28-05-2020, 23:39
Z perspektywy Starweave niewiele się zmieniło. Klacz siedziała na krześle tak jak wcześniej, bez możliwości wykonania jakiegokolwiek ruchu. A przynajmniej tak jej się wydawało, bo od dłuższego już czasu nic z tym zrobić nie próbowała. Kiedy jest się w beznadziejnej sytuacji, kucyk powoli zaczyna się do niej przyzwyczajać. Dokładnie tak też było i teraz. Star nie tylko zdołała nieco ochłonąć, ale także zaczęła poznawać nowe horyzonty. Taki na przykład Staro-Equestriański Stoicyzm. Kiedy wszyscy pozostali, latali po całej placówce nie wiedząc co ze sobą zrobić, Starweave natomiast siedziała sobie spokojnie, gapiąc się przez cały ten czas w ścianę. Nigdy by nie uwierzyła, że uda jej się wytrzymać siedząc spokojnie w jednym miejscu przez tak długi czas. Nie wspominając już o tym, że siedziała tu razem z zebrą, oraz kucykami którym myślała, że może zaufać, a którzy ostatecznie ją wystawili.
Wszystko było do czasu, aż kolejna bezmyślna paplanina rozpoczęła się z inicjatywy Rain. Wcale nie podobało jej się to, że Xander zniknął jej z pola widzenia. Wręcz przeciwnie, cały czas zdawała sobie sprawę z tego, że on tu jest. Brak możliwości patrzenia mu na kopyta, niepotrzebnie jeszcze bardziej ją tylko denerwował. W końcu Rain pieprzneła coś o dzikich seksach na jej oczach. Starweave nawet nie siliła się na jakąkolwiek reakcję, poirytowana faktem jak niesamowicie głupie było to co właśnie usłyszała. Było oczywistym, że nic się takiego nie wydarzy, Rainfall nie może być aż tak małostkowa. Jednak Star była młoda i jak to każda klacz miała też swoją wyobraźnie. Jedno i drugie połączyło siły, tworząc nowy scenariusz w jej zmęczonym, potrzaskanym umyśle. Stosunek kucyka z zebrą był dla niej czymś kompletnie abstrakcyjnym. Budzącym wstręt, ale też na tyle kontrowersyjne by można to było fetyszować.
To było tak bardzo złe. Wielka, silna, niebieska klacz kucyka ziemnego, kładąca się na podłodze, tak łatwo zdobyta przez jakąś młodą zebrę. Klacz zabuczała cicho. Poruszając się nieznacznie, zsunęła się trochę z krzesła, chowając głowę w łopatkach. Dalej wpatrywała się w ścianę, szukając w głowie magicznych formuł, które to pozwolą jej się wystrzelić stąd na księżyc.
Wszystko było do czasu, aż kolejna bezmyślna paplanina rozpoczęła się z inicjatywy Rain. Wcale nie podobało jej się to, że Xander zniknął jej z pola widzenia. Wręcz przeciwnie, cały czas zdawała sobie sprawę z tego, że on tu jest. Brak możliwości patrzenia mu na kopyta, niepotrzebnie jeszcze bardziej ją tylko denerwował. W końcu Rain pieprzneła coś o dzikich seksach na jej oczach. Starweave nawet nie siliła się na jakąkolwiek reakcję, poirytowana faktem jak niesamowicie głupie było to co właśnie usłyszała. Było oczywistym, że nic się takiego nie wydarzy, Rainfall nie może być aż tak małostkowa. Jednak Star była młoda i jak to każda klacz miała też swoją wyobraźnie. Jedno i drugie połączyło siły, tworząc nowy scenariusz w jej zmęczonym, potrzaskanym umyśle. Stosunek kucyka z zebrą był dla niej czymś kompletnie abstrakcyjnym. Budzącym wstręt, ale też na tyle kontrowersyjne by można to było fetyszować.
To było tak bardzo złe. Wielka, silna, niebieska klacz kucyka ziemnego, kładąca się na podłodze, tak łatwo zdobyta przez jakąś młodą zebrę. Klacz zabuczała cicho. Poruszając się nieznacznie, zsunęła się trochę z krzesła, chowając głowę w łopatkach. Dalej wpatrywała się w ścianę, szukając w głowie magicznych formuł, które to pozwolą jej się wystrzelić stąd na księżyc.