25-06-2020, 23:35
Pytanie Xander do Blue spotkało się z kompletną ciszą, jak gdyby w ogóle nie zauważyła że koło niej stał. Młodzik tylko cicho fuknął pod nosem i obserwował dalej jak klacz zajmował się terminalem i kartą. Chciał już coś powiedzieć ale ryk otwieranych stalowych wrót mu przeszkodził. Zebra zakryła tylko uszy cofając się parę kroków od drzwi. Gdy było po wszystkim patrzyła tylko wgłąb czarno-czerwonego tunelu.
Niedługo po całym zajściu Blue się ocknęła i przejęła dowodzenie. Xander otrzymał zadanie pilnowania dwóch ledwo ciepłych kluch, gdy pozostałe kucyki miały pójść głębiej i eksplorować. Za cholerę mu się to nie podobało. Jednak z drugiej stronie też wolał się nie pchać na pierwszą linię, wiedząc że wszystko będzie próbowało go zabić. Więc postanowił połknąć swoje słowa.
Na docinkę Rain młodzik tylko się krzywo uśmiechnął. - Nie musisz się martwić. Star będę miał szczególnie uważnie na oku. - Powiedział tylko na odchodne do klacz i poczekał aż sobie pujdą. Gdy Rain i Blue były daleko w korytarzu, to Xander wrócił do pokoju dla gości. Usiadł pod ścianą na przeciwko Starweave wpatrując się w nią. - No i wychodzi na to że mam cię teraz jeszcze sam pilnować. - Westchnął lekko kręcąc główna. - Nie podoba mi się to tak samo jak i tobie. - Powiedział z ironicznym śmiechem w głosie.
- Nie musisz się martwić, nie mam zamiaru ci nic zrobić. Nie jestem z takich... Choć i tak mi nie wierzysz, bo jestem wielką, złą zebrą, która zniszczyła świat. - Powiedział z nudą w głosie. Przez chwilę milczał patrząc to na Sharp'a to na Star, zastanawiając się. - W sumie to raczej drugiej takiej okazji mieć nie będę... - Odwrócił wzrok na klacz jednorożca. - Star o co tobie w ogóle kurwa chodzi co? Co ja ci zrobiłem że chciałaś mnie zastrzelić? Tylko przez te jebane paski? Bo nic innego się kurwa nie zmieniło odkąd do was dołączyłem. Jestem tym samym kucykiem co wcześniej. - Zebra zapytała podnosząc głos i dając upust nadmiarowi agresji. - Kurwa... Skoro większość z was jest takimi rasistami to ja jestem zdziwiony że się nie wyrżneli w pień kilkaset lat temu w jakiejś durnej wojnie między sobą. Bo jeden ma skrzydła, a drugi róg, a trzeci niema nic... - Mówił nieco żartem ale potem zrobił pauzę by zmienić ton na bardziej poważny. - A ja mam jebane paski i co kurwa z tego? Czym ja się tak różnie od ciebie, Sharpa, czy Rain, huh? - Ostatnie słowa niemal odwarknął.
Dając lekki upust emocjom Xander westchnął i oparł plecy całkiem o ścianę. Na moment zamknął oczy ruszając głową na boki i rozluźniając szyję. Gdy skończył i otworzył oczy, to akurat patrzył w stronę Sharp'a. Uśmiechnął się nieznacznie gdy do głowy wpadła mu pewna myśl. - Wiesz Star... Masz szczęście. Sharp uratował ci dwa razy życie. Zazwyczaj gdy ktoś zaczyna krzyczeć zebra i wymachuje bronią to ja, strzelam pierwszy. Ale skoro on niejako przygarnął mnie do waszej grupki wiedząc że jestem zebrą, to wolałem spróbować to jakoś negocjować... - Zrobił któtką przerwę by się zastanowić. - A drugi raz to gdy cię poskładał czarem. Bo, uwierz mi, gdybyś strzeliła, to ja nie wahałbym się odpowiedzieć. I wtedy, tylko jedno z nas by wyszło z tego żywe. - Ostatnie zdanie powiedział grobowym tonem.
