Niebieska klacz usiała obok Staple, a następnie spojrzała na dwójkę kolejnych kucyków, które prawdopodobnie się o coś kłóciły. Jeden z nich był zamaskowany, natomiast drugi był prawdopodobnie ogierem o ubarwieniu brązowym. Nie zobaczyła za wiele, gdyż jej percepcja była aktualnie obniżona, spowodowanym szokiem. Nie długo jednak trwało, zanim jeden z nich udał się ku wyjściu z obozu.
- Może dzień nie najlepszy, ale pogoda przynajmniej dopisuje. Czasem mam wrażenie że pogoda na pustkowiach ma tylko dwie opcje, dużo deszczu i jeszcze większa ilość deszczu - usłyszała te słowa, od Blue. White odwróciła wzrok, od zamaskowanego kucyka, a następnie przeniosła go na fioletowogrzywą jednorożkę. Ta patrzyła się na Staple, w milczeniu... które za długo nie trwało.
- Ale starczy o pogodzie. Przepraszam że pytam, ale widzę że dopiero co ze Stajni wyszłaś. Jak długo jesteś na zewnątrz? - padło nagle od strony Blue. Pytanie kompletnie zdezorientowało szarą klacz. Początkowo czuła się, jakby zabrakło jej języka w gębie. Nie wiedziała, czy zawahanie White wpłynie jakoś na zachowanie Blue, więc starała się udawać pewność siebie, oraz spokój. Nie udało się niestety.
- Więc... - ponownie się zawahała. - Jestem na pustkowiach około tygodnia. Normalnie żyłam w stajni nr. 7, ale z powodu reguł tam panujących zostałam wydalona na czas permanentny. Dzień przed opuszczeniem miejsca, w którym mieszkałam, moi rodzice nauczyli mnie trochę o przetrwaniu. Mój ojciec był w ochronie, a matka lekarką, więc nauczyli mnie trochę tego i owego. Niestety już pierwszego dnia byłam zmuszona, do walki z... tymi zgniłymi kucykami. Tam znalazłam większość mojego ekwipunku, który teraz mam ze sobą. Potem byłam zmuszona, do samotnej wędrówki, oraz ciągłym chowaniem się przed zagrożeniami - powiedziała White do Blue. Była sobie w duchu wdzięczna, że w końcu się komuś zwierzyła, i opowiedziała o wszystkim. Tego jej właśnie brakowało... porządnej rozmowy, i okazji do wyżalenia się. - A tak poza tym... to te pustkowia są okropne... nigdy nie sądziłam, że... jest to takie... złe oraz pozbawione uczuć miejsce.
- Może dzień nie najlepszy, ale pogoda przynajmniej dopisuje. Czasem mam wrażenie że pogoda na pustkowiach ma tylko dwie opcje, dużo deszczu i jeszcze większa ilość deszczu - usłyszała te słowa, od Blue. White odwróciła wzrok, od zamaskowanego kucyka, a następnie przeniosła go na fioletowogrzywą jednorożkę. Ta patrzyła się na Staple, w milczeniu... które za długo nie trwało.
- Ale starczy o pogodzie. Przepraszam że pytam, ale widzę że dopiero co ze Stajni wyszłaś. Jak długo jesteś na zewnątrz? - padło nagle od strony Blue. Pytanie kompletnie zdezorientowało szarą klacz. Początkowo czuła się, jakby zabrakło jej języka w gębie. Nie wiedziała, czy zawahanie White wpłynie jakoś na zachowanie Blue, więc starała się udawać pewność siebie, oraz spokój. Nie udało się niestety.
- Więc... - ponownie się zawahała. - Jestem na pustkowiach około tygodnia. Normalnie żyłam w stajni nr. 7, ale z powodu reguł tam panujących zostałam wydalona na czas permanentny. Dzień przed opuszczeniem miejsca, w którym mieszkałam, moi rodzice nauczyli mnie trochę o przetrwaniu. Mój ojciec był w ochronie, a matka lekarką, więc nauczyli mnie trochę tego i owego. Niestety już pierwszego dnia byłam zmuszona, do walki z... tymi zgniłymi kucykami. Tam znalazłam większość mojego ekwipunku, który teraz mam ze sobą. Potem byłam zmuszona, do samotnej wędrówki, oraz ciągłym chowaniem się przed zagrożeniami - powiedziała White do Blue. Była sobie w duchu wdzięczna, że w końcu się komuś zwierzyła, i opowiedziała o wszystkim. Tego jej właśnie brakowało... porządnej rozmowy, i okazji do wyżalenia się. - A tak poza tym... to te pustkowia są okropne... nigdy nie sądziłam, że... jest to takie... złe oraz pozbawione uczuć miejsce.