18-12-2020, 01:35
Sharp przyglądał się Starweave uważnie. Jej nienaturalne zachowanie nie umknęło także medykowi. Nawet gdyby klaczy kłamanie szło o wiele lepiej, nie pracuje się z kucami i w karawanach tyle lat ile przepracował Sharp bez poznania się na wszelkiego rodzaju cwaniakach i krętaczach. Medyk nie dał po sobie poznać, co myślał, ale widział doskonale, że Star nie można ufać...co powodowało kolejny problem. No bo co mieli niby z nią zrobić?
Wysłuchał odpowiedzi zebry. Słowa młodszego ogiera spłynęły po nim jak woda, przecież zebra mówiła prawdę. Nie znali się długo, ale byli po tej samej stronie barykady. Z drugiej strony Xander pilnował ich obojga gdy byli nieprzytomni. Mógł zabić zarówno Starweave, jak i samego medyka. Przy tej pierwszej miał nawet dobry powód. Ale tego nie zrobił.
- Star, podróżowałem po pustkowiach z karawanami w najdziwniejsze miejsca, spotkałem w przeszłości wiele zebr. Nie wiem kto cię nauczył tej starej propagandy, ale zebry to nie krwiożercze demony. - medyk westchnął w geście rezygnacji. Znajdowali się w potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji, bez magii medycznej, z wątpliwymi zapasami mikstur medycznych i leków. Teraz nie było na to czasu.
Sharpowi ani w głowie było uświadamiać Star, że nie mógł drugi raz jej sparaliżować. Klacz wydawała się być nieświadoma jego wypalenia, co było obu ogierom bardzo na rękę.
- Musimy skupić się na rozwiązaniu problemu, wydostaniu się z tej dziury w ziemi. Musimy wszelkie różnice odstawić na dalszy plan - skomentował w końcu.
***
Terminal zdecydował się postawić opór żądaniu Blue. Opór ten okazał bardzo prosto - nie włączając się. Wyglądało na to, że terminale w pomieszczeniu były pozbawione zasilania.
W przeciwieństwie do pomieszczeń na górze, w tych szafach nie znajdowało się absolutnie nic przydatnego. Ten poziom schronu był o wiele gorzej zachowany, i całe stosy znajdujących się tu ongiś dokumentów bezpowrotnie zniszczyła wilgoć. W całym pomieszczeniu klacz znalazła tylko stary, zakurzony kapsel po sparkle coli. W trakcie przeszukiwania pomieszczenia, Rain nie mogła się otrząsnąć z uczucia, że jest obserwowana przez kogoś… albo coś.
Blue odeszła od biurka i zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu źródła zasilania terminali. W końcu na maszynach mogły znajdować się informacje, które wytłumaczyłyby co siętu działo…
W trakcie rozglądania się, niebieska klacz zauważyła, przez zaledwie ułamek sekundy, że na jej EFSie pojawiły się dwa sygnały. Jednym z nich była Rain, a drugi zapewne automatycznie przypisałaby widzianemu wcześniej przerośniętemu robakowi… gdyby nie odgłos czegoś przebiegającego po korytarzu, czegoś co zdecydowanie miało kopyta, a do tego zdawało się być obite metalem, opancerzone. Odgłosem był stukot metalu o metal. Jedynym pocieszeniem było to, że kolor tego tajemniczego paska na EFSie był zielony. Co jednak, biorąc pod uwagę wcześniejsze szwankowanie zaklęcia, mogło nie być czymś, na czym warto było opierać większe wnioski...
Wysłuchał odpowiedzi zebry. Słowa młodszego ogiera spłynęły po nim jak woda, przecież zebra mówiła prawdę. Nie znali się długo, ale byli po tej samej stronie barykady. Z drugiej strony Xander pilnował ich obojga gdy byli nieprzytomni. Mógł zabić zarówno Starweave, jak i samego medyka. Przy tej pierwszej miał nawet dobry powód. Ale tego nie zrobił.
- Star, podróżowałem po pustkowiach z karawanami w najdziwniejsze miejsca, spotkałem w przeszłości wiele zebr. Nie wiem kto cię nauczył tej starej propagandy, ale zebry to nie krwiożercze demony. - medyk westchnął w geście rezygnacji. Znajdowali się w potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznej sytuacji, bez magii medycznej, z wątpliwymi zapasami mikstur medycznych i leków. Teraz nie było na to czasu.
Sharpowi ani w głowie było uświadamiać Star, że nie mógł drugi raz jej sparaliżować. Klacz wydawała się być nieświadoma jego wypalenia, co było obu ogierom bardzo na rękę.
- Musimy skupić się na rozwiązaniu problemu, wydostaniu się z tej dziury w ziemi. Musimy wszelkie różnice odstawić na dalszy plan - skomentował w końcu.
***
Terminal zdecydował się postawić opór żądaniu Blue. Opór ten okazał bardzo prosto - nie włączając się. Wyglądało na to, że terminale w pomieszczeniu były pozbawione zasilania.
W przeciwieństwie do pomieszczeń na górze, w tych szafach nie znajdowało się absolutnie nic przydatnego. Ten poziom schronu był o wiele gorzej zachowany, i całe stosy znajdujących się tu ongiś dokumentów bezpowrotnie zniszczyła wilgoć. W całym pomieszczeniu klacz znalazła tylko stary, zakurzony kapsel po sparkle coli. W trakcie przeszukiwania pomieszczenia, Rain nie mogła się otrząsnąć z uczucia, że jest obserwowana przez kogoś… albo coś.
Blue odeszła od biurka i zaczęła rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu źródła zasilania terminali. W końcu na maszynach mogły znajdować się informacje, które wytłumaczyłyby co siętu działo…
W trakcie rozglądania się, niebieska klacz zauważyła, przez zaledwie ułamek sekundy, że na jej EFSie pojawiły się dwa sygnały. Jednym z nich była Rain, a drugi zapewne automatycznie przypisałaby widzianemu wcześniej przerośniętemu robakowi… gdyby nie odgłos czegoś przebiegającego po korytarzu, czegoś co zdecydowanie miało kopyta, a do tego zdawało się być obite metalem, opancerzone. Odgłosem był stukot metalu o metal. Jedynym pocieszeniem było to, że kolor tego tajemniczego paska na EFSie był zielony. Co jednak, biorąc pod uwagę wcześniejsze szwankowanie zaklęcia, mogło nie być czymś, na czym warto było opierać większe wnioski...
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.