25-07-2013, 17:28
- Starweave, miło mi - usłyszała White. Miło jej było, iż przywitali ją normalnie, a nie otwartym ogniem, jak to czasem bywało. Na samą myśl o tym, Staple poczuła się dość niezręcznie, gdyż przez swoją niedługą drogę, nie natrafiła na większe niebezpieczeństwa, niż kilka Ghuli, czy też zmutowanych zwierząt zamieszkujących pustkowia. Raz po raz natrafiła na bandytów, których starała się omijać, gdyż... kto by chciał z nimi walczyć?
– Faktycznie ładnie, ale mogło być lepiej i to dużo lepiej. Widzie, że w odróżnieniu od tamtego zamaskowanego osobnika, ty nie wstydzisz się koloru swojego futra - powiedziała Starweave. Szara klacz uśmiechnęła się szczerze, że ktoś pochwalił ją za to, iż... nie wstydzi się siebie? Trochę to brzmi dziwnie, jednakowoż miło się jej zrobiło.
- Powiedz więc White, co cię do nas sprowadza? Jest jakiś konkretny cel do którego zmierzasz? - Staple już chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej właśnie ten monolog, nowo poznanej, która widocznie była ciekawska celu szarej klaczy. W sumie... to i tak nie było co ukrywać.
- Więc... - po raz kolejny zaczęła niepewnie. Nabrała powietrza, a następnie spokojnie je wypuściła. - Nie mam żadnego celu. Jestem na tych całych pustkowiach, od około tygodnia, więc sama nie wiem co mam począć. Tułam się, i po prostu staram się przeżyć i nie rzucać się w oczy. Po drodze spotkałam mnóstwo tych zgniłych kucyków oraz innych dziwacznych stworów, które nie były przyjacielsko nastawione. Strzelać, to ja prawie że nie umiem, ale zanim opuściłam mój dom, to ojciec nauczył mnie kilku przydatnych rzeczy związanych z podstawami strzelania - powiedziała wszystko spokojnym głosem, powoli dostosowując się do obecnej sytuacji. - Natomiast sprowadza mnie tutaj... - ciągnęła dalej. - ...czysty przypadek. Tułając się po okolicy natrafiłam na Rainfall, która była... w aktualnej niedyspozycji, gdyż... jakiś zombie, postanowił zrobić sobie z niej prywatną zabawkę...
– Faktycznie ładnie, ale mogło być lepiej i to dużo lepiej. Widzie, że w odróżnieniu od tamtego zamaskowanego osobnika, ty nie wstydzisz się koloru swojego futra - powiedziała Starweave. Szara klacz uśmiechnęła się szczerze, że ktoś pochwalił ją za to, iż... nie wstydzi się siebie? Trochę to brzmi dziwnie, jednakowoż miło się jej zrobiło.
- Powiedz więc White, co cię do nas sprowadza? Jest jakiś konkretny cel do którego zmierzasz? - Staple już chciała coś powiedzieć, ale przerwał jej właśnie ten monolog, nowo poznanej, która widocznie była ciekawska celu szarej klaczy. W sumie... to i tak nie było co ukrywać.
- Więc... - po raz kolejny zaczęła niepewnie. Nabrała powietrza, a następnie spokojnie je wypuściła. - Nie mam żadnego celu. Jestem na tych całych pustkowiach, od około tygodnia, więc sama nie wiem co mam począć. Tułam się, i po prostu staram się przeżyć i nie rzucać się w oczy. Po drodze spotkałam mnóstwo tych zgniłych kucyków oraz innych dziwacznych stworów, które nie były przyjacielsko nastawione. Strzelać, to ja prawie że nie umiem, ale zanim opuściłam mój dom, to ojciec nauczył mnie kilku przydatnych rzeczy związanych z podstawami strzelania - powiedziała wszystko spokojnym głosem, powoli dostosowując się do obecnej sytuacji. - Natomiast sprowadza mnie tutaj... - ciągnęła dalej. - ...czysty przypadek. Tułając się po okolicy natrafiłam na Rainfall, która była... w aktualnej niedyspozycji, gdyż... jakiś zombie, postanowił zrobić sobie z niej prywatną zabawkę...