22-08-2013, 21:31
Starweave siedziała tak koło nieprzytomnego kucyka, nie za bardzo wiedząc co począć dalej. Ku jej zaskoczeniu, Rainfall udało się jednak podsunąć jakiś dobry pomysł. Chodź dobry wydawał się tylko na początku.
- Sharp? – Zapytała niezdecydowana, jednak już po chwili, z dalszych słów ciemnoniebieskiej udało jej się wywnioskować o kogo chodzi. – A tak, Sharp - powtórzyła. ”Dobre imię jak na chirurga… i do tego dosyć cięte rozchmurzyła się nieco w duchu. Star jeszcze przez jakiś czas wpatrywała się w róg jednorożca. – Myślisz, że się zgodzi? – Zapytała bardziej siebie niż będącą w pobliżu Rainfall, wciąż uparcie przyglądając się magicznemu narządowi ogiera.
- Dobra – dodała po krótkiej chwili. – Ładny uśmiech, wielkie oczka. Zobaczę co da się zrobić. – powiedziała kierując się ku wyjścia z wozu. Następnie zeskoczyła z niego spoglądając na grupkę kucyków, która zebrała się wokół ogniska. W dalszym ciągu był tam medyk. Starweave poprawiła swój płaszcz, po czym lekkim galopem zbliżyła się do centrum obozowiska. Diametralnie zwolniła przed samym końcem trasy, tak by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Już w tym monecie mogła słyszeć słowa Sharpa na temat nowoprzybyłej.
Spowodowały one, że jednoróżka przypomniała sobie swoje pierwsze dni na pustkowiach. Przypomniała sobie jak arogancko z podniesionym czołem opuściła swój schron, który był dla niej taki niesprawiedliwy i rzekomo tak strasznie ją ograniczał. Natomiast już kilka godzin później, wypłakiwała się ona gdzieś pomiędzy pudłami w opuszczonych ruinach. To była ta cześć nieprzyjemnych wspomnień, pod którymi rysik jej kredki za każdym razem się łamał i z tego powodu, nie mogły się znaleźć w jej pamiętniczku.
Starweave zajęła miejsce koło jasnobrązowego ogiera, po czym usiadła, odpowiadając witającym skinieniem głowy na wszystkie wycelowane w nią spojrzenia. Będąc pewna, że jednorożec nie ma już nic więcej do powiedzenia, puknęła go leciutko w bok aby zwrócić jego uwagę.
- Chciała bym cię poprosić, kiedy tylko będziesz miał chwilę. – Powiedziała bezpośrednio do Sharpa. – Nie musisz się speszyć, to może poczekać – ”I lepiej by poczekało” – dodała w myślach klacz z rogiem. Już w tym monecie zastanawiała się, co mogła by mu powiedzieć na wozie.
- Sharp? – Zapytała niezdecydowana, jednak już po chwili, z dalszych słów ciemnoniebieskiej udało jej się wywnioskować o kogo chodzi. – A tak, Sharp - powtórzyła. ”Dobre imię jak na chirurga… i do tego dosyć cięte rozchmurzyła się nieco w duchu. Star jeszcze przez jakiś czas wpatrywała się w róg jednorożca. – Myślisz, że się zgodzi? – Zapytała bardziej siebie niż będącą w pobliżu Rainfall, wciąż uparcie przyglądając się magicznemu narządowi ogiera.
- Dobra – dodała po krótkiej chwili. – Ładny uśmiech, wielkie oczka. Zobaczę co da się zrobić. – powiedziała kierując się ku wyjścia z wozu. Następnie zeskoczyła z niego spoglądając na grupkę kucyków, która zebrała się wokół ogniska. W dalszym ciągu był tam medyk. Starweave poprawiła swój płaszcz, po czym lekkim galopem zbliżyła się do centrum obozowiska. Diametralnie zwolniła przed samym końcem trasy, tak by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Już w tym monecie mogła słyszeć słowa Sharpa na temat nowoprzybyłej.
Spowodowały one, że jednoróżka przypomniała sobie swoje pierwsze dni na pustkowiach. Przypomniała sobie jak arogancko z podniesionym czołem opuściła swój schron, który był dla niej taki niesprawiedliwy i rzekomo tak strasznie ją ograniczał. Natomiast już kilka godzin później, wypłakiwała się ona gdzieś pomiędzy pudłami w opuszczonych ruinach. To była ta cześć nieprzyjemnych wspomnień, pod którymi rysik jej kredki za każdym razem się łamał i z tego powodu, nie mogły się znaleźć w jej pamiętniczku.
Starweave zajęła miejsce koło jasnobrązowego ogiera, po czym usiadła, odpowiadając witającym skinieniem głowy na wszystkie wycelowane w nią spojrzenia. Będąc pewna, że jednorożec nie ma już nic więcej do powiedzenia, puknęła go leciutko w bok aby zwrócić jego uwagę.
- Chciała bym cię poprosić, kiedy tylko będziesz miał chwilę. – Powiedziała bezpośrednio do Sharpa. – Nie musisz się speszyć, to może poczekać – ”I lepiej by poczekało” – dodała w myślach klacz z rogiem. Już w tym monecie zastanawiała się, co mogła by mu powiedzieć na wozie.