29-06-2020, 23:38
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 29-06-2020, 23:46 przez Kingofhills.)
Nieprzyjemny zapach starego, stęchłego powietrza przywiódł do Rainfall nieprzyjemne wspomnienia z tych kilku poprzednich, wtedy samotnych wypadów wgłąb starych, podziemnych ruin. Swego czasu klacz miała o tyle szczęścia, że nie natknęła się na nic, co mogłoby ją faktycznie powstrzymać; mimo swych twardych, metalowych korpusów, niezłego arsenału i działających na nerwy komunikatów zachęcających do poddania się w celu eksterminacji, roboty wciąż były artefaktami zamierzchłych czasów, których nikt prócz niektórych ghuli już nie pamiętał. Zachowywały się przewidywalnie, a spotkanie jednego robota danego rodzaju mogło równać się ze spotkaniem wszystkich takich robotów. Equestria za czasów wojny nie miała ani czasu, ani motywacji by roboty były możliwe do personalizowania - liczyło się głównie to, jak wiele z nich uda się wrzucić na taśmociąg i ile zarobią na tym wysoko postawione bizneskuce, urzędnicy, skorumpowani politycy i współudziałowcy.
Teraz jednak było inaczej. Jej celem było pójście wgłąb kompleksu, o którym nie wiedziała właściwie nic. Do tej pory znaleźli tylko jednego robota, na którego przeznaczyli niemal całą swoją amunicję. Nie dało się stwierdzić, jak wiele z nich znajduje się dalej na ich drodze, ani czy będą one jedynym wrogiem, o którego będą musieli się martwić. To wszystko bez brania pod uwagę możliwość, że to miejsce wciąż mogło być zamieszkane przez tych, którzy tak bardzo utrudnili niewielkiej grupce jakiekolwiek manewry.
Niewielkim pocieszeniem była w tej sytuacji obecność uzdolnionej klaczy jednorożca. Wciąż była ona dla niej zagadką: jej motywacje, wartości czy przeszłość były skryte i niedostępne; i choć normalnie nie byłoby w tym nic dziwnego, tak niedawne odkrycie jej cybernetycznej natury wzbudziło ciekawość najemniczki. Jak wiele ukrytych talentów miała ta niepozorna kobyła? Jak może je wykorzystać? Jak długo znała się z Sharpem i dlaczego był dla niej tak ważny? Skąd miała swoje wszczepy? Dlaczego z każdym kolejnym pytaniem klaczy ziemnej coraz mniej podobał się fakt, jak wiele tajemnic skrywa przed nią osoba, na której polega aby przeżyć i wydostać się z tego burdelu?
Z jakiegoś powodu Rainfall czuła, że nie uzyska zbyt prędko odpowiedzi na swoje pytania.
Ciemnoniebieska klacz miała nadzieję, że jej towarzyszka podzieli się choć jedną bronią w razie nagłego kontaktu z wrogiem, ale w razie potrzeby wiedziała, że musi celować naprawdę dobrze, że strzał który odda spowoduje jak najwięcej uszkodzeń. Sama idea oszczędzania amunicji nie była zakorzeniona zbyt głęboko w jej umyśle, przyzwyczajona do tego, że albo mogła obsypać wroga gradem ołowiu, albo zawrzeć nieco mniej kłopotliwych niemilców w walce wręcz. Zarówno brak broni odpowiadającej jej upodobaniom, jak i raniony bok skutecznie niwelował lub osłabiaj jej zdolności w obu tych zakresach, co jednocześnie całkiem skutecznie psuło jej humor. Najemniczka zaczęła powoli żałować swojej decyzji o odpuszczeniu zapytania o większą ilość amunicji. Przez chwilę myślała, czy nie wrócić jeszcze do ekipy i nie przeszukać ekwipunku Sharpa, albo czy nie poprosić Blue o pomoc w tej kwestii; ostatecznie jednak tylko westchnęła, kręcąc łbem. Będzie musiała sobie poradzić jako zwiad.
Tym samym kucyk ziemny skupił wzrok przed sobą, oceniając możliwe zagrożenia oraz zapamiętując układ korytarzy. Przy pomocy nieznacznego źródła światła jej oczy wypatrywały możliwych ukrytych wieżyczek, pułapek na ziemi i ścianach, ukrytych przejść z których mógł wystrzelić pozbawiony zmysłów ghul... Skupiony na obranym przez siebie zadaniu kucyk ziemny zdawał sobie sprawę z obecności E.F.S-a w pipbucku Blue, lecz nie był do końca świadomy, jak działa i czy wykryje wszystkie zagrożenia, jakie mogą się znajdować w bunkrze. Lepiej przesadzić z przygotowaniami niż zostać zaskoczonym.
Przyjąwszy na siebie wypatrywanie pułapek, Rainfall zdecydowała się pozostawić Blue wybór kierunku, w którym się udawali i szła dalej za nią w ciszy. Naiwny komfort sprawiał jej fakt, że w każdej chwili mogła sięgnąć po broń na swoim przednim kopycie, aby zareagować. Jej mięśnie były napięte w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia, podczas gdy oczy wędrowały uważnie od jednego ciemnego kąta do drugiego, przejeżdżając po gładkich, pustych ścianach i zatrzymując się na suficie przez ułamek sekundy. Cały proces powtarzał się co chwilę z pewnymi urozmaiceniami. Pozostało jedynie iść dalej... i czekać.
