16-08-2013, 21:15
Sharp skinął głową na propozycję imienia podaną przez zebrę. Tak, to powinno się nadać, stwierdził w myślach. Imię pasowało do kucyka, zwłaszcza do scavengera. Teraz tylko trzeba było wrócić do karawany, zorganizować jakoś wszystkich... i co? Medyk westchnął w głowie. Nie wiedział kompletnie, co powinni dalej zrobić. Chciałby podążać starą zasadą niemalże każdej karawany, w której był. "Ładunek ma dotrzeć do celu."
Trzeba będzie zatem ruszyć te pozostałości obsady. Brahminy wszak żyły, przynajmniej w trzech wozach, a czwarty mogą i pociągnąć same kucyki. Była to całkiem popularna praktyka zarówno u samotnych handlarzy, jak i u karawan, które nie mogły sobie pozwolić na utrzymanie brahminów.
Kucyki ziemne dobrze się sprawdzały jako siła pociągowa. Może i ktoś by stwierdził, że to rasistowskie stwierdzenie, ale ich naturalne siła i wytrzymałość pozwalały na wytrzymywanie o wiele dłuższego czasu przy robieniu za napęd przy o sporo cięższych pojazdach, niż tych które mógłby od biedy pociągnąć Sharp czy Blue. Medyka zawsze ciekawiło, czy zebry podzielały tę właśnie wytrzymałość, ale uznał, że lepiej teraz nie pytać.
- Tylko go nie zapomnij, było by szkoda, bo to jest jednak kawałek całkiem ładnej broni - usłyszał słowa zebry. Skinął głową w uprzejmym podziękowaniu. Mało prawdopodobne było, by zapomniał o swojej broni, aczkolwiek podczas rozmowy z Xanderem kompletnie mu to wyleciało z głowy. Jednorożec złapał rewolwer w pole telekinezy, po czym podniósł go do swoich oczu i obejrzał pobieżnie. Rewolwery były wytrzymałe, co było w opinii Sharpa ich główną zaletą względem pistoletów półautomatycznych. Ale, mimo wszystko, przed schowaniem do kabury broni, dokonał tej jakże pobieżnej inspekcji, notując w głowie też, by dokonać dokładniejszego przeglądu każdej sztuki swojego uzbrojenia gdy wróci na wóz. Od początku podróży nie robił tego, a bywał na tym punkcie nieco nadgorliwy. Nie chciałby wylądować z awarią broni pod ostrzałem.
Wszedł do obozu, ruchem głowy wskazując Xanderowi... Rusty'emu, do cholery, poprawił się w myślach. Musiał zacząć myśleć o nim jako o Rustym, żeby mu się nie wymknęło prawdziwe imię zebry przy innych.
Zobaczył Blue mówiącą o czymś do klaczy ze stajni. Przez głowę jednorożca przebiegło ważne pytanie: co ona wie? Podążały za nim inne pytania, różnego rodzaju. Po krótkiej chwili, która dla niego wydawała się o wiele dłuższa, medyk po prostu ruszył przed siebie i, korzystając z krótkiej przerwy w rozmowie, a nie mógł dosłyszeć o czym konkretnie klacze rozmawiały, przywitał się. Choć może to za dużo powiedziane w jego przypadku. Skinął głową w geście powitania i położył się obok rozmawiających kucyków. Zauważył termos z herbatą i kubki trzymane przez Blue i drugiego kucyka.
- O, herbata. Jest jeszcze trochę? - zapytał się przyjaciółki.
Trzeba będzie zatem ruszyć te pozostałości obsady. Brahminy wszak żyły, przynajmniej w trzech wozach, a czwarty mogą i pociągnąć same kucyki. Była to całkiem popularna praktyka zarówno u samotnych handlarzy, jak i u karawan, które nie mogły sobie pozwolić na utrzymanie brahminów.
Kucyki ziemne dobrze się sprawdzały jako siła pociągowa. Może i ktoś by stwierdził, że to rasistowskie stwierdzenie, ale ich naturalne siła i wytrzymałość pozwalały na wytrzymywanie o wiele dłuższego czasu przy robieniu za napęd przy o sporo cięższych pojazdach, niż tych które mógłby od biedy pociągnąć Sharp czy Blue. Medyka zawsze ciekawiło, czy zebry podzielały tę właśnie wytrzymałość, ale uznał, że lepiej teraz nie pytać.
- Tylko go nie zapomnij, było by szkoda, bo to jest jednak kawałek całkiem ładnej broni - usłyszał słowa zebry. Skinął głową w uprzejmym podziękowaniu. Mało prawdopodobne było, by zapomniał o swojej broni, aczkolwiek podczas rozmowy z Xanderem kompletnie mu to wyleciało z głowy. Jednorożec złapał rewolwer w pole telekinezy, po czym podniósł go do swoich oczu i obejrzał pobieżnie. Rewolwery były wytrzymałe, co było w opinii Sharpa ich główną zaletą względem pistoletów półautomatycznych. Ale, mimo wszystko, przed schowaniem do kabury broni, dokonał tej jakże pobieżnej inspekcji, notując w głowie też, by dokonać dokładniejszego przeglądu każdej sztuki swojego uzbrojenia gdy wróci na wóz. Od początku podróży nie robił tego, a bywał na tym punkcie nieco nadgorliwy. Nie chciałby wylądować z awarią broni pod ostrzałem.
Wszedł do obozu, ruchem głowy wskazując Xanderowi... Rusty'emu, do cholery, poprawił się w myślach. Musiał zacząć myśleć o nim jako o Rustym, żeby mu się nie wymknęło prawdziwe imię zebry przy innych.
Zobaczył Blue mówiącą o czymś do klaczy ze stajni. Przez głowę jednorożca przebiegło ważne pytanie: co ona wie? Podążały za nim inne pytania, różnego rodzaju. Po krótkiej chwili, która dla niego wydawała się o wiele dłuższa, medyk po prostu ruszył przed siebie i, korzystając z krótkiej przerwy w rozmowie, a nie mógł dosłyszeć o czym konkretnie klacze rozmawiały, przywitał się. Choć może to za dużo powiedziane w jego przypadku. Skinął głową w geście powitania i położył się obok rozmawiających kucyków. Zauważył termos z herbatą i kubki trzymane przez Blue i drugiego kucyka.
- O, herbata. Jest jeszcze trochę? - zapytał się przyjaciółki.
Matematyka wcale nie jest trudna. Po prostu jesteś debilem.