyjść, ty natomiast masz rozkaz go wyciągnąć. Jak to robisz?
-Staram się wyważyć drzwi, a jak to nie działa to przestrzelę zamek.
-O nie. Zostałeś wystawiony na działanie promieniowania i z brzucha wyrosło ci piąte kopyto. Co robisz?
-Uciekam z tamtą i szukam medyka, który mi to odetnie.-Był dosyć zdziwiony tym pytaniem.
-Jeden z twoich znajomych posiada pierwszy numer komiksu o Grognaku barbażyńca. Chcesz go mieć. Jaki jest najlepszy sposób żeby go dostać?
-Wymiana.
-Zdecydowałeś się, że zabawnie będzie zrobić swojemu ojcu żart. Zakradłeś się do jego prywatnej toalety i..?
-On nie ma prywatnej toalety. Jest tu tylko tamta drewniana buda na dworze.
-Rozumiem. Teraz powiem jedno słowo, a ty będziesz musiał powiedzieć co ci przychodzi na myśl. Pies.
-Jedzenie.
-Dom.
-Bezpieczeństwo.
-Noc.
-Ognisko.
-Bandyta.
-Strzelaj.
-Światło.
-Dzień.
-Matka.
-Opiekunka.
-Dziękuję to by było na tyle, niedługo ktoś do ciebie przyjdzie i pokaże gdzie będziesz pracować. To że twój znaczek jest... nijaki trochę pogarsza sprawę. -Odpowiedział kończąc test.
|