Teraz jednak było inaczej. Jej celem było pójście wgłąb kompleksu, o którym nie wiedziała właściwie nic. Do tej pory znaleźli tylko jednego robota, na którego przeznaczyli niemal całą swoją amunicję. Nie dało się stwierdzić, jak wiele z nich znajduje się dalej na ich drodze, ani czy będą one jedynym wrogiem, o którego będą musieli się martwić. To wszystko bez brania pod uwagę możliwość, że to miejsce wciąż mogło być zamieszkane przez tych, którzy tak bardzo utrudnili niewielkiej grupce jakiekolwiek manewry.
Niewielkim pocieszeniem była w tej sytuacji obecność uzdolnionej klaczy jednorożca. Wciąż była ona dla niej zagadką: jej motywacje, wartości czy przeszłość były skryte i niedostępne; i choć normalnie nie byłoby w tym nic dziwnego, tak niedawne odkrycie jej cybernetycznej natury wzbudziło ciekawość najemniczki. Jak wiele ukrytych talentów miała ta niepozorna kobyła? Jak może je wykorzystać? Jak długo znała się z Sharpem i dlaczego był dla niej tak ważny? Skąd miała swoje wszczepy? Dlaczego z każdym kolejnym pytaniem klaczy ziemnej coraz mniej podobał się fakt, jak wiele tajemnic skrywa przed nią osoba, na której polega aby przeżyć i wydostać się z tego burdelu?
Z jakiegoś powodu Rainfall czuła, że nie uzyska zbyt prędko odpowiedzi na swoje pytania.
Ciemnoniebieska klacz miała nadzieję, że jej towarzyszka podzieli się choć jedną bronią w razie nagłego kontaktu z wrogiem, ale w razie potrzeby wiedziała, że musi celować naprawdę dobrze, że strzał który odda spowoduje jak najwięcej uszkodzeń. Sama idea oszczędzania amunicji nie była zakorzeniona zbyt głęboko w jej umyśle, przyzwyczajona do tego, że albo mogła obsypać wroga gradem ołowiu, albo zawrzeć nieco mniej kłopotliwych niemilców w walce wręcz. Zarówno brak broni odpowiadającej jej upodobaniom, jak i raniony bok skutecznie niwelował lub osłabiaj jej zdolności w obu tych zakresach, co jednocześnie całkiem skutecznie psuło jej humor. Najemniczka zaczęła powoli żałować swojej decyzji o odpuszczeniu zapytania o większą ilość amunicji. Przez chwilę myślała, czy nie wrócić jeszcze do ekipy i nie przeszukać ekwipunku Sharpa, albo czy nie poprosić Blue o pomoc w tej kwestii; ostatecznie jednak tylko westchnęła, kręcąc łbem. Będzie musiała sobie poradzić jako zwiad.
Tym samym kucyk ziemny skupił wzrok przed sobą, oceniając możliwe zagrożenia oraz zapamiętując układ korytarzy. Przy pomocy nieznacznego źródła światła jej oczy wypatrywały możliwych ukrytych wieżyczek, pułapek na ziemi i ścianach, ukrytych przejść z których mógł wystrzelić pozbawiony zmysłów ghul... Skupiony na obranym przez siebie zadaniu kucyk ziemny zdawał sobie sprawę z obecności E.F.S-a w pipbucku Blue, lecz nie był do końca świadomy, jak działa i czy wykryje wszystkie zagrożenia, jakie mogą się znajdować w bunkrze. Lepiej przesadzić z przygotowaniami niż zostać zaskoczonym.
Przyjąwszy na siebie wypatrywanie pułapek, Rainfall zdecydowała się pozostawić Blue wybór kierunku, w którym się udawali i szła dalej za nią w ciszy. Naiwny komfort sprawiał jej fakt, że w każdej chwili mogła sięgnąć po broń na swoim przednim kopycie, aby zareagować. Jej mięśnie były napięte w oczekiwaniu na dalsze wydarzenia, podczas gdy oczy wędrowały uważnie od jednego ciemnego kąta do drugiego, przejeżdżając po gładkich, pustych ścianach i zatrzymując się na suficie przez ułamek sekundy. Cały proces powtarzał się co chwilę z pewnymi urozmaiceniami. Pozostało jedynie iść dalej... i czekać.
Pięć warunków dobrego tłumaczenia:
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!
Pierwszy: Znajomość języka i umiejętne jej wykorzystanie
Drugi: Możliwość poświęcenia się tłumaczeniu w czasie wolnym
Trzeci: Niewyobrażalny zapas chęci oraz samozaparcia
Czwarty: Znajomość uniwersum
Piąty: Odczuwanie przyjemności z tego, co się robi.
Każdy z tych warunków można porównać do części w mechanizmie zegarka: Brak jednej z nich powoduje zatrzymanie się całości.
Opad: Konioziemia - Projekt Horyzonty!