04-12-2020, 23:48
Sharp pokiwał głową. Nie wiedział co by zrobił w takiej sytuacji, wiedział za to, że jego szacunek do tułającego się od lat ogiera, który przecież musiał być o wiele młodszy od niego, znacznie wzrósł.
- Oby ta chwila wytchnienia była jak najdłuższa - rzucił z uśmiechem, odbierając z powrotem manierkę. Niestety, wyglądało raczej na to, że ich chwila wytchnienia potrwa o wiele krócej, niż niż którykolwiek z nich by chciał.
Zauważony kątem oka ruch nie umknął medykowi, który natychmiast spojrzał prosto na drapiącą się po nosie Star.
- Starweave? - zapytał się łagodnym tonem, jednakże równocześnie trącając stojącego obok ogiera kopytem, aby zwrócić jego uwagę na siedzącą obok klacz, która najwyraźniej wracała do siebie. Medyk zdecydowanie czuł się nieswojo bez możliwości złapania broni w magiczną lewitację, ale był także i wyszkolony, i przyzwyczajony do posługiwania się swoimi kopytami i pyszczkiem. Wolał jednak na razie nie dobywać broni, żeby nie eskalować konfliktu. A nuż klacz się uspokoiła.
***
Dwie klacze ruszyły w kierunku mrugającego światła. Oprócz odgłosu kopyt na metalowej podłodze, w całym korytarzu było piekielnie cicho, wręcz za cicho. Zarówno Blue jak i Rain słyszały przede wszystkim bicie własnych serc, które tłukły się jak wielkie młoty kowalskie. Każdy kolejny krok był trudniejszy od poprzedniego, a światło przed nimi mrugało rytmicznie, równocześnie grożąc i zachęcając.
Gdy klacze wreszcie weszły do pomieszczenia, ich oczom ukazał się, kolejny tego dnia, zgoła niecodzienny widok. W pomieszczeniu stało kilka biurek z wbudowanymi komputerami, jednak wszystkie były wyłączone. Na jednym z nich widać było zaschnięte plamy krwi, w ścianie za biurkiem widoczne były dziury po pociskach.
Pokój nie był duży, oprócz biurek stało w nim kilka szaf, głębiej prowadziły otwarte szeroko drzwi, za którymi widać było tylko całkowitą ciemność.
Żółte, mrugające światło które tak przyciągnęło tu takie dwie wariatki, pochodziło z wielkiej tablicy zawieszonej na ścianie. Na tablicy znajdowało się wiele różnych słów, a prosta dedukcja sugerowała, że za każdą znajdowała się żarówka. Żarówki za kilkoma z tych słów agresywnie mrugały. Pierwszym było słowo na samej górze, “ALARM”. Kolejnymi, kolejno były:
“KONTAMINACYJNY”. “POZIOM ZULU”.
- Oby ta chwila wytchnienia była jak najdłuższa - rzucił z uśmiechem, odbierając z powrotem manierkę. Niestety, wyglądało raczej na to, że ich chwila wytchnienia potrwa o wiele krócej, niż niż którykolwiek z nich by chciał.
Zauważony kątem oka ruch nie umknął medykowi, który natychmiast spojrzał prosto na drapiącą się po nosie Star.
- Starweave? - zapytał się łagodnym tonem, jednakże równocześnie trącając stojącego obok ogiera kopytem, aby zwrócić jego uwagę na siedzącą obok klacz, która najwyraźniej wracała do siebie. Medyk zdecydowanie czuł się nieswojo bez możliwości złapania broni w magiczną lewitację, ale był także i wyszkolony, i przyzwyczajony do posługiwania się swoimi kopytami i pyszczkiem. Wolał jednak na razie nie dobywać broni, żeby nie eskalować konfliktu. A nuż klacz się uspokoiła.
***
Dwie klacze ruszyły w kierunku mrugającego światła. Oprócz odgłosu kopyt na metalowej podłodze, w całym korytarzu było piekielnie cicho, wręcz za cicho. Zarówno Blue jak i Rain słyszały przede wszystkim bicie własnych serc, które tłukły się jak wielkie młoty kowalskie. Każdy kolejny krok był trudniejszy od poprzedniego, a światło przed nimi mrugało rytmicznie, równocześnie grożąc i zachęcając.
Gdy klacze wreszcie weszły do pomieszczenia, ich oczom ukazał się, kolejny tego dnia, zgoła niecodzienny widok. W pomieszczeniu stało kilka biurek z wbudowanymi komputerami, jednak wszystkie były wyłączone. Na jednym z nich widać było zaschnięte plamy krwi, w ścianie za biurkiem widoczne były dziury po pociskach.
Pokój nie był duży, oprócz biurek stało w nim kilka szaf, głębiej prowadziły otwarte szeroko drzwi, za którymi widać było tylko całkowitą ciemność.
Żółte, mrugające światło które tak przyciągnęło tu takie dwie wariatki, pochodziło z wielkiej tablicy zawieszonej na ścianie. Na tablicy znajdowało się wiele różnych słów, a prosta dedukcja sugerowała, że za każdą znajdowała się żarówka. Żarówki za kilkoma z tych słów agresywnie mrugały. Pierwszym było słowo na samej górze, “ALARM”. Kolejnymi, kolejno były:
“KONTAMINACYJNY”. “POZIOM ZULU”.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.