02-07-2013, 13:38
Ciało klaczy poczyniło już jakieś kroki, ale pierwsza rzeczą która zobaczyła sama Starweave, a właściwie jej świadomość, była popielata klacz kucyka ziemnego. Z jej miny na pyszczku można było wyczytać gniew zmieszany z bólem.
- Chcesz nas kurwa pozabijać!? to mnie mogło jebnąć w łeb! – Starweave powędrowała swoim wzrokiem zgodnie ze wskazaniami Iron, by zobaczyć kryształową kulę. Bardzo dobrze wiedziała, czym był ów przedmiot, ale ze względu na zaistniałą sytuację, nie skojarzyła go sobie tym monecie.
- Czy mogła byś przypilnować tą idiotkę żeby nas wszystkich nie pozabijała i trzymać ją z dala ode mnie gdy ja pójdę trochę ochłonąć i spróbuje jej nie zabić w dość krwawy sposób? – Starweave rzuciła niebieskiej klaczy takie spojrzenie, jakby ta zatłukła samą Księżniczkę fortepianem. Położyła swoje uszy tak, jakby na każdym z nich był zawieszony z pięćdziesięcio kilowy kolczyk. Jeszcze bardziej groteskowym było to, że klacz straciła swój ogon. Zniknął on pod jej płaszczem, wraz z tym jak podkuliła go pod siebie.
Na widok mściwego spojrzenia niebieskiej kaczy i jej lewitowanej w nią broni, Star dosłownie wskoczyła za popielatą, przytulając się do jej boku. Kiedy Blue wróciła do swoich wcześniejszych zajęć i zagrożenie najwyraźniej minęło, mózg Starweave przystąpił wreszcie do ciężkiej pracy.
Pewnie zastanawiacie się, co działo się w umyśle ciemnogranatowej jednoróżki? No cóż, wyobraźmy sobie taki świat w której komunikacja elektroniczna nie istnieje. Jedynym możliwym sposobem wymiany informacji jest poczta. I któregoś dna, z jakiegoś powodu, wszyscy gnają na tę właśnie pocztę, by za wszelką cenę skontaktować się z bliskimi. Taką właśnie pocztę przypominał umysł Starweave.
Owszem Klacz czuła zapach spalenizny bijącej z kawałków drewna wplątanych w jej włosy. Jej ciało odbierało przyjemne ciepło dochodzące do Iron. Ale żadne z tych sygnałów nie dochodziły w tej chwili do mózgu. Został on dosłownie DDoS’owany przez natłok negatywnych emocji. Powoli, powoli zaczęła sklejać wszystko do kupy.
Iron już po chwili przyklejenia się klaczy, która to prawie wlazła pod jej podwozie, mogła usłyszeć charakterystyczne pociągnięcia nosem. Sama Star była by w stanie sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. Wiedział co mogła by powiedzieć na swoją obronę, jakich argumentów użyć aby wybrnąć z tego wszystkiego.
Ale mimo wszystko nie było by to możliwe, jej psychika była za słaba, za słabo zahartowana przez pustkowia. Star walczyła ze sobą w celu zduszenia w sobie emocjonalnej burzy. Walczyła z całych sił, ale dla młodej klaczy to było zbyt wiele. Zbyt wile wrażeń jak na jeden dzień, przegrywała tą walkę. Starweave z całych sił zacisnęła swoją szczękę. Zamknęła oczy, a po jej policzkach spłynęły pojedyncze krople łez. Pociągnięcia nosem gwałtownie zwiększyły swą częstotliwość.
Starweave nie marzyła teraz o niczym innym, jak tylko odrobine czasu dla siebie; a także tym, aby w tej chwili nikt inny poza samą Iron, nie poświęcił jej najmniejszej uwagi. „Czas jest niczym wolno sącząca się na ranę mikstura lecznicza. ”
- Chcesz nas kurwa pozabijać!? to mnie mogło jebnąć w łeb! – Starweave powędrowała swoim wzrokiem zgodnie ze wskazaniami Iron, by zobaczyć kryształową kulę. Bardzo dobrze wiedziała, czym był ów przedmiot, ale ze względu na zaistniałą sytuację, nie skojarzyła go sobie tym monecie.
- Czy mogła byś przypilnować tą idiotkę żeby nas wszystkich nie pozabijała i trzymać ją z dala ode mnie gdy ja pójdę trochę ochłonąć i spróbuje jej nie zabić w dość krwawy sposób? – Starweave rzuciła niebieskiej klaczy takie spojrzenie, jakby ta zatłukła samą Księżniczkę fortepianem. Położyła swoje uszy tak, jakby na każdym z nich był zawieszony z pięćdziesięcio kilowy kolczyk. Jeszcze bardziej groteskowym było to, że klacz straciła swój ogon. Zniknął on pod jej płaszczem, wraz z tym jak podkuliła go pod siebie.
Na widok mściwego spojrzenia niebieskiej kaczy i jej lewitowanej w nią broni, Star dosłownie wskoczyła za popielatą, przytulając się do jej boku. Kiedy Blue wróciła do swoich wcześniejszych zajęć i zagrożenie najwyraźniej minęło, mózg Starweave przystąpił wreszcie do ciężkiej pracy.
Pewnie zastanawiacie się, co działo się w umyśle ciemnogranatowej jednoróżki? No cóż, wyobraźmy sobie taki świat w której komunikacja elektroniczna nie istnieje. Jedynym możliwym sposobem wymiany informacji jest poczta. I któregoś dna, z jakiegoś powodu, wszyscy gnają na tę właśnie pocztę, by za wszelką cenę skontaktować się z bliskimi. Taką właśnie pocztę przypominał umysł Starweave.
Owszem Klacz czuła zapach spalenizny bijącej z kawałków drewna wplątanych w jej włosy. Jej ciało odbierało przyjemne ciepło dochodzące do Iron. Ale żadne z tych sygnałów nie dochodziły w tej chwili do mózgu. Został on dosłownie DDoS’owany przez natłok negatywnych emocji. Powoli, powoli zaczęła sklejać wszystko do kupy.
Iron już po chwili przyklejenia się klaczy, która to prawie wlazła pod jej podwozie, mogła usłyszeć charakterystyczne pociągnięcia nosem. Sama Star była by w stanie sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. Wiedział co mogła by powiedzieć na swoją obronę, jakich argumentów użyć aby wybrnąć z tego wszystkiego.
Ale mimo wszystko nie było by to możliwe, jej psychika była za słaba, za słabo zahartowana przez pustkowia. Star walczyła ze sobą w celu zduszenia w sobie emocjonalnej burzy. Walczyła z całych sił, ale dla młodej klaczy to było zbyt wiele. Zbyt wile wrażeń jak na jeden dzień, przegrywała tą walkę. Starweave z całych sił zacisnęła swoją szczękę. Zamknęła oczy, a po jej policzkach spłynęły pojedyncze krople łez. Pociągnięcia nosem gwałtownie zwiększyły swą częstotliwość.
Starweave nie marzyła teraz o niczym innym, jak tylko odrobine czasu dla siebie; a także tym, aby w tej chwili nikt inny poza samą Iron, nie poświęcił jej najmniejszej uwagi. „Czas jest niczym wolno sącząca się na ranę mikstura lecznicza. ”