03-07-2013, 20:24
- To jak będzie? Idziesz ze mną, czy wolisz dalej podróżować na własne kopyto, po czym prawdopodobnie zginiesz na pustkowiach i nawet padlinożercy nie będą zainteresowani twoim napromieniowanym ciałem? - usłyszała White. Nie trzeba było jej powtarzać tego dwa razy.
- Cóż... jeśli to nie będzie dla ciebie kłopot... - powiedziała, udając brak zainteresowania. Tak naprawdę cieszyła się jak głupia. Wizja bezpiecznego... w miarę miejsca, wydawała się dość ciekawa. Poza tym wspomniała coś o tym, iż nie jest sama, a jakieś rozumne towarzystwo przydałoby się jej.
- Chyba lepiej, jeśli zaryzykuję... taka okazja może się nie powtórzyć, a cóż... Ona ma racje. Za długo bym nie uciągnęła. Jestem sama i nie mam doświadczenia w walce, ani przetrwaniu, więc to tylko kwestia dni, a może nawet tygodnia. Zapas prowiantu również mi się kurczy, więc... powiedzmy sobie szczerze... nie mam nawet cienia szansy, na przeżycie - myślała klacz.
- Cóż... jeśli to nie będzie dla ciebie kłopot... - powiedziała, udając brak zainteresowania. Tak naprawdę cieszyła się jak głupia. Wizja bezpiecznego... w miarę miejsca, wydawała się dość ciekawa. Poza tym wspomniała coś o tym, iż nie jest sama, a jakieś rozumne towarzystwo przydałoby się jej.
- Chyba lepiej, jeśli zaryzykuję... taka okazja może się nie powtórzyć, a cóż... Ona ma racje. Za długo bym nie uciągnęła. Jestem sama i nie mam doświadczenia w walce, ani przetrwaniu, więc to tylko kwestia dni, a może nawet tygodnia. Zapas prowiantu również mi się kurczy, więc... powiedzmy sobie szczerze... nie mam nawet cienia szansy, na przeżycie - myślała klacz.