- Chcesz zobaczyć moją twarz, w porządku. Ale na pewno nie przy wszystkich. - niekoniecznie o to chodziło medykowi, ale stwierdził, że lepiej nie protestować. Wyglądało na to, że jego szybki blef o stanie własności karawany, choć do końca blefem nie był, najwyraźniej się nie przyjął.
Warto było spróbować... - pomyślał kucyk, idąc za ich gościem.
Wolałby co prawda mieć jakieś, jakiekolwiek, wsparcie przed oddaniem się w zasadzie w kopyta potencjalnie wrogiej osoby, ale nie miał na to wielkiego wpływu. Dodatkowo, był przekonany, że, w razie czego, jest w stanie wystrzelić celnie ze swojego rewolweru szybciej, niż on jest w stanie użyć siodła bojowego. Po cholerę montować strzelbę na siodle? - zapytał sam siebie. Widział wielokrotnie jak kuce ziemne strzelały z nich ot tak, z pyszczka. Owszem, prawdopodobnie nie było to miłe doświadczenie i Sharp był przekonany, że gdyby był tak głupi, żeby samemu tego spróbować, to skończyłby ze złamaną szczęką. Albo i gorzej. Ale wytrzymałość ziemnego kuca powinna pozwolić bezproblemowo na strzelanie z pyszczka taką bronią.
Możliwym było też, że był to jednorożec, który utracił swój róg... wtedy nie miałby tej legendarnej wytrzymałości kuców ziemnych, pozwalającej by strzelać z takiej broni pyszczka. To by też mogło wyjaśniać w jakiś pokrętny sposób, czemu ukrywał twarz. Blizna po rogu zazwyczaj nie wyglądała zachęcająco. Medyk przypomniał sobie kucyka który przeżył właśnie utratę rogu i mimo tego sobie radził... Sharp nie wiedział, czy sam mógłby po czymś takim się podnieść. Co prawda szkolił się w używaniu swoich kopyt, ale, mimo wszystko, najwięcej zaufania pokładał w swojej magii.
Zamaskowany kucyk opuścił obozowisko. Sharp zamknął oczy, opuścił głowę i westchnął, kręcąc tą właśnie głową. Podnosząc ją i ponownie otwierając oczy na sygnały z zewnątrz, ruszył za zamaskowanym ogierem.
Rewolwer cały czas trzymał w polu lewitacji. Rozejrzał się po obozowisku, mając nadzieję, że uda mu się zasygnalizować coś szybkim gestem. Niestety, wszyscy byli czymś zajęci. Cholera jasna, akurat sobie zajęcie znaleźli - pomyślał, sfrustrowany. Nie mogąc zrobić nic więcej, wyszedł po za barykadę wyznaczającą granicę obozu.
- Tak więc? - zapytał krótko, łagodnym, ale też zachęcającym do jak najszybszej odpowiedzi, głosem.
W tym czasie Iron wymknęła się z obozu bokiem i ustawiła się na pozycji strzeleckiej nieopodal dwóch postaci. Przygotowała broń do strzału i czekała, na razie niezauważona. Mimo wszystko, stanie na otwartym terenie z bronią w pyszczku zdradzało każdemu postronnemu jej wrogie intencje.
W tym czasie niczego nie podejrzewająca Rainfall myła się po drugiej stronie obozu, nie zdając sobie sprawy z napiętej sytuacji ledwie kilkanaście metrów dalej.
Warto było spróbować... - pomyślał kucyk, idąc za ich gościem.
Wolałby co prawda mieć jakieś, jakiekolwiek, wsparcie przed oddaniem się w zasadzie w kopyta potencjalnie wrogiej osoby, ale nie miał na to wielkiego wpływu. Dodatkowo, był przekonany, że, w razie czego, jest w stanie wystrzelić celnie ze swojego rewolweru szybciej, niż on jest w stanie użyć siodła bojowego. Po cholerę montować strzelbę na siodle? - zapytał sam siebie. Widział wielokrotnie jak kuce ziemne strzelały z nich ot tak, z pyszczka. Owszem, prawdopodobnie nie było to miłe doświadczenie i Sharp był przekonany, że gdyby był tak głupi, żeby samemu tego spróbować, to skończyłby ze złamaną szczęką. Albo i gorzej. Ale wytrzymałość ziemnego kuca powinna pozwolić bezproblemowo na strzelanie z pyszczka taką bronią.
Możliwym było też, że był to jednorożec, który utracił swój róg... wtedy nie miałby tej legendarnej wytrzymałości kuców ziemnych, pozwalającej by strzelać z takiej broni pyszczka. To by też mogło wyjaśniać w jakiś pokrętny sposób, czemu ukrywał twarz. Blizna po rogu zazwyczaj nie wyglądała zachęcająco. Medyk przypomniał sobie kucyka który przeżył właśnie utratę rogu i mimo tego sobie radził... Sharp nie wiedział, czy sam mógłby po czymś takim się podnieść. Co prawda szkolił się w używaniu swoich kopyt, ale, mimo wszystko, najwięcej zaufania pokładał w swojej magii.
Zamaskowany kucyk opuścił obozowisko. Sharp zamknął oczy, opuścił głowę i westchnął, kręcąc tą właśnie głową. Podnosząc ją i ponownie otwierając oczy na sygnały z zewnątrz, ruszył za zamaskowanym ogierem.
Rewolwer cały czas trzymał w polu lewitacji. Rozejrzał się po obozowisku, mając nadzieję, że uda mu się zasygnalizować coś szybkim gestem. Niestety, wszyscy byli czymś zajęci. Cholera jasna, akurat sobie zajęcie znaleźli - pomyślał, sfrustrowany. Nie mogąc zrobić nic więcej, wyszedł po za barykadę wyznaczającą granicę obozu.
- Tak więc? - zapytał krótko, łagodnym, ale też zachęcającym do jak najszybszej odpowiedzi, głosem.
W tym czasie Iron wymknęła się z obozu bokiem i ustawiła się na pozycji strzeleckiej nieopodal dwóch postaci. Przygotowała broń do strzału i czekała, na razie niezauważona. Mimo wszystko, stanie na otwartym terenie z bronią w pyszczku zdradzało każdemu postronnemu jej wrogie intencje.
W tym czasie niczego nie podejrzewająca Rainfall myła się po drugiej stronie obozu, nie zdając sobie sprawy z napiętej sytuacji ledwie kilkanaście metrów dalej.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.