28-07-2013, 19:45
Starszy ogier spojrzał na zebrę po zadaniu pytania o stratę. Wzrok wyrażał lekkie zaskoczenie, ale przede wszystkim smutek. Skinął głową po sekundzie, która ciągnęła się niczym całe minuty. Spojrzał w ziemię, zamknął na chwilę oczy, po chwili zaś ponownie uniósł głowę i rozejrzał się ponownie, wyrażając niepokój i niecierpliwość.
Skinął głową w milczeniu na propozycję takiego zorganizowania poszukiwań. Wskoczył szybko na najbliższy wóz w celu przeszukania wnętrza.
Xander tym samym pozostał sam koło "miejsca zbrodni", jak to sam określił. Ruszył więc do poszukiwań owego Cale'a, o którym mówił ogier.
Zajrzał pod wóz, spokojnie i cicho próbując zawołać owego kucyka.
Pod wozem, i owszem, leżała kula o kolorach podobnych do umaszczenia i zbroi starszego ogiera. Kula ta miała też czerwoną grzywę. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, jasnym się stawało, że kula była zwiniętym w kłębek kucykiem. Ściskającym rozpaczliwie pistolet w zębach, co było niemożliwe do zauważenia w pierwszej chwili.
Nim Xander zdążył zareagować, Cale wytrzeszczył oczy i pociągnął za spust, przerażony. Był to strzał na oślep, kula zaś skończyła swój, jakże krótki, lot, gdzieś w ziemi pod wozem, nie czyniąc nikomu żadnej szkody. Siodło bojowe Xandera przy przyklęknięciu wycelowane było także w ziemię, tak więc jego skuteczne użycie byłoby w tej chwili niemożliwe, niezależnie jak szybko działały odruchy zebry.
Czerwonowłosy kucyk zaś wypuścił rewolwer z ust w szoku, próbując się jeszcze bardziej odsunąć od Xandera. Jego pyszczek poruszał się, jakby chciał coś powiedzieć, ale żaden artykułowany dźwięk nie był słyszalny.
Sharp kiwał powoli głową, słuchając monologu Blue. Większość z tego sam wiedział bądź też się domyślił, ale nie przerywał, licząc na to, że drugi jednorożec mógł zauważyć coś, co on sam przeoczył.
Zaś jego przyjaciółka powiedziała naprawdę wiele, wraz z tym co, według niej, powinni zrobić.
Sam medyk optowałby za zostawieniem jej w pierwszej osadzie jaką napotkają... gdyby tylko byli w bardziej cywilizowanej części Equestrii i mieliby pewność, że mieszkańcy nie sprzedadzą jej łowcom niewolników jak tylko ich grupka zniknie za horyzontem.
Grupka - powtórzył sobie w myślach słowo, którego użył. Prędzej cudem ocalona zbieranina. Prawdopodobnie przy pierwszej napotkanej osadzie całość się rozbije, sprzedadzą to czego nie uniosą i pozostałość karawany zniknie na dobre. A on zostanie sam z Blue i problemem w postaci kucyka ze Stajni, gdyż wątpił, by ktokolwiek inny ją wziął ze sobą.
Sharp westchnął i pokręcił głową w rezygnacji, gdy tylko jego przyjaciółka skończyła mówić. Po chwili uniósł z powrotem głowę.
- Ma szczęście, że trafiła akurat na nas... ale, według mnie, ona oznacza kłopoty - powiedział do Blue po paru sekundach.
Gdy tylko skończył mówić, rozległ się odgłos wystrzału. Bardzo bliski odgłos wystrzału. Doświadczone ucho potrafiło rozpoznać, że był to wystrzał pistoletowy.
- O kłopotach mowa... - skomentował krótko medyk, jego własny rewolwer już unoszony z kabury za pomocą telekinezy.
Skinął głową w milczeniu na propozycję takiego zorganizowania poszukiwań. Wskoczył szybko na najbliższy wóz w celu przeszukania wnętrza.
Xander tym samym pozostał sam koło "miejsca zbrodni", jak to sam określił. Ruszył więc do poszukiwań owego Cale'a, o którym mówił ogier.
Zajrzał pod wóz, spokojnie i cicho próbując zawołać owego kucyka.
Pod wozem, i owszem, leżała kula o kolorach podobnych do umaszczenia i zbroi starszego ogiera. Kula ta miała też czerwoną grzywę. Po dokładniejszym przyjrzeniu się, jasnym się stawało, że kula była zwiniętym w kłębek kucykiem. Ściskającym rozpaczliwie pistolet w zębach, co było niemożliwe do zauważenia w pierwszej chwili.
Nim Xander zdążył zareagować, Cale wytrzeszczył oczy i pociągnął za spust, przerażony. Był to strzał na oślep, kula zaś skończyła swój, jakże krótki, lot, gdzieś w ziemi pod wozem, nie czyniąc nikomu żadnej szkody. Siodło bojowe Xandera przy przyklęknięciu wycelowane było także w ziemię, tak więc jego skuteczne użycie byłoby w tej chwili niemożliwe, niezależnie jak szybko działały odruchy zebry.
Czerwonowłosy kucyk zaś wypuścił rewolwer z ust w szoku, próbując się jeszcze bardziej odsunąć od Xandera. Jego pyszczek poruszał się, jakby chciał coś powiedzieć, ale żaden artykułowany dźwięk nie był słyszalny.
Sharp kiwał powoli głową, słuchając monologu Blue. Większość z tego sam wiedział bądź też się domyślił, ale nie przerywał, licząc na to, że drugi jednorożec mógł zauważyć coś, co on sam przeoczył.
Zaś jego przyjaciółka powiedziała naprawdę wiele, wraz z tym co, według niej, powinni zrobić.
Sam medyk optowałby za zostawieniem jej w pierwszej osadzie jaką napotkają... gdyby tylko byli w bardziej cywilizowanej części Equestrii i mieliby pewność, że mieszkańcy nie sprzedadzą jej łowcom niewolników jak tylko ich grupka zniknie za horyzontem.
Grupka - powtórzył sobie w myślach słowo, którego użył. Prędzej cudem ocalona zbieranina. Prawdopodobnie przy pierwszej napotkanej osadzie całość się rozbije, sprzedadzą to czego nie uniosą i pozostałość karawany zniknie na dobre. A on zostanie sam z Blue i problemem w postaci kucyka ze Stajni, gdyż wątpił, by ktokolwiek inny ją wziął ze sobą.
Sharp westchnął i pokręcił głową w rezygnacji, gdy tylko jego przyjaciółka skończyła mówić. Po chwili uniósł z powrotem głowę.
- Ma szczęście, że trafiła akurat na nas... ale, według mnie, ona oznacza kłopoty - powiedział do Blue po paru sekundach.
Gdy tylko skończył mówić, rozległ się odgłos wystrzału. Bardzo bliski odgłos wystrzału. Doświadczone ucho potrafiło rozpoznać, że był to wystrzał pistoletowy.
- O kłopotach mowa... - skomentował krótko medyk, jego własny rewolwer już unoszony z kabury za pomocą telekinezy.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.