30-12-2020, 04:22
- Nieprawda. Na kucach można się poznać. Ty natomiast jesteś czymś zupełnie obcym... - Starweave próbowała się wtrącić, ale ostatecznie spokojnie wysłuchała ona wszystkiego co zebra miała jej do powiedzenia. Tylko po to by chwilę później unieść się po raz drugi. Kiedy Xander podszedł do niej patrząc się prosto w oczy, klacz mimowolnie cofnęła się o krok do tyłu. To co Xander mógł zobaczyć w jej oczach nie było ani gniewem, ani nienawiścią jak sam wcześniej przypuszczał. To był strach.
Klacz popatrzyła się na jego wyciągnięte kopyto, po czym z powrotem spojrzała mu jeszcze raz w oczy marszcząc brwi i zaciskając zęby. Zrobiła jeszcze jeden krok w tył, ale zatoczyła się, uderzając bokiem o stojące obok krzesło. Przez jej odrętwiałe ciało przeszedł silny dreszcz.
- Pieprzenie! Gdyby nie Sharp. Gdyby nie pozostali. Już dawno poczęstował byś mnie ołowiem. Jaki miałbyś w tym interes by trzymać na swoich plecach kucyka, który chał cię odstrzelić? Po co ponosić takie ryzyko? I ty bredzisz o zaufaniu? – Mówiła nieprzychylnym głosem, powoli odzyskując balans i kontrolę nad swoim ciałem. To co powiedziała może i było hipokryzją, ale pędzący umysł Star nie był w stanie tego zarejestrować.
- Cokolwiek nie powiem, albo nie zrobię, czuje się jak bym przekopywała swoimi kopytkami ziemie pod sobą. Jak bym ryła dziurę w gruncie. Czuję jak z każdym moim kolejnym słowem coraz bardziej osuwałam się w dół. Nie zabiłam ani jednego kucyka podczas walki o osadę nad nami. Nigdy też nie zabiłam kucyka z zimną krwią. Nie chce nikomu zrobić krzywdy. Ale po tym co tu zobaczyłam i co mnie spotkało, nie ma tu już nikogo komu mogła bym zaufać. A zwłaszcza pojawiającym się znikąd zebrom!
Klacz popatrzyła się na jego wyciągnięte kopyto, po czym z powrotem spojrzała mu jeszcze raz w oczy marszcząc brwi i zaciskając zęby. Zrobiła jeszcze jeden krok w tył, ale zatoczyła się, uderzając bokiem o stojące obok krzesło. Przez jej odrętwiałe ciało przeszedł silny dreszcz.
- Pieprzenie! Gdyby nie Sharp. Gdyby nie pozostali. Już dawno poczęstował byś mnie ołowiem. Jaki miałbyś w tym interes by trzymać na swoich plecach kucyka, który chał cię odstrzelić? Po co ponosić takie ryzyko? I ty bredzisz o zaufaniu? – Mówiła nieprzychylnym głosem, powoli odzyskując balans i kontrolę nad swoim ciałem. To co powiedziała może i było hipokryzją, ale pędzący umysł Star nie był w stanie tego zarejestrować.
- Cokolwiek nie powiem, albo nie zrobię, czuje się jak bym przekopywała swoimi kopytkami ziemie pod sobą. Jak bym ryła dziurę w gruncie. Czuję jak z każdym moim kolejnym słowem coraz bardziej osuwałam się w dół. Nie zabiłam ani jednego kucyka podczas walki o osadę nad nami. Nigdy też nie zabiłam kucyka z zimną krwią. Nie chce nikomu zrobić krzywdy. Ale po tym co tu zobaczyłam i co mnie spotkało, nie ma tu już nikogo komu mogła bym zaufać. A zwłaszcza pojawiającym się znikąd zebrom!