28-12-2020, 01:20
Klacz patrzyła na nich słuchając ich wypowiedzi. Starała się utrzymać na nich swój w wzrok, w miarę jak do niej mówili. Jej spojrzenie jednak co chwile wędrował gdzieś na podłogę, ukazując klacz głęboko zamyśloną.
- Dziękuję ci, że nie zrobiłeś mi żadnej krzywdy. Naprawdę doceniam. – Po raz kolejny na jej pyszczku pojawił się uśmiech, któremu nie towarzyszyły absolutnie żadne emocje. Było tak jeszcze przez chwilę, zanim cała ta fasada zaczęła powoli topnieć, ukazując jej prawdziwe emocje. Wzięła ona głęboki oddech i zaczęła mówić.
- Pewnego razu wybrałam się z grupą kucyków na skróty przez pole minowe. Bezpieczna droga, której nikt inny nie wybierał z oczywistych powodów. Ale my mieliśmy ze sobą dobrego przewodnika, który szedł przodem, pokazując nam drogę. Jedna mina okazał się trefna. Na naszej drodze leżał wydłubany z ziemi niewypał. Nie chciał wybuchnąć, więc jeden z towarzyszy postanowił go zabrać ze sobą i schować do swoich juków. Czy wiecie jaki jest finał tej historii? – Klacz spojrzała prosto na Xandera, mówiąc dalej pretensjonalnym tonem.
- Jesteś, najgorszą zebrą jaką można było sobie wyobrazić! Kuce uczą się tego latami na pustkowiach, ograniczając zaufanie, wyostrzając czujność! By potem zginąć w głupi sposób przez taką zepsutą minę. W kretyński sposób! Zastrzeleni przez swojego brata, podczas kłótni o to by wyrzucił to ustrojstwo w cholerę. Tak właśnie się umiera na pustkowiach! Przez tych którym się najbardziej ufa! – Klacz po krótkiej chwili udało się uspokoić. Popatrzyła ona teraz wzrokiem nieco łagodniejszym na Xandera. Patrzyła na jego młody pyszczek. Nie znała się ona za bardzo na tym jak zebry wyglądały z twarzy. Oprócz oczywistych różnic udało się jej jednak wywnioskować, że zebra była młoda.
- Twoje paski były pierwszą rzeczą, o której pomyślałam. Tylko tyle wystarczyło, by chcieć cię zastrzelić. Słyszałam o was wiele złych rzeczy, dużo gorszych od tych które sam powiedziałeś. Tam skąd pochodzę zebry nie były mile widziane.
- Dziękuję ci, że nie zrobiłeś mi żadnej krzywdy. Naprawdę doceniam. – Po raz kolejny na jej pyszczku pojawił się uśmiech, któremu nie towarzyszyły absolutnie żadne emocje. Było tak jeszcze przez chwilę, zanim cała ta fasada zaczęła powoli topnieć, ukazując jej prawdziwe emocje. Wzięła ona głęboki oddech i zaczęła mówić.
- Pewnego razu wybrałam się z grupą kucyków na skróty przez pole minowe. Bezpieczna droga, której nikt inny nie wybierał z oczywistych powodów. Ale my mieliśmy ze sobą dobrego przewodnika, który szedł przodem, pokazując nam drogę. Jedna mina okazał się trefna. Na naszej drodze leżał wydłubany z ziemi niewypał. Nie chciał wybuchnąć, więc jeden z towarzyszy postanowił go zabrać ze sobą i schować do swoich juków. Czy wiecie jaki jest finał tej historii? – Klacz spojrzała prosto na Xandera, mówiąc dalej pretensjonalnym tonem.
- Jesteś, najgorszą zebrą jaką można było sobie wyobrazić! Kuce uczą się tego latami na pustkowiach, ograniczając zaufanie, wyostrzając czujność! By potem zginąć w głupi sposób przez taką zepsutą minę. W kretyński sposób! Zastrzeleni przez swojego brata, podczas kłótni o to by wyrzucił to ustrojstwo w cholerę. Tak właśnie się umiera na pustkowiach! Przez tych którym się najbardziej ufa! – Klacz po krótkiej chwili udało się uspokoić. Popatrzyła ona teraz wzrokiem nieco łagodniejszym na Xandera. Patrzyła na jego młody pyszczek. Nie znała się ona za bardzo na tym jak zebry wyglądały z twarzy. Oprócz oczywistych różnic udało się jej jednak wywnioskować, że zebra była młoda.
- Twoje paski były pierwszą rzeczą, o której pomyślałam. Tylko tyle wystarczyło, by chcieć cię zastrzelić. Słyszałam o was wiele złych rzeczy, dużo gorszych od tych które sam powiedziałeś. Tam skąd pochodzę zebry nie były mile widziane.