26-07-2013, 20:42
Ogier spojrzał na zebrę, już nieco spokojniej gdy zorientował się, że ktoś faktycznie mu pomoże.
- Cale - powiedział cicho, po chwili jednak zamrugał dwa razy i poprawił się - na imię ma Cale - ogier ruszył, kierując się sugestią Xandera by go zaprowadził. Dotarł do miejsca tuż koło "ściany" prowizorycznego fortu, gdzie to leżał wraz z Calem. Na ziemi widać było ślady po pobycie dwóch kucyków, jednakowoż młodszego ogiera nigdzie nie było widać.
W jego stanie nie było wiele możliwych dróg ucieczki. Prawdopodobnie schował się gdzieś w pobliżu.
- Coś wybuchło, a on po prostu... zniknął. Od czasu walki nie odezwał się słowem... - powiedział pomarańczowy ogier, pierwsze zdanie kierując do Xandera, próbując wytłumaczyć sytuację, drugie zaś jakby do siebie, patrząc w przestrzeń, powoli. Wyglądało jakby dopiero teraz coś mu przyszło do głowy.
Rozejrzał się gwałtownie, ale nie zobaczył nigdzie poszukiwanego ogiera. Spojrzał ponownie na przebraną zebrę wzrokiem, który wyrażał bezradność. Po zachowaniach kucyka widać było, że sam jest w szoku i nie do końca jest zdolny do normalnego myślenia. Możliwych dróg ucieczki nie było wiele i sam mógłby je z łatwością przeszukać. Mimo tego zwrócił się o pomoc.
Sharp słuchał uważnie całego wykładu Blue, chłonąc informacje.
- Huh - skomentował, niezwykle wręcz inteligentnie, na koniec.
Spojrzał na matrycę, zamyślony. Wszystko było idealnie dopasowane i połączone. Podobnie jak w żyjącym organizmie, każdy element miał ściśle określoną funkcję i w jej wykonywaniu łączył się z innymi.
To, co usłyszał od przyjaciółki, nie było skomplikowane, wręcz przeciwnie, aczkolwiek wiedział doskonale, że w zasadzie nie dowiedział się nic oprócz tego, który kryształ za co odpowiada. Co go nieco zaskoczyło - spodziewał się, że Blue zechce go przytłoczyć informacjami, tylko po to by, po kilkunastu minutach wykładu, wciąż nie wiedział o co w zasadzie chodzi.
- Zadziwia czasem, co potrafiliśmy wykonać przed wojną - skomentował, już nieco bardziej składnie niż wcześniej. Widział bardziej skomplikowane rzeczy od zwykłego terminala, ale, mimo wszystko, całość robiła wrażenie. Zwłaszcza, że prawdopodobnie niebieski jednorożec miał zamiar zacząć robić z tymi wszystkimi kryształami, zaklęciami i połączeniami cuda, jakich Sharp sobie nawet wyobrazić nie mógł.
Medyk przypomniał sobie nagle o czymś, co miał Blue powiedzieć tuż po wejściu. Uciekło mu to z głowy, gdy pomagał jej sprzątać.
- Blue... chyba mamy kogoś świeżo ze Stajni u nas. Co my z tym fantem zrobimy? - zapytał się. Praktycznie każdy na Pustkowiach wiedział, że z kucykami które świeżo co wylazły z ogromnych, podziemnych schronów, są same problemy. Mieszkaniec Stajni na Pustkowiach jest jak dziecko w sklepie z nożami. To po prostu nie może się skończyć dobrze.
Nawet jeżeli mało kto doświadczył tego na własnej skórze, raz na jakiś czas tacy głupcy, nie mający pojęcia o sztuce przetrwania, pojawiali się na Pustkowiach. Czy to pojedynczo, czy to falami. Stajni funkcjonujących wraz z mieszkańcami nie było wiele, ale wciąż się znajdywały to tu, to tam. Nikt w zasadzie ich nie szukał z powodu... tego co działo się w martwych Stajniach. Po jakimś czasie z każdej mieszkańcy sami wyłazili, powodując masę kłopotów zarówno dla siebie, jak i dla każdego z otoczenia wystarczająco cywilizowanego, by ich nie zastrzelić i okraść w pierwszej minucie znajomości.
