20-11-2020, 00:50
Oprócz cichego tupotania uciekającego w popłochu radroacha, Rain nie zauważyła nic dziwnego. Ot, zardzewiały korytarz. Gdy podeszła do rozgałęzienia, po swojej prawej zobaczyła krótki korytarz, zakończony podwójnymi, pancernymi drzwiami. Kiedyś może znajdował się na nich napis, ale cokolwiek mówił, teraz zamiast niego na metalu widniała czarnobrązowa plama rozbryzganej, dawno zaschniętej krwi.
Po lewej, widok był mniej makabryczny, ale nie mniej złowieszczy. Korytarz ciągnął się dobre kilkadziesiąt metrów, z drzwiami po obu stronach, na końcu zaś klacz ledwo mogła dojrzeć schody idące dalej w dół. Jedne z drzwi w korytarzu, po prawej jego stronie, były otwarte, z pomieszczenia za nimi migotało zaś nieregularnie żółte światło.
***
- Nie wszystkie kucyki - skomentował słowa zebry Sharp. Wiedział, że jego pobratymcy nie zawsze są przyjaźnie nastawieni do obcych, ba, w większości przypadków duch otwartości którym kiedyś, podobno, żyła Equestria, już dawno umarł. Ale mimo wszystko, nie mógł zostawić tego tak samemu sobie.
- Są takie, którym to nie robi różnicy. Jak widać na załączonym obrazku - zażartował lekko niewesołym głosem, spoglądając na ogiera.
Medyk wstał z fotela i podszedł do swojej torby, grzebiąc po niej w poszukiwaniu manierki z wodą. Odkręcenie go i wzięcie łyka bez użycia magii było nie lada wyzwaniem dla jednoroga, ale w końcu odniósł sukces, z uśmiechem witając chłód wody spływającej w dół jego gardła. Zerknął przy tym na Star, wciąż siedzącą bez ruchu na fotelu. Wolał nie myśleć o konfrontacji, która nastąpi, kiedy klacz odzyska siły, co powinno nastąpić raczej niedługo.
Ostrożnie trzymając manierkę i skupiając się mocno na tym, żeby nie wylać ani cennej kropli, odwrócił łeb do zebry.
- Chcesz trochę wody?
Po lewej, widok był mniej makabryczny, ale nie mniej złowieszczy. Korytarz ciągnął się dobre kilkadziesiąt metrów, z drzwiami po obu stronach, na końcu zaś klacz ledwo mogła dojrzeć schody idące dalej w dół. Jedne z drzwi w korytarzu, po prawej jego stronie, były otwarte, z pomieszczenia za nimi migotało zaś nieregularnie żółte światło.
***
- Nie wszystkie kucyki - skomentował słowa zebry Sharp. Wiedział, że jego pobratymcy nie zawsze są przyjaźnie nastawieni do obcych, ba, w większości przypadków duch otwartości którym kiedyś, podobno, żyła Equestria, już dawno umarł. Ale mimo wszystko, nie mógł zostawić tego tak samemu sobie.
- Są takie, którym to nie robi różnicy. Jak widać na załączonym obrazku - zażartował lekko niewesołym głosem, spoglądając na ogiera.
Medyk wstał z fotela i podszedł do swojej torby, grzebiąc po niej w poszukiwaniu manierki z wodą. Odkręcenie go i wzięcie łyka bez użycia magii było nie lada wyzwaniem dla jednoroga, ale w końcu odniósł sukces, z uśmiechem witając chłód wody spływającej w dół jego gardła. Zerknął przy tym na Star, wciąż siedzącą bez ruchu na fotelu. Wolał nie myśleć o konfrontacji, która nastąpi, kiedy klacz odzyska siły, co powinno nastąpić raczej niedługo.
Ostrożnie trzymając manierkę i skupiając się mocno na tym, żeby nie wylać ani cennej kropli, odwrócił łeb do zebry.
- Chcesz trochę wody?
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.