Po zrzuceniu z piersi wszystkiego co chciał powiedzieć, młodzik odetchnął nieco lżej. Nie mając więcej do dodania do swojego monologu, po prostu oparł się o ścianę, pilnując siedzącej na fotelu Star.
Niedługo po całym zajściu Blue się ocknęła i przejęła dowodzenie. Xander otrzymał zadanie pilnowania dwóch ledwo ciepłych kluch, gdy pozostałe kucyki miały pójść głębiej i eksplorować. Za cholerę mu się to nie podobało. Jednak z drugiej stronie też wolał się nie pchać na pierwszą linię, wiedząc że wszystko będzie próbowało go zabić. Więc postanowił połknąć swoje słowa.
Na docinkę Rain młodzik tylko się krzywo uśmiechnął. - Nie musisz się martwić. Star będę miał szczególnie uważnie na oku. - Powiedział tylko na odchodne do klacz i poczekał aż sobie pujdą. Gdy Rain i Blue były daleko w korytarzu, to Xander wrócił do pokoju dla gości. Usiadł pod ścianą na przeciwko Starweave wpatrując się w nią. - No i wychodzi na to że mam cię teraz jeszcze sam pilnować. - Westchnął lekko kręcąc główna. - Nie podoba mi się to tak samo jak i tobie. - Powiedział z ironicznym śmiechem w głosie.
- Nie musisz się martwić, nie mam zamiaru ci nic zrobić. Nie jestem z takich... Choć i tak mi nie wierzysz, bo jestem wielką, złą zebrą, która zniszczyła świat. - Powiedział z nudą w głosie. Przez chwilę milczał patrząc to na Sharp'a to na Star, zastanawiając się. - W sumie to raczej drugiej takiej okazji mieć nie będę... - Odwrócił wzrok na klacz jednorożca. - Star o co tobie w ogóle kurwa chodzi co? Co ja ci zrobiłem że chciałaś mnie zastrzelić? Tylko przez te jebane paski? Bo nic innego się kurwa nie zmieniło odkąd do was dołączyłem. Jestem tym samym kucykiem co wcześniej. - Zebra zapytała podnosząc głos i dając upust nadmiarowi agresji. - Kurwa... Skoro większość z was jest takimi rasistami to ja jestem zdziwiony że się nie wyrżneli w pień kilkaset lat temu w jakiejś durnej wojnie między sobą. Bo jeden ma skrzydła, a drugi róg, a trzeci niema nic... - Mówił nieco żartem ale potem zrobił pauzę by zmienić ton na bardziej poważny. - A ja mam jebane paski i co kurwa z tego? Czym ja się tak różnie od ciebie, Sharpa, czy Rain, huh? - Ostatnie słowa niemal odwarknął.
Dając lekki upust emocjom Xander westchnął i oparł plecy całkiem o ścianę. Na moment zamknął oczy ruszając głową na boki i rozluźniając szyję. Gdy skończył i otworzył oczy, to akurat patrzył w stronę Sharp'a. Uśmiechnął się nieznacznie gdy do głowy wpadła mu pewna myśl. - Wiesz Star... Masz szczęście. Sharp uratował ci dwa razy życie. Zazwyczaj gdy ktoś zaczyna krzyczeć zebra i wymachuje bronią to ja, strzelam pierwszy. Ale skoro on niejako przygarnął mnie do waszej grupki wiedząc że jestem zebrą, to wolałem spróbować to jakoś negocjować... - Zrobił któtką przerwę by się zastanowić. - A drugi raz to gdy cię poskładał czarem. Bo, uwierz mi, gdybyś strzeliła, to ja nie wahałbym się odpowiedzieć. I wtedy, tylko jedno z nas by wyszło z tego żywe. - Ostatnie zdanie powiedział grobowym tonem.
Po zrzuceniu z piersi wszystkiego co chciał powiedzieć, młodzik odetchnął nieco lżej. Nie mając więcej do dodania do swojego monologu, po prostu oparł się o ścianę, pilnując siedzącej na fotelu Star.