- Cale - powiedział cicho, po chwili jednak zamrugał dwa razy i poprawił się - na imię ma Cale - ogier ruszył, kierując się sugestią Xandera by go zaprowadził. Dotarł do miejsca tuż koło "ściany" prowizorycznego fortu, gdzie to leżał wraz z Calem. Na ziemi widać było ślady po pobycie dwóch kucyków, jednakowoż młodszego ogiera nigdzie nie było widać.
W jego stanie nie było wiele możliwych dróg ucieczki. Prawdopodobnie schował się gdzieś w pobliżu.
- Coś wybuchło, a on po prostu... zniknął. Od czasu walki nie odezwał się słowem... - powiedział pomarańczowy ogier, pierwsze zdanie kierując do Xandera, próbując wytłumaczyć sytuację, drugie zaś jakby do siebie, patrząc w przestrzeń, powoli. Wyglądało jakby dopiero teraz coś mu przyszło do głowy.
Rozejrzał się gwałtownie, ale nie zobaczył nigdzie poszukiwanego ogiera. Spojrzał ponownie na przebraną zebrę wzrokiem, który wyrażał bezradność. Po zachowaniach kucyka widać było, że sam jest w szoku i nie do końca jest zdolny do normalnego myślenia. Możliwych dróg ucieczki nie było wiele i sam mógłby je z łatwością przeszukać. Mimo tego zwrócił się o pomoc.
Sharp słuchał uważnie całego wykładu Blue, chłonąc informacje.
- Huh - skomentował, niezwykle wręcz inteligentnie, na koniec.
Spojrzał na matrycę, zamyślony. Wszystko było idealnie dopasowane i połączone. Podobnie jak w żyjącym organizmie, każdy element miał ściśle określoną funkcję i w jej wykonywaniu łączył się z innymi.
To, co usłyszał od przyjaciółki, nie było skomplikowane, wręcz przeciwnie, aczkolwiek wiedział doskonale, że w zasadzie nie dowiedział się nic oprócz tego, który kryształ za co odpowiada. Co go nieco zaskoczyło - spodziewał się, że Blue zechce go przytłoczyć informacjami, tylko po to by, po kilkunastu minutach wykładu, wciąż nie wiedział o co w zasadzie chodzi.
- Zadziwia czasem, co potrafiliśmy wykonać przed wojną - skomentował, już nieco bardziej składnie niż wcześniej. Widział bardziej skomplikowane rzeczy od zwykłego terminala, ale, mimo wszystko, całość robiła wrażenie. Zwłaszcza, że prawdopodobnie niebieski jednorożec miał zamiar zacząć robić z tymi wszystkimi kryształami, zaklęciami i połączeniami cuda, jakich Sharp sobie nawet wyobrazić nie mógł.
Medyk przypomniał sobie nagle o czymś, co miał Blue powiedzieć tuż po wejściu. Uciekło mu to z głowy, gdy pomagał jej sprzątać.
- Blue... chyba mamy kogoś świeżo ze Stajni u nas. Co my z tym fantem zrobimy? - zapytał się. Praktycznie każdy na Pustkowiach wiedział, że z kucykami które świeżo co wylazły z ogromnych, podziemnych schronów, są same problemy. Mieszkaniec Stajni na Pustkowiach jest jak dziecko w sklepie z nożami. To po prostu nie może się skończyć dobrze.
Nawet jeżeli mało kto doświadczył tego na własnej skórze, raz na jakiś czas tacy głupcy, nie mający pojęcia o sztuce przetrwania, pojawiali się na Pustkowiach. Czy to pojedynczo, czy to falami. Stajni funkcjonujących wraz z mieszkańcami nie było wiele, ale wciąż się znajdywały to tu, to tam. Nikt w zasadzie ich nie szukał z powodu... tego co działo się w martwych Stajniach. Po jakimś czasie z każdej mieszkańcy sami wyłazili, powodując masę kłopotów zarówno dla siebie, jak i dla każdego z otoczenia wystarczająco cywilizowanego, by ich nie zastrzelić i okraść w pierwszej minucie znajomości.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.