10-06-2021, 00:58
Xander, mimo wyjątkowo niepokojącego go uczucia, kontynuował eksplorację. Cały czas czuł, że coś go obserwuje, co jakiś czas zdarzało mu się uchwycić jakiś ruch kątem oka, ale gdy tylko próbował odwrócić się w stronę ruchu, nie było tam nic.
Jedyne otwarte drzwi prowadziły do pokoju, który musiał być swego rodzaju pokojem socjalnym. Znajdowało się w nim kilka stołów i kanap, automat do kawy, na ścianie była tablica wyników z gry znanej chyba tylko kucom, które tu dawniej przebywały. Rozrzucone kości w kącie sugerowały, że część z nich nigdy tego miejsca nie opuściła. W samym pomieszczeniu Xander nie znalazł nic ciekawego.
Oprócz tego, że gdy pobieżnie sprawdzał dość sporych rozmiarów pomieszczenie, wcześniej otwarte drzwi zamknęły się za nim z głuchym odgłosem metalu uderzającego o metal, pozostawiając go w absolutnych ciemnościach.
***
Sharp westchnął i objął Blue kopytem, siedząc tak i próbując wymyślić jak rozwiązać ten temat. Miał bardzo złe przeczucia co do uparcie indywidualistycznej zebry łażącej po przedwojennych instalacjach wojskowych w których cholera wie co jeszcze działało. I jeszcze gorsze przeczucia co do tego, że to “coś” musiało ich bardzo dobrze obserwować, ale oni nie mieli pojęcia, gdzie ono może być. Jeżeli było jakieś “gdzieś”.
Wiadomość w terminalu sprawiła, że zamilkł. Odruchowo próbował sięgnąć magią do swojej broni, ale ostre ukłucie bólu w rogu przypomniało mu, że ta opcja aktualnie nie była dostępna. Zamiast tego sięgnął kopytem do swojej strzelby. Niezbyt będzie mógł celować, ale przynajmniej w przypadku strzelby nie będzie to wielkim problemem.
Słuchając pospiesznych wyjaśnień towarzyszek, próbujących przekonać byt, że nie był w niebezpieczeństwie, jego przeczucie, że popełniają błąd tylko rosło. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zawieszając wzrok na upiornie ciemnym przejściu w głąb.
Odgłos zatrzaskujących się drzwi poniósł się po korytarzu, docierając do pomieszczenia z resztą kuców. Sharp podskoczył z zaskoczenia, po czym wymamrotał pod nosem przekleństwo. Medyk spojrzał na klacze na około niego.
Na terminalu wyświetliła się wiadomość, która spowodowała, że po grzbiecie ogiera przeszły ciarki.
“Tu nie ma procedur. Już nie.”
Następnie, inny terminal, stojący obok, także się rozświetlił. Wyświetlił się na nim komunikat, który wiele Sharpowi nie mówił.
“6250938029”.
Krótką chwilę później, wiadomość zmieniła się.
“6250938030”.
A po kolejnym mgnieniu oka, wyświetlała:
“6250938031”.
I tak wyliczało dalej, bez przerwy.
Jedyne otwarte drzwi prowadziły do pokoju, który musiał być swego rodzaju pokojem socjalnym. Znajdowało się w nim kilka stołów i kanap, automat do kawy, na ścianie była tablica wyników z gry znanej chyba tylko kucom, które tu dawniej przebywały. Rozrzucone kości w kącie sugerowały, że część z nich nigdy tego miejsca nie opuściła. W samym pomieszczeniu Xander nie znalazł nic ciekawego.
Oprócz tego, że gdy pobieżnie sprawdzał dość sporych rozmiarów pomieszczenie, wcześniej otwarte drzwi zamknęły się za nim z głuchym odgłosem metalu uderzającego o metal, pozostawiając go w absolutnych ciemnościach.
***
Sharp westchnął i objął Blue kopytem, siedząc tak i próbując wymyślić jak rozwiązać ten temat. Miał bardzo złe przeczucia co do uparcie indywidualistycznej zebry łażącej po przedwojennych instalacjach wojskowych w których cholera wie co jeszcze działało. I jeszcze gorsze przeczucia co do tego, że to “coś” musiało ich bardzo dobrze obserwować, ale oni nie mieli pojęcia, gdzie ono może być. Jeżeli było jakieś “gdzieś”.
Wiadomość w terminalu sprawiła, że zamilkł. Odruchowo próbował sięgnąć magią do swojej broni, ale ostre ukłucie bólu w rogu przypomniało mu, że ta opcja aktualnie nie była dostępna. Zamiast tego sięgnął kopytem do swojej strzelby. Niezbyt będzie mógł celować, ale przynajmniej w przypadku strzelby nie będzie to wielkim problemem.
Słuchając pospiesznych wyjaśnień towarzyszek, próbujących przekonać byt, że nie był w niebezpieczeństwie, jego przeczucie, że popełniają błąd tylko rosło. Rozejrzał się po pomieszczeniu, zawieszając wzrok na upiornie ciemnym przejściu w głąb.
Odgłos zatrzaskujących się drzwi poniósł się po korytarzu, docierając do pomieszczenia z resztą kuców. Sharp podskoczył z zaskoczenia, po czym wymamrotał pod nosem przekleństwo. Medyk spojrzał na klacze na około niego.
Na terminalu wyświetliła się wiadomość, która spowodowała, że po grzbiecie ogiera przeszły ciarki.
“Tu nie ma procedur. Już nie.”
Następnie, inny terminal, stojący obok, także się rozświetlił. Wyświetlił się na nim komunikat, który wiele Sharpowi nie mówił.
“6250938029”.
Krótką chwilę później, wiadomość zmieniła się.
“6250938030”.
A po kolejnym mgnieniu oka, wyświetlała:
“6250938031”.
I tak wyliczało dalej, bez przerwy